Ach, taka jest Brazylia

Brat Krzysztof Wita, z ekumenicznej wspólnoty Taize

publikacja 20.10.2008 10:23

Czasami ciężko jest zrozumieć, dlaczego portugalscy kolonizatorzy próbowali na siłę ich uszczęśliwiać. Myślę, że gdy Jezus wygłaszał swoją mowę na górze, gdy mówił "błogosławieni jesteście wy, biedni, wy uciśnieni, wy, którzy szukacie sprawiedliwości", mógłby pomyśleć o Brazylijczykach.

Ach, taka jest Brazylia



Brazylia, wielki i fascynujacy kraj. Poza wspaniala przyrodą, to co zachwyca najbardziej to ludzie. Cały czas wydają się być szczęśliwi. Czasami ciężko jest zrozumieć, dlaczego portugalscy kolonizatorzy próbowali na siłę ich uszczęśliwiać. Myślę, że gdy Jezus wygłaszał swoją mowę na górze, gdy mówił “...blogoslawieni jesteście wy, biedni, wy uciśnieni, wy, którzy szukacie sprawiedliwości...” mógłby pomyśleć o Brazylijczykach.

A wśród tych ludzi najpiękniejszą grupą są dzieci. Trudno nie zachwycić się ich uśmiechem. Potrafi rozbroić kazdego.

Pojawia się więc pytanie, jak mowić do nich o Jezusie, o królestwie bożym, o nadziei, o zmartwychwstaniu?

Brazylia, przynajmniej w Polsce, wydaje się być krajem bardzo katolickim. Matka Boska z Aparecidy, koło São Paulo przyciąga miliony wierzących; do księdza Marcello Rossi żaden z piosenkarzy nawet nie odważa sie porownać, albo nawet pomarzyć o podobnej sławie i ilości sprzedanych plyt; wiele diecezji posiada swoich księży śpiewaków; 3 albo 4 kanały telewizyjne; potężna Odnowa w Duchu Swietym; religijność popularna; w każdym urzędzie, albo na komendzie policji wiszą krzyże... i w ankiecie przeprowadzonej wsrod katolików 60% wierzy w reinkarnacje! Jak to możliwe?



Ach, tak, to właśnie jest Brazylia. W zeszłych wiekach, dawno, dawno temu, niewolnicy, wierni swojej wierze, przywieźli do Brazylii Candombé, religię z Afryki, dużo starszą od chrześcijaństwa. I żeby sie nie narazić swoim panom, przeszmuglowali ją upodobniając ja do katolicyzmu. Ich Orixe przyjęły nazwy świętych katolickich, np Iansã to św. Barbara, Yemanja to Matka Boska Gromniczna...Często można spotkać stuprocentowego katolika, ktory też czasami bywa na nabożenstwach Candomblé. Jak to mozliwe? Ach, taka to właśnie jest Brazylia.

Gdy przyjechalem tutaj pierwszy raz bylem zdziwiony ilościa ludzi na ceremonii Wielkiego Czwartku, setki ludzi, mężczyźni, kobiety, dzieci. Wzruszenie, widoczna wiara, mycie nóg... Wielki Piątek, trudno się wepchnąć do kościoła, niesamowite tłumy, przedstawienia Męki Pańskiej, szczere łzy, postanowienia poprawy... I Niedziela Zmartwychwstania... 20 osób! Niemozliwe! Ach, tak, to wlaśnie jest Brazylia.

Może jest łatwiej zrozumiec Boga, ktory cierpi (tak jak oni cierpią) niż Boga, który zwycięża świat, nie za pomoca pieniędzy, czy przemocy i władzy, ale miłością?

Gdy czasami pytam sie młodych ludzi, kto dla ciebie jest ideałem, często słyszę „... moim idealem sa dwie osoby: Gandhi i Che Guevara!” Hmmm, ciekawe.



I jak, wlaśnie w tych warunkach, opowiadac o Chrystusie, ubogim, ale też Zmarwtychstalym, o Bogu ktory nie potępia nikogo ale chce naszego szczęścia i tego zebyżmy stali sie w pełni jego synami i corkami? Jak mówić o wierze Żydow, Muzułmanów, Hindusów, Candomblé, Chrześcijan bez poniżania nikogo, jak szanować synkretyzm religijny? Co to znaczy byc katolikiem w Brazylii? Czy to wogole jest mozliwe?

Brazylia katolicki kraj....hmmm..... w Rio de Janeiro większosc ludzi chodzi do kościołów Zielonoświątkowych, spotkać katolika na Uniwersytetach w São Paulo pewnie trudniej niż wygrac na loterii. Politycy, ach tak, ci sa katolikami (ale tylko przed wyborami) Ciekawy kraj ta Brazylia.

A mimo to są ludzie, ktorzy potrafią się poświęcić katechezie, przekazywaniu wiary. Myślę, że Jezus miał rację, gdy mowił: „... ludzie poznaja, że to własnie Ojciec mnie posłał, gdy, wy, bedziecie się miłować...” Tyle wspanialych ludzi, wlaśnie swoim przykładem katechizuje, czasami za cenę nawet swojego życia.

Istnieją też inni, niewidoczni, w każdej wspólnocie, czasami babcie, czasami samotne matki, czasami młodzi ludzie, którzy ryzykują ze wzgledu na Chrystusa i uczą religii, dając świadectwo swoim życiem, dzielą się swoimi pytaniami i wątpliwościami.



Lorena ma 21 lat i jest katechetka w naszej wspolnocie: ”...być katechetką jest dla mnie doświadczeniem o wielkiej wartości. To jakby odpowiedź na zaproszenie, wybór, z którego jestem dumna. Tu w Alagoinhas, we wspólnocie Taizé, bycie katechetką pozwala mi patrzeć inaczej na życie, ucząc Ewangelii mogę głębiej stosować ją do mojego życia.

Mam pewnie teraz mniej czasu dla rodziny, przyjaciół, ale ten czas spędzony na katechezie z dziećmi nie jest stracony, daję, ale i też otrzymuję dużo.

Chrystus zaprosił mnie abym mu służyla i przekazywała innym Prawdę. Zmienił moje życie, stało się ono radośniejsze. Spotrzegłam, że nie jestem sama, wspaniali ludzie są wokół mnie. Patrzę na życie i na innych już nie tylko oczami ale i duszą. Na katechezie mogę się dzielić z innymi tym co mam najlepsze: Miłością. Jestem dumna gdy mogę powiedzieć: Jestem katechetka i będę kontynuować na drodze milosierdzia i nie ma lepszej zapłaty niż milość Boga...”

Tu, gdzie mieszkamy, na peryferiach Alagoinhas, życie nie jest łatwe dla nikogo. Bieda, problemy rodzinne (prawie nie ma rodzin, gdzie ojciec bylby obecny), brak opieki zdrowotnej, ścieki na ulicy, narkotyki i przemoc, alkohol, prostytucja nieletnich....