W samym sercu Iwkowej

Beata Malec-Suwara; Gość tarnowski 49/2018

publikacja 23.12.2018 06:00

Z zewnątrz skromny i niepozorny, w środku skrywa imponujące malowidła i dzieła sztuki sakralnej trzech nurtów – gotyku, manieryzmu i baroku. Dla znawców – perła, dla miejscowych – „nasz kościółek” z Matuchną Kościółkową.

Zachwyt wzbudza imponujące wnętrze. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Zachwyt wzbudza imponujące wnętrze.

Leży w samym sercu wsi, nie tylko w sensie dosłownym. – To najbardziej lubiane i czcigodne miejsce wiernych, choć świątynią parafialną od wieków nie jest – mówi miejscowy proboszcz ks. Józef Gurgul. Kościół usadowiony na niewielkim wzgórzu, na iwkowskiej nekropolii, w ostatnich 10 latach był gruntownie remontowany. Jeszcze w 2008 roku sądzono, że jest starszy. Nikt nie przypuszczał, że będzie teraz świętował swe 500-lecie.

Odkrywanie tajemnic

Badania dendrochronologiczne wykonane w ostatnich latach wykazały, że drzewo na budowę iwkowskiej świątyni ścięto w latach 1513 i 1514, a na elementy stropu – w 1516. – W 2018 roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, dlatego uznaliśmy, że ten ważny dla nas jubileusz jest wyjątkową okazją, aby przyjąć rok 1518 jako datę ukończenia budowy kościoła i świętować 500-lecie najstarszego i najszacowniejszego zabytku w Iwkowej – tłumaczyła Bernadeta Klimek, dyrektor miejscowej biblioteki, otwierając wraz z dyrektorem GOK-u Wojciechem Hilem uroczystość zorganizowaną na tę okoliczność. Złożyły się na nią Msza św. w kościele parafialnym w intencji tych, którzy przez pięć wieków opiekowali się świątynią, a także wykłady ks. Stanisława Pietrzaka pt. „W poszukiwaniu najdawniejszych korzeni chrześcijaństwa w naszym regionie” oraz Gabrieli Stawowiak pt. „Kompleksowe prace konserwatorskie we wnętrzu kościoła pw. Nawiedzenia NMP w Iwkowej w latach 2008–2017”. Prelegenci odkrywali przed słuchaczami wiele tajemnic, jakie skrywają kościół i ziemia, na której stoi.

Celem prac konserwatorskich prowadzonych przez ostatnie 10 lat przez firmę rodziny Stawowiaków z Nowego Sącza było przywrócenie pierwotnego blasku wnętrzu tego niezwykłego kościoła, nazywanego przez znawców perłą gotyckiej architektury drewnianej. Prosta budowla w środku skrywa imponujące malowidła i dzieła sztuki sakralnej trzech nurtów – gotyku, manieryzmu i baroku, nieraz z czasów wcześniejszych niż ona sama. Jedni podziwiają wejściowy portal, inni kopię XV-wiecznego witrażyka Madonny Apokaliptycznej (oryginał znajduje się w Muzeum Diecezjalnym w Tarnowie), kolejni – łuk tęczowy z „tak jasnym” słońcem i „tak piękną” gwiazdą, XV-wiecznym krucyfiksem i XIV-wiecznymi figurami. Zachwyt wzbudzają XVII-wieczne organy, kunsztownie wykonane malowidła w prezbiterium wzorowane na malarstwie niderlandzkim, ale swój urok i walory katechezy mają też te w nawie, o ludowym charakterze. Co niezwykle rzadkie, nigdy nie pozwolono, by oryginały zostały kiedykolwiek poddane przemalowaniom. W kościele znajdują się trzy ołtarze. W najstarszym, obecnie eksponowanym po prawej stronie łuku tęczowego, widnieje cenny obraz ukrzyżowania, inspirowany – według Gabrieli Stawowiak – dziełem niderlandzkiego malarza Maartina de Vosa. W głównym, ufundowanym przez bogatego XVII-wiecznego sołtysa Iwkowej Błażeja Jasnowicza, przedstawiającym scenę nawiedzenia, znajdują się dwie starsze figury – Matki Bożej i św. Elżbiety. Najmłodszym elementem zdobiącym wnętrze kościoła w Iwkowej jest ołtarz boczny znajdujący się po lewej stronie łuku tęczowego. Jest bardziej ludowy, choć i on stanowi kompilację elementów pochodzących z różnych epok. Najstarsze są dwa obrazy. Jeden – św. Antoniego, drugi – darzonego tu wielkim nabożeństwem św. Józefa. Obaj są przedstawieni z Dzieciątkiem.

Matka Boża „Kościółkowa”

Świątynia pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Iwkowej należy do grupy najstarszych drewnianych budowli sakralnych zachowanych na terenie Małopolski. 10 lat temu została włączona do Małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej. Jest jednym z pretendentów do wpisu na listę światowego dziedzictwa UNESCO. – Cieszymy się, że przybywają tutaj turyści i pielgrzymi z całego świata, nawet ze Stanów Zjednoczonych czy Japonii. To coraz większa grupa ludzi. Dla nas jednak ten kościółek to nie muzeum, ale przede wszystkim miejsce kultu Pana Boga i Matki Bożej „Kościółkowej”. O nim nikt z parafian nie powie inaczej niż „kościółek” – zauważa ks. Józef Gurgul. Joanna Piechowicz, która od 2001 roku opiekuje się świątynią razem z tatą Romanem, a od 2008 otwiera ten budynek na Szlaku Architektury Drewnianej, mówi, że oprowadzając turystów, sama pilnuje się, żeby mówić o kościele, bo w myślach zawsze jest „kościółek”. – Mieszkam niedaleko i całe życie przy nim spędziłam. Ten kościółek jest nam wszystkim bardzo bliski. Kiedy jest otwarty dla turystów, przychodzą miejscowi, by się w nim pomodlić, posiedzieć, pomyśleć, powierzyć swoje sprawy Matce Bożej „Kościółkowej”, a Ona – jak twierdzą – zawsze ich tu wysłuchuje – mówi pani Joasia. Która figura Matki Bożej (czy też postać z obrazu) nazywana jest „Kościółkową”, nie wiadomo. „Kościółkowa” Matuchna tu po prostu jest i nigdy nikogo nie opuściła, kiedy spieszył do Niej w potrzebie.

Urbanek to św. Benedykt

Już wiadomo, że kościółek nie jest pierwszą świątynią, jaką w Iwkowej zbudowano. Parafialny kościół musiał tu już istnieć w 1325 roku, bo o takim w Woli Iwona (pierwotna nazwa wsi) mówią akta Kamery Apostolskiej. O tym, że chrześcijanie zamieszkiwali te tereny, zanim jeszcze Polska przyjęła chrzest, przekonany jest ks. Stanisław Pietrzak z Tropia. To autor ciekawych i odważnych hipotez dotyczących historii regionu doliny Dunajca, którego badania z zakresu genealogii genetycznej wzbudzają zainteresowanie w kręgach naukowych na całym świecie. Według niego ludzie oswoili się tu z chrześcijaństwem, choć pochodzenia ariańskiego, już pod koniec III wieku. Stało się tak za sprawą zamieszkujących te tereny Wandalów i Wizygotów. Kiedy badał pochodzenie świętych Świerada i Benedykta, wciąż – jak mówi – utykał na Iwkowej. Przede wszystkim przypuszcza, że św. Urban, mający tu swoją pustelnię, to tak naprawdę św. Benedykt, uczeń św. Świerada. – Tradycja zapisała go jako pustelnika. Świerad, przybywając na Słowację, przyjął imię Andrzej. Był tam z nim i Benedykt, o którym nie wiemy, jakie imię miał tu, w Polsce. Wydaje się prawdopodobne, że był to Urban, nazywany tutaj ciepło i rodzinnie Urbankiem, a na Słowacji – Benianikiem. Ciekawe, że tutejsza i tamtejsza tradycja i w tym się zgadzają – zauważa ks. Stanisław Pietrzak.

Szot i Gawełda

Kult pustelnika Urbanka przynieśli na te tereny najprawdopodobniej iroszkoccy pustelnicy. – Jest też wiele innych danych, które wskazywałyby na Iwkową jako zagłębie tradycji iroszkockich – dowodzi historyk, wskazując, że już w nazwie miejscowości widać te ślady. Iwon/Iwo, zasadźca tej miejscowości, od którego pochodzi też nazwa wsi, to Jan w wersji celtyckiej. Podobnie imię miejscowego wójta Brykcjusza z pierwszej połowy XIV wieku także ma celtyckie korzenie. – Ponadto jest tu ciekawe zagłębie nazwiska Szot, a Schot to po niemiecku „Szkot” – mówi, wskazując, że niemal co dziesiąta rodzina w tej wsi nosi takie nazwisko. – Tutaj tylko powstało nazwisko Gawełda. To złożenie składa się ze słowa „Gaweł”, co znaczy tyle co „Gal, Celt”, i słowa „da”, czyli tyle co „na podobieństwo”, a więc Gawełda to ktoś podobny do Celta – tłumaczy kapłan. Opowiada także o żyjącej w tej miejscowości tradycji rycerza o mieniu Bela. Nazwę tę nosi także iwkowski fragment potoku, który już dalej jest Białą. Kapłan ustalił, że rycerz ten to późniejszy król węgierski Bela I, stryjeczny bratanek św. Stefana I. Bela miał w Iwkowej chronić swoje życie. Co więcej, gdzieś na tych terenach najprawdopodobniej urodzili się jego synowie – Magnus, który na Węgrzech przybiera imię Geyza, i św. Władysław, późniejszy król węgierski, dzięki któremu Świerada i Benedykta wyniesiono na ołtarze.