Uzdrowiony, aby świadczyć

Maciej Kalbarczyk

publikacja 16.10.2018 06:00

– Myślę, że zawsze kiedy jakieś dziecko dostaje drugą szansę na życie, zawdzięcza to świętym pastuszkom z Fatimy – mówi cudownie uzdrowiony Lucas Maeda de Oliveira.

Uzdrowiony za wstawiennictwem świętych pastuszków z Fatimy Lucas Maeda de Oliveira z rodzicami i siostrą przyjechał  do Polski,  by opowiedzieć  o cudzie, którego doświadczył. Maciej Kalbarczyk /foto gość Uzdrowiony za wstawiennictwem świętych pastuszków z Fatimy Lucas Maeda de Oliveira z rodzicami i siostrą przyjechał do Polski, by opowiedzieć o cudzie, którego doświadczył.

W 2017 r. w Szczecinie konsekrowano pierwsze na świecie Sanktuarium Dzieci Fatimskich, z wierną repliką kaplicy znajdującej się w duchowej stolicy Portugalii. W wydarzeniu uczestniczyło kilkudziesięciu księży oraz setki wiernych, którzy we wnętrzu świątyni mogli zobaczyć kopię figury Matki Boskiej Fatimskiej oraz namalowany na kaflach obraz ze św. Hiacyntą i św. Franciszkiem. – W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie to właśnie te proste, oddane Maryi dzieci wskazują nam właściwą drogę – mówi ks. Marek Maciążek, kustosz sanktuarium. Kapłan dodaje, że od jakiegoś czasu wewnętrzny głos podpowiadał mu, aby zaprosić do Szczecina rodzinę chłopca, który został uzdrowiony za wstawiennictwem świętych pastuszków. Zaproszenie zostało przyjęte.

– To pierwszy raz, kiedy wyjechaliśmy poza granice Brazylii, żeby dać świadectwo na temat tego, co wydarzyło się w naszym życiu – mówi João Batista, ojciec Lucasa. Podczas pobytu w Polsce rodzina odwiedziła nie tylko Szczecin, ale także m.in. Częstochowę i Warszawę. Pomimo napiętego grafiku jedenastoletni chłopak, którego cudowne uzdrowienie potwierdziła Stolica Apostolska, nie wygląda na zmęczonego. Tuż przed rozpoczęciem naszej rozmowy nie przestaje biegać i skakać. Po chorobie nie byłoby żadnego śladu, gdyby nie jeden szczegół. João Batista delikatnie unosi grzywkę syna i pokazuje mi kilkucentymetrową bliznę. Pod zszytą skórą znajduje się pusta przestrzeń, którą przed wypadkiem wypełniała tkanka mózgowa.

Tylko modlitwa

Juranda, siedmiotysięczne miasteczko na południu Brazylii. To tutaj mieszka rodzina nosząca popularne w kraju nazwisko Oliveira. João Batista jest aptekarzem, jego żona Lucila Yurie pomaga mu w prowadzeniu interesu. Małżeństwo ma dwójkę dzieci: niespełna sześcioletniego Lucasa i ośmioletnią Eduardę. Cała czwórka wierzy w Boga, zna historię objawień fatimskich, ale związana z nimi pobożność nie jest jej specjalnie bliska. Ich życie koncentruje się wokół codziennych spraw i obowiązków. Wszystko zmienia się 3 marca 2013 r.

Wspólna zabawa z siostrą i otwarte na oścież okno w domu dziadka skutkują tragedią. Lucas spada z wysokości 6,5 m na betonową posadzkę. W drodze do szpitala traci dużo krwi, dwukrotnie dochodzi do zatrzymania akcji serca. Po badaniach okazuje się, że chłopak ma nie tylko poważne uszkodzenie czaszki, ale także mózgu, którego fragment uległ całkowitemu zniszczeniu. Po zakończeniu czterogodzinnej operacji lekarz nie ma dla rodziców najlepszych wiadomości: Lucas prawdopodobnie umrze, a w najlepszym wypadku będzie żył w stanie wegetatywnym lub z dużą niepełnosprawnością umysłową. Zatroskany losem swojego pacjenta medyk zachęca rodziców do modlitwy. Jego zdaniem to ostatnia deska ratunku.

O powrót Lucasa do zdrowia proszą Boga najbliżsi, przyjaciele i znajomi. Codziennie rano modlitwę w tej intencji odmawiają uczniowie miejscowej szkoły. Informacja o chłopcu, potrzebującym duchowej pomocy, dociera także do klasztoru sióstr karmelitanek w stanie Parana.

Sen czy jawa?

Siostra Teresa nosi przy kluczach breloczek z wizerunkiem błogosławionych pastuszków z Fatimy. Kiedy dowiaduje się o ciężkim stanie sześciolatka, postanawia odmawiać w jego intencji prostą, ale bardzo konkretną modlitwę: „Franciszku i Hiacynto, wyproście uzdrowienie dla Lucasa. On jest dzieckiem, tak jak i wy jesteście dziećmi”.

Dla s. Teresy wiadomość o wypadku nie była zaskoczeniem. W rozmowach z rodziną wyjaśniała, że dokładnie 30 dni wcześniej miała sen zapowiadający tragedię. – Widziała siebie siedzącą nad grobem małego dziecka. W milczeniu przeszedł obok niej jej ojciec, który miał na imię Franciszek. Chwilę po nim przed jej oczami pojawił się bł. Franciszek Marto, który wskazując na grób, powiedział: „Jeżeli nie będziesz się mocno modliła, to właśnie to się stanie” – opowiada João Batista.

Tydzień po wypadku i trzy dni po rozpoczęciu modlitwy przez s. Teresę Lucas niespodziewanie budzi się ze śpiączki. Zaskoczony personel szpitala odłącza go od urządzeń medycznych, dalsze leczenie okazuje się zbędne. Chłopak opowiada rodzicom swój sen, w którym ujrzał postać ogromnego mężczyzny z długą brodą, wskazującego palcem na jego siostrę. W pomieszczeniu znajdowali się także Franciszek i Hiacynta. Tajemnicza postać zapytała go, czy chce zostać tutaj, czy wolałby wrócić do Eduardy. Lucas odpowiada, że bardzo chciałby zobaczyć się ze swoją siostrą. Mężczyzna obiecuje spełnić jego prośbę. – Kiedy mój brat wypadł z okna, byłam bardzo spokojna. Od początku wiedziałam, że z pomocą Boga on z tego wyjdzie – mówi Eduarda.

Watykan potwierdza

W sierpniu 2013 r. z rodziną kontaktuje się s. Angela Coelho. Postulatorka procesu kanonizacyjnego błogosławionych Franciszka i Hiacynty postanawia sprawdzić, czy Lucas rzeczywiście został cudownie uzdrowiony. Komisja watykańska złożona z siedmiu specjalistów przygląda się historii choroby Brazylijczyka. Lekarze, oceniając prawdopodobieństwo wyleczenia chłopca za pomocą środków, które oferuje współczesna medycyna, biorą pod uwagę wysokość upadku, wielkość rany, stopień uszkodzenia mózgu i czas potrzebny na rekonwalescencję. – Poprosili nas o dostarczenie dokumentacji medycznej. Pytali także, jakie Lucas brał lekarstwa i jak długo trwała terapia. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że nasz syn nie przyjmował żadnych środków. Leczenie w ogóle nie było mu potrzebne, bardzo szybko wyszedł ze szpitala i zaczął normalnie funkcjonować – mówi João Batista.

Po czterech latach wytężonych badań lekarze przyznają, że nie potrafią wyjaśnić, w jaki sposób Lucas odzyskał zdrowie. Jednogłośnie stwierdzają, że szybki powrót chłopca do pełnej sprawności ma wszelkie znamiona cudownego uzdrowienia. W reakcji na tę informację, po zakończeniu wszystkich procedur, na początku 2017 r. papież podpisuje akt kanonizacyjny. Franciszek i Hiacynta mają zostać ogłoszeni świętymi podczas obchodów 100-lecia objawień fatimskich. Na uroczystości przyjeżdża cała rodzina Oliveira. – Przed procesją z darami ochroniarz zapytał mnie, czy chciałbym zobaczyć z bliska Ojca Świętego. Powiedziałem, że tak. Kiedy razem z rodzicami podeszliśmy do ołtarza, papież mocno mnie przytulił. Powiedział coś po włosku, niestety, nic nie zrozumiałem – opowiada z uśmiechem Lucas.

Być jak dziecko

Chociaż minęło już kilka lat, przypadek cudownego uzdrowienia chłopca nadal cieszy się dużym zainteresowaniem Brazylijczyków. Rodzina daje świadectwa w kolejnych miejscach. Owocem licznych spotkań ze słuchaczami jest wyraźne ożywienie religijne. Zmiana dokonała się jednak przede wszystkim w sercach João Batisty i jego żony. – Jesteśmy wdzięczni Maryi, od tamtego czasu zbudowaliśmy z Nią bardzo intymną więź. Chcemy o tym opowiadać wszystkim napotkanym osobom – mówi ojciec Lucasa. Mój rozmówca dodaje, że podczas pobytu w Fatimie poczuli obecność Franciszka i Hiacynty. Zrozumieli, że ich życie na zawsze będzie z nimi mocno związane. Jak dotychczas ze względów finansowych nie udało im się jednak kolejny raz odwiedzić duchowej stolicy Portugalii.

Kiedy pięć lat temu mały Brazylijczyk leżał w szpitalu, ks. Maciążek otrzymał zgodę na używanie tytułu Sanktuarium Dzieci Fatimskich. Z kolei w 2014 r., w momencie, w którym ruszył proces kanonizacyjny pastuszków z Fatimy, abp Andrzej Dzięga wydał dekret oficjalnie ustanawiający sanktuarium. Teraz, w pierwszą rocznicę jego konsekracji, świątynię odwiedził Lucas Maeda de Oliveira. – Wszystkie te wydarzenia, mające miejsce w Szczecinie, przyciągnęły do Kościoła wiele osób. To zasługa najmłodszych, którzy znaleźli się blisko Boga. Myślę, że Jezus chce nam po raz kolejny przypomnieć swoje słowa: jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego – podsumowuje kustosz sanktuarium.

TAGI: