Wychowywać po chrześcijańsku?

ks. Alojzy Drożdż

publikacja 05.01.2007 16:42

Telewizja „Network”, już w 1973 roku, pokazała serię portretów rodzinnych z Santa Barbara. Rodzina państwa Loudów pozwoliła się sfilmować. Pokazano rozwód rodziców i homoseksualne życie najstarszego syna.

Wychowywać po chrześcijańsku?

W domu filmowanej rodziny wszystko działo się tak, jakby Bóg nie istniał, a ludzie w fatalny sposób nie potrafili zagospodarować swej wolności. Rozwiedziona żona tak określiła swoje położenie: „Nie lubię tego wszystkiego, co daje mi poczucie dyskomfortu!”, a osiemnastoletni syn dodał: „Oto widzicie siedmiu osamotnionych ludzi, którzy rozpaczliwie próbują się wzajemnie kochać - bez powodzenia”.

Po trzydziestu latach od tamtego wydarzenia rodzina Loudów nie stanowi już wyjątku i pod wieloma względami jest przeciętna w społeczeństwie ludzi coraz bardziej osamotnionych, którzy bez powodzenia szukają miłości. Niestety, sytuacja rodziny i jej duchowy klimat szybko przenoszą się na wychowanie i styl życia szkoły.

Krzyk
W zdecydowanej większości naszych szkół dominuje hałas. Krzyczą dzieci na przerwach międzylekcyjnych. Krzyczą w klasach, oczekując na przyjście nauczyciela. Krzyczą także sami nauczyciele, aby opanować sytuację. Nie jest to sprawa banalna. Wiele konfliktów i kłótni, wzajemnych oskarżeń i obwiniania się, jest wynikiem stłumionego gniewu. Początek roku szkolnego skłania do refleksji nad podstawami destrukcyjnej gwałtowności, która niszczy spokój i nierzadko przemieniając się w niebezpieczne działania. Przemoc w relacjach szkolnych nie tylko szkodzi drugim, lecz także wprowadza człowieka w błędne koło. Ludzie coraz więcej żądają od innych, a otrzymują coraz mniej.

Presja medialna
Mam przed sobą gazetę ze zdjęciami. Trzech niemieckich chłopców. Dwóch wykręca ramiona prawie nagiemu nastolatkowi. Trzeci trzyma go za włosy. Ta sama gazeta donosi, że zginął jeden żołnierz amerykański w Iraku, a kilku zostało zranionych. A amerykańska armia wydała sto czterdzieści milionów dolarów na transport swoich żołnierzy w minionym tygodniu. Makabryczny jest także opis tortur za pomocą prądu w Korei Północnej i zdjęcia rabunku magazynów portowych przez wygłodzoną ludność w Liberii. Wszystko to są jedynie tak zwane drugorzędne wiadomości. Nagłówki z pierwszych stron donoszą bowiem o włamaniach, kłamstwach i wydawaniu ogromnych sum przez wysokich urzędników rządowych. Ta dzisiejsza gazeta nie bardzo różni się od wczorajszej (nawet reklamy są te same) i prawdopodobnie nie będzie się różnić od jutrzejszej.

Dochodzi jeszcze silna presja „esemesowa”. Modne jest uczenie się w kawiarenkach internetowych. Powszechne jest przekonanie, że jak czegoś nie ma w Internecie - to tego nie ma w ogóle!
Jak sprostać wszystkim ludzkim tragediom i nie ulec duchowej pustce i depresji? To pytanie jest szczególnie aktualne na progu nowego roku szkolnego.

Byłoby trudniej, gdyby nie nauczyciele i katecheci potrafiący ukształtować we współczesnych młodych ludziach ich piękne charaktery. Ilu ich jednak jest i jaką cenę przychodzi im codziennie za to płacić?
 

Rodzina
Takie są nasze szkoły, jakie są rodziny. Cierpi dzisiaj szkoła, bo cierpi rodzina. Co więcej - bardzo często jest to cierpienie głęboko i wstydliwie skrywane przez dużą grupę uczniów. Młody katecheta w swojej niedużej szkole doliczył się ponad jednej trzeciej uczniów wychowywanych przez samotne matki. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze migracja za pracą i nieraz wielotygodniowa rozłąka dzieci i rodziców. Towarzyszy temu zupełnie nowa rzeczywistość „sierocej doli” - także w rodzinach zamożnych.

Od wielu lat specjaliści biją na alarm, że pod względem wychowawczym telewizja wygrywa ze szkołą. Ale trzeba też mocno powiedzieć, że telewizja swą „atrakcyjność” wywodzi z głębokiego „rozproszenia i rozbicia wspólnoty rodzinnej”.

Jan Paweł II podkreśla z bólem: „W bardzo wielu społeczeństwach rodzina stała się sprawą drugorzędną. Traktowana jest jako rzecz względna poprzez różne formy ingerencji, w tym medialnej, i często nie znajduje potrzebnej ochrony i poparcia ze strony państwa. Nierzadko bywa pozbawiona odpowiednich środków do życia, do których ma prawo, potrzebnych do wzrostu i powstawania w niej klimatu, który sprzyja rozwojowi jej członków”.

Telewizja nie ukrywa, że dokonuje marginalizacji życia chrześcijańskiego i wartości chrześcijańskich. Dokonuje tego w imię tak zwanej tolerancji i neutralności światopoglądowej. Skądinąd zaś wiemy, że pierwszym prawem każdej „mniejszości” jest prawo do istnienia. Nie dotyczy to jednak chrześcijaństwa, ponieważ reprezentuje ono wartości uniwersalne. „Wychowanie bowiem nie jest nigdy moralnie obojętne, nawet gdy usiłuje się głosić »neutralność« etyczną czy religijną. Sposób, w jaki dzieci i młodzież są formowane i wychowywane, odzwierciedla nieuchronnie te wartości, które wpływają następnie na ich sposób rozumienia innych i całego społeczeństwa. Zgodnie więc z naturą i godnością osoby ludzkiej i z prawem Bożym, programy (w tym programy szkolne i medialne) winny pomagać młodzieży w rozeznawaniu i szukaniu prawdy, uczyć akceptacji wymogów i ograniczeń prawdziwej wolności oraz szacunku dla analogicznego prawa innych ludzi”.

W orędziu na Światowy Dzień Pokoju w 1994 roku Jan Paweł II podkreśla kolejny już raz, że rodzina jest podstawową i niezastąpioną wspólnotą wychowawczą; jest środowiskiem stwarzającym najlepsze warunki do przekazywania wartości religijnych i moralnych.