To już nie łódka, a transatlantyk

Grzegorz Brożek; Gość tarnowski 50/2018

publikacja 02.01.2019 06:00

Kiedy 20 lat temu biskup Wiktor Skworc otwierał w Tarnowie Duszpasterstwo Akademickie „Tratwa”, nie przeciął wstęgi, ale ją rozwiązał, pozwalając łodzi wypłynąć na wody. Nikt wtedy nie wiedział, jak szerokie one będą.

Msza św. z okazji jubileuszu. Duszpasterstwo skupia młodzież uczącą się, pracującą, rodziny i starszych Grzegorz Brożek /Foto Gość Msza św. z okazji jubileuszu. Duszpasterstwo skupia młodzież uczącą się, pracującą, rodziny i starszych

Początki duszpasterstwa pamiętają Zofia i Rafał Bąkowie. Trafili do Tratwy dość wcześnie, jako studenci teologii. – Zorganizowaliśmy na początku lat dwutysięcznych dwie edycje Wieczorów dla Zakochanych, takiego nowatorskiego wówczas kursu przygotowującego do małżeństwa, poprowadziliśmy też andrzejki jako wodzireje – wspominają. Do włączenia się we wspólnotę zachęcił ich ks. Artur Ważny, pierwszy duszpasterz „Tratwy”.

– To było dla nas bardzo ważne miejsce, żeby młodych zbliżyć do Jezusa, zjednoczyć – mówi Rafał. Zofia mieszkała wtedy w akademiku. – Nie miałam możliwości uczestnictwa w formacji w rodzinnej parafii. Na szczęście miałam „Tratwę” – przyznaje. Oboje podkreślają, że poziom duszpasterstwa był wysoki. – Dzięki temu i wspólnocie ludzi bardzo skorzystaliśmy – dodają. Jak jest dziś? Oddajmy głos tratwowiczom:

Marek Surdel z Piotrkowic

– Jestem w Tratwie od 4,5 roku. Nie wiem, jak długo zostanę. Każdy trafia tu na tak długo, jak potrzebuje. Przychodzi po to, żeby stąd potem wypłynąć. Dla mnie to najpierw miejsce spotkań z Panem Bogiem. Trzy, cztery razy w tygodniu udaje mi się być na wieczornych Mszach św. Jest to wielka łaska. Dla wielu, dla mnie też, punktem wejścia był kurs Alfa, czyli cykl dziesięciu spotkań o wierze. Nie wiedziałem, że tego potrzebuję, ale zostałem uczestnikiem i przeżyłem nawrócenie rozumiane jako zmiana myślenia, nastawienia. Ksiądz kiedyś nazwał kurs bramą, przez którą się wchodzi na Tratwę, choć to nie przymus. Doświadczenie jest jednak takie, że po Alfie ludzie sami szukają miejsca w którejś z licznych u nas wspólnot.

Agnieszka Kozioł i Marcin Marzec

Agnieszka: – Jestem w Tratwie od roku. Zachęciła mnie Akademia Sztuki Kochania, czyli cykliczne spotkania na temat teologii ciała i kwestii związanych z płciowością, widziane z perspektywy chrześcijańskiej. Ksiądz dr Paweł Marzec prowadzi te spotkania znakomicie. Okazało się, że Tratwa jest miejscem, w którym można znaleźć wartościowych ludzi, spędzić dobrze czas. To jest środowisko. Marcin: – Ja jestem tu dłużej, od 4 lat, kiedy skończyłem studia i przeprowadziłem się z Krakowa do Tarnowa. Szukałem wspólnoty, bo miałem doświadczenie krakowskiego duszpasterstwa akademickiego „Na miasteczku”. Że byłem absolwentem, a nie studentem? Tratwa jest też dla absolwentów – w ogóle dla wszystkich. Mamy studentów, mamy rodziny „tratwowe”, mamy seniorów, mamy wiele, wiele propozycji. Codziennie spotykają się inne grupy. Zawsze jest Msza św. o 19.00, potem spotkanie otwarte, na które można dołączyć w dowolnym momencie.

Ksiądz Andrzej Augustyn, duszpasterz „Tratwy”

– Biskup Wiktor Skworc nie przeciął wstęgi, ale ją rozwiązał, otwierając ośrodek Tratwy. Bo Tratwa rozwiązuje różne problemy i trudności, a takie ma każdy. Widzę, że to miejsce ma dwa wymiary. Po pierwsze dla wielu jest przejściowe, na 3–5 lat. Są tacy, którzy szukają stałego lądu. Może są rozbitkami z innego okrętu, potrzebują tego, aby gdzieś przycumować, odpocząć, złapać stabilny grunt pod nogami. Są też tacy, do których trzeba wyciągnąć rękę. Nie toną, pływają, ale nie mają brzegu, do którego mogliby przybić, brakuje im portu. Wyciągamy do nich rękę i wciągamy ich na Tratwę. Marzyłem, żeby było to miejsce dla wszystkich. Aby przychodzili różni ludzie, z różnymi grupami. Na przykład chór Gos.pl nie mógł znaleźć miejsca w Tarnowie, więc stwierdziłem, że skoro to miejsce dla wszystkich, to zapraszam też ich. Pojawił się kurs Alfa, szukał miejsca, żeby się mógł rozwinąć. Powiedziałem: proszę bardzo. Teraz jest dla nas niezwykłym ewangelizującym narzędziem. W każdym semestrze przechodzi przez niego blisko 50 osób, 40 jest całkiem nowych, spoza Tratwy. Część z nich potem z nami zostaje. Po kursie ludzie chcieli się dalej formować, więc weszliśmy w Szkołę Nowej Ewangelizacji. Pojawiło się pragnienie pomagania misjom, więc zaczepiła się u nas inicjatywa Młodzi Misjom. W pewnym momencie staliśmy się realną wspólnotą wspólnot, których jest kilkanaście. Wśród nich jest choćby grupa ludzi starszych wiekowo, słuchaczy uniwersytetu III wieku. Zgłosili chęć wspólnej modlitwy w różnych intencjach. Proszę bardzo! Ostatnim dziełem, które się zrodziło, są Mężczyźni św. Józefa. Kiedy przyszli, postawiłem warunek, że musi ich być 12 – jak apostołów. Na drugim spotkaniu tylu właśnie się zebrało. Ruszył kiedyś projekt „Róża”. Z grupy 20 osób zrobiło się 120, które przez 20 miesięcy modlą się o dobrego męża i dobrą żonę. Funkcjonuje to jak róża różańcowa, ale jest zamkniętym projektem. Niemało jest też zainteresowanych Akademią Sztuki Kochania. Naprawdę wielu młodych trafia do Tratwy. Myślę, że to duszpasterstwo kojarzy się z ludźmi o konkretnych wartościach, a tego przychodzący szukają, i takich ludzi tutaj znajdują.

Daniel Sarat

– Na Tratwie pływam ponad dwa lata. Trafiłem tu z przypadku. Znajomi opowiadali mi wiele dobrego o tym miejscu i środowisku. W moim życiu pojawiło się znużenie. Po studiach niewiele miałem pomysłów, co ze sobą zrobić w sferze duchowej, rozwoju osobistego. Zacząłem pracę, ale ciągnęło mnie do środowiska młodych ludzi. Dlatego trafiłem do Tratwy. Mieszkam na Powiślu Dąbrowskim. W parafii skończył się już jakiś etap, bo nie nadaję się do grupy młodzieżowej, a jeszcze nie należę do wspólnoty gromadzącej rodziny. Szukałem i trafiłem tu. Dojeżdżam 1–2 razy w tygodniu. Nie wiem, jak długo będzie to trwało. Może rok, może dłużej, może krócej… Tratwa jest na jakiś czas. Kiedy założę rodzinę, może będzie oznaczało to koniec Tratwy, a może tylko nastąpi nowe „tratwowe” rozdanie i jedynie zmienię wspólnotę?

Żaneta Wielgus i Michał Pradel

Świeżo zaręczeni. W kwietniu biorą ślub. Poznali się w duszpasterstwie. Żaneta: – Przyszłam tu, bo chciałam poznać ludzi, którzy kierują się w życiu zasadami. W parafii nigdy nie należałam do żadnej z grup. Na pewnym etapie życia poczułam, że potrzebuję zmiany. Chciałam wstąpić tu, by w gronie przyjaciół modlić się, toczyć rozmowy o wierze, spierać o sprawy Kościoła. Wydawało mi się, że to będzie dobre miejsce. Takie rzeczywiście jest! Każdemu polecam. Michał: – Właściwie ten sam kolega zaprosił nas do Tratwy. Mnie najbardziej zachęcił grą w siatkówkę. Nie miałem głębszych potrzeb duchowych. Przyszedłem, bo chciałem zobaczyć, jak to wygląda. Na co dzień tradycyjnie, jak tysiące osób, praktykowałem religię. W duszpasterstwie zobaczyłem coś innego. Dzielenie się wiarą, przeżycie. To wszystko tu jest. Ale jest też zwyczajnie. Spodobało mi się, że Tratwa nie okazała się szalupą świętych, którzy uciekają z niebezpiecznych wód. Tu są ludzie normalni, czasem słabi, ale gotowi wspierać tych, którym jest trudniej.

Katarzyna i Rafał Puciłowscy

– Trafiliśmy do Tratwy z ks. Andrzejem Augustynem prawie 8 lat temu. Uczestniczyliśmy w Mszach św. w kościółku św. Józefa. Potem ksiądz zaczął nas angażować w posługę przy ołtarzu, w przygotowanie liturgii. Od trzech lat animujemy wspólnotę rodzin „tratwowych”. Będąc w duszpasterstwie, zauważyliśmy, że tworzą się tu związki, małżeństwa. Nie mieliśmy dla nich nic specjalnego, a widzieliśmy, że coś jest potrzebne, żeby nowe rodziny miały punkt zaczepienia. Tak powstała grupa zrzeszająca małżeństwa i rodziny. Bazujemy na duchowości Ruchu Rodzin Nazaretańskich: codzienna Eucharystia, częsta spowiedź i życie z Bogiem na co dzień. Takich rodzin w Tratwie jest 12, czyli 24 dorosłych. Mamy już prawie 30 dzieci.