Autentyk czy fałszerstwo?

Gość Niedzielny

publikacja 04.05.2010 09:30

O tym, czy Całun Turyński jest świadkiem męki i zmartwychwstania Jezusa, z historykiem i badaczem całunu, prof. Idzim Panicem rozmawia Edward Kabiesz.

Autentyk czy fałszerstwo? Roman Koszowski/Agencja GN Prof. zw. dr hab. Idzi Panic jest kierownikiem Zakładu Historii Średniowiecza Uniwersytetu Śląskiego fot. R. Koszowski

Edward Kabiesz: Dlaczego Całun Turyński jest tak rzadko wystawiany?
Prof. Idzi Panic: – Przede wszystkim dlatego, że jest cenny w sensie materialnym. Ma prawie 2000 lat i wymaga szczególnej opieki.

Czy to nie utrudnia zadania badaczom, którzy również nie mają do niego łatwego dostępu?
– To nieprawda. Całun jest bardzo dobrze zbadany. Do badania żadnego innego przedmiotu nie wprzęgnięto tak wielu różnych dyscyplin nauki; są to między innymi fizyka, chemia, biologia, matematyka, astronomia, medycyna, kryminologia, historia, a ostatnio również informatyka.

Dlaczego więc budzi tyle kontrowersji?
– Prawdziwą ich przyczyną, wbrew pozorom, nie jest wiek płótna. Nie chodzi też o materiał, z którego całun został utkany. Kontrowersje budzi wizerunek, który na całunie każdy może dostrzec, czyli widok człowieka ukrzyżowanego w sposób podobny do tego, jaki znamy z Ewangelii. Chodzi więc o osobę Jezusa. Gdyby nie to, płótno nie budziłoby jakichkolwiek dyskusji. Każdy bez oporów przyjąłby wyniki dociekań historyków.

Czy Całun Turyński to rzeczywiście płótno, w które zawinięto ciało Chrystusa, jak pisze Pan w swojej najnowszej książce? A może jest „wielkim fałszerstwem, mistyfikacją średniowiecznego oszusta albo dziełem artysty”, jak wielokrotnie pisano?
– To jest autentyk.

W książce nie znajdujemy takiego jednoznacznego stwierdzenia.
– W książce formułuję przykłady różnych opinii o całunie. Sam na pytanie, czy jest autentyczny, odpowiadam pozytywnie.

Ale pisze Pan, że 100-procentowej odpowiedzi na pytanie, czy całun jest płótnem grobowym Chrystusa, a więc świadkiem Zmartwychwstania, „nie ma i zapewne nie będzie. O tym każdy z nas dowie się po własnej śmierci”.
– W moim przekonaniu, żeby mieć 100-procentową pewność, że całun jest świadkiem Zmartwychwstania, musiałbym być na miejscu, gdy Jezus opuszczał płótno. Nas tam przecież nie było. A więc zostaje ten 0,1 procent niepewności, a zatem – wiara. Wierzymy na podstawie Ewangelii, a nie całunu. Jezus mówi: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Wracając do całunu, na podstawie znanej nam, pochodzącej z badań wyzbytych uprzedzeń wiedzy, odpowiedź nasunie się sama. Nie znamy na ziemi innego, podobnego przypadku odbicia wizerunku. Od tamtego czasu miliardy ludzi pochowano w różnych płótnach, a tylko w tym jednym wystąpiło takie zjawisko. Jaka więc może być inna odpowiedź?

Wykonanie słynnych zdjęć całunu przez Secondo Pię 28 maja 1898 roku otwarło w jego dziejach zupełnie nowy rozdział. Co w nich było niezwykłego?
– Fakt, że obraz na całunie ma charakter negatywu, a w średniowieczu nie znano fotografii. Dla zwolenników teorii o fałszerstwie była to konstatacja niebezpieczna. Ludzie mogli uznać wizerunek z całunu za świadectwo zmartwychwstania. Od razu podjęto działania, które miały dowieść fałszerstwa. Wyszły one od części duchowieństwa katolickiego oraz sporej grupy duchownych różnych wyznań protestanckich. Paradoksalnie, człowiek, który otrzymał zadanie ośmieszenia Secondo Pii i udowodnienia mistyfikacji, profesor Yves Delage, choć agnostyk, doszedł do odmiennych wniosków.

Czy całun rzeczywiście został dokładnie zbadany? Do dyspozycji naukowców był w pełni dostępny przecież tylko raz. W 1978 roku.
– Wtedy zespół badaczy, który przyjął nazwę STURP (The Shroud of Turin Research Project, czyli Projekt Badań nad Całunem), otrzymał zgodę kardynała Ballestrero na kompleksowe badania. Członkowie zespołu przywieźli do Turynu ogromny zestaw najnowocześniejszej aparatury badawczej. Przez prawie 100 godzin prowadzili najbardziej skomplikowane badania bezpośrednio nad płótnem. Po raz pierwszy w dziejach całunu zbadano go tak dokładnie i wszechstronnie. Zebrany ogromny materiał służy badaczom praktycznie do dziś.

Jednak metoda radiowęglowa, polegająca na badaniu czasu rozpadu izotopu węgla, dowiodła, że całun powstał w latach 1260–1390.
– Eksperyment budzi wiele wątpliwości. Dotyczy to sposobu przygotowania próbek, a nawet ich dostarczenia. Przede wszystkim zaś eksperymentatorzy odmówili wydania próbek kontrolnych! Nie podjęto też próby wyjaśnienia, czy mogły być inne okoliczności, które wpłynęły na zawartość izotopu C14 w wizerunku, a co za tym idzie, na jego datację. Nie zabiegano o to, aby uchwycić dodatkowe okoliczności, jak na przykład związane z pożarem z 1532 roku. Określił je w swoim eksperymencie Dymitr Kuzniecow, jeden z najważniejszych uczestników programu badań nuklearnych dawnego Związku Radzieckiego, osoba bardzo kompetentna, a zarazem niewierząca. Według niego, całun ma około 2000 lat!

Ale skoro dalej istnieje niepewność, to czy takich badań nie należy zrobić jeszcze raz? Tym bardziej że technika bardzo się rozwinęła.
– Całun został poddany konserwacji w 2002 roku. A to zmienia strukturę zewnętrzną płótna. Najlepiej byłoby więc powtórzyć badania, zwłaszcza z uwzględnieniem sugestii fizyków i chemików z grupy STURP, tzn. jeśli rzeczywiście byłyby wykorzystane nowe techniki badawcze. Tych jednak praktycznie nie ma!

Czym Całun Turyński jest dla Pana?
– Świadkiem niebywałej męki i zmartwychwstania Pana Jezusa. To jest obraz „bez ruchu”, wszędzie jednakowej, niezwykle cienkiej „grubości” o matematycznej dokładności! Obu tych zjawisk nie da się na płótnie w żaden sposób wykonać! Ze szczegółami niezliczonych ran, o których istnieniu nie wiedziano, z obrazem monety, o której istnieniu przez wieki również nie wiedziano, itd. Takich niezwykłych, choć przez uczonych doskonale udokumentowanych informacji całun przekazuje o wiele więcej i o nich jest ta książka. One też są świadectwem Męki i Zmartwychwstania.