Jak być świętym w gwarze miasta?

publikacja 21.08.2007 11:49

O. Pierre-Marie Delfieux fmj, dawny duszpasterz akademicki na Sorbonie, który spędził dwa lata na Saharze jako pustelnik, w Warszawie głosił rekolekcje o świętości. Specjalnie dla „Gościa Niedzielnego” napisał rozważanie, które jest kluczem do rekolekcyjnych nauk.

Jak być świętym w gwarze miasta?

W 1972 r. o. Pierre--Marie Delfieux miał już za sobą 10 lat kapłaństwa, gdy na górze Assekrem w Algerii chciał sprawdzić, czy Bóg naprawdę istnieje. Zbudował sobie małą pustelnię z zeschniętej ziemi i przebywał tam dwa lata.

– Były tam tylko skały, a ponad tym wszystkim niebo i słońce, ale miałem Biblię i był tam Przenajświętszy Sakrament. Czyli miałem naprawdę wszystko – mówi.

Na Saharze o. Delfieux zrozumiał, że prawdziwa pustynia nie jest tam, ale w sercu wielkich miast. Odtąd powołane przez charyzmatycznego księdza w 1975 r. monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie żyją „w sercu miast w sercu Boga”: w Paryżu, Strasburgu, Florencji, Rzymie, w Brukseli i Jerozolimie. Teraz powstaną także w Warszawie.

Wspólnoty skupiają kobiety i mężczyzn, którzy składają śluby zakonne, ale nie zamykają się za murami klasztoru. Mnisi i mniszki, w większości młodzi, mieszkają osobno w wynajętych mieszkaniach, ale trzy razy dziennie modlą się razem. Pracują w świeckich zawodach, ale tylko na pół etatu, by nie bogacić się i mieć czas na modlitwę. Pragną stworzyć na pustyni samotności, pustki, lęku, pośpiechu i obojętności miejsce ciszy i modlitwy za miasto.

Będzie można ich spotkać podczas rekolekcji, które w ciągu czterech dni o. Pierre-Marie będzie głosił u dominikanów na Służewie od 21 do 24 marca.

Dla tych, którzy nie mogą w nich uczestniczyć, obok publikujemy jego rozważanie wokół tematu rekolekcji – świętości. Niezdecydowanych być może słowa francuskiego mnicha przekonają do zajrzenia do dominikanów na Służewie. Msza św. codziennie o godz. 19.30. Wcześniej, o 19.00 – przygotowanie.

Nakazana świętość
Św. Augustyn był rozwiązły, św. Hieronim – wybuchowy, a św.Teresa z Lisiex zaznała samobójczych pokus. Ale oni pozwolili się nawrócić – mówi w nauce rekolekcyjnej o. Pierre-Marie Delfieux.

W królestwie Bożym jest miejsce wyłącznie dla świętych. A wszyscy przecież pragniemy tam wejść. Trzeba więc, byśmy wszyscy stali się świętymi.

Każdy z nas ma do dyspozycji całe swe życie, by dojść do świętości. Każdy otrzymał do dyspozycji czas na to, by co dnia porzucać starego człowieka i by przyodziewać człowieka nowego. Czas, by odwrócić się od śmierci i otworzyć się na prawdziwe życie. Czas, by pozbyć się swego wewnętrznego zaśmiecenia i wejść całą swą pełnią w Pełnię Boga. Ostatecznie jednak, jakakolwiek by nie była długość naszego życia i przebieg naszej drogi, Bóg oczekuje od nas świętości.

Pełen spokojnej i szalonej śmiałości Kościół nie lęka się więc głosić całej ziemi, że ci, którzy ją zamieszkują – bez żadnej różnicy i wyjątku, ludzie wszystkich ras, języków, ludów i narodów – wezwani są do stania się świętymi.

Jakże zresztą mogłoby być inaczej, jeśli sam Chrystus stwierdził: Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Apostoł Paweł streścił ten powszechny plan Boga względem człowieka krótkim stwierdzeniem: wolą Bożą jest uświęcenie wasze. A więc? Czyżby Bóg stawiał zbyt wielkie wymagania? A może to nasz wzrok sięga zbyt nisko? Czymże więc jest owa świętość, do której wszyscy zostaliśmy wezwani?

Jest ona pokornym przyjmowaniem w nas Boga, bo poza Nim świętość nie istnieje. Nie ma na świecie innej świętości jak tylko Jego świętość. Nikt poza Tobą nie jest święty, mówi Pismo. Ty sam jesteś święty, śpiewa siedmiu aniołów Apokalipsy. Świętość nie jest stanem, który się zdobywa, lecz pokornym i radosnym przyjmowaniem Obecności Boga, będącego świętym Źródłem wszelkiej świętości.

Prawdziwi święci to po prostu mężczyźni i kobiety, którzy pewnego dnia zgodzili się otworzyć Panu bramę swego życia. Pozwolili, by Pan zawładnął ich istnieniem, zajął ich czas, uwiódł ich serce. To grzesznicy, którzy uwierzyli w moc łaski. To ludzie pyszni, którzy ukorzyli się przed pokorą Ojca. To ludzie zmysłowi, którzy zapłakali w obliczu czystości Syna. To egoiści, którzy zgodzili się, by wszystko spłonęło w Ogniu miłości objawionym przez Ducha.

Nie dowierzajmy statuom Zachodu czy ikonografii Wschodu, które ukazują nam świętych od razu w aureoli bądź na piedestale! Nie dowierzajmy uproszczeniom i skrótom, w których nie można już dostrzec ich powolnego stawania się. Oglądając ich w świetle ostatniego dnia ich życia, tracimy ich z oczu, gdy kroczą pośród szarej codzienności. A tymczasem to właśnie tam, w owym, pełnym trudu, podążaniu naprzód – jakże podobnym do naszego – krok po kroku świętość Boga ich wyrzeźbiła, ogarnęła, ukształtowała.

Święci są zwyczajnymi ludźmi, którzy zgodzili się na to, by ogarnęło ich prawdziwe Życie. Są ludźmi czyniącymi w nadzwyczajny sposób rzeczy najbardziej zwyczajne. Są grzesznikami, których dzień po dniu wyrzeźbiła łaska. Doskonałość jest przygodą przyobiecaną jedynie niedoskonałym. Podążamy po drodze doskonałości, jedynie przechodząc poprzez niedoskonałości. Ale Boża łaska zdolna jest wszystko przemienić.

Czasami wkładamy tyle pychy w naszą pokorę! Więc ponieważ Bóg pragnie, byśmy wszyscy stali się świętymi, to czyż jeszcze możemy Mu tego odmawiać? W imię jakiejż to „cnoty” moglibyśmy zadać kłam Jego Miłości? Problemem nie jest tu więc nasza godność, ale nasza wiara. Liczy się w nas jedynie ciężar Bożej obecności.

Z pewnością niewielu ludzi prowadziło życie równie rozwiązłe jak św. Augustyn. Niewiele kobiet upadło równie nisko jak Maria Magdalena. Niewielu ludzi prowadziło latami życie równie rozpustne jak bł. brat Karol. Św. Paweł był zagorzałym prześladowcą chrześcijan. Św. Piotr zaparł się swego Pana i Mistrza. Święty Proboszcz z Ars wiele razy próbował uciec od swego kościoła i konfesjonału, by potem wrócić, ze skruchą wyznając: „Zachowałem się jak dziecko!”. Św. Teresa z Lisieux zaznała samobójczych pokus i nocy wiary. Św. Teresa z Avila latami żyła w swym Karmelu pogrążona w miernocie i znudzeniu. Św. Wincenty ŕ Paulo całymi latami trwał w wielkich wątpliwościach. Św. Hieronim aż do śmierci był wybuchowy. Św. Benedykt Labre ciągle brudny, a św. Bernard nigdy do końca nie pozbył się swego trudnego charakteru.

Ale wszyscy oni mają jeden rys wspólny – pozwolili się nawrócić. Pozwolili, by wszechmocna Boża łaska ogarnęła ich mierne życie. Zgodzili się, by moc Chrystusa zwyciężała pośród ich niemocy. I tak gorliwość prześladowcy stała się gorliwością apostolską. Tchórzostwo stało się odwagą. Znudzenie przerodziło się w żarliwość. Strach zrodził doskonałą miłość, która uwalnia od lęku. A pokorne milczenie przyzwolenia sprawiło, że modlitwa sprawiedliwego przeniknęła niebiosa.

A my? Cóż pozostaje nam innego, jak tylko powtórzyć sobie, że te wszystkie przykłady – proste a jednocześnie cudowne, nieco godne pożałowania, ale jakże wspaniałe – pociągają nas na tę samą drogę. My również, podobnie jak oni, jesteśmy synami jednego Ojca, który wszystkim proponuje swój plan świętości.

Trzeba nam jednak zacząć weń wierzyć. A potem powtórzyć sobie, że wystarczy kochać. Gdyż to w miłości zawiera się wszelka doskonałość. „Raz na zawsze zostało ci dane owo krótkie przykazanie, głosi św. Augustyn, miłuj i czyń, co chcesz. Jeśli milczysz, milcz z miłości. Jeśli mówisz, mów z miłości. Jeśli karcisz, karć z miłości. Jeśli przebaczasz, przebaczaj z miłości. W głębi twego serca niech będzie zakorzeniona czysta miłość; może z niej wyniknąć jedynie to, co dobre”.

„W każdej chwili zadawaj sobie pytanie, co uczyniłby Jezus, i czyń to. Niech to będzie twoja jedyna reguła, ale reguła absolutna”, napisał ten, którego Kościół ogłosił niedawno błogosławionym, a który – choć latami żył pozbawiony wszelkich zasad moralnych i wiary – później w swej saharyjskiej pustelni w Tamanrasset oddał się życiu w wielkiej ascezie, modlitwie i heroicznej miłości bliźniego.

Takie jest prawo błogosławieństw. Jest ono powtórzeniem tego, co zostało już powiedziane w Księdze Powtórzonego Prawa: Polecenie to, które Ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem... Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić.

Jaki Ojciec, taki Syn. Takie córki i tacy synowie. Cóż czynić ponadto? Jesteśmy dziećmi Boskiej Świętości! Świętymi bądźcie, jak święty jest wasz Ojciec niebieski. Trzeba więc, byśmy postanowili sobie stać się współobywatelami świętych!