Mała Lednica

Szymon Babuchowski

publikacja 03.10.2007 19:35

Była Eucharystia, był hip-hopowy koncert i pokaz graffiti, a nawet przejście przez symboliczną bramę. Jednym słowem coś dla ducha i coś dla ciała. Nic dziwnego, że pielgrzymka z Przasnysza do Rostkowa przyciąga z roku na rok coraz więcej młodych osób.

Mała Lednica

Przed kościołem św. Wojciecha w Przasnyszu dziewczyny i chłopcy z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży gorączkowo liczą plakietki. Muszą być dobrze posegregowane, bo przecież przyjdzie dziś 12 tysięcy pielgrzymów! Tylu młodych ludzi gromadzi pielgrzymka z miejsca chrztu świętego Stanisława Kostki do miejscowości, w której się urodził.

Nie idol, ale kompas
Postanawiamy zbadać, na czym polega fenomen tej pielgrzymki. Czy postać chłopca z XVI wieku, który sprzeciwił się woli rodziców, by zostać jezuitą, może być dla współczesnej młodzieży inspirująca?

Zaczęliśmy od sprawdzenia, co uczestnicy pielgrzymki wiedzą o Stanisławie Kostce. Okazało się, że z tą wiedzą bywa różnie. Niektórym coś świtało, że umarł młodo, ale nic więcej nie umieli powiedzieć. Byli też jednak tacy, którzy dobrze znali życiorys Świętego: – Mimo że był młody, wiedział, co chce robić w życiu, dlatego jest wzorem dla nas – twierdzi 16-letnia Justyna Lewandowska z Gołotczyzny. – Jego mottem życiowym było: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony”. Myślę, że każdy z nas powinien mieć takie motto. To nie znaczy, że wszyscy musimy iść do zakonu. Chodzi o to, żeby mieć własną drogę, własną pasję, którą możemy realizować.

51 rowerzystów z Mławy wyruszyło już o 6.30, aby o 10.00 zjawić się w Przasnyszu. Teraz odpoczywają na trawie i się posilają. – Myk, myk, myk! Jemy, jemy, jemy! – pogania ich opiekun ks. Zbigniew Olszewski. Głos ma zachrypnięty od ciągłego wydawania komend. – Przejedziemy dziś w sumie około 80 kilometrów, ale dla tej grupy to jest nic. Pielgrzymowaliśmy już nawet do Wilna. Mamy konkretną intencję: modlimy się o beatyfikację Jana Pawła II – uśmiecha się duszpasterz rowerzystów.

Część pielgrzymów przybyła ze zwykłej ciekawości. Tak jak uśmiechnięty nastolatek z dredami, Albert Mądry z Koźniewa Wielkiego. – Nigdy nie byłem na pielgrzymce – wyznaje Albert. – Ale moja koleżanka Kornelia zawsze chodziła na pielgrzymki i bardzo to sobie chwaliła. Chcę na własnej skórze przekonać się, jak to jest. Mam czas, bo właśnie zdałem na studia i to są moje najdłuższe, jak dotąd, wakacje. O Stasiu Kostce nie wiem więcej od innych. Na pewno nie jest to postać medialna, typowy idol młodzieży.

– Patronem młodzieży nie jest aktor, piosenkarz ani jakiś strongman – zaznaczał w homilii biskup płocki Piotr Libera – ale człowiek, który dla świętości nie wahał się poświęcić kariery czy nawet rodzinnej zgody. Dziś do Rzymu nie podróżuje się pieszo, tylko samolotem albo autokarem. Wy nie jesteście ubrani w żupany czy kontusze, tylko w bojówki i bluzy z kapturem. Ale świat pragnień, marzeń, życiowych ambicji się nie zmienił. Dlatego święty Stanisław jest drogowskazem, kompasem. Pokazuje, jak iść za głosem powołania.

Wpłaty za Stanisława
Idea pielgrzymek zrodziła się w 1983 roku. Ich pierwszym organizatorem był ks. Janusz Cegłowski, ówczesny wikary w Przasnyszu. – Młodzież skupiała się wtedy wokół plebanii – opowiada ksiądz Janusz. – Było wśród niej wiele zdolnych i bardzo aktywnych osób. Pojechaliśmy razem na wycieczkę do Warszawy. Tam na ulicy podeszła do nas jakaś kobieta i spytała, skąd jesteśmy. Kiedy dowiedziała się, że z Przasnysza, wykrzyknęła: „Ojej! Przecież obok macie Rostkowo, miejsce narodzin Stanisława Kostki, i nic nie robicie?!”. To zdarzenie zapadło młodym ludziom w pamięć. Zaczęli dyskutować nad tym, jak można by rozpropagować Rostkowo. W końcu ktoś wpadł na pomysł pieszych pielgrzymek.

Z początku nie było łatwo. Komunistyczne władze nie wyraziły zgody ze względu na „złe warunki atmosferyczne, szybko zapadający zmierzch i duże natężenie ruchu na ulicach”. Mimo to 2,5 tysiąca młodych osób zjawiło się w kościele o ustalonej godzinie. – Ogłosiliśmy, że przejście będzie miało charakter prywatny, a dalsza część odbędzie się w Rostkowie – wspomina ksiądz Cegłowski. – Jednak młodzież zwarła szyki, a przy komendzie milicji rozwinęła głośniki, śpiewając „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany” i „Oddajcie nam Boga”.

Ksiądz Janusz został wtedy ukarany grzywną w wysokości 12 500 złotych. Ale młodzi ludzie postanowili wziąć tę karę na siebie. Pod kościołem rozprowadzali blankiety, na których chętni wpisywali kwotę 10 złotych i tytuł wpłaty: „Za świętego Stanisława Kostkę”. – Przerażona pani z okienka w urzędzie miasta, po konsultacji z sekretarzem partii, wywiesiła kartkę: „Za św. Stanisława Kostkę nie przyjmujemy” – śmieje się ksiądz Cegłowski. – Wtedy cały tłum przeniósł się na pocztę. Rok później władze zezwoliły już na pielgrzymkę, ale jednocześnie ogłosiły w tym samym czasie obowiązkowe zajęcia szkolne.

W klasach nauczyciele zastali jednak puste ławki. Dziś ksiądz Janusz zaangażowany jest w szerzenie kultu św. Stanisława Kostki. Wraz z przyjaciółmi nakręcił nawet film o Świętym, zatytułowany „Skąd się wzięła aureola”. – To jest postać fascynująca nie tylko jako wzór praktycznego życia, ale także jako mistyk. Człowiek o wielkiej determinacji, połączonej z silnym doświadczeniem wewnętrznym. Szkoda, że zamiast tego często pokazuje się nam przesłodzony obraz młodzieńca, który rzekomo mdlał, gdy usłyszał brzydkie słowo – ubolewa organizator pierwszych pielgrzymek. Dżem i różaniec
Rostkowo dzieli od Przasnysza zaledwie sześć kilometrów. Droga prowadzi przez pola i dopiero w tej otwartej przestrzeni widać, jak wielu jest pielgrzymów. Z daleka wyglądają jak długi, podzielony na piętnaście kawałków, wąż. Wokół nich unosi się obłok kurzu. Wychodzimy im naprzeciw. Najpierw mijają nas rowerzyści z Mławy, potem spotykamy grupki „wolnych strzelców”, dla których jest to bardziej wycieczka niż pielgrzymka. Idą z gitarami, śpiewając „Wehikuł czasu” zespołu Dżem, albo z komórek odtwarzają bynajmniej nie nabożne pieśni. Dopiero potem pojawiają się prawdziwi pielgrzymi. Wśród grup też panuje różnorodność: jedni, wymachując rękami, śpiewają Arkę Noego, inni w skupieniu odmawiają Różaniec, jeszcze inni słuchają przez głośniki homilii Jana Pawła II, skierowanej do młodzieży. W grupie siódmej idzie ks. Janusz Cegłowski, w dwunastej – biskup Piotr Libera.

Wszystkich wita w bramie rostkowski proboszcz ks. Adam Chmielewski i obficie kropi święconą wodą. – Zrobiliśmy tu taką małą Lednicę – uśmiecha się i wskazuje na widniejący nad bramą napis: „Ad maiora natus sum” (Do wyższych rzeczy jestem stworzony).

A potem już zaczyna się festyn na polanie, nad stawem, w pobliżu kapliczki św. Stanisława. Dla młodzieży gra hip-hopowy Full Power Spirit, a w tle grafficiarze z radomskiej grupy GS Crew przedstawiają malarską wizję przesłania pielgrzymki. – Cieszę się, że aż tylu ludzi przybyło – wyznaje Mirek Kirczuk z Full Power Spirit. – Sam chodziłem do Częstochowy piechotą, więc czuję pielgrzymkowego ducha. Poza tym – całe nasze życie to pielgrzymka – śmieje się raper.

Do Rostkowa przybyła młodzież nie tylko z diecezji płockiej, ale także z diecezji ościennych, a nawet z Rzeszowa. – To moje pierwsze spotkanie z tym młodym Kościołem – mówi nowo mianowany biskup płocki Piotr Libera. – Takie przeżycia są bardzo radosne dla każdego duszpasterza, dla biskupa również. Dla mnie to po prostu miód na serce. Czasami słyszy się narzekania na młodzież, że nie ma ich w kościele, że w parafii są niewidoczni, tymczasem tutaj jest młodzież z całym swoim entuzjazmem, energią, która porywa. Może, mimo upływu stuleci, geniusz tego miejsca, związanego z chrztem i życiem Stasia Kostki, udziela się młodemu pokoleniu.

Za: Gość Niedzielny 39/2007