Orędownik z Żoliborza

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 15.05.2010 08:36

Wkrótce ks. Jerzy Popiełuszko zostanie ogłoszony błogosławionym. Był wyjątkowy za życia, ale i po śmierci. Świadczy o tym 18 mln pielgrzymów, którzy odwiedzili jego grób, tysiące wpisów do ksiąg pamiątkowych i 300 udokumentowanych łask, otrzymanych za jego wstawiennictwem.

Orędownik z Żoliborza Jakub Szymczuk/Agencja GN

Od męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki minęło zaledwie ćwierć wieku. Żyje jeszcze jego matka, pamiętają go przyjaciele, parafianie. W żoliborskiej parafii św. Stanisława Kostki można usiąść przy biurku, przy którym pracował, i spojrzeć na jodłę za oknem, która od jego śmierci sporo podrosła. W dawnym mieszkaniu ks. Jerzego mieści się teraz archiwum. W dwóch pokoikach, zastawionych regałami od podłogi aż po sufit, znajdują się teczki z korespondencją ks. Jerzego, jego pismami, kazaniami, ale też książkami o nim, materiałami prasowymi, zdjęciami, a przede wszystkim podziękowaniami pielgrzymów i osób, które za jego wstawiennictwem doznały łask.

Widzą, słyszą, chodzą… i wierzą
Janina z Katowic od 30 lat leczyła reumatoidalne zapalenia stawów. Nie potrafiła zejść ze schodów, rozprostować dłoni, zdana była całkowicie na pomoc innych. Stawy bolały tak mocno, że musiała brać silne środki przeciwbólowe. Straciła słuch, a po udarze mózgu znalazła się w szpitalu w Chorzowie. Płakała z bólu i modliła się na różańcu. Nie wiadomo skąd, przyszła jej myśl, żeby u szpitalnego kapelana zamówić Mszę św. w intencji beatyfikacji ks. Jerzego.

Do kaplicy zawieziono ją na wózku inwalidzkim. Nie słyszała żadnego słowa Mszy św. „Po powrocie z kaplicy chora z sąsiedniego łóżka powiedziała mi po czasie: Pani już nie krzyczy. Ze zdumieniem spostrzegłam, że wrócił mi słuch” – pisze Janina w swoim świadectwie. Z dnia na dzień czuła się lepiej, znikały obrzęki stawów, mogła bez bólu ruszać rękami, po jakimś czasie chodziła. Lekarze odstawili leki, a potem wystawili zaświadczenie o „niewyjaśnionej z medycznego punktu widzenia remisji choroby”. Janina zaś wie: „doświadczyłam od Pana Boga łaski uzdrowienia za przyczyną sługi Bożego ks. Jerzego”.

Świadectw niezwykłych wydarzeń, których patronem był ks. Jerzy, znajduje się w żoliborskiej parafii wiele. Wszyscy pamiętają panią Anielę z Rzeszowa, która na skutek jaskry była całkowicie niewidoma. Do tego miała problemy z nogami. W 1988 r. przyjechała z pielgrzymką parafialną do grobu ks. Jerzego. Po niej nastąpiła poprawa w chodzeniu. Kiedy w następnym roku znów przyjechała na Żoliborz, długo modliła przy mogile ks. Jerzego. Tak się zamodliła, że jej grupa zdążyła już się oddalić. Wstała z klęcznika i mogła dostrzec zarysy postaci. „Kiedy następnego dnia rano wstałam, widziałam na drzewie każdy liść” – pisze pani Aniela.

Zaczęło się po śmierci
Kiedy w październiku 1984 r. na Żoliborz dotarła wiadomość, że ks. Jerzy w drodze z Bydgoszczy został porwany, ludzie spontanicznie spotkali się na modlitwie w kościele. Czuwali tak z nadzieją dzień i noc. Gdy jego zmaltretowane ciało powróciło w trumnie, parafianie płakali. Modlitwy w kościele trwały non stop. Chętni do spowiedzi nie mieścili się w kościele, więc księża ustawili konfesjonały na zewnątrz. – To były spowiedzi po latach oddalenia od Boga, wiele było nawróceń – wspomina ks. prałat Zygmunt Malacki, obecny proboszcz parafii św. Stanisława Kostki. – I to dzieje się tutaj do dziś. Wpisy z przemyśleniami i podziękowaniami zapełniają 60 ksiąg. Wśród nich są adnotacje: prezydenta USA George’a Busha, premiera Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, prezydenta Czech Vaclava Havla, Bułgarii – Żeliu Żelewiewa, wicekanclerza RFN Hansa-Dietricha Genschera, kanclerza Austrii Aloisa Mocka, byłego premiera Włoch Giulia Andreotii, senatora USA Edwarda Kennedy’ego.

Chcą świętego
Ks. Tomasz Kaczmarek, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki, mówi, że był zwyczajny, bo prowadzony według procedur prawa kanonizacyjnego, ale równocześnie nietypowy. Od razu było wiadomo, że dotyczy postaci, która ma niezwykły rezonans w życiu Kościoła polskiego i powszechnego.
– Wołanie o rozpoczęcie procesu rozlegało się zaraz po śmierci ks. Jerzego. Tylko w pierwszym roku do Sekretariatu Stanu w Watykanie napłynęło 13 940 imiennych próśb. Pisali Polacy, ale też mieszkańcy 16 innych państw – podkreśla ks. Kaczmarek. Do tego doszły setki opisów niezwykłych łask otrzymanych za wstawiennictwem ks. Jerzego, nawróceń i cudownych uzdrowień.

 

Mój patron
„Jestem głęboko przekonana, że sługa Boży ks. Popiełuszko jest moim patronem i wysłuchuje moich próśb – napisała s. Róża. – Osobiście mam wielki kult do sługi Bożego, danego »Ojczyźnie naszej i światu jako znak zwycięstwa miłości nad nienawiścią«”. Siostrze Róży Falkiewicz, urszulance z Krakowa, od czterech lat dokuczała egzema kontaktowa – nawet najmniejszy kontakt z detergentami powodował głębokie i bolesne pęknięcia skóry na dłoniach i palcach. Mimo leczenia, rany ciągle się odnawiały. Krwawiły tak, że siostra nie mogła utrzymać w dłoniach sztućców ani długopisu. W grudniu 2000 r. w parku Jordana w Krakowie odsłonięto pomnik ks. Jerzego. Obecna na uroczystości s. Róża modliła się do ks. Jerzego w intencji znajomej, chorej studentki. Wspomniała też o swoich obolałych i oklejonych plastrami palcach. Dziesięć dni później na skórze siostry nie było śladów ran. Teraz może prać, myć naczynia i czyścić detergentami – skóra jest zdrowa.

Bożena z Warszawy – wierząca, ale niepraktykująca – przyszła na pogrzeb ks. Jerzego tylko po to, żeby zaprotestować przeciwko brutalnemu działaniu SB. Kiedy czekała w kolejce, by po raz ostatni oddać hołd ks. Jerzemu, zdarzyło się coś, co przewróciło do góry nogami jej życie. „Straciłam poczucie czasu i miejsca. Nagle zobaczyłam różne wydarzenia z mojego życia, ale również moje intencje, egoizm, marnowanie życia. Było to straszne przeżycie, moja dusza wydawała się czarna jak węgiel, ja sama stracona na zawsze. I w tej rozpaczy, kiedy najchętniej zapadłabym się pod ziemię, doznałam odczucia Bożej miłości. Żadne słowa nie są w stanie tego opisać. Ta miłość, która mnie ogarnęła, była najpiękniejszym doznaniem mojego życia” – pisze Bożena.

Rok później, kiedy ciężko chorowała na grypę, a potem na zapalenie płuc, brała silne antybiotyki. Nie wiedziała, że jest w ciąży. Lekarze nalegali, by usunęła dziecko, bo z pewnością będzie miało poważne wady rozwojowe. W rozpaczy i strachu Bożena pojechała do św. S. Kostki, ale nie była w stanie się modlić. Siedziała w kościele, a strach powoli odchodził. Nabierała przekonania, że z dzieckiem jest wszystko w porządku. Poleciła je opiece ks. Jerzego. Kiedy wróciła do domu, mąż próbował protestować, ale ona była spokojna i zdecydowana na donoszenie ciąży. Córka Ewa urodziła się zdrowa. „Ciągle jej przypominam, że ks. Jerzy jest jej patronem” – napisała w swoim świadectwie Bożena.

Pomniki, ulice, szkoły…
O kulcie ks. Jerzego i powszechnym przeświadczeniu o tym, że był to naprawdę święty kapłan i męczennik za prawdę i wiarę, świadczy również to, że wystawiono mu już 78 pomników, uczczono go 135 tablicami pamiątkowymi, 25 symbolicznymi grobami, izbami pamięci w 5 miastach. Lokalne społeczności postawiły 18 krzyży, upamiętniających śmierć ks. Jerzego. Jeden z nich stoi na Górze Krzyży w Szawlach na Litwie.
Ks. Jerzy patronuje 23 szkołom, ulicom w 73 miastach, 4 placom i 3 rondom. Ulice i szkoły jego imienia można też spotkać za granicą: we Francji, Niemczech, USA, Australii.

Za patrona obrało go prawie 7,5 tys. zakładów pracy, ponad 21 tys. grup młodzieżowych, 19 tys. parafialnych oraz 5 tys. różnych organizacji i stowarzyszeń. Na jego temat napisano blisko 200 książek w wielu językach, nawet w japońskim. Informacje na temat ks. Jerzego znajdziemy na ponad 2,2 mln stron internetowych. – To wszystko stawia tego zewnętrznie niepozornego kapłana w szeregu wielkich orędowników u Boga, takich jak Jan Paweł II, o. Pio czy Matka Teresa z Kalkuty – podkreśla ks. Kaczmarek.