Ofiara Ciała i Krwi, dar największy

ks. Jerzy Szymik

publikacja 30.12.2018 06:00

Msza Święta, z której Kościół jest i do której prowadzi, przeżywana i rozumiana jako ofiara i uczta, jest w stanie przywrócić Europę Bogu.

Ofiara Ciała i Krwi, dar największy

Jan Paweł II w „Mane nobiscum, Domine”, liście apostolskim z 2004 roku, pisze: „Nie ulega wątpliwości, że najbardziej oczywistym wymiarem Eucharystii jest uczta. Eucharystia narodziła się w wieczór Wielkiego Czwartku w kontekście wieczerzy paschalnej. Dlatego w jej strukturę wpisany jest sens uczty: »Bierzcie i jedzcie (…). Pijcie z niego wszyscy…« (Mt 26,26-27)”. Ale już w następnym akapicie dopowiada z mocą: „Nie można jednak zapominać, że uczta eucharystyczna ma także i przede wszystkim wymiar ofiarniczy. W niej Chrystus przedkłada nam na nowo ofiarę spełnioną raz na zawsze na Golgocie”.

Ofiara Ciała i Krwi, dar największy   roman koszowski /foto gość Kłopot z ofiarą

Wydaje się, że dzisiaj nie mamy kłopotów z rozumieniem i przeżywaniem Eucharystii jako uczty. Wątpliwości budzi raczej, i częściej, wymiar ofiarniczy eucharystycznej uczty. Prawdopodobnie dlatego, że pojęcie ofiary bywa dziś nierozumiane albo rozumiane błędnie. Im mniej ofiary, a więcej przyjemności, tym bardziej udane życie – zdaje się brzmieć naczelna zasada epoki późnego konsumeryzmu. Wąż was zwiódł: w chrześcijaństwie chodzi o ascezę, musi boleć, radość jest zawsze podejrzana o flirt z grzechem – brzmi zasada ekstremistyczna, opozycyjna wobec pierwszej, nierzadka nad Wisłą i Odrą. Właśnie to nas odrzuca od katolicyzmu: smutna religia kultu cierpienia z narzędziem tortur jako znakiem rozpoznawczym – powiadają zwolennicy zasady pierwszej.

I spór toczy się obok prawdy na temat autentycznie chrześcijańskiego rozumienia ofiary. Gdzie szukać światła? We Mszy Świętej – twierdzę. Albowiem:

Ty jeden – Sakramencie, świetlna równowago,
Uciszasz ciemną trwogę rozdartej miłości.

Istota Bożej sprawy

Tak właśnie zacząłem kilkanaście lat temu wykład pt. „Msza Święta jako ofiara”. Ostatnie dwa wersety tamtego tekstu, autorstwa hiszpańskiego geniusza poezji Federico Lorki, zaczerpnąłem z książki ks. Jerzego Grześkowiaka pt. „Do końca ich umiłował”, wydanej w katowickiej Księgarni św. Jacka w 1987 roku. Przez ostatnich trzydzieści lat nie rozstawałem się z tą książką i kiedy tylko w swoich homiliach, wykładach, rozmowach podejmowałem tematykę eucharystyczną – sięgałem po nią jak do kopalni wiedzy na ten temat. Tymczasem historia zatoczyła swoiste koło. Oto latem tego roku ks. Grześkowiak opublikował dzieło pt. „Msza Święta jako ofiara” – dzieło, bo rzecz jest monumentalna, przeszło 400-stronicowa, dobrze wydana przez paulińską Inicjatywę Ewangelizacyjną „Wejdźmy na Szczyt”.

Od lat mam to głębokie przekonanie: by ewangelizację (zwłaszcza „nową”!) oprzeć w decydującym stopniu na Eucharystii. Wszechstronnie, pod każdym względem: w katechezach i homiliach, tłumaczyć i zachęcać do codziennego uczestnictwa, wyjaśniać i pogłębiać, godnie i pięknie sprawować… – Msza Święta jako istota wielkiej Bożej Sprawy. Jestem przekonany, że gdyby konsekwentnie rozwijać duszpasterstwo w tym kierunku, dominicantes by nie spadało, wręcz przeciwnie. Oczywiście piszę to bez naiwności: kulturowo-cywilizacyjne tsunami i wiele innych zmiennych mają swoje niewątpliwe znaczenie, ale Msza Święta, z której jest Kościół i do której prowadzi, Msza przeżywana i rozumiana jako ofiara i uczta, z całym jej duchowym i kerygmatycznym potencjałem, jest w stanie odwrócić tendencje i – by tak rzec – przywrócić Europę Bogu.

Skarbnica

Zdaje się, że to samo przekonanie towarzyszy ks. Grześkowiakowi, Wielkopolaninowi pracującemu na co dzień w Bawarii. Jego „Msza Święta jako ofiara” to książka zawierająca ogromną dawkę wiedzy (jest to wiedza liturgiczna plus erudycja teologiczna i „jako taka”). Ale dwie cechy Autora sprawiają, że to się dobrze i „lekko” czyta: dydaktyczna wprawa wieloletniego wykładowcy i duszpasterza oraz jego wyraźna predylekcja do literatury pięknej. Czytelnik co rusz spotyka tu cytaty z poezji światowej, a i sam styl wywodu ma w sobie coś z literatury pięknej. Siedemnaście rozdziałów, źródłowe odniesienia do nauczania Kościoła, sporo „przetrawionej” współczesnej teologii, wyraźne ślady współczesnych sporów kulturowych (z gender i nie tylko), skarbnica danych na temat ofiarniczego charakteru Eucharystii. Niektóre partie książki to gotowy skrypt homilii /katechezy /medytacji. Polecam.

TAGI: