Co ty z tym zrobisz?

Szymon Zmarlicki; Gość gliwicki 45/2018

publikacja 24.11.2018 06:00

O trudnych do pogodzenia wizjach Kościoła, roli świeckich oraz o znaczeniu synodu i wprowadzaniu w życie jego postanowień mówi bp Jan Kopiec.

Co ty z tym zrobisz? Szymon Zmarlicki /Foto Gość – To jest początek drogi, ale jestem bardzo usatysfakcjonowany – ocenia pasterz Kościoła gliwickiego, prezentując przyjęte uchwały.

Szymon Zmarlicki: Jaki będzie gliwicki Kościół po pierwszym synodzie?

Biskup Jan Kopiec: To pytanie raczej do proroków, bo gdybyśmy to wiedzieli, zupełnie inaczej byśmy żyli. Podejmujemy wysiłek, żeby nad sobą pomyśleć, a to, co możemy zrobić, należy zainicjować, bo taka jest logika naszych dziejów i naszej sytuacji. Chciałbym zdecydowanie zaakcentować i przypomnieć – jesteśmy ciągle w drodze! Ważne jest, że synod miał wlać nową chęć, by uczynić coś dobrego dla uwiarygodnienia misji Kościoła. Bo tylko stać i przyglądać się, co zrobi biskup, to niewłaściwa postawa. Chodzi o to, co my wszyscy będziemy razem robili, jeżeli będziemy dobrze pracowali. Myślę, że wtedy Kościół nadal będzie znakiem obecności Chrystusa w świecie.

Który dokument, zdaniem Księdza Biskupa, jest najważniejszy, a może nawet przełomowy?

Takiego klucza nie stosowaliśmy. Wszystkie dokumenty są równie ważne, dlatego że wszystkie składają się na całość posługi Kościoła i o to się staraliśmy. Stąd dokument o katechezie, o liturgii, o udziale świeckich w życiu Kościoła itd. One wszystkie stanowią, jak w pięknej mozaice, elementy, które powinny być obecne. Próba szeregowania według ważności nie ma zastosowania, bo wtedy automatycznie zawężamy naszą uwagę do jednej dziedziny, gdzie coś nie gra, coś szwankuje.

A który z problemów szczególnie leżał Księdzu Biskupowi na sercu?

Każdy problem bardzo leży mi na sercu, bo zdaję sobie sprawę z tego, że Kościół działa nie przez jedną osobę, ale we wspólnocie, która musi rozstrzygać je wszystkie. Są oczywiście kwestie, powiedziałbym, lżejsze do ogarnięcia i przeprowadzenia, ale w przypadku innych wychodzą własne wizje i takich znajdzie się bardzo dużo. Na przykład dobra materialne – wiemy, ile od wieków jest ciągłych ataków z tego powodu, choć najczęściej ze strony ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym, jak Kościół funkcjonuje i jak zdobywa środki, żeby realizować swoje działania. Jednak zawsze ekonomia będzie chwytliwym tematem i w dzisiejszym świecie, także przez niektóre media, powiela się głosy, że Kościołowi trzeba zabrać, bo jemu jest niepotrzebne, bo powinien być biedny i wręcz dziadowski, a ktoś inny chce mieć więcej. Takie skrótowe myślenie często się przewija i jedynie odpowiedzialni ludzie widzą tę sprawę inaczej, ponieważ bez środków materialnych nie byłoby tych wszystkich dzieł – nie tylko miłosierdzia, ale w ogóle związanych z posługą dla człowieka, edukacją, wychowaniem, aż po liturgię. Chodzi o to, by wspólnoty miały zapewnione świątynie i ośrodki kultu oraz żeby nie były to niechlujne baraki, lecz miejsca godne Boskich tajemnic. Ważne jest jednak to, by te środki sprawiedliwie zdobywać, bo rozumiemy, że – jak wszędzie na świecie – jeżeli nie ma uczciwości i przejrzystości, to pojawiają się nadużycia. Dlatego ta kwestia musiała zostać poruszona w dokumentach synodalnych.

Wiemy też, ile jest zmagań chociażby o katechezę. Również powszechny jest pogląd, że nauka religii jest ciężarem – bo za dużo lekcji, bo dzieci są przemęczone… I wszyscy to powtarzają, ale kiedy ktoś powie, że formacja naszych wiernych jest bardzo kiepska, to potem nikt nie bierze odpowiedzialności za te słowa. Takie „błędne koła” występują, stąd synod, jako reprezentacja ludu Bożego, powinien się tym problemem zająć, choć nie jest to obliczone na popularność, ale na pożytek dla wspólnoty wierzących. Powiem nawet bardzo szokująco: jeżeli wspólnota Kościoła komuś nie odpowiada, to niech będzie na tyle uczciwy, żeby to przyznać i pójść gdzieś indziej, ale niech nie szkodzi później swoim sposobem myślenia i zarażania innych wybrzydzaniem na wszystko, cokolwiek dobrego chcemy przeprowadzić.

Które zapisy przyjęte na zebraniach plenarnych okazały się najbardziej niespodziewane, zaskakujące, kontrowersyjne? Czy zdecydował się Ksiądz Biskup na poprawienie czy wręcz wykreślenie niektórych fragmentów?

Nie tyle ja, ile rada ekspertów w komisji głównej. Chcę z naciskiem powtórzyć to, o czym mówiłem na początku synodu, żeby nie ulegać festiwalowi życzeń i pragnień, jak podczas konkursu piosenki. Bardzo dobrze, że w dyskusjach można było sformułować różne oczekiwania, ale komuś podoba się Msza tylko po łacinie i on chciałby, żeby taka forma wróciła, a ktoś jest wychowany w innym duchu i powie, że różnego rodzaju nurty bardzo nas ubogacają. Jedni mówią, że do bierzmowania powinny przystępować jak najmniejsze dzieci, inni z kolei powiedzą, że bierzmowanie jest znakiem dojrzałości i powinno odbywać się w starszych klasach. Proszę zauważyć, że to są głosy poszerzające dość mocno pewną wizję, która jest potem nie do zrealizowania, bo wody z ogniem połączyć się nie da. Takich rzeczy jest bardzo dużo, więc wiele z nich trzeba było poddać głębokiej refleksji i szukać tego, co mówi do nas Duch, a czego wyrazem jest także prawo Kościoła. A my, ludzie wierzący, mamy obowiązek, by je respektować i nie stwarzać z przestrzeni religijnej tego, co nazwałem festiwalem własnych pragnień.

Jednym z problemów Kościoła, także gliwickiego, jest coraz częściej spotykana postawa letniości wiary, „pełzającego” katolicyzmu, o czym również wielokrotnie mówił Ksiądz Biskup przy różnych okazjach. Jakie konkretne propozycje dają nam dokumenty synodalne, by w ochrzczonych skuteczniej rozniecać ogień wiary?

To pytanie, które można by dość przewrotnie skwitować. Bo Kościół proponuje, by do każdego przejawu życia religijnego porządnie się włączyć i zmierzać do jak najbardziej dojrzałej postawy. To czynimy i nie wymyślimy niczego poza dobrą formacją katechetyczną, która nie jest ograniczona tylko do dwóch godzin w szkole, ale która ma nas dobrze uformować. Powiedzmy jednak od razu – nie tylko po to, żeby było dobrze, przyjemnie, by czuć się we wspólnocie, śpiewać i podnosić ręce, bo z tego nie ma potem konsekwencji w naszym życiu. Zadaniem Kościoła jest wychowanie człowieka uczciwego, który wie, jaka jest jego rozumna natura i jak jest ona zobowiązana, by być pożytkiem i dla Kościoła, i dla społeczeństwa. Natomiast problemem, na który każdy powinien odpowiedzieć swoją własną postawą, jest to, co sami zrobimy, żebyśmy w Kościele mogli być wzorem i przykładem. Myślę, że do końca świata będziemy się z tym zmagać.

Jeszcze w kontekście letniości… Wyobraźmy sobie osobę, która wprawdzie chodzi co niedzielę do kościoła, ale na tym kończy się jej zaangażowanie w życie religijne. Zachęcona przez księdza proboszcza podczas ogłoszeń duszpasterskich kupi najnowszy numer „Gościa Niedzielnego” i przeczyta wywiad z biskupem, który podsumowuje synod. Wtedy zastanowi się: co dla mnie to wszystko znaczy, co dla mnie to zmieni?

Ten ktoś musi sobie sam odpowiedzieć, ja już w to nie wejdę. Nie mogę powiedzieć – jak to zarzuca się Kościołowi, zwłaszcza średniowiecznemu – że zaraz przyjdzie inkwizycja i teraz musisz zrobić to, a teraz tamto. Ważne jest, co ty z tym zrobisz. Masz dokumenty, materiały i wskazania: żebyś szanował sferę sacrum, żebyś potrafił wstępować do niej nie na zasadzie zabobonu, „bo inni tak robią”, tylko świadomie. Żebyś zastanowił się, jaką rolę łaska Boża ma odegrać w formowaniu twojego życia.

W wywiadzie udzielonym „Gościowi” przed rozpoczęciem synodu przywołał Ksiądz Biskup własne słowa skierowane do księży, że synod polega na „wymianie myśli, ale też rachunku sumienia z tego, kim jesteśmy jako wspólnota Kościoła gliwickiego”. Jak wiadomo, po rachunku sumienia przychodzi czas na mocne postanowienie poprawy i zadośćuczynienie. Co i jak możemy zatem poprawić?

Na pewno musimy poprawić swoją świadomość przynależności do Kościoła. Myślę, że dzisiaj jest to jeden z najtrudniejszych momentów. To wkrada się w naszą mentalność bardzo powoli w próbie mariażu między Kościołem a światem. Nie mówię, że nie należy uczestniczyć w życiu społecznym, kulturalnym czy towarzyskim, ale proszę zauważyć – nawet jeśli nie za wiele po sobie pozostawię, to nikt mi nie odmówi tego, że ciągle nawołuję: jesteśmy w Kościele i czy moje sumienie mówi mi, że ja rzeczywiście w tym Kościele widzę swoje miejsce i swoje zadania do spełnienia? Jeżeli tego nie ma, to mamy później różne konfliktowe sytuacje, które nas bardzo bolą i obciążają.

Pewnym fenomenem może być powołanie na synod bardzo dużej liczby osób świeckich. Jak ocenia Ksiądz Biskup ich pracę, zaangażowanie i – przede wszystkim – rezultaty?

Pod tym względem jestem bardzo zbudowany. Jest jasną rzeczą, że zaangażowanie i proponowanie określonych treści zależało od formacji tych osób. Myślę, że u wszystkich dominowała dobra wola, a nie pragnienie samego pokazania, że są obecne, czy też chęć zabłyśnięcia. Widzę, że to był dobry krok, by wskazać pewien problem, z którym nigdy nie damy sobie rady i chyba z nim umrzemy – czy Kościół to są tylko księża i biskupi, czy Kościół to my? Jestem przekonany, że ciągle jeszcze zbyt trudno nam to zrozumieć. Widziałem jednak dużą świadomość tego, że na sali obrad jesteśmy razem. Mam przekonanie, że idziemy dobrą drogą i kiedyś drugi synod gliwicki będzie jeszcze lepszy.

Przysłuchując się dyskusjom na zebraniach plenarnych, co pewien czas można było usłyszeć głosy, że jakaś idea jest, owszem, piękna i słuszna, ale w praktyce będzie niemożliwa do wykonania i kiedy stanie się prawem, może nastręczać więcej kłopotów niż pożytku. Dlatego chciałbym zapytać o to, jak będzie wyglądało wprowadzanie w życie postanowień synodu i kto będzie nad tym czuwał?

Jedynym miejscem, gdzie można je najlepiej realizować, jest wspólnota parafialna. To jest podstawa, tak działa Kościół i taka też jest rozpiętość odpowiedzialności. Na przykład synod diecezji opolskiej w ogóle był poświęcony parafii jako obrazowi Kościoła. Ja nie chciałem pokazywać tego w ten sposób, ale myślę, że to jest istota całego naszego problemu. Dzisiaj jest moda, żeby się dzielić i nie identyfikować z parafią, bo coś mi nie odpowiada, tam są tylko stare babcie albo ludzie nie tak mądrzy jak ja, wobec tego muszę szukać czegoś innego. To rozejście się i pewna dysharmonia problemów waży później na wizji zadań do spełnienia. Dlatego widzę w tym wielką rolę parafii i jeżeli tu będzie poczucie dojrzałości, by na czele z duszpasterzami, radą parafialną i przedstawicielami różnych wspólnot i ruchów działać dla dobra Kościoła, a nie domagać się tylko przywilejów dla siebie, to jestem pewien, że będziemy mogli dużo dobrych rzeczy przeprowadzić.

Od samego początku swojej posługi w Gliwicach wyraźnie akcentował Ksiądz Biskup zamiar zwołania synodu. Dzisiaj, kiedy jest już zakończony, czuje Ksiądz Biskup radość i satysfakcję, że tę misję udało się przeprowadzić, czy woli raczej powściągnąć emocje, bo to dopiero początek drogi?

To jest początek drogi, ale jestem bardzo usatysfakcjonowany, że udało się zgromadzić tych wszystkich ludzi, którzy chcieli się poświęcić, by pochylić się i rozmyślać nad Kościołem gliwickim, i że tych ludzi nie brakowało. Teraz przystępujemy do dokładnego czytania dokumentów, co zalecam wszystkim, zanim wyjdą z jakąś pretensją czy żalem, bo po lekturze okaże się, że o wielu rzeczach jest mowa, tylko trzeba do nich dojrzale podejść.