Chcę tego, co Ty

Jakub Jałowiczor

publikacja 17.08.2018 05:45

„Kiedy mama mnie o coś prosi, udaję głuchą” – zanotowała Aleksja, przygotowując się do pierwszej spowiedzi. Jednak wiara zmarłej w wieku 14 lat dziewczynki nie była dziecinna. Pokazała to jej choroba.

Chcę tego, co Ty zasoby internetu

Jezu, chcę zawsze chcieć tego, czego chcesz Ty – modliła się Aleksja, nie mając jeszcze 10 lat. Niedługo potem wiara dziewczynki została poddana poważnej próbie. Aleksja zachorowała na raka. Przyjęła ból, podobnie jak cierpienie spowodowane atakami demonicznymi. Zmarła, nie dożywszy piętnastych urodzin. Prawdopodobnie wkrótce zostanie wyniesiona na ołtarze.

Prezencik z nieba

Aleksja González-Barros y González urodziła się w Madrycie w 1971 r. Jej rodzice byli głęboko wierzący. Ojciec, Francisco, od ok. 1960 r. współpracował z Opus Dei. Matka Ramona, zdrobniale nazywana Monchą, w 1970 r. została supernumerariuszką, czyli „nadliczbową” członkinią Dzieła. Francisco prowadził firmę inżynieryjną wykonującą państwowe zlecenia. Było go stać na zatrudnianie pomocy domowej i fundowanie rodzinie podróży po całej Europie. Nie stanowiło kłopotu to, że pracująca w domu Moncha nie zarabiała. Jednak życie rodziny Aleksji nie było sielanką. Z siedmiorga dzieci urodzonych przez Monchę dwoje zmarło jeszcze w wieku niemowlęcym. Kiedy z powodu choroby serca odszedł mały Ramón María, rodzice nie wiedzieli, jak powiedzieć to reszcie rodzeństwa. W końcu matka zaczęła tłumaczyć, że poszedł szukać Jezusa i że bardzo się cieszył, że Go spotka. Gdy kilka lat później umierał Javier, dzieci wiedziały już, co to znaczy, i bardzo trudno było im to przyjąć. Rodzice chcieli mieć kolejne dzieci, ale przez długi czas Moncha nie mogła zajść w ciążę. W 1970 r., 7 lat po śmierci Javiera, poczęła się Aleksja.

Miała 4,5 roku, kiedy zaczęła naukę w Kolegium Jezusa Mistrza. Zachwycona mundurkiem szkolnym stwierdziła, że to prezent z nieba. Gdy go założyła, Moncha zapytała: – Kim jest ta śliczna dziewczynka? Aleksja odparła: – Jestem prezencikiem z nieba!

Anioł stróż wyciąga fasolkę

Aleksję ominęły nawet typowe dziecięce choroby. Najmłodsza pociecha Francisca i Monchy rozwijała się bardzo dobrze. Szybko nauczyła się czytać i bardzo to lubiła. Była ulubienicą całej rodziny. Jak na czasy, kiedy nie było jeszcze telefonów z kamerą, fotografowano ją i filmowano bardzo często. I prawie na każdym nagraniu Aleksja sprawia wrażenie zadowolonej, niezależnie od tego, czy jest na wakacjach, czy stukając kastanietami, uczy się tańczyć sevillanę. Jednocześnie starała się dorównać siostrom i braciom, z których najstarsi byli już na studiach. Kiedy przygotowywała się do pierwszej spowiedzi, poprosiła, by kupiono jej zeszyt do robienia rachunku sumienia. Musiał to być taki sam notatnik, jakiego używało dorosłe rodzeństwo. „Kiedy mama mnie prosi, żebym coś zrobiła, a nie mam ochoty, udaję głuchą” – notowała 6-letnia dziewczynka. „Kiedy rodzeństwo mnie złości, jestem zagniewana”, „ciężko mi wstać rano”, „trudno mi zmusić się do nauki”, „jestem opryskliwa”. Pierwszego w życiu rozgrzeszenia udzielił jej ks. Manuel, u którego spowiadała się później co 15 dni. Prosiła go też o porady duchowe, kiedy nie mogli jej pomóc rodzice. Pewnego razu Aleksja zapytała mamę, czy ma własnego Anioła Stróża, czy używanego, czyli takiego, który kiedyś był już czyimś stróżem. Moncha odesłała ją z tym dylematem do ks. Manuela. Dziewczynka wróciła zachwycona. Ksiądz zapewnił ją, że ma nieużywanego anioła i że powinna nadać mu imię. Wybrała imię Hugo. Zdziwionej mamie spokojnie wytłumaczyła, że to najlepsze imię, jakie może być. Do końca życia modliła się do swojego opiekuna. Któregoś razu poprosiła mamę, żeby rozcięła jej nos i wyjęła ziarnko fasoli, które tam sobie niechcący wsadziła. Moncha poradziła jej, by pomodliła się do Anioła Stróża i dmuchnęła. Podziałało.

List do papieża

Aleksja przystąpiła do Komunii św. dopiero 2 lata po pierwszej spowiedzi. W 1979 r. Francisco i Moncha obchodzili srebrne gody. Z tej okazji wybrali się ze wszystkimi dziećmi do Rzymu. Chcieli nawiedzić grób ks. Josemaríi Escrivy de Balaguera, założyciela Opus Dei. Zamierzali też wziąć udział w papieskiej audiencji generalnej. Aleksja postanowiła napisać list do Jana Pawła II i osobiście mu go wręczyć.

Pielgrzymka była dla rodziny wielkim wydarzeniem. Francisco i Moncha spotkali się z bp. Álvarem del Portillo, który po śmierci założyciela przejął kierowanie Dziełem. W krypcie kościoła prałackiego, czyli najważniejszej świątyni Opus Dei, Aleksja przyjęła pierwszą Komunię św. i tak samo jak rodzice i rodzeństwo ucałowała grób ks. Josemaríi Escrivy. Bez kłopotu udało się też załatwić udział w audiencji generalnej. Kurialista, z którym rozmawiano, uznał, że to bellissimo, iż rodzina świętująca jednocześnie srebrne gody rodziców i Pierwszą Komunię córki chce zobaczyć Ojca Świętego. W praktyce oznaczało to, że Francisco i Moncha z dziećmi staną w wielotysięcznym tłumie na pl. św. Piotra. Aleksji udało się jednak zrealizować swój plan. Przedostała się przez barierki, podbiegła do Jana Pawła II i wręczyła mu list. Papież przyjął przesyłkę, pobłogosławił Aleksję, powiedział, że jest śliczna, i pocałował ją w czoło.

Grom z nieba

Chorobę Aleksji wykryto 5 lutego 1985 r. Dziewczynka skarżyła się na ból ramienia i głowy. Lekarze wykryli złośliwy nowotwór w rdzeniu kręgowym. Aleksja przeszła operację, potem kolejną. „Krótko po drugiej operacji zapytała mnie: tato, czy ja umrę?” – wspominał później Francisco. „Zadała to pytanie z typową dla siebie naturalnością, bez jakiegokolwiek zaniepokojenia”. Operacje były jeszcze dwie, a do tego doszła seria bolesnych zabiegów. Nic nie pomogło, choć pacjentkę przewieziono do szpitala w Nawarze. Rodzice patrzyli z bólem na córkę, która straciła włosy, na głowie miała żelazną obręcz konieczną po kolejnych zabiegach, wreszcie została podłączona do aparatury podtrzymującej oddychanie, a w dodatku dopadł ją paraliż wszystkich kończyn. Jednak przez całe życie uczyli ją, że cierpienie to krzyż, a jedynym nieszczęściem jest grzech. 13-letnia Aleksja naprawdę w to wierzyła.

– Jezu, chcę się czuć dobrze, chcę wyzdrowieć, ale jeśli Ty nie chcesz, chcę tego, czego Ty chcesz – modliła się.

Lekarze i bliscy byli pod wrażeniem tego, z jakim spokojem znosiła ból. Do cierpienia fizycznego doszło duchowe. Jak stwierdził José Antonio Fortea, egzorcysta, który badał jej przypadek, nastolatka trzykrotnie przeżyła dręczenie demoniczne. Zmarła po 10 miesiącach choroby, 5 grudnia 1985 r., w obecności rodziców.

Na wielkim ekranie

W 1993 r. otwarto proces beatyfikacyjny Aleksji. Napisano o niej przynajmniej dwie książki i nakręcono film dokumentalny. Jednak niektórych bolesna historia zgorszyła. „Bardzo niedobrze jest przyjmować, że guz w rdzeniu kręgowym Aleksji był wolą Boga” – stwierdził reżyser Javier Fesser. Nakręcił on film pt. „Camino” mający opowiadać historię dziewczynki. W opowieści Fessera bohaterka jest zmanipulowana religijnie przez matkę, ale sama nie ma wiary. Gdy dziewczynka jeszcze żyje, cyniczny ksiądz z Opus Dei przekonuje rodziców, by wspierali jej proces beatyfikacyjny, dzięki któremu Dzieło będzie miało pierwszą świętą. Kiedy pacjentka umiera, zebrani wokół niej ludzie zaczynają bić brawo.

Brat Aleksji skrytykował reżysera i stwierdził, że Fesser obiecał nie wykorzystywać w filmie imienia Aleksji. Produkcja Fessera nie przeszkodziła w procesie beatyfikacyjnym. 5 lipca 2018 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający heroiczność cnót Aleksji. 

TAGI: