Młodzi chrześcijanie w Turcji to owce bez pasterza

VATICANNEWS.VA |

publikacja 10.10.2018 20:52

Przynoszę na ten synod wołanie wielu młodych chrześcijan, którzy na skutek prześladowań stracili wszystko, a Zachód zamyka przed nimi drzwi .

Kościół Roman Koszowski /GN Kościół
Liczni w Turcji młodzi chrześcijańscy migranci są jak owce bez pasterza. Nikt się nimi nie chce zająć. Jeśli nie udzielimy im pomocy, jeśli nie wpuścimy ich na Zachód, ulegną islamizacji – ostrzega bp Bizzeti.

Przynoszę na ten synod wołanie wielu młodych chrześcijan, którzy na skutek prześladowań stracili wszystko, a Zachód zamyka przed nimi drzwi – powiedział bp Paolo Bizzeti, zwierzchnik Kościoła katolickiego w Anatolii, czyli we wschodniej części Turcji. Podkreślił on, że liczni w tym kraju młodzi chrześcijańscy migranci są jak owce bez pasterza. Nikt się nimi nie chce zająć. Jeśli nie udzielimy im pomocy, jeśli nie wpuścimy ich na Zachód, ulegną islamizacji – ostrzega bp Bizzeti.

Po pierwszych dniach synodu włoski biskup misyjny zauważa, że na synodzie jest za mało kobiet. Nie wchodząc w kompetencje, które wynikają z sakramentu kapłaństwa, mogłyby one odgrywać ważniejszą rolę w procesach decyzyjnych – uważa bp Bizzeti. Jego zdaniem same też obrady synodu są zdecydowanie zbyt euforyczne.

"Wydaje mi się, że można by wypracować trochę spokojniejszą i bardziej skuteczną formułę obrad – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Bizzeti. – Słuchamy bowiem kilkadziesiąt, kilkaset wystąpień. Potem obradujemy w małych grupach. Brakuje trochę metodologii. Za wszelką cenę chcemy udzielić odpowiedzi. Deklarujemy, że chcemy przede wszystkim słuchać, a zapominamy, że słuchanie wymaga też pewnego spokoju, by dobrze przeanalizować sytuację, zrozumieć przyczyny, a nie jedynie odnotowywać fakty i sugerować szybkie rozwiązania. Niekiedy jesteśmy trochę zagubieni w wielości poruszanych tematów. Oczywiście odzwierciedla to złożoność realiów, ale nie można zapominać, że istnieje też pewna hierarchia ważności".