Kapłaństwo: powołanie i profesjonalizm

Piotr Legutko, ks. Waldemar Packner

publikacja 28.07.2006 11:29

Patrząc tylko przez „szkiełko i oko” socjologa, nie dostrzegamy tajemnicy kryjącej się w duszpasterskim powołaniu. Księży opisuje się więc w najróżniejszych raportach statystycznie, z perspektywy zajmowanej przez nich pozycji społecznej, osiąganych dochodów, charakteru pracy.

Szufladka z napisem „ksiądz” znajduje się zwykle obok szufladek „nauczyciel” czy „lekarz”. Ze względu na status wysokiego zaufania społecznego jest to „zawód” elitarny (księży zakonnych i diecezjalnych mamy około 26 tys., alumnów ponad 6 tys.), niejako zastrzeżony dla osób o specjalnych predyspozycjach.

Kapłaństwo to jednak przede wszystkim powołanie oraz tajemnica. Kapłan, który traktuje swoje powołanie w kategoriach zawodowych, jest księdzem bezdusznym. Ale z drugiej strony ksiądz także wykonuje konkretną pracę, do której nie może podchodzić w sposób amatorski, nieprofesjonalny, bez odpowiedniego przygotowania, kierując się jedynie wielkim sercem. A zatem ksiądz to w pewnym sensie także zawód. Jeden z biskupów, zapytany, jakich chciałby mieć księży, odpowiedział bez wahania: kompetentnych.

Ciężki chleb
Ludzie, zwłaszcza młodzi, wbrew pozorom zdają sobie sprawę z tego, jak ciężki jest księżowski chleb. Wystarczy spojrzeć na wyniki badań. W jednym z nich absolwenci szukający pracy wskazywali najlepsze i najgorsze – z ich perspektywy – zawody. Najlepsze to informatyk i prawnik, najgorsze to nauczyciel, policjant i właśnie ksiądz. Okazuje się więc, że równie powszechna jak opinia o niezłych dochodach księży, jest świadomość trudu sprostania rygorom związanym z tym powołaniem. Młodzi pytani o niedogodności „zawodu księżowskiego” wskazują przede wszystkim: celibat, samotność, ostre wymagania moralne i życie pod baczną kontrolą lokalnej społeczności.

Także mówiąc o dochodach, często obracamy się w sferze mitów. Choćby takich, że ksiądz utrzymuje się z niedzielnej tacy. – Składki od wiernych są przeznaczane na utrzymanie kościoła. Na wystrój, remonty, bieżące płatności, na przykład za energię elektryczną, a także na cele charytatywne czy utrzymanie innych instytucji kościelnych – wylicza ks. prałat Antoni Sołtysik, proboszcz parafii św. Mikołaja w Krakowie. – Ksiądz z tacy nic nie bierze dla siebie. Utrzymuje się jedynie ze stypendiów mszalnych, datków za chrzty, śluby i pogrzeby. I oczywiście z wynagrodzenia za prowadzenie katechezy, jeśli jest katechetą – dodaje ks. prałat. Trzeba jednak zaznaczyć, że wynagrodzenie duchownych nie jest jednakowe w polskich diecezjach, a większość księży żyje skromnie, chociaż zdarzają się też zamożne plebanie.

Bez ograniczeń i w całości
Tu jednak wkraczamy w sferę indywidualnej etyki, mającej mało wspólnego z etosem „zawodu” księdza. Warunki wykonywanej przezeń pracy, jeśli dalej uparcie trzymalibyśmy się świeckiej perspektywy, przypominają raczej wolontariat niż konkretną profesję. Nie tylko z racji nieistnienia regulujących ją umów, kodeksów czy tabel wynagrodzeń, ale przede wszystkim z samej istoty prowadzonej działalności.

– Codzienna praca księdza polega na oddaniu się drugiemu człowiekowi, bez ograniczeń i w całości do jego dyspozycji – mówi ks. Jan Kabziński, dyrektor Caritas Archidiecezji Krakowskiej.

W każdym zawodzie obowiązuje jasna cezura oddzielająca pracę od odpoczynku. Nawet dyspozycyjność lekarza określają konkretne przepisy, istnieje bowiem pojęcie „nieuzasadnionego wezwania”, o którym w przypadku duszpasterzy nie może być mowy. – Gdybym podchodził do tego, co robię, w kategoriach wykonywania zawodu, w różnych sytuacjach powinienem mówić: przepraszam, ale to nie należy do moich obowiązków, swoje już dziś zrobiłem. Tymczasem dla mnie jako księdza takie rozumowanie jest absurdalne – dowodzi ks. Kabziński.

Niezwykle trudno jest precyzyjnie opisać obowiązki duszpasterza. Miejsce, w które został posłany, może przecież wymagać podejmowania najdziwniejszych zajęć. – Przebywając na misjach zajmowałem się produkcją pustaków, obsługą maszyny do mielenia mąki, uczyłem nowoczesnych metod uprawy ziemi, sporządzałem plan budowy kościoła. Taka była potrzeba – wylicza dyrektor Caritas. Wielu proboszczów, zwłaszcza na wiejskich parafiach, wykonuje podobne prace – od kopania rowu pod kanalizację, po murowanie ścian nowej świątyni.

Kapłan – przyjaciel człowieka
Będąc księdzem, trzeba wchodzić w różne środowiska i wykonywać różne prace. Istotą posługi duszpasterskiej jest bowiem bycie wśród ludzi i dla ludzi. Najwyraźniej widać to w pracy misyjnej, ale i na małej, wiejskiej parafii ksiądz musi sprawdzać się w różnych sytuacjach. Często przydaje się wykształcenie zdobyte przed pójściem do seminarium czy wrodzona smykałka.

O księżach mówi się często: świetny organizator, dobry (lub zły) administrator albo „ma żyłkę budowlańca”. Prace te, nawet najbardziej fachowo wykonywane, mają jednak zawsze charakter pomocniczy w stosunku do nadrzędnego celu, jakim jest duszpasterstwo. Często zapomina się o tym. Dla wielu księży krępujące staje się, gdy wierni postrzegają ich przede wszystkim przez pryzmat innych działań niż te, związane bezpośrednio z posługą kapłańską. Widać to było choćby w przeprowadzonej przez miesięcznik „Znak” ankiecie na temat kapłaństwa.

„Najbardziej cenię sobie takie formy współpracy, w których ludzie świeccy oczekują ode mnie, że będę księdzem. Wbrew pozorom nie jest to oczywiste. Wielokrotnie zdarzało mi się, że oczekiwano, bym organizował imprezy imieninowe i karnawałowe, wyjazdy, bilety, wejściówki, autokary i pociągi, miejsca wypoczynku wakacyjnego itp. Obecnie w mojej posłudze duszpasterskiej odprawiam Msze święte, spowiadam, rozmawiam z ludźmi, którzy tego potrzebują. Gdzie tylko mogę, staram się odpowiedzialność za sprawy techniczne i organizacyjne przenosić na ludzi świeckich” – napisał o. Paweł Kozacki OP, redaktor naczelny miesięcznika „W Drodze”.

Wzorzec osobowy
Czy można opisać zestaw kwalifikacji, jakie powinien posiadać kapłan w pełni przygotowany do podjęcia swoich duszpasterskich obowiązków? – W sferze intelektualnej trzeba być na tyle zdolnym, by ukończyć studia wyższe. I to studia trudne, bo dotyczące tajemnicy człowieka i sensu jego życia – rozpoczyna wyliczanie ks. Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań. I kontynuuje: – W sferze społecznej trzeba być na tyle dojrzałym, aby zachować wewnętrzną wolność, zdolność do panowania nad swymi popędami i potrzebami. W sferze duchowej i moralnej trzeba być człowiekiem sumienia, prawym i przejrzystym. Wreszcie w sferze religijnej trzeba rozumieć nieodwołalną, a jednocześnie wymagającą miłość Boga do człowieka i stać się czytelnym świadkiem takiej miłości.

Zdaniem ks. Dziewieckiego, w kapłaństwie potrzebne są także specyficzne charyzmaty, jak znajomość zasad komunikacji pastoralnej, aby tematyka, język, argumentacja i forma wypowiedzi były dostosowane do sytuacji i możliwości danej grupy słuchaczy. – Najdoskonalszym wzorcem jest Chrystus, który potrafił komunikować w sposób tak prosty i obrazowy, że rozumieli Go nawet analfabeci, a jednocześnie w sposób tak precyzyjny, że nie mogli Mu niczego zarzucić uczeni w Piśmie i faryzeusze – twierdzi krajowy duszpasterz powołań.

Duszpasterstwa trzeba się uczyć
Poprzeczka postawiona jest więc bardzo wysoko. W dodatku nie można uniknąć pytania, czy aby dobrze przygotować się do pracy duszpasterskiej, wystarczą nauki pobrane w seminarium? Czy w ogóle bycia księdzem można nauczyć? „Największą trudnością w parafii jest brak właściwych modeli praktycznych. Praca parafialna jest improwizacją, działaniem w ciemno, próbowaniem i szukaniem” – zwrócił uwagę we wspomnianej ankiecie „Znaku” ks. Mieczysław Nowak, kapłan diecezji warszawsko-praskiej. Powszechne utyskiwania na słaby związek kształcenia nauczycieli z codzienną praktyką pedagogiczną są niczym w porównaniu z problemami, jakie napotyka przygotowanie księży do sprostania wyzwaniom współczesności. Zdaniem ks. Bronisława Sieńczaka, wizytatora polskiej prowincji zgromadzenia księży misjonarzy, jedyną drogą opanowania istoty kapłańskiej pracy jest doświadczenie zdobywane w konkretnych sytuacjach.

Paradoks polega na tym, że im dłużej kandydaci na księży studiują, im głębiej wchodzą w rozmaite praktyki duchowe i naukowe, które nie zawsze łączą się z duszpasterstwem, tym trudniej im potem właściwie wywiązywać się z obowiązków. Z myślą o tych trudnościach w zgromadzeniu księży jezuitów wprowadzono specjalne przyuczenie do bycia księdzem. Na rok przed przyjęciem diakonatu i na dwa lata przed święceniami kapłańskimi jezuici odbywają tzw. miesiąc kapłański, w czasie którego spotykają się z zaproszonymi księżmi, którzy mówią im o swoim powołaniu i pracy. Pożytek z tych spotkań jest obopólny, ale sami jezuici mają wtedy niepowtarzalną okazję, żeby poznać kapłańskie powołanie jakby od środka, czyli od strony osobistych doświadczeń, przemyśleń, czy wątpliwości poszczególnych księży. W większości seminariów polskich kandydaci do kapłaństwa, przed lub po diakonacie, idą na kilkumiesięczne praktyki duszpasterskie. Przebywając na parafii, pod okiem wytrawnych proboszczów, uczą się, na czym będzie polegała ich przyszła praca. Tak zwane praktyki diakońskie są stałym i nieodzownym elementem przygotowania do kapłaństwa.

Artyści i rzemieślnicy
– Powtarzam swoim studentom, że każdy ksiądz ma w sobie coś z artysty i coś z rzemieślnika. Zaraz potem dodaję: zróbcie wszystko, by w tym, co robicie, było jak najmniej rzemiosła – mówi ks. Sieńczak, który twierdzi, że wielu księży dochodzi w wykonywaniu posługi kapłańskiej do prawdziwego mistrzostwa, niektórzy we wszystkich jej elementach, inni tylko w niektórych, zależnie od wrodzonych talentów.

W powołaniu do posługi kapłańskiej jest coś, co wymyka się kryteriom stosowanym w przypadku każdego zawodu. Bo tak naprawdę o „zawodowym sukcesie” decyduje przecież Bóg, a nie indywidualne predyspozycje. Jedni porywają tłumy, inni poprzestają na sprawnym wykładaniu katechizmu. – Jedni mają łatwość mówienia, giętki język, inni potrafią słuchać, jeszcze inni są sprawni w zarządzaniu. Wiele zależy od biskupa, czy dobrze odczyta powołanie poszczególnych księży i właściwie wykorzysta ich możliwości – zauważa ks. Jan Kabziński.

Przede wszystkim duch i serce
Okazuje się, że profesjonalizm, czyli to, co w każdym zawodzie jest na pierwszym miejscu, w przypadku księży ma raczej drugorzędne znaczenie. Można nie być ani złotoustym kaznodzieją, ani menedżerem w sutannie, a mimo to doskonale wypełniać posługę kapłańską. Badania socjologiczne, przeprowadzone kilka lat temu przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC w Warszawie, pokazują, że nasze oczekiwania w stosunku do księży nie są wygórowane, jeśli chodzi o ich „zawodowstwo”. Dopiero na dalszych miejscach wśród zalet kapłana wymieniano wykształcenie i „dostosowanie się do współczesności”. Wyżej w księdzu ceni się „inteligencję ducha” i „inteligencję serca”.