Randka w Azji

Mateusz Czajka; Gość katowicki 45/2018

publikacja 28.11.2018 06:00

Dlaczego warto chodzić na randki w małżeństwie i jacy są mieszkańcy kraju stepów, opowiadają Gabriela i Józef Sobczykowie z Domowego Kościoła z Rudy Śląskiej.

Odnowienie przyrzeczeń małżeńskich podczas rekolekcji w Szczucińsku w Kazachstanie. W tle ks. Rafał Lar. Sławomir i Małgorzata Bernatowie Odnowienie przyrzeczeń małżeńskich podczas rekolekcji w Szczucińsku w Kazachstanie. W tle ks. Rafał Lar.

Sobczykowie jeżdżą do Kazachstanu od kilku lat. Na północy kraju w Szczucińsku prowadzą rekolekcje dla małżeństw.

Ateista na rekolekcjach

Księdza Rafała Lara, kapłana z Brzozowic-Kamienia pracującego w Kazachstanie, poznali jako kleryka. Kiedyś trafili na spotkanie misyjne, na którym mówił o tym, jak arcybiskupowi Tomaszowi Pecie mocno na sercu leżą dobro rodziny i ochrona życia poczętego. Arcybiskup jest odpowiedzialny za diecezję Astana na północy Kazachstanu. – Jesteśmy w Domowym Kościele. Pełniliśmy wtedy posługę pary diecezjalnej. Zaproponowaliśmy, że zaprosimy dwa małżeństwa z Kazachstanu do nas na rekolekcje, by poznały charyzmat oazy. Ksiądz Rafał powiedział, że nie może podjąć decyzji sam i musi skonsultować się z arcybiskupem. Ksiądz arcybiskup ucieszył się, ale powiedział, że lepiej, byśmy my tam przyjechali – opowiadają Sobczykowie. Na rekolekcje w Szczucińsku przyjeżdżają ludzie z bardzo różnymi życiorysami.

– Mieliśmy takie małżeństwo, które miało ślub kościelny jednostronny, ponieważ mężczyzna był nieochrzczony. Uczestniczył we wszystkich punktach dnia i widać było, jak go to porusza. Jego żona przyszła do Kościoła całkiem niedawno, ale wierzy głęboko. Na drugich rekolekcjach ten mężczyzna już przygotowywał się do chrztu, a na trzecich był już po przyjęciu tego sakramentu – mówi Gabriela Sobczyk.

W republikach postsowieckich ateizm często ma inne oblicze niż w Polsce i krajach Zachodu. Nie jest on z natury wojujący. Ludzie po prostu nie znają tam Boga. W kazachstańskim społeczeństwie katolikami często są potomkowie Polaków i Niemców. Są nimi także konwertyci z prawosławia, najliczniejszego wyznania. – Na jednych z rekolekcji było też starsze małżeństwo po ślubie kościelnym. Wcześniej ona była muzułmanką. W czasach sowieckich jej rodzina nominalnie była islamska. On był niespecjalnie praktykującym katolikiem, ale chciał, by jego dzieci zostały przygotowane do chrztu i do Komunii. Ona chodziła z nimi na katechezę i to przekonało ją, by przyjść do Kościoła. Dzięki temu, że wiara i Pan Bóg mocno pociągnęły ją do siebie, również jej mąż przybliżył się do Kościoła – wspomina prowadząca rekolekcje. Dla byłej muzułmanki porzucenie islamu nie było łatwą decyzją. Do dziś jeden z braci z nią nie rozmawia.

Facet ze ścierką

Praktykujących stale katolików w Szczucińsku jest około stu. Gabrielę w tej kazachstańskiej parafii urzekło to, że każdy jest ważny i zauważony. Jednak jest kilka spraw, które pokazały pewne problemy społeczeństwa.

– Na rekolekcje przyjeżdżaliśmy z innymi małżeństwami animatorów, by pokazać, jak buduje się wspólnotę. To, jak myśmy podchodzili do dyżurów takich jak sprzątanie czy zmywanie, budziło opór mężczyzn. Raz pewna córka, widząc swojego tatę w trakcie dyżuru, zrobiła mu zdjęcie – opowiada Józef Sobczyk, dodając, że w tym roku o zaangażowanie mężczyzn w posługę przy dyżurach było o wiele łatwiej. – Początkowo widać też było, że ojcowie nie interesowali się dziećmi (zwykle to mama zajmuje się dzieckiem), a potem w trakcie rekolekcji brali synów na kolana i rozmawiali z nimi. Przykład animatorów i to, o czym mówiło się na konferencjach o miłości w rodzinie, sprawiały, że te relacje się polepszały – uzupełnia Gabriela. Innym problemem kazachstańskiego społeczeństwa jest liczba aborcji i alkoholizm. Dlatego gdy na rekolekcjach opowiadano o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, wielu uczestników miało poczucie, że to jest coś, czego szukali – wstrzemięźliwość od alkoholu w intencji uwolnienia innych.

Pod kościołem w Szczucińsku jest sala, w której małżonkowie spotykają się co miesiąc na randkach. Można powiedzieć, że randki są owocem rekolekcji Domowego Kościoła. – Każda para ma swój stolik i możliwość rozmowy. Jest kawa, herbata, puszczona muzyczka. Zapłatą za wszystko jest modlitwa. Na koniec randki dostaje się rachunek. Na przykład: sześć „Zdrowaś, Maryjo” za kawę – mówi Gabriela. – Są małżeństwa, które mówią, że na takiej randce były dopiero pierwszy raz. Oni nawet jak byli narzeczonymi, to rozmawiali tylko na spacerze. Nigdy nie usiedli do stołu, by patrzeć na siebie i rozmawiać – mówi Józef.