GOSC.PL |
publikacja 22.10.2018 06:00
Im bliżej Boga, tym ciemniej – doskonale wiedzieli o tym ci, którzy spotkali twarzą w twarz Tego, który sam jest światłością, ale by nas nie porazić, „przywdział mrok niby zasłonę wokół siebie”.
On? Niemożliwe! Przecież jest tak blisko Boga – pamiętam zdumienie znajomych, którym opowiadałem o jednym z najbardziej rozchwytywanych kierowników duchowych nad Wisłą, który przeżywał ogromne duchowe ciemności. Nie chcieli mi uwierzyć. Im bliżej Boga, tym ciemniej. To zasada stara jak świat. „Żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” – usłyszał Mojżesz od Tego, który „przywdział mrok niby zasłonę wokół siebie” (Ps 18,12). Ci, którzy stoją najbliżej, umierają. Po to, aby żyć.
„Naród kroczący w ciemności ujrzał światłość wielką” (Iz 9,1) – prorokował o Mesjaszu Izajasz. Próbuję wyobrazić sobie tę sytuację – ciemność spotykającą „światłość wielką”. Myślę o tym, jak zareagowałbym, gdyby ktoś w czasie bezksiężycowej nocy, gdy mrok jest gęsty jak smoła, zaświecił mi w oczy latarką. Jej światło oślepiłoby mnie i kompletnie zbiło z tropu.
„Ja jestem Tym, który jest, ty jesteś tą, której nie ma” – usłyszała św. Katarzyna w rozpalonej słońcem Sienie. Oblubieniec, któremu już jako dziewięciolatka ślubowała dozgonną wierność, nie wypowiedział tych słów po to, by ją zgnieść i pognębić, ale by pokazać szaleństwo miłości, która sprawiła, że Niepojęty jednoczy się z prochem, a Stwórca pochyla nad swym stworzeniem.
Nie mam wiary!
„Niech ojciec nie myśli, że moje duchowe życie jest usłane różami. Nie wiem, czy kiedykolwiek znalazłam choć jedną. Przeciwnie, o wiele częściej mam za towarzyszkę ciemność. Kiedy noc staje się tak gęsta, że wydaje mi się, że skończę w piekle, wtedy po prostu ofiaruję siebie Jezusowi” – pisała do spowiednika 27-letnia Matka Teresa z Kalkuty.
Matka Teresa z Kalkuty
Nie ma Nikogo, kto by mi odpowiedział. Nie ma Nikogo. Ciemność jest taka ciemna, a ja jestem sama: niechciana, opuszczona. Nie mam wiary.
Newscom /pap
Wieczorem 5 września 1997 r. w budynku, w którym umierała, zabrakło prądu. Takiej sytuacji nie było nigdy wcześniej. O 21.30, gdy Kalkuta pogrążona była w mroku, ta, która sama siebie nazywała „Świętą od ciemności”, przeniosła się na stronę światła.
Lewitacja i twarde lądowanie
Mała Arabka
Demon miał jeden cel – zmusić ją do skarg i narzekań, do krzyku: „Nie chcę więcej należeć do Boga”. Nie doczekał się.
reprodukcja józef wolny /foto gość
„Mariam wydaje straszliwe krzyki, jęczy, rzęzi, jej ciało w nienaturalny sposób wygina się, miota się po ziemi, próbuje okaleczyć, wymiotuje, bluźni. Mniszka nazywała te chwile swoim Morzem Czarnym. W modlitwie, którą przez 40 dni kierowała do św. Teresy, mówiła: »Nawet ty tego nie doświadczyłaś« – wyjaśnia Rafał Tichy, autor książki »Ukryte oblicze«. – Diabeł zaś miał właściwie jeden cel – zmusić ją do skarg i narzekań. Chciał spowodować, by powiedziała: »Nie chcę więcej należeć do Boga«. Nie doczekał się. Wielokrotnie przechodziła przez piekło. Doświadczała na własnej skórze bolesnych lekcji oczyszczenia. Demon chciał usłyszeć sączące się z jej ust bluźnierstwo. Bezskutecznie. Sponiewierana mniszka mdlała, wyczerpana atakami z piekła rodem, ale nigdy nie przeklęła Baranka. Doświadczała niezwykle silnych ataków demona, które przybierały postać nie tylko pokus i obsesji, ale wręcz opętania. W momentach wytchnienia pomiędzy jednym a drugim atakiem z jej zakrwawionych ust wydobywał się krzyk: »Cierpieć zawsze dla Ciebie, Jezu!«. Wiedziała, że po tym mrocznym doświadczeniu może ją spotkać wszystko, może przejść przez najciemniejszą dolinę i nigdy nie wyrzeknie się swojego Oblubieńca, że jest gotowa z Nim zejść do piekieł. On zaś dowiódł jej, że zawsze jest gotów ją stamtąd wyprowadzić”. Dotrzymał słowa.
Ptaki odleciały
Temat duchowych ciemności najprecyzyjniej… rozjaśnił karmelitański mistyk św. Jan od Krzyża (1542–1591). Poświęcił im swą „Noc ciemną” – perłę XVI-wiecznej literatury duchowej. Pobożni bracia zamknęli go w lochach twierdzy w Toledo (1577 r.), zarzucając mu, że rozbija zakon. Siedział w karcerze przez 9 miesięcy. To niezwykle symboliczne. To przecież czas potrzebny do nowych narodzin. Jan tak opisuje duchową drogę człowieka: „Wzrok, który powinien by prowadzić do Boga, pierwszy uwodzi go i oszukuje. Jeśli więc chcemy być pewni drogi, musimy zamknąć oczy i wejść w ciemności!”. To nie jest doświadczenie zastrzeżone dla wąskiej, elitarnej grupy mistyków. Każdy, kto poważnie traktuje relację z Bogiem, prędzej czy później będzie musiał pójść za Nim w ciemno.
JOHANNES HARTL
Radość modlitwy zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Nie byłem przygotowany na tę ciemność. Dlaczego zostawiasz mnie w mroku po tym, jak podjąłem dla Ciebie wszystkie radykalne decyzje?
Ruth Brožek
To naprawdę Ty?
– Ojciec Pichon, przewodnik duchowy Teresy z Lisieux, mawiał: „Święci i męczennicy umierają radośnie, ale królowie męczenników konają w smutku”. Dlaczego? Doświadczają tego samego, co przeżywał konający Jezus. Umierają w opuszczeniu i samotności, powtarzając: „Panie, w Twe ręce...” – wyjaśnia Rafał Tichy. – Jeżeli decydujemy się poznać Boga, to musimy przygotować się nie na jasność, lecz na ciemność, która ogarnie nasz umysł wobec tajemnicy Nieskończonego Bytu. Musimy też wiedzieć, że przez te mroki nie-poznania może nas przeprowadzić tylko miłość. Bóg wprowadza nas w ciemność, którą, jak mówi Pismo, „uczynił swoją kryjówką” (Ps 18,12). Ciemność ta jest tak nieprzenikniona, jak Niepojęty, Niepoznawalny, Nieuchwytny, nieogarnięty zmysłami, wyobraźnią, rozumem, intelektem, umysłem, duchem jest Bóg. I to ona udziela nam najwyższej mistycznej nauki”.
„Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” – pytał dramatycznie znający doskonale Jezusa Jan Chrzciciel, największy z proroków. Ten, który rozpoznał obecność Mesjasza już wówczas, gdy był… płodem i całe swe życie poświęcił, by przygotować Mu drogę. Naprawdę nie było to pytanie retoryczne.