Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej?

Ewa Rozkrut

publikacja 24.08.2006 15:21

Maj to czas, kiedy dzieci przystępują do pierwszej komunii świętej. Jest to niezwykle ważny moment nie tylko dla drugoklasistów, ale i dla nas, rodziców. Zdarza się, że cała sytuacja nas przerasta i czujemy się nieco zagubieni.

Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej?

W takich przypadkach zazwyczaj zajmujemy się tym, co potrafimy najlepiej – gdyż daje nam to po prostu poczucie bezpieczeństwa. I być może stąd biorą swój początek mało chwalebne wyobrażenia o rodzicach dzieci pierwszokomunijnych, którym przypisuje się zużywanie całej energii na organizowanie przyjęć, kupowanie prezentów, a jedynie czasem na posprzątanie kościoła i dla świętego spokoju złożenie daru ofiarowanego podczas Eucharystii.

Wiem, że rodzice potrzebują wskazówek, jak poradzić sobie z tym wyzwaniem. Zdobycie wiedzy doda pewności, a tym samym oddali od spraw mniej istotnych.

Czas przygotowań córki czy syna do spotkania z Jezusem jest niełatwy, ponieważ dziecko musi nagle sobie poradzić z: nauką w szkole, chodzeniem na dodatkowe spotkania, lękiem przed nieznanym. Jest to dla niego ogromny wysiłek fizyczny i umysłowy. Zapraszam zatem do przyjrzenia się naszemu drugoklasiście.

Dziecko w tym wieku przede wszystkim lubi się ruszać. Robi to często, z krótkimi przerwami na zregenerowanie sił. Poprzez osiągnięcia fizyczne sprawdza po prostu swoje możliwości. Gdy jest zmęczone, często bywa drażliwe. Najlepszym lekarstwem na "muchy w nosie" jest jakieś "małe co nieco". Podreperuje wtedy siły i znów będzie gotowe do działania.

Dzieciom w tym okresie trudno w spokoju spędzić pół godziny, a co dopiero wytrwać na niedzielnej mszy świętej! Nie sposób nie zauważyć, jak kręcą się, przeszkadzają, ciągle się czymś zajmują. Chyba sporo na ten temat mogą powiedzieć kapłani sprawujący Eucharystię. Niełatwo wygłaszać kazanie do gromady radosnych dziewięciolatków. Potrzeba do tego niebywałego talentu oraz dobrego przygotowania. Obecnie zaprasza się dzieci blisko ołtarza, a przebywanie wśród rówieśników mobilizuje do wzmożonej aktywności. Na szczęście nie umniejsza to radości oczekiwania na spotkanie z Jezusem. My zachowywaliśmy się podobnie w tym wieku. Nie bójmy się ruchliwości naszych dzieci, zwłaszcza że przemija.

Gdy mały człowiek wkracza w wiek szkolny, powoli przestaje się mu podobać zaborcza miłość rodziców. Broni się przed odkrywaniem swoich myśli, samodzielnie chce podejmować decyzje. Pragnienie dostosowania się do zwyczajów kolegów jest nadzwyczaj silne. Objawia się np. w noszeniu takich samych ubrań czy otaczaniu się podobnymi przedmiotami. Dziecko zaczyna naśladować zachowania swoich kolegów, głównie te niepożądane. W wieku około dziewięciu lat u dziecka mogą pojawić się również brzydkie maniery: rzucanie na podłogę kurtki, chowanie brudnej bielizny pod materac łóżka, ustawiczne niezamykanie drzwi. Można je wymieniać w nieskończoność. W rzeczywistości jednak zmiany te dowodzą, że dziecko bardzo dobrze utrwaliło sobie zasady dobrego wychowania, ponieważ doskonale wie, przeciw czemu ma się buntować. Gdy uzna, że wywalczyło sobie już pewną niezależność, powraca do normy. Skutecznym lekarstwem jest pozostawienie sporego marginesu swobody i dobry osobisty kontakt. Na niektóre wybryki można przymknąć oczy, lecz trzeba egzekwować to, co się nam należy.

Nieocenione okazują się rozmowy, szczególnie szczere i nie prowadzące do zdradzania powierzonych rodzicom tajemnic.

Zauważyłam we własnej rodzinie, że podobne chwile mają dla wszystkich wielką wagę. Mamy sobie naprawdę wiele do powiedzenia. Lubimy też spotkania w cztery oczy, odbywają się one najczęściej wieczorem. Nie rozliczamy dzieci z wykroczeń – dzielimy się za to kłopotami, radościami lub przemyśleniami o życiu i otaczającym świecie. Zachęcam do znalezienia choćby pół godziny co jakiś czas na tego typu spotkania. Poznamy nie tylko dzieci, ale i siebie samych.

Chciałabym też uczulić dorosłych na zjawisko niedostosowania się dziecka do grupy. Może mieć ono wiele przyczyn, lecz zawsze – okrutny wymiar. Dziecko bywa wówczas ignorowane albo nawet odrzucane. Nie łudźmy się, że zastąpimy mu rówieśników. Samotność sprawia, że czuje się nieszczęśliwe, choćby w domu twierdziło inaczej. Wie, co rodzice chcą usłyszeć, więc spełnia ich oczekiwania. W takiej sytuacji konieczna staje się nasza ingerencja.

Absolutnie nie wolno zawstydzać dziecka, wyrzucać mu, iż nie umie bawić się z kolegami. Pod żadnym pozorem nie wolno też zdradzać jego sekretów.

Dobrym rozwiązaniem może stać się zaproszenie do domu kolegów. Nie tylko dziecko na swoim terenie będzie odważniejsze, ale i nadarzy się znakomita okazja do obserwacji, jak radzi sobie wśród rówieśników.

Proponuję porozmawiać o tych kłopotach z nauczycielem, poprosić go o zaaranżowanie wspólnych zajęć. Koledzy nie stanowią zagrożenia ani dla rodziców, ani tym bardziej dla dziecka. Wprost przeciwnie – potrzebuje ono rówieśników, aby się mogło prawidłowo rozwijać, nauczyć kontaktów z innymi ludźmi, prowadzenia rozmowy, prezentowania swoich poglądów.

Cóż dalej? Dziecko już wcześniej zaczyna zauważać swoją niezależność, walczyć o nią, domagać się poważnego traktowania.

Pamiętam, że mój syn, gdy miał cztery lata, przyprowadził mnie do kuchni, stanął obok stołu i zapytał: "Czy jestem od niego wyższy?". Potwierdziłam zgodnie z prawdą. On tylko na to czekał i dobitnym głosem powiedział: "To nie nazywaj mnie już więcej 'malutki'!" Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przystałam na jego prośbę i musiałam się później mocno pilnować, żeby nie używać tego słowa.
Skoro tak małe dzieci walczą o swoją autonomię, to co dopiero dziewięciolatki! W ich naturze leży pragnienie uniezależnienia się od dorosłych. Sądzą, że same wiedzą, jak należy postępować. Rodzice nie są w stanie nieustannie ochraniać swojej latorośli, brakuje na to czasu i sił. Trzeba więc pogodzić się z wkroczeniem dziecka na drogę ku samodzielności, z którą wiążą się nie tylko prawa, ale także obowiązki.

Ci młodzi ludzie żyją już własnym życiem, podejmują decyzje i sami wybierają przyjaciół. Są przebojowi, pełni energii, odważnie zdobywają świat. Doceniają dorosłych z silnym charakterem, obdarzają ich szczególnym autorytetem. "Silny" to taki, który jest konsekwentny i zrównoważony, dotrzymujący słowa, wprowadzający ład. Jak się okazuje, aby poczuć się bezpiecznie, dziecko potrzebuje granic, jasnych reguł. To zresztą odnosi się do otaczającego świata. Niefunkcjonalnie urządzony pokój albo bałagan powodują w dziecku wewnętrzny chaos, a to pociąga za sobą niekontrolowane zachowania. Chyba każdy z nas przeżył podobne chwile…

Ponadto lubią być dokładne. Czasem zadziwiają nas, gdy nieoczekiwanie posegregują swoje rzeczy. Nie łudźmy się, taki stan nie potrwa długo, ale za to pozostaną wspomnienia. Dokładność dzieci objawia się również w pragnieniu, by mówić do nich w sposób precyzyjny. Nieprecyzyjnie wyrażone polecenia nie zostają wykonane.

Dla drugoklasisty ważne są osiągnięcia na polu nauki. Zaprzepaszczanie tej szansy jest niewybaczalne. Nasza rola polega na rozbudzaniu zainteresowań, czy na wyzwalaniu u niego chęci poznawania świata i zdobywania wiedzy. W tych dziedzinach aktywności może ono akcentować swoją niezależność i samodzielność.

Pamiętajmy, że dziecko potrzebuje trochę wolnego czasu dla siebie i dla przyjaciół. Nie popadajmy w pułapkę zapisywania go w rozliczne zajęcia pozalekcyjne.

Dobrym rozwiązaniem jest wspólne ustalenie planu dnia, czyli wyznaczenie odpowiedniego czasu na odrabianie lekcji, wychodzenie na dwór, odpoczynek, telewizję, komputer itp. Ustalenie ram, granic wprowadzi ład do naszego życia rodzinnego. Warto o tym porozmawiać i zastanowić się wspólnie nad dozowaniem owych przyjemności.


Przeczytaj dalej...
Pierwsza spowiedź »
Komunia, przygotowania w rodzinie »