Dla wspólnego dobra

Andrzej Grajewski

publikacja 28.08.2018 06:00

Od 25 lat konkordat dobrze służy państwu polskiemu oraz Kościołowi katolickiemu w naszym kraju, regulując wzajemne relacje między tymi podmiotami oraz budując między nimi przestrzeń troski o dobro wspólne.

Nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk i minister spraw zagranicznych RP Krzysztof Skubiszewski wymieniają dokumenty po podpisaniu konkordatu 28 lipca 1993 r. Aleksander Dunin-Kęplicz /PAP Nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk i minister spraw zagranicznych RP Krzysztof Skubiszewski wymieniają dokumenty po podpisaniu konkordatu 28 lipca 1993 r.

Konkordat jest podstawową formą regulowania relacji pomiędzy suwerennymi państwami a Kościołem katolickim. Nie jest reliktem przeszłości, jak dowodzą jego przeciwnicy, ale nadal użytecznym narzędziem, o czym świadczy fakt, że już w XXI w. konkordaty ze Stolicą Apostolską podpisało wiele państw na całym świecie, m.in. Brazylia, Bośnia i Hercegowina, niemieckie landy: Turyngia, Saksonia, Brandenburgia i Brema, Łotwa, Litwa, Hiszpania, Portugalia, Słowenia i Hiszpania. Polski konkordat, podpisany w lipcu 1993 r., a ratyfikowany 5 lat później, zajął wśród nich miejsce wyjątkowe, gdyż był pierwszym zawartym ze Stolicą Apostolską przez państwo postkomunistyczne.

Obowiązujący w II Rzeczypospolitej dokument, podpisany w lutym 1925 r., został jednostronnie wypowiedziany przez władze Polski Ludowej 12 września 1945 r. W powszechnym odbiorze było to odczytywane wówczas jako akt niesuwerenny, dowód wejścia Polski w strefę wpływów Moskwy. W późniejszym okresie rozmowy komunistów ze Stolicą Apostolską były prowadzone bardziej z myślą o ograniczeniu nadzwyczajnych pełnomocnictw prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego aniżeli uregulowaniu relacji Kościół–państwo. Najważniejszym punktem spornym okazała się niezgoda władz na uznanie osobowości prawnej Kościoła. Dopiero kiedy zostało to zagwarantowane ustawą z 26 maja 1989 r., otwarły się możliwości do dalszych regulacji. Przełomowym momentem dla dalszego przebiegu prac nad konkordatem było przybycie 23 listopada 1989 r. do Warszawy nuncjusza abp. Józefa Kowalczyka. Jednym z celów jego misji w Polsce było przygotowanie konkordatu między Polską a Stolicą Apostolską. Pierwszą propozycję tekstu międzynarodowej umowy nuncjusz przesłał Krzysztofowi Skubiszewskiemu w październiku 1991 r. Projekt obejmował preambułę i 26 artykułów. Choć min. Skubiszewski był zwolennikiem szybkiego podpisania konkordatu, inicjatywa nie została podjęta. Stało się to dopiero za sprawą rządu premier Hanny Suchockiej, powołanego w czerwcu 1992 r. W marcu strona polska przedstawiła własną wersję tego dokumentu, zbliżoną jednak do tej, jaką zaprezentował abp Kowalczyk. Nowością były m.in.: propozycja ustanowienia komisji parytetowej dla przygotowania norm związanych z finansami instytucji i dóbr kościelnych, artykuł poświęcony ochronie dóbr kultury o znaczeniu ogólnonarodowym znajdujących się w rękach Kościoła oraz zapis o dobrowolności uczęszczania na religię w szkole. Bezpośrednie negocjacje trwały od 3 kwietnia do 29 czerwca 1993 r., a ich owocem był ostateczny tekst umowy między Polską a Stolicą Apostolską. Konkordat został uroczyście podpisany 28 lipca 1993 r. przez abp. Kowalczyka i min. Skubiszewskiego.

Fundamentem tego dokumentu jest zasada „niezależności i autonomii” każdego z tych podmiotów w swojej dziedzinie. Zarówno państwo polskie, jak i Kościół zobowiązują się w konkordacie do „pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego”. W ramach realizacji zasady wolności religijnej i autonomii Kościoła konkordat uznaje osobowość prawną struktur Kościoła katolickiego, respektując prawo kierowania się przez Kościół swym wewnętrznym prawem kanonicznym. Przyznaje też Kościołowi prawo do obsadzania wszystkich urzędów kościelnych, poczynając od biskupów, bez uprzedniej zgody władzy świeckiej.

Polityczna obstrukcja

Podpisanie konkordatu nie kończyło jednak sporu wokół niego. Wybory we wrześniu 1993 r. wygrała koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Unii Pracy, m.in. dzięki demagogicznej kampanii wymierzonej w konkordat. Politycy postkomunistyczni prześcigali się w publicznej krytyce dokumentu, strasząc wydumanymi konsekwencjami dla ludzi niewierzących, np. przymusem wysyłania ich dzieci na katechezę czy zakazem rozwodów albo odmową pochówków osób niewierzących na cmentarzach katolickich. Opinia publiczna była także atakowana informacjami o astronomicznych kosztach, jakie w związku z ratyfikacją konkordatu miały obciążyć budżet państwa polskiego.

Odmowa ratyfikacji była jedną z ważnych obietnic składanych w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej Aleksandra Kwaśniewskiego, który w 1995 r. pokonał Lecha Wałęsę i został prezydentem Polski. Wszystko to odbywało się w specyficznej atmosferze intelektualnej i moralnej degrengolady, umiejętnie kształtowanej przez największe opiniotwórcze czasopismo tamtej doby, tygodnik „Nie” Jerzego Urbana. W Sejmie została powołana nadzwyczajna komisja, której jedynym celem było niedopuszczenie do ratyfikacji konkordatu. Powtarzano przy okazji tezę, że ratyfikacja jest niemożliwa, skoro konkordat ustawia relację państwo–Kościół na zasadzie „niezależności i autonomii”, a ówczesna konstytucja mówiła o „oddzieleniu”. Innym wybiegiem, mającym uniemożliwić ratyfikację konkordatu, był pomysł rządzących, aby wcześniej uchwalić ustawy okołokonkordatowe, które miałyby dokonać zmian w polskim prawie, nawiązujących do rzekomych wymagań umowy ze Stolicą Apostolską. Nikt tych ustaw nie próbował pisać, ale opinię publiczną systematycznie zwodzono, że są one nieodzowne, aby prawa ludzi wierzących nie były łamane. Podobną wartość miała przyjęta w 1997 r. jednostronna deklaracja rządu RP w sprawie interpretacji konkordatu. W kampanię przeciwko niemu zaangażowała się także liberalna część byłej opozycji solidarnościowej wraz z jedną z jej sztandarowych postaci, redaktorem naczelnym paryskiej „Kultury” Jerzym Giedroyciem.

Dopiero porażka obozu postkomunistycznego (SLD, PSL) w wyborach 1997 r. stworzyła szansę na ratyfikację konkordatu. Jednoznaczne deklaracje złożyli w tej kwestii nowy premier Jerzy Buzek oraz minister spraw zagranicznych prof. Bronisław Geremek. W styczniu 1998 r. parlament zdominowany przez polityków Akcji Wyborczej Solidarność oraz Unii Wolności podjął uchwały upoważniające prezydenta Kwaśniewskiego do ratyfikacji konkordatu, co nastąpiło w Watykanie 25 marca 1998 r. Ze strony Stolicy Apostolskiej podpis pod dokumentem złożył Jan Paweł II, a ze strony Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski.

Praktyczne konsekwencje

Konkordat reguluje szereg kwestii praktycznych, gwarantując Kościołowi swobodę w organizacji kultu publicznego oraz nienaruszalność cmentarzy katolickich i prawo do organizacji opieki duszpasterskiej w szpitalach, zakładach opieki społecznej, więzieniach, a także duszpasterstwa wojskowego. Najbardziej praktycznym skutkiem tej umowy było uznanie skutków cywilnych małżeństwa sakramentalnego (tzw. małżeństwa konkordatowe). Dotąd każda para, decydująca się na zawarcie związku sakramentalnego, musiała wcześniej zawrzeć związek małżeński w Urzędzie Stanu Cywilnego. Tylko ten akt rodził skutki cywilno-prawne, ślub kościelny wywoływał jedynie skutki kanoniczne. Konkordat zmienił ten stan rzeczy, nakładając jednocześnie na kapłana asystującego przy zawieraniu małżeństwa prawny obowiązek spisania wszystkich danych nowożeńców oraz przekazania ich w określonym terminie do Urzędu Stanu Cywilnego.

Istotne gwarancje wprowadził konkordat w kwestii wychowania religijnego. Wprawdzie nauka religii wróciła do szkół w czerwcu 1990 r., dzięki decyzji rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego, nie było to jednak oparte na silnej podstawie prawnej. Konkordat, uznając prawo rodziców do wychowywania dzieci, na zasadzie dobrowolności zagwarantował naukę religii w szkołach i przedszkolach prowadzonych przez administrację państwową i samorządową oraz prawo do prowadzenia przez Kościół własnych szkół, w tym wyższych. Zagwarantował także Kościołowi posiadanie własnych środków przekazu i emitowanie programów w publicznej radiofonii i telewizji.

W najważniejszych kwestiach dokument odsyła do szczegółowych rozwiązań obowiązujących w prawie polskim. Zawiera także szereg gwarancji dla państwa polskiego. Stanowi bowiem, że wszyscy biskupi sprawujący jurysdykcję na terenie Rzeczypospolitej Polskiej (poza legatem papieskim) będą obywatelami polskimi, a żaden biskup należący do Konferencji Episkopatu Polski nie będzie jednocześnie członkiem innej konferencji biskupiej. Żadna też część terytorium polskiego nie będzie włączona do diecezji lub prowincji kościelnej mającej stolicę poza granicami Polski. •

Wzajemne prawa i obowiązki

Prof. Hanna Suchocka prawnik, polityk, dyplomata; stała na czele rządu RP, który podpisał umowę ze Stolicą Apostolską
– Wbrew obiegowym opiniom konkordat nie stawiał Kościoła katolickiego w uprzywilejowanej pozycji. Jego zasadniczy zrąb stanowiła ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego przyjęta w maju 1989 r. jeszcze przez Sejm zdominowany przez posłów PZPR. Treść tej ustawy została w ogólniejszy sposób zapisana w konkordacie. To umowa o charakterze międzynarodowym, która miała także podkreślać, że Stolica Apostolska jest na tyle ważnym podmiotem prawa międzynarodowego, iż należy z nią zawrzeć stosowną umowę. Nie bez znaczenia była także kwestia symboliczna. Głową Stolicy Apostolskiej był wówczas Polak – papież Jan Paweł II. Czy było do pomyślenia, aby Polska nie miała ze Stolicą Apostolską umowy międzynarodowej? Przecież nieposiadanie umowy z jakimś państwem nie jest wyrazem wzajemnej przychylności, ale raczej niechęci czy wrogości. Warto także podkreślić, że negocjując konkordat, obie strony nawiązały do myśli Soboru Watykańskiego II i dlatego na nowo zdefiniowały w nim relacje Kościoła z państwem. Ta umowa, wbrew głosom krytyków, nie dawała jednostronnych przywilejów Kościołowi, lecz określała wzajemne prawa i obowiązki. Dodatkowym skutkiem podpisania konkordatu były umowy, jakie później z państwem polskim zawarły także inne Kościoły chrześcijańskie. W tym sensie można nawet mówić o ekumenicznej roli konkordatu, stymulującej państwo do zawarcia podobnych regulacji z innymi Kościołami w Polsce.

Małżeństwa konkordatowe

Paweł Kuglarz radca prawny, dyrektor Szkoły Prawa Austriackiego na UJ. Wraz z prof. Fryderykiem Zollem jest autorem pojęcia „małżeństwo konkordatowe”
– Artykuł 10, wprowadzający małżeństwo konkordatowe do porządku prawnego w Polsce, należy do najważniejszych prawnych konsekwencji wejścia w życie konkordatu. Spowodował konieczność dokonania niezbędnych zmian w prawie polskim. Postanowienia konkordatu nie stanowiły norm samowykonalnych i nie nadawały się do stosowania bezpośredniego. Dlatego po ratyfikacji konkordatu w 1998 roku został zmieniony m.in. Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz rozszerzono regulacje małżeństwa konkordatowego na inne Kościoły i wyznania, a także wprowadzono małżeństwo wyznaniowe. Od tej pory osoby innych wyznań korzystają z przepisów wprowadzonych wskutek konkordatu i nie muszą zawierać małżeństwa w urzędzie stanu cywilnego. To uregulowanie jest wyrazem kompromisu. Jego istotą jest dopuszczenie zawarcia małżeństwa wywołującego skutki cywilne w formie przewidzianej przez prawo kanoniczne. Jednocześnie zastrzeżono wyłączną jurysdykcję organów państwa odnośnie do skutków małżeństwa. Zgodnie z postanowieniami art. 10 konkordatu małżeństwo kanoniczne wywiera takie skutki jak małżeństwo cywilne, jeśli brak jest przeszkód małżeńskich wynikających z prawa polskiego, a małżonkowie przy zawieraniu małżeństwa kanonicznego składają oświadczenia woli, aby ich małżeństwo wywołało skutki cywilne. Pięć dni po zawarciu związku małżeńskiego musi być złożony wniosek o wpisanie go do akt stanu cywilnego.