GOSC.PL |
publikacja 16.12.2018 06:00
W rodzinie Kościoła pojawiają się czasem dzieci nieplanowane. Ruchy, wspólnoty. Czy to znaczy, że należy je odrzucić i mniej kochać? W Warszawie dyskutowano o tym, w jaki sposób przyjąć nowe powiewy Ducha i jak je rozeznawać.
Roman Koszowski /foto gość
Zdrowe wspólnoty charyzmatyczne są środkiem zaradczym przeciwko sektom.
Oj, jak to dobrze, że ta sesja się odbyła! Wiele osób nad Wisłą (aula Jana Pawła II na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego była nabita) czekało w duszpasterskim Roku Ducha Świętego na solidną, merytoryczną akademicką debatę na temat tego, czy to, co przeżywamy w Kościele, jest nową Pięćdziesiątnicą, i jak na gruncie duszpasterskim odpowiedzieć na nią, nie wylewając dziecka z kąpielą.
W czasach facebookowych pyskówek, domorosłych teologicznych samosądów i rozpowszechniania żenujących pod względem merytorycznym propagandowych filmików potrzebny był naukowy głos przypominający oficjalne nauczanie Kościoła na temat ruchu charyzmatycznego. Ostatnio zbyt często można było odnieść wrażenie, że w dyskusjach, które przeniosły się niestety z akademickich katedr na internetowe fora, przeważała narracja rodem z Barei: „Wspólnoty mają oczywiście swoje plusy, ale chodzi o to, by te plusy nie przesłoniły nam minusów”. „Coraz ciszej z Owczarni Pańskiej dochodzi »Veni Creator Spiritus«, a nader gromko »Apage, Satanas!«” – gorzko konkludował ks. dr Tomasz Szałanda, jeden z uczestników debaty.
Ważną merytoryczną „ściągą” była świeżutka książka dominikanina mediewisty o. Tomasza Gałuszki, który w precyzyjny sposób przedstawił teologię Tomasza z Akwinu na temat posługiwania charyzmatami. Debata, zorganizowana przez Wydział Teologiczny UKSW, Komisję Duszpasterstwa KEP („Duch przywołuje Chrystusa” – przypomniał w homilii jej przewodniczący abp Wiktor Skworc) i Porozumienie Dyrektorów Katolickich Kerygmatycznych Szkół Nowej Ewangelizacji, odbyła się w przeddzień powołania przez watykańską Dykasterię ds. Świeckich, Rodziny i Życia Międzynarodowej Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej CHARIS (Łaska). Powstanie 8 grudnia, a jej asystentem kościelnym będzie o. Raniero Cantalamessa.
Poza planem
– Ostatnio w Watykanie, w czasie debaty o kształcie CHARIS, usłyszałem znakomite porównanie – opowiadał bp Andrzej Siemieniewski. – Kościół jest jak rodzina. A w rodzinach zdarzają się dzieci planowane i takie, których nie planowano. Nowe ruchy i charyzmatyczne wspólnoty są „nieplanowanymi dziećmi”, które nie zmieściły się w programie duszpasterskim – uśmiechał się biblista. – W zdrowej rodzinie nieplanowane dziecko jest przyjmowane z troską i miłością.
– To nie Piotr ani Paweł, ale Duch Święty jest głównym bohaterem Dziejów Apostolskich – przypomniał w wykładzie ks. prof. Janusz Kręcidło (UKSW). – Nazwa księgi (dosł. Czyny Apostołów) nie jest adekwatna do jej treści. Określenie „Duch Święty” (Pneuma Hagion) pojawia się w niej aż 70 razy (dla porównania w Ewangelii Łukasza 15 razy, u Jana 11, u Mateusza 12, a u Marka 7). Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, dostrzegał wyjątkowość roli Ducha Świętego, bowiem wymieniał Go najczęściej. Co ciekawe, pierwsze dwa rozdziały Ewangelii Łukasza traktują o narodzeniu Jezusa, a pierwsze dwa rozdziały Dziejów – o narodzinach Kościoła. To paralela. Swój wykład ks. prof. Kręcidło podsumował sentencją: „W stawaniu się uczniem Jezusa doświadczenie Ducha Świętego było i jest ważniejsze niż teksty, tradycje czy wspólnota”.
Ks. dr Przemysław Sawa z Uniwersytetu Śląskiego przypomniał, że wedle dokumentów Magisterium Kościoła Kościół ma wymiar hierarchiczny i charyzmatyczny. W Konstytucji dogmatycznej o Kościele czytamy, że „Duch Święty nie tylko przez sakramenty i posługi uświęca i prowadzi Lud Boży oraz cnotami go przyozdabia, ale udzielając każdemu, jak chce, darów swoich, rozdziela między wiernych wszelakiego stanu także szczególne łaski, przez które czyni ich zdatnymi i gotowymi do podejmowania rozmaitych dzieł lub funkcji mających na celu odnowę i dalszą pożyteczną rozbudowę Kościoła”. Jak dobrze byłoby, gdybyśmy się do tego zastosowali! – zachęcał ks. Sawa. – Po co charyzmaty? Żeby „się działo”? Nie! Po to, by budować i odnawiać Kościół. Jako chrześcijanie, jak pisał ks. Pasierb, jesteśmy odpowiedzialni za poziom nadziei w świecie. Wedle Jana Pawła II cały Kościół jest charyzmatyczny – przypomniał duszpasterz odpowiedzialny za Szkołę Nowej Ewangelizacji w Bielsku-Białej. – Duch Święty pobudza dziś świeckich, którzy odnawiają Kościół. Mają oni ogromne znaczenie w jego strukturze i misji i odnawiają go wraz z biskupami i prezbiterami. Jan Paweł II nauczał, że dzięki wspólnotom chrześcijanie mogą radykalnie żyć Ewangelią, odkrywać swe powołanie, przyczyniając się do świętości Ludu Bożego, nieść ewangeliczne orędzie w świat i – co mnie szczególnie poruszyło – że „zdrowe wspólnoty charyzmatyczne są środkiem zaradczym przeciwko sektom”.
Fala świętości
O znaczeniu ruchów charyzmatycznych w nauczaniu kard. Josepha Ratzingera opowiadał z pasją franciszkanin o. dr Wit Chlondowski: – „Fenomen pentekostalizacji przyjął się w Kościele katolickim pod nazwą Odnowa Charyzmatyczna. Podczas gdy z jednej strony fala racjonalizmu i nowego oświecenia wstrząsała Kościołem katolickim i rozprzestrzeniała się jak mróz na życie wiary, we wspólnotach charyzmatycznych i w innych ruchach, które miały świadomość bycia darem Ducha Świętego dla Kościoła, doświadczano z radością nowej Pięćdziesiątnicy i nowej obecności Ducha” – cytował prefekta Kongregacji Nauki Wiary, dodając, że w łonie polskiego Kościoła termin „pentekostalizacja” jest często mylnie rozumiany jako protestantyzacja. Od tak wąskiej definicji odciął się podczas debaty m.in. biskup prof. Andrzej Czaja.
– Kardynał Ratzinger pisał, że Kościół jest widziany zarówno jako rzeczywistość sakramentalna, jak i charyzmatyczna, owoc ekonomii i Syna, i Ducha – referował o. Chlondowski. – Sobór ukazuje Parakleta jako bezustannie aktywnego i działającego we wszystkich ochrzczonych i przez nich. Jeśli charyzmaty wraz z sakramentami i hierarchią stanowią fundament Kościoła, to Paraklet bezustannie jest aktywny w Kościele i działa we wszystkich ochrzczonych i przez nich, a charyzmaty są podstawową przestrzenią aktywności świeckich.
W znanym wywiadzie z 1985 r. pt. „Raport o stanie wiary” przyszły papież zauważa, że po każdym soborze powinna nastąpić fala świętości, dzięki której dany sobór osiąga swój cel – prawdziwą, ewangeliczną reformę. Dla kard. Ratzingera ową falą świętości są nowo powstające, niezaplanowane ruchy charyzmatyczne, „w których manifestuje się, choć jeszcze w sposób przyciszony, coś w rodzaju Zielonych Świąt w Kościele”. W nich dostrzega on wierność wierze, intensywne życie modlitwy, radość wiary, zapał misjonarski oraz miejsce narodzin wielu powołań kapłańskich i zakonnych. Co więcej, deklaruje wprost, że „owo ponowne odkrywanie Ducha Świętego, praktycznie zapomnianego przez teologię zachodnią przed soborem, nie jest tylko teoretyczną refleksją, ale praktycznym doświadczeniem – właśnie dzięki Odnowie Charyzmatycznej”.
Ksiądz dr Andrzej Kowalski (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) przypomniał, że mamy dziś do czynienia z końcem „katechumenatu społecznego”: wiary przekazywanej z ojca na syna. Dziś ci, którzy angażują się w życie Kościoła, czynią to ze względu na osobisty wybór. Żyją w pluralizmie kulturowym i religijnym i są zmuszeni do podjęcia świadomego wyboru: „zostanę chrześcijaninem czy nie?”.
Wtargnięcie Ducha Świętego
– Nie wszystko można z góry zaplanować – opowiadał bp prof. Andrzej Siemieniewski. – Historia Kościoła polega na nieustannym wcielaniu w życie Pięćdziesiątnicy. Kard. Ratzinger nazywał to „wtargnięciem Ducha Świętego”. Jako przykład niezaplanowanej, proroczej interwencji wrocławski biblista wskazał sytuację z lat 30. ubiegłego wieku: – Budowany na gruncie apostołów Kościół jest prowadzony przez następcę św. Piotra papieża Piusa XI. Ale dziś, po ponad 80 latach, widzimy, że w tym samym czasie w Polsce działa prosta zakonnica s. Faustyna Kowalska, która w nieprawdopodobny sposób wpływa na kształt modlitwy, nadziei, dynamizmu, teologii. Jej wpływ na Kościół jest nieproporcjonalny do jej umocowania urzędowo-hierarchicznego. To uczy nas, że Kościół jest budowany nie tylko na gruncie apostołów, ale i proroków. Nie można zaplanować działalności proroka. Istnieją obdarowania hierarchiczne, które są „planowane”, i charyzmatyczne – nie do zaplanowania, ale do wyczekiwania. Widać to znakomicie w Księdze Machabejskiej – mówił bp Siemieniewski. – Nie wiedziano, co zrobić ze zbezczeszczonymi kamieniami z ołtarza. „Niech prorocy zadecydują”. Bóg powoła proroków, którzy zadecydują.
Ksiądz dr Sławomir Płusa (KUL), cytując Andrzeja Sionka, podkreślił, że „tam, gdzie odnowa Kościoła znajduje zdrowy wyraz, w centrum zainteresowania jest nie tyle zjawiskowość, cudowność czy nadprzyrodzona natura darów, ile ich niebywała zdolność do komunikowania ludziom Bożej miłości i przyczyniania się do wzrostu ciała Chrystusa”.
W Duchu nie ma lęku
Niezwykle ciekawy był panel dyskusyjny, podczas którego ks. prof. Leszek Misiarczyk, patrolog z UKSW, powiedział, że „największą wartością ruchów nowej Pięćdziesiątnicy jest wprowadzenie ludzi w doświadczenie Boga. Bo można Go doświadczyć i w sposób apostolski, i sakramentalny, ale i bezpośredni, indywidualny. Nie można jednak absolutyzować doświadczenia osobistego, przedkładając je nad doświadczenie Kościoła. Potrzebne jest i jedno, i drugie”.
– Charyzmaty nie są niebezpieczne, niebezpieczni bywają czasami ludzie. Nie są one też emocjonalne, to ludzie są emocjonalni – przypomniał dr Aleksander Bańka, filozof. – W Duchu Świętym nie ma lęku. Tomasz z Akwinu pisał, że gdy przychodzi Duch Święty, zawsze coś musi się dziać. Znaki i cuda były zawsze konsekwencją Jego działania. Jeśli dzieje się coś niepokojącego, to nie dlatego, że działa Duch Boży, ale dlatego że ludzie są różni.
– Potrzebna jest duszpasterska zmiana optyki: zrozumienie, że wspólnoty nie są zagrożeniem, ale darem. Papież prosił nas jedynie o „zejście z kanapy”, a nie o „wysadzanie z siodła” – ironicznie spuentował ks. dr Tomasz Szałanda.
Doskonałym podsumowaniem tego, co działo w się auli im. Jana Pawła II, są słowa kard. Ratzingera, wypowiedziane w 1998 roku na Światowym Kongresie Ruchów Kościelnych w Rzymie: „Trzeba powiedzieć jasno Kościołom lokalnym oraz biskupom, że nie wolno im rościć sobie prawa do jakiegoś absolutnego uniformizmu w organizacji i programowaniu duszpasterskim. Ich plany duszpasterskie nie mogą urastać do rangi dzieł, których tylko Duch Święty może dokonywać: czysto ludzkie programy mogą bowiem spowodować, że Kościoły staną się nieprzenikalne dla Ducha Bożego, którego mocą żyją. Nie wolno utrzymywać, że wszystko winno być włączone w jakąś ujednoliconą organizację: lepiej uszczuplać organizację, a zostawiać więcej miejsca Duchowi Świętemu. Nade wszystko nie wolno głosić takiego pojęcia komunii, w której najwyższą wartością duszpasterską miałoby być unikanie konfliktów. Wiara jest zawsze również mieczem i może wymagać konfliktu z racji ukochania prawdy i miłości (por. Mt 10,34). Taka wizja jedności kościelnej, w której konflikty zostałyby a priori zlikwidowane jako polaryzacja, a wewnętrzny pokój byłby osiągany za cenę rezygnacji z integralności świadectwa, bardzo szybko okazałaby się iluzoryczna”.
Niezwykle cennym głosem debaty było wystąpienie bp. prof. Andrzeja Czai, który przypomniał, że to na Kościele i jego pasterzach ciąży niełatwe zadanie „badania duchów – czy są z Boga”. – Od pasterzy oczekujemy odważnego podjęcia problemu bez stwarzania jedynie pozorów działania. Potrzeba dziś cierpliwego dialogu i diagnozowania – podkreślił biskup opolski. – Przypomniał słowa św. Jana: „Nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga” (1 J 4,1) i podał trzy kryteria rozpoznawania charyzmatów: chrystologiczne (wiara w Jezusa i apostolski depozyt wiary), eklezjalne (dobro Kościoła) i etyczne („nie można działać bez miłości. To ona jest najlepszym testem prawdziwości tego, co Boże w Kościele”). Sprawdzianem Bożego dzieła jest zawsze posłuszeństwo Kościołowi. Jego brak demaskują brak Bożego widzenia spraw i nasz egoizm. Posłuszeństwo zawsze dobrze owocuje – podsumował bp Czaja, przytaczając przykład kard. Yvesa Congara, który – choć oczyszczany boleśnie przez Kościół – nigdy nie przestał być mu posłuszny i w efekcie został jednym z ojców soboru.