Słuchanie, towarzyszenie, działanie

publikacja 09.11.2018 06:00

Ks. Marcin Paś o potrzebie rozeznawania, synodzie biskupów o młodzieży i planach duszpasterstwa w diecezji.

Słuchanie, towarzyszenie, działanie Klaudia Cwołek /Foto Gość

Klaudia Cwołek: Był Ksiądz w Rzymie w czasie synodu biskupów poświęconemu młodzieży. Czy na ulicach dało się odczuć, że za murami Watykanu dzieje się coś ważnego?

Ks. Marcin Paś: Dokładnie tak było. Czułem atmosferę Kościoła, który czeka na ważny głos dotyczący młodzieży. Trwał synod biskupów, ale w Rzymie w tym czasie obecna była także grupa z duszpasterstw młodzieży z różnych stron Polski. Miała ona okazję przyglądać się, jak taka instytucja synodu funkcjonuje, i wspólnie zastanawiać się nad wizją duszpasterstwa młodzieży, jakie stają przed nim wyzwania, jak koordynować działania, jak spojrzeć na nie szerzej. Dało się też odczuć atmosferę oczekiwania odpowiedzi na pytania, które młodzież nosi w sobie, na wskazanie właściwej ścieżki, właściwego kierunku rozwoju. To jest wciąż poszukiwanie sposobu autentycznego bycia przy Bogu i blisko młodych ludzi i ich problemów. Dlatego tak często przy okazji synodu powtarzane było słowo „towarzyszenie”.

Jaki charakter miał wyjazd Księdza?

Wiedząc, że są tam młodzi, pojechałem na tydzień, ale nieoficjalnie, nie należąc do żadnej grupy roboczej i nie podejmując żadnych konkretnych zadań związanych z ich obecnością. Zależało mi na wyjeździe do Rzymu i uznałem, że ten czas jest bardzo dobry, żeby uczestniczyć w części wydarzeń. W czasie Mszy św. na rozpoczęcie synodu papież Franciszek podkreślał znaczenie otwarcia na Ducha Świętego, na słuchanie i wspomniane już towarzyszenie młodzieży. To jest przesłanie, które wziąłem sobie na czas pracy, która staje przede mną, żeby otworzyć się na to, co mówi młody Kościół. Na miejscu spotkałem się też z naszą młodzieżą.

Czy przywiózł Ksiądz jakieś konkretne pomysły albo wnioski dla swojej pracy?

Widzę potrzebę trwania i niezniechęcania się. Bo wiemy, że choć wykorzystujemy piękne i znaczące środki – spotkania, rekolekcje, Światowe Dni Młodzieży czy w naszej diecezji, od tego roku, Festiwal Życia – to nie przekłada się to na szerokie zainteresowanie młodzieży wiarą i Kościołem. Chcę dalej uczestniczyć w tych działaniach, nie zrażając się może brakiem spektakularnych efektów. Chcę nastawić się na słuchanie. My, księża, wciąż przecież jeszcze spotykamy dużo młodzieży na katechezie czy w innych miejscach, niekoniecznie bliskich Kościołowi. Myślę, że słuchanie i stawianie dobrych pytań, towarzyszenie w poszerzaniu horyzontów może przynieść dobre owoce.

W świecie nie brakuje dobrych odpowiedzi, brakuje dobrych pytań, powtarzał ks. Krzysztof Grzywocz, który zaginął przed rokiem w Alpach, a który słynął z wyjątkowej umiejętności słuchania.

Właśnie o to chodzi, żeby zmienić akcenty. Nie tyle podawać gotowe rozwiązania i odpowiedzi (bo czasem ich po prostu nie ma), co dać czas na ich wspólne poszukiwanie.

Czym w ogóle jest duszpasterstwo młodzieży? W praktyce można spotkać tam osoby w wieku od kilkunastu do trzydziestu lat. Czy da się dla nich stworzyć jakąś jedną płaszczyznę spotkania?

Pytanie, kogo dotyczy duszpasterstwo młodzieży, padło też na forum ogólnopolskim. Ogólnie mówimy tak, że jest ono dla osób, które z racji wieku nie wybrały jeszcze drogi swojego powołania. A ponieważ ta granica się przesuwa, to i ramy wiekowe duszpasterstwa poszerzają się do dwudziesto-, a czasami nawet trzydziestolatków. Więc jest tu trudność połączenia tych osób w jedną grupę. W naszej diecezji obecnie funkcjonuje to tak, że na poziomie diecezjalnym duszpasterstwo dla nastolatków tworzą młodzi dorośli.

Nie ma w tym niebezpieczeństwa tkwienia w duszpasterstwie młodzieży ponad miarę? Pamiętam z moich lat, że jak ktoś po studiach jeszcze przychodził do duszpasterstwa akademickiego, to już dziwnie się na niego patrzyło…

Obawy są słuszne. Nie chodzi o to, by w nieskończoność przeciągać okres młodości. Przy okazji synodu stawiane jest też pytanie o duszpasterstwo singli czy też towarzyszenie ludziom, którzy już zawarli związek małżeński, ale dalej są jeszcze młodzi – mają po dwadzieścia kilka lat. Trzeba być blisko nich i pomagać im dorastać, zwłaszcza gdy chcą się jeszcze angażować w życie Kościoła.

A u nas, lokalnie, jakie jest zadanie diecezjalnego duszpasterstwa młodzieży?

Ono ma wspierać struktury już istniejące. Podstawowym miejscem duszpasterstwa jest parafia i my mamy wspomagać ludzi, którzy na tym poziomie coś tworzą dla młodzieży. Możemy też pomóc w organizowaniu czegoś, co może przerastać ich możliwości – większe rekolekcje, czuwanie, duże spotkanie. Jako duszpasterstwo młodzieży współtworzymy Festiwal Życia, zainicjowany przez oblatów z Kokotka. To było duże chrześcijańskie wydarzenie plenerowe, w którym przez tydzień uczestniczyło 700 młodych ludzi.

To było coś zupełnego nowego u nas, bo w sprawę zaangażowali się zgodnie oblaci i księża diecezjalni, i to z kilku diecezji.

Wspólne działanie jest bardzo potrzebne. Cieszę się z każdego, komu się chce, choć tych osób nie jest za dużo. Naprawdę można się dogadać, a kiedy to nam się udaje, wtedy widać owoce. Choć na początku zarówno zakonnicy, jak i księża diecezjalni mieli obawy, czy nie będziemy sobie młodzież wzajemnie przeciągać do swoich duszpasterstw. Ale to są niepotrzebne lęki. Kościół jest jeden, a sprawa młodzieży jest wspólna. Najważniejsze, żeby ich przyprowadzić do Boga, pomóc przy Nim trwać. Dlatego już pracujemy nad programem festiwalu w przyszłym roku. Dla wszystkich duszpasterstw w terenie udział w takim wydarzeniu to okazja do podsumowania całego roku formacyjnego i inspiracja do działania w swojej parafii. Wydarzenie centralne łączy i może być trampoliną do dalszych dobrych skoków.

Mówimy o dużym wydarzeniu raz w roku, a co dzieje się pomiędzy?

Powinno być coś od akcji do formacji. Na razie, wspólnie z dekanalnymi duszpasterzami, chciałbym wprowadzić całonocne czuwania dla młodzieży w parafii i szkole – na wzór tego, co robią na przykład oratoria salezjańskie. Czuwania to jest czas, kiedy młodzi mogą uczestniczyć w koncercie, który będzie bliski ich stylowi życia, spotkać się w grupie rówieśników, razem modlić się i bawić. Od dziewięciu lat z powodzeniem odbywają się one w Pyskowicach, koordynuje je ks. Adam Jasiurkowski. Stamtąd czerpniemy wiele pomysłów.

Dlaczego akurat w nocy to organizujecie?

Bo młodzież to lubi. Nocne czuwanie sprawdza się, przychodzi wtedy nie tylko wąska grupa stałych bywalców duszpasterstwa, ale także młodzież, która uczestniczy jedynie w katechezie (lub też nie) i nie trafiła jeszcze na odpowiednią propozycję pogłębienia swojej wiary. W połowie października byliśmy też współorganizatorami innego nocnego czuwania na Jasnej Górze, którego intencją była modlitwa za synod poświęcony młodzieży. Teraz angażują nas przygotowania do Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w styczniu w Panamie. Z naszej diecezji na spotkanie z papieżem wyjeżdża kilkadziesiąt osób, ale większość zostaje, w tym znaczne grono, które ma dobre wspomnienia z  ŚDM w Krakowie. Dlatego w tym czasie w Gliwicach organizujemy Śląski Bal Panamski, podczas którego będziemy łączyć się z Ameryką, oglądając razem transmisję, ale też bawiąc się, bo to czas karnawału. A na początku grudnia, wspólnie z Diakonią Ponad Murami, chcemy zaprosić na rekolekcje o poszukiwaniu królestwa Bożego. Różne tego typu inicjatywy opracowujemy właśnie w centrum duszpasterstwa młodzieży i oczywiście z księżmi, którzy chcą się w to włączyć. Chcę podkreślić, że diecezjalne duszpasterstwo nie jest kolejnym ruchem, jakąś strukturą, która ma przejmować ludzi z parafii. Nie jesteśmy też jakąś „czapą” czy nadstrukturą kontrolną. Mamy przede wszystkim pomagać i koordynować to, co już jest. Żeby tak było, uczymy się na bieżąco rozeznawać, co jest dobre i potrzebne. Uczymy się słuchać i chcemy słuchać.