Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej?

Ewa Rozkrut

publikacja 24.08.2006 15:56

Pierwsza Komunia to ważny moment nie tylko dla drugoklasistów, ale i rodziców. Zdarza się, że cała sytuacja nas przerasta i czujemy się nieco zagubieni.

Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej?

Komunia, przygotowania w rodzinie
Sądzę, że nie trzeba się obawiać, czy podołamy przygotowaniom. Chrystus znajdzie drogę do jego duszy, lecz jednocześnie ubogaci całą rodzinę, dotknie każdego z nas.

Już od najwcześniejszych lat życia w sposób naturalny trzeba tłumaczyć dziecku, po co chodzimy do kościoła. Można wyjaśnić, co oznaczają poszczególne części mszy świętej, i wspólnie zastanowić się, jak się podczas nich zachowywać, o czym rozmawiać z Bogiem. Nie powinniśmy się martwić, gdy mimo wszystko spotkamy się z protestem młodego człowieka przeciwko chodzeniu do kościoła. Jest to naturalny objaw, gdyż dziecko ma dużo obowiązków i po prostu brakuje mu sił. Właściwie dobrze, że szczerze wypowiada własne zdanie – oznacza to, iż ma zaufanie do rodziców.

Uczulajmy dziecko na różnicę między chlebem zwykłym a eucharystycznym. Jest to niezwykle istotne.
Często słyszałam takie zdanie: "Podnieś chleb z ziemi, bo to jest Jezus". Tymczasem nie jest to Syn Boży, tylko kromka chleba. W głowie małego człowieka powstaje zamieszanie. Może on zagubić to, co najistotniejsze – a skoncentrować się na sprawach błahych. Oczywiście żywność trzeba szanować, lecz argumenty można przywołać inne.

Wiem, że nie zawsze udaje się wspólnie spotkać w ciągu tygodnia, aby spokojnie porozmawiać, a tym bardziej znaleźć czas na wspólną modlitwę. Jednak pamiętajmy o niej.

Wspólna modlitwa w domu pomaga również dziecku lepiej utrwalić modlitwy zadane do nauczenia się. Ich zaliczanie wzbudza sporo emocji; wydaje mi się, że niepotrzebnie. Dziewięciolatki są je w stanie opanować. Poznają przy tym podstawowe prawdy wiary – a nierzadko jest to jedyna taka okazja. Mają na to w szkole dwa lata. Nigdy nie wiadomo, jak ułoży się ich dalsze życie.

Drugoklasiści mają także spotkania w kościele. Pilnujmy, by nie opuszczali ich bez powodu. Podczas tych zajęć poznają życie i naukę Jezusa. Ponadto często w jednej parafii do komunii przystępują uczniowie z różnych szkół, więc nadarza się okazja, by to zmienić.

Uroczystość pierwszej komunii w kościele jest zazwyczaj ubogacona i nie przebiega tym samym rytmem co każdej niedzieli. Zwykle następuje procesjonalne wprowadzenie do kościoła, aktywny udział w liturgii dzieci i rodziców. Można wymienić czytania, wnoszenie darów na ołtarz, podziękowania.
W niektórych parafiach już na kilka tygodni przed tym ważnym dniem dzieci spotykają się na mszy świętej w niedziele i są uroczyście wprowadzane do kościoła, siadają na tych miejscach, które zajmą podczas komunii, czytają czytania, śpiewają znane dobrze piosenki, a kapłan zwraca się do nich podczas kazania, zaś tuż przed Eucharystią tłumaczy znaczenie poszczególnych jej części. Pozwala na uczestniczenie w przyszłej uroczystości z większym zaangażowaniem. Prócz tego utrwaleniu ulegają wszystkie czynności, które trzeba będzie wykonać.

Jak to dobrze, że na katechezy zaprasza się również rodziców. Jednym z ważnych aspektów tych spotkań jest tworzenie wspólnoty.

Sam dzień pierwszej komunii powinien przebiegać spokojnie i w dobrej atmosferze. Dlatego nie śpieszmy się. Pobłogosławmy je tuż przed wyjściem do kościoła. Ta chwila na zawsze pozostanie w jego pamięci, więc niech będzie uroczysta. Nie potrzeba wielkich słów. Na czole dziecka kreślimy znak krzyża i mówimy "błogosławię Cię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Ucałujmy je – i w drogę.
Na to, co ma się wydarzyć w świątyni, dziecko jest już przygotowane. Zazwyczaj kapłani zapraszają rodziców do aktywnego udziału w liturgii. Przebieg zależy od zwyczajów panujących w parafii.

Sam moment, w którym Jezus przybywa do serca naszego dziecka, przynosi nadzwyczajne wzruszenia. Jest to czas, kiedy i my możemy się z Nim zjednoczyć. Natomiast jeśli ktoś nie może przystępować do stołu Pańskiego, to proponuję wzbudzić pragnienie zaproszenia Jezusa do serca. Mimo przeszkód odgradzających od ołtarza zawsze można się modlić. Niech radość naszych dzieci stanie się naszą radością. Po komunii uwielbiajmy Boga, jest to odpowiedni moment.

A po zakończonej Eucharystii podziękujmy Mu za ten dzień. Jezus razem z dzieckiem przychodzi do całej rodziny i przynosi Swoje błogosławieństwo.

Dzieci zazwyczaj bardzo przeżywają udział we mszy świętej. Nawet te, które są ruchliwe i na co dzień sprawiają sporo kłopotów swym zachowaniem, w tym dniu zachowują się w kościele idealnie. Interpretować to można w różny sposób. Jednak nie ma wątpliwości, iż jest to znak spotkania z Chrystusem, a każde spotkanie z Nim przemienia człowieka.

Następnie rozpoczyna się świętowanie w domu. Tego na pewno wiele osób się obawia. Niepotrzebnie. Zauważmy, że na tle ogromu przygotowań do spowiedzi i komunii waga tego etapu nie jest największa.
Zwykle w godzinach popołudniowych jeszcze raz spotykamy się w kościele na nabożeństwie i rozdaniu pamiątek. Drugoklasiści robią wspólne zdjęcia. Święto trwa.

Popołudnie to również dobry czas na oglądanie prezentów.

Pamiętajmy o "białym tygodniu". Stanowi on przedłużenie święta spotkania się z Jezusem. Towarzyszmy dziecku codziennie w kościele, jeśli to możliwe. Niektórzy zapraszają gości na każdy dzień, najpierw na mszę, a później do domu. Jest to dobre rozwiązanie, jeśli mamy małe mieszkanie. Na zakończenie dnia podziękujmy Bogu za ten dar.

Co dalej?
Dzień, kiedy Pan Jezus po raz pierwszy przychodzi do serca naszego dziecka, przynosi błogosławieństwo całej rodzinie, warto o tym pamiętać. Odkąd Jezus zagościł w duszy naszych dzieci, my rodzice możemy odetchnąć. Sam Bóg zadba o nie. Jednak, podobnie jak dbamy o rozwój fizyczny i zdrowie, musimy pielęgnować ich dalszy wzrost duchowy.


Jak to zrobić, od czego zacząć?
Na pewno od wspólnej modlitwy. Nie zaprzestawajmy jej, odkąd nastąpi moment komunii. Dziecko w ten sposób uczy się rozmawiać z Bogiem, a towarzyszenie rodziców daje mu poczucie bezpieczeństwa. Dziewięciolatki potrzebują naszego wsparcia, mimo że ich walka o własną autonomię może wskazywać na coś zupełnie innego.

Następny krok to rozmowa. Nie wypytywanie dziecka, lecz słuchanie. Jest to niewątpliwie trudna sztuka. Jednak, gdy ją posiądziemy, to na pewno będziemy mieli dobry kontakt z synem, czy córką. Nie trzeba rozpoczynać rozmowy od tematów dotyczących wiary, lecz od spraw mu bliskich: szkoły, kolegów, rodzeństwa, różnych wydarzeń. Wspólnie wyciągajmy wnioski, pozwólmy dziecku je zinterpretować, a następnie odnośmy je do nauki Jezusa.

Koniecznie trzeba pozwolić na samodzielną ocenę moralną różnych sytuacji, w ten sposób uczymy wartościowania czynów. Dziecko samo ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie i dlatego musi umieć dokonywać wyboru między dobrem a złem. A przede wszystkim powinno je rozpoznawać. Przy okazji watro dowiedzieć się, czego się boi. Można powiedzieć mu o własnych lękach. Nie trzeba się ich wstydzić, nie świadczą one o naszej słabości, nie stracimy autorytetu. Lęk towarzyszy człowiekowi przez całe życie, jest czymś naturalnym, po prostu powinniśmy nauczyć się go pokonywać.

Rozmowa jest naprawdę cudownym lekarstwem na wiele kłopotów.
Atmosfera miłości stanowi ważny aspekt życia w rodzinie. Pewność, że jest się kochanym bez względu na wszystko, jest wręcz konieczna dla prawidłowego rozwoju. Dziecko swoje uczucia z taty przenosi na Boga. Gdy w kościele słyszy o dobrym Ojcu albo o wspaniałej Matce, Marii, to najpierw myśli o swoich rodzicach. Pamiętajmy o tym.

Wydawać się może, że pomagać podczas rachunku sumienia trzeba tylko przy pierwszej spowiedzi. Jest to błędne przekonanie. Nadal dziecko wymaga towarzyszenia, podpowiedzi, ciągłego doświadczania przebaczania. Łatwiej dostrzeże przebaczającego Ojca.

Kiedyś mój syn zapytał, skąd wiem, że muszę już iść do spowiedzi? Odpowiedziałam, że wtedy, gdy przestaję się uśmiechać. Potwierdził ten argument, bo właśnie najmłodsze istoty w domu najszybciej i najdotkliwiej odczuwają smutek mamy.

Trzeba pilnować i zachęcać dzieci, aby przystępowały do spowiedzi i komunii. Nie wolno tego bagatelizować. Są to zagadnienia ogromnej wagi. Zawsze mamy prawo o nie pytać i o nie się troszczyć.

Najważniejsze jest, by powierzyć Bogu swoją rodzinę i poprosić Go o wspieranie naszych wysiłków wychowawczych. Tylko On tak naprawdę jest w stanie naprawić to, co zniszczyliśmy, i zbudować to, czego nam się nie udało.

Wróć do
O naszych dzieciach »
Pierwsza spowiedź »