Abp Skworc: Stosunek do ekologii powinniśmy uwzględniać w rachunku sumienia

KAI |

publikacja 27.11.2018 14:42

Pytania o środowisko naturalne powinniśmy uwzględniać także w naszym osobistym rachunku sumienia – podkreśla w rozmowie z KAI abp Wiktor Skworc. Zdaniem metropolity katowickiego motyw religijny może mieć dla nas kluczowe znaczenie w budowaniu świadomości poszanowania dla bliźniego i natury. 3 grudnia rozpoczyna się w Katowicach COP 24 – Konferencja Narodów Zjednoczonych w Sprawie Zmian Klimatu.

Abp Skworc: Stosunek do ekologii powinniśmy uwzględniać w rachunku sumienia Roman Koszowski /Foto Gość Arcybiskup Wiktor Skworc .

Tomasz Królak (KAI): Od 3 do 14 grudnia trwać będzie w Katowicach szczyt klimatyczny ONZ. Jakie nadzieje wiąże z nim Ksiądz Arcybiskup? Nie jest to wydarzenie religijne, ale kwestia ekologii jest w Kościele, także w Polsce, podejmowana coraz częściej. Niewątpliwie nowy rozdział w tej dziedzinie otwiera encyklika Franciszka „Laudato si’”.

Abp Wiktor Skworc: – Jeśli spotykają się przedstawiciele tak wielu państw, kultur, religii i dyskutują o naszym wspólnym domu – Ziemi, to nie możemy nie być tym zainteresowani. Przy różnych okazjach apelujemy, żebyśmy to światowe wydarzenie otoczyli modlitwą. Wołajmy do Ducha Świętego, który potrafi jednoczyć ludzkie serca, żeby w Katowicach doszło do oczekiwanego konsensusu, żeby ten szczyt zakończył się konkretnymi zobowiązaniami. Co prawda w „Laudato si’” papież Franciszek ubolewa nad niską skutecznością tego typu uzgodnień, ale lepsze jest porozumienie aniżeli rozejście się bez wspólnego odniesienia się do problemu. Z drugiej strony papież pisze pełne optymizmu słowa: „Ludzkość jest jeszcze zdolna do współpracy w budowaniu naszego wspólnego domu” (nr 13).

KAI: „Kościół a ekologia” to temat, powiedzmy sobie szczerze, dosyć nowy i u wielu wywołujący zdziwienie: dlaczego Kościół zajmuje się ekologią?

– Zacznijmy od pryncypiów: od Stworzyciela i stworzenia oraz oczywistego związku pomiędzy nimi. Dobrze, jeśli stworzenie o tym pamięta i szanuje dzieło Stworzyciela. To nasz obowiązek. Kościół przypomina, że nie jesteśmy właścicielami ziemi, lecz że została nam ona „podarowana”, dana – do użytkowania, i to roztropnego, żebyśmy ją przekazali następnym pokoleniom w miarę nieskażoną, niewyeksploatowaną. Wiemy, że człowiek od pokoleń odkrywa bogactwa ziemi i je eksploatuje, ale należy zachować umiar, rozsądek, rozeznawać, co służy dziełu stworzenia, a co szkodzi i zostawia bolesny ślad, ranę.

Należy przypomnieć, że w podtytule encykliki „Laudato si’” papież Franciszek precyzuje, że jest ona poświęcona „trosce o wspólny dom”. A Kościół troszczy się o wspólny dom ludzi – Ziemię.

KAI: Nie obawia się Ksiądz Arcybiskup, że zdecydowany głos Kościoła na tematy ekologiczne odbierany jest, także w Polsce, w kluczu raczej politycznym, a nie moralnym, religijnym, biblijnym? Ekologia to przecież ważny element na sztandarach lewicy, więc taka groźba chyba istnieje?

– Owszem, coś jest na rzeczy, co może świadczyć o ograniczonej recepcji encykliki „Laudato si’”, lecz nie może nas paraliżować. Naszym obowiązkiem jest podawanie pozytywnej nauki Kościoła i kierowanie się przesłanką teologiczną: Stworzyciel, stworzenie, poszanowanie Stworzyciela, które człowiek powinien wyrażać szacunkiem dla dzieła Stwórcy. Będziemy w tym duchu nauczali. Będziemy też do wszystkich – tych z prawej, z lewej i ze środka – apelowali o nawrócenie ekologiczne każdego, bo do takiego nawrócenia wzywa nas Franciszek w swojej encyklice. Papież zachęca do refleksji: zastanów się, jak korzystasz z tego dobra, jakim jest Ziemia.

Myślę, że powinniśmy poznawać „Laudato si’” w różnych gremiach, od parafii począwszy. Mamy tam przecież różne grupy, w tym zwłaszcza rady duszpasterskie. Wskazane byłoby nawet wspólne czytanie encykliki, recepcja jej treści. Uświadomienie sobie, że jest coś takiego jak ekologia integralna, a przede wszystkim uznanie, że naszą powinnością jest postrzeganie siebie w relacji do tego Daru, który podarował nam Stwórca. Tak jak dzięki Ewangelii mamy wrażliwość na ludzi potrzebujących, biednych, chorych, marginalizowanych, tak wypływająca z Ewangelii duchowość ekologiczna powinna wzmóc naszą troskę o dzieło Stwórcy.

KAI: Ale taka refleksja nie była chyba przez całe lata domeną Kościoła?

– Dlatego trzeba intensywnie myśleć o wychowaniu młodzieży, bo obecne średnie i starsze pokolenia być może bardziej koncentrowały się na innym poleceniu Boga, zapisanym w Księdze Rodzaju: czyńcie sobie ziemię poddaną. I rzeczywiście eksploatowaliśmy ziemię. Akurat Górny Śląsk jest przykładem regionu eksploatacji bezwzględnej, wskutek której cierpiały pokolenia dawniejsze, cierpią współczesne, a podobny los czeka zapewne i tych, którzy przyjdą po nas. Chociażby z powodu takiego zjawiska jak szkody górnicze, które ustają dopiero po dziesięcioleciach od czasu zakończenia eksploatacji wyrobisk.

Uwzględniając więc nasze bolesne doświadczenia, zaniedbania i zaniechania, musimy wychowywać młode pokolenia, przekazując im – także w ramach katechezy czy rozmów rodzinnych – wrażliwość na dzieło stworzenia, na to wszystko, co jest naszym otoczeniem, przyrodą i jej pięknem, co jest naszym wspólnym dobrem, „ogrodem”, żeby w jak najlepszym stanie przekazać to potomnym.

KAI: A czy problematyka ekologiczna nie powinna być mocniej obecna w polskim kaznodziejstwie? Kiedy spacerujemy po lasach, widać, jak my, polscy katolicy, degradujemy naturę, dar Boga, urządzając tam wysypiska śmieci.

– Tak, ekologia powinna wyraźniej wybrzmiewać zarówno na ambonie, a więc w kaznodziejstwie, jak i w katechezie, jak wspomniałem. Zresztą to się już dzieje. Pytania o środowisko naturalne powinniśmy uwzględniać także w naszym osobistym rachunku sumienia. Tymczasem proszę zajrzeć do modlitewników: rzadko kiedy znajdziemy tam pytania dotyczące poszanowania ziemi, szacunku dla stworzenia. To się oczywiście zmienia. Dostaliśmy nawet ostatnio do ręki „Brewiarz ekologa”.

KAI: Ogłoszony w październiku list Episkopatu o ekologii zawiera konkretny wykaz „grzechów ekologicznych”, wymienia np. wyrzucanie śmieci do lasu, bicie zwierząt, marnowanie jedzenia. Mam wrażenie, że bardzo często nie uświadamiamy sobie, że w ogóle w tej dziedzinie grzeszymy...

– Przed nami wszystkimi praca, budzenie sumień i ekologiczne zadbanie o własne podwórko. Miejmy nadzieję, że szczyt klimatyczny, treści tam wypowiadane i jego przesłanie dotrze do nas wszystkich, którzy tu, na Śląsku, i w całej Polsce żyjemy i mieszkamy. Ciągle bowiem potrzebujemy informacji i edukacji. Nie do przecenienia jest tu nie tylko informacyjna, ale i edukacyjna rola mediów.

KAI: Czy jako przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP będzie Ksiądz Arcybiskup „monitorował” stan ekologicznej świadomości polskich katolików?

– To jest praca na lata dla nas wszystkich. Musimy nauczyć się stawiać sobie pytanie: jaka jest moja relacja do stworzenia, a przez to – do samego Stwórcy, czy rzeczywiście nie przyczyniam się do degradacji środowiska naturalnego?

Bardzo ważne jest też to, co do nas ciągle nie dociera, a co jest w „Laudato si’”, mianowicie żebyśmy odeszli od stylu życia, który jest ukierunkowany li tylko na konsumpcję, która się silnie łączy z zanieczyszczeniem środowiska naturalnego. Papież tymczasem zachęca nas do bardziej kontemplatywnego stylu życia. Jan Paweł II wzywał nieraz: „Bardziej być niż mieć”. Chcemy dobrobytu, ale ważne jest, żebyśmy go nie widzieli wyłącznie w kategoriach rzeczy materialnych, wszak istnieje bogactwo wartości duchowych, na które zwraca uwagę duszpasterstwo. Bo samo mówienie o zagrożeniu materializmem praktycznym nie wystarcza.

KAI: No właśnie, grzechy ekologiczne to chyba głównie „domena” ludzi bogatych, bo to oni najbardziej kuszeni są do ich popełniania, prawda?

– To będzie zasadniczy problem na katowickim szczycie. Nastąpi starcie bogatego świata, który ciągle produkuje, z tym światem, który jest dopiero na dorobku. Ten świat też chce produkować. Z jednej strony są naciski, żeby rozwijał się on gospodarczo – ale pod warunkiem że będzie to robił, wykorzystując niskoemisyjnie źródła energii. A tymczasem narasta podział ekonomiczny pomiędzy bogatą Północą a ubogim Południem.

Powstaje pytanie, czy na konferencji w Katowicach dojdzie do zbliżenia stanowisk tych blisko 200 państw reprezentowanych w ONZ. Czy będzie zgoda co do tego, że pójdziemy w kierunku gospodarki „ekologicznej” i będziemy się starali ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, żeby wzrost temperatury naszej planety nie przekroczył 2 stopni Celsjusza. Czy to jest w zasięgu człowieka? Tego nie wiemy. Co więcej, nie ma nawet powszechnej zgody co do tego, że zmiany klimatyczne są wynikiem destrukcyjnej działalności człowieka.

KAI: Czasami słyszy się jednak głosy ekologicznych sceptyków typu: pojedynczym osobom zabrania się palenia nieodpowiednimi materiałami w ich małych, domowych piecach, tymczasem potęgi typu Chiny bezkarnie emitują do atmosfery tysiące ton zanieczyszczeń.

– To wszystko prawda. Z tym, że jak wskazuje Franciszek w „Laudato si’”, wszystko jest ze sobą powiązane, a więc także duże grzechy z tymi małymi. W dodatku te duże nadużycia gospodarczych potęg prowokują działania skutkujące mniejszymi: jeśli tamci mogą, to my też, to przecież niewiele zmienia. Papież uświadamia, że małe grzechy ekologiczne popełnia każdy z nas. I musimy w szczerości i pokorze się do tego przyznać. Podstawą do zapobiegania takim postawom jest informacja i edukacja, także ze strony Kościoła. To jest zadanie dla katechetów, którzy powinni formować dzieci i młodzież w szacunku do dzieła stworzenia i postawy nieszkodzenia środowisku naturalnemu.

Najpierw: nie szkodzić, nie pomnażać tego, co już jest złe. Są już pozytywne efekty edukacji, bo szczyt klimatyczny został poprzedzony Europejskim Spotkaniem Młodych. Byli reprezentanci siedmiu krajów, wydali manifest, pod którym można się podpisać.

KAI: Papież w „Laudato si’” pisze z niepokojem o „intensywnym wykorzystaniu paliw kopalnych”, upatrując w tym procesie zagrożenia dla środowiska naturalnego. Tymczasem Polska, jak wiemy, „węglem stoi”. Czy można pogodzić wykorzystywanie węgla z poszanowaniem stworzenia?

– To rzeczywiście poważny problem, bo zaraz po wydaniu „Laudato si’” niektórzy stwierdzali, że jest dokumentem „antywęglowym”, a nawet w jakimś sensie antypolskim, bo przecież Polska dla pozyskania energii korzysta z zasobów węglowych. Jednak to nie jest prawda. Papież uwrażliwia na skutki uboczne wynikające z pozyskiwania energii wyłącznie z kopalin. Są nimi zanieczyszczenia przyczyniające się do degradacji środowiska naturalnego, w tym zanieczyszczenie powietrza w procesie ich spalania. Ale musimy sobie uświadomić, że obecnie 85 proc. energii elektrycznej w Polsce pozyskuje się z węgla kamiennego i brunatnego. Dla porównania, nasi zachodni sąsiedzi tylko 44 proc. tej energii uzyskują z węgla, głównie brunatnego, a po części z kamiennego. Jednak zużywają go prawie dwukrotnie więcej niż Polska. Trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że węgiel nie jest brudnym źródłem energii; wiele zależy od sposobu jego spalania.

KAI: Bo spalany we właściwy sposób – jest czysty?

– Jeśli chcemy skutecznie walczyć ze smogiem na Górnym Śląsku i w całej Polsce, to niezwykle ważna jest sprawa technologii spalania węgla. Nie odejdziemy bowiem tak łatwo od źródła energii, jakim jest węgiel. Jest on naszym bogactwem naturalnym. Pewnie jeszcze długo będziemy eksploatowali kopalnie, wydobywając węgiel, ale chodzi o to, żeby go spalać w taki sposób, który przynosi środowisku jak najmniejszą szkodę. Ponadto węgiel zapewnia bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju. Warto też wskazać prace nad nowymi technologiami wykorzystywania węgla, a pracuje się nad produkcją wodoru czy „syngazu” z węgla.

Pozostaje jednak poważny problem społeczno-ekonomiczny. Są przecież całe grupy społeczne, których na czyste źródła energii cieplnej po prostu nie stać. Ci ludzie są niejako przymuszeni do korzystania z tego, co możemy nazwać brudnym źródłem energii i ciepła (odpady węglowe). W związku z tym trzeba postulować zmianę polityki państwa. Obecnie państwo podejmuje działania, które promują ocieplanie domów, wymianę pieców itd. Bardzo ważne jest jednak wyeliminowanie z rynku brudnych źródeł energii i dopomożenie tym, których dotyka „ubóstwo energetyczne”, by mogli kupić węgiel lepszej jakości. Chodzi o działania, o stabilną politykę, by obywatele mieli zaufanie do rządu czy samorządu, który jeśli wskazuje kierunek zmian np. poprzez dopłaty czy ulgi podatkowe, to jest to tendencja stabilna i tylko taka może przynieść skutki w postaci zmian systemów ogrzewania na bardziej ekologiczne. Jest to tym bardziej ważne, że ostatecznie chodzi nie o kondycję spółek węglowych, ale o kondycję zdrowotną społeczeństwa!

Po latach upominania się u rządzących o wydanie norm dotyczących jakości węgla, który może być spalany w paleniskach domowych, dopiero teraz (2018) doczekaliśmy się rozwiązań ze strony Ministerstwa Energii. A trzeba mieć świadomość, że źródłem największego zanieczyszczenia powietrza są właściwie odpady węglowe, które są sprzedawane detalicznie (muły węglowe, flotokoncentraty itd.). Dzięki ustawie i zarządzeniu Ministerstwa Energetyki mają zniknąć z rynku do czerwcu 2020 r.

KAI: Czyli sytuacja ekologicznie ambiwalentna...

– Tak. Niewątpliwie mamy problemy z CO2, które zanieczyszcza powietrze, oraz oczywiście z metanem. W województwie śląskim jest 329 zakładów, które są szczególnie uciążliwe dla czystości powietrza, i to są zanieczyszczenia pyłowe, gazowe lub jedne i drugie. Szczególnie niebezpieczne są gazy cieplarniane, które według wielu naukowców są odpowiedzialne za ocieplenie klimatu w skali całego globu. Chodzi tu o dwutlenek węgla, metan, tlenek węgla i tlenek siarki. Górnictwo na Śląsku przy wydobyciu węgla uwalnia metan. W wielu kopalniach metan jest wyłapywany i stanowi paliwo dla małych, przykopalnianych elektrowni; tak staje się źródłem produkcji energii elektrycznej.

W województwie śląskim mamy około 30 stacji analizujących stan powietrza. Zazwyczaj normy dotyczące dopuszczalnego zanieczyszczenia powietrza są przekraczane aż do stanów alarmowych, wówczas społeczeństwo jest na bieżąco informowane. W 2017 r. wielokrotnie miały miejsce epizody pyłowe, co było związane także z warunkami meteorologicznymi, zwłaszcza wiosną i jesienią, kiedy to zanieczyszczenia były bardzo wysokie, stwarzając wysokie ryzyko dla zdrowia człowieka. Co się robi w tych sprawach? Mamy uchwałę Sejmiku Województwa Śląskiego z kwietnia 2017 r. To podstawa prawna do ograniczenia eksploatacji instalacji, w których następuje szkodliwe dla środowiska spalanie paliw. Chodzi o eliminacje starych typów pieców węglowych.

We właściwym kierunku idą też działania rządu, chociażby program związany ze zmianą sposobów ogrzewania domów/mieszkań poprzez wymianę pieców. Dobrym programem jest także pomoc w docieplaniu domów.

KAI: A kopalnie, pomimo powracających, gorących debat wokół ich rentowności, pracować będą jeszcze długie lata?

– Co do kopalni na Górnym Śląsku, to pewnie będą funkcjonowały tak długo, jak długo Polsce będzie potrzebny węgiel. To jedna strona medalu, a druga to fakt, że z pracą kopalń związane są problemy społeczne – tysiące ludzi zaangażowanych dziś w górnictwie, pośrednio lub bezpośrednio, nie mogą pozostać bez pracy. Niezależnie od tego potrzebne są alternatywne wobec górnictwa inwestycje w nowe technologie, przekształcanie kopalń i taka eksploatacja węgla, która minimalizowałaby szkodliwe skutki dla środowiska. Ale to są długotrwałe procesy. Pewnym punktem odniesienia może być dla nas Zagłębie Ruhry. Występuje tam bardzo podobna sytuacja do tej na Górnym Śląsku. Procesy restrukturyzacyjne trwały tam przez dziesięciolecia. Trzeba więc podchodzić do tych spraw ze spokojem, licząc na konsekwentne prowadzenie zainicjowanych zmian.

KAI: Ale czy tu, na Śląsku, nie odczuwa Ksiądz jakiegoś oporu czy niezrozumienia, gdy mówi o konieczności ekologicznego spalania węgla, o czystym powietrzu, o moralnym wymiarze ekologii?

– Panie Redaktorze, siedzimy sobie teraz w centrum Katowic, gdzie niebo jest błękitne, a zanieczyszczenie powietrza nie przekracza norm. Pamiętam, że kiedyś było inaczej. Już nastąpiła zmiana jakościowa, chociażby poprzez eliminację zakładów najbardziej degradujących środowisko.

Jednak nie wszędzie: są dzielnice miasta i całe aglomeracje, np. wokół Rybnika czy Wodzisławia Śląskiego, które spowija smog. Żyjący tam ludzie mają tego świadomość i wiedzą, że jest źle i że zanieczyszczone powietrze wpływa negatywnie na ich zdrowie. I apelują do władz o poprawę sytuacji, sami podejmują działania. Piszą listy, dziękują za komunikaty i apele w sprawach ekologii, są wdzięczni za edukowanie młodego pokolenia w ramach nauki religii w szkole, w ramach katechizacji parafialnej. Bardzo wzrosła wrażliwość społeczna na sprawy środowiska naturalnego. Po prostu każdy chce żyć w czystym środowisku, które nie jest dla zdrowia niebezpieczne, zwłaszcza w perspektywie długoterminowej. Bo stałe wdychanie powietrza zanieczyszczonego gazami i pyłami powoduje wiele różnych chorób, o czym mówi medycyna.

Nie jest więc tak, że przypominając wymogi troski o wspólny dom, coś się tutejszym mieszkańcom narzuca. Ich doświadczenie codzienności mówi: jest źle, ciągle w domowych paleniskach spala się byle co. Gmina nasyła kontrole, co oceniane jest pozytywnie. Nadal jednak brakuje pełnej świadomości i odpowiedzialności. Wydaje się, że motyw religijny, to znaczy świadomość szacunku wobec Stwórcy, może mieć dla nas kluczowe znaczenie w budowaniu świadomości poszanowania dla bliźniego i natury.

KAI: Zarówno to, że jest Ksiądz Arcybiskup metropolitą górnośląskim, jak i fakt, że szczyt ONZ odbędzie się w Katowicach, czynią z Księdza głównego rozgrywającego, jeśli chodzi o krzewienie świadomości ekologicznej w Kościele w Polsce...

– Archidiecezja katowicka razem z innymi Kościołami stała się aktorem na scenie szczytu klimatycznego. Nie jesteśmy organizatorami, ale jesteśmy tam obecni i będziemy towarzyszyli obradom do końca.

W sprawach ekologii wypowiadamy się również jako cała Konferencja Episkopatu Polski, temat ten podejmują także biskupi diecezjalni. A uczestnikom obrad COP24, także ludziom niezwiązanym z Kościołem, chcemy powiedzieć, że w kwestiach ekologicznych Kościół katolicki w Polsce nie jest biernym obserwatorem rzeczywistości, lecz pozostaje ważnym uczestnikiem debaty i jest zaangażowany w krzewieniu odpowiedzialności za nasz wspólny dom.

KAI: Szczyt COP24 ma być wsparty modlitwą chrześcijan różnych wyznań, stąd specjalna Strefa Duchowa.

– Tak, przygotowujemy wspólnie z innymi Kościołami bogatą ofertę duszpasterską. Nosi oficjalną nazwę: Strefa Duchowa COP24. Planujemy modlitwy ekumeniczne. Kościoły będą otwarte dla różnych grup językowych. Naszą powinnością jest być do dyspozycji uczestników, aby przekazywać im naukę Kościoła na temat stworzenia i przybliżać formy troski chrześcijan o nasz wspólny dom, o dzieło stworzenia, o każde ludzkie życie.

Za papieżem Franciszkiem opowiadamy się za ekologią integralną, pamiętając i przypominając, że wszystko jest ze sobą powiązane. Szczyt klimatyczny otaczamy modlitwą o dobry przebieg i konkretne owoce konferencji.

Skoro występują dziś problemy globalne, to starajmy się w różny sposób o globalne porozumienie w rodzinie ludzkiej. Właściwym dla nas sposobem jest modlitwa, do której zachęcała też Stolica Apostolska, i codzienne świadectwo działania.