Czas troski o powołania

KAI /jk

publikacja 21.02.2009 22:52

Teraz jest czas na refleksję, troskę o powołania, czas szacunku do kapłaństwa i życia zakonnego - ocenia w rozmowie z KAI ks. prof. Krzysztof Pawlina, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.

Krajowa Rada Duszpasterstwa Powołań co roku publikuje w styczniu raport na temat powołań. Reakcją mediów na tegoroczne statystyki były alarmujące teksty o kryzysie największym od kilku czy nawet kilkunastu lat. Jak Ksiądz Rektor odbiera te statystyki?

- Jasno trzeba sobie powiedzieć: od pewnego czasu obserwujemy spadek liczby powołań, najpierw do zakonów żeńskich, później męskich, a teraz przyszedł czas na seminaria diecezjalne. Ale trzeba też pamiętać, że np. lata 60., 70. - do wyboru Jana Pawła II - nie obfitowały w Polsce w powołania kapłańskie. W perspektywie czasu większej niż ostatnie kilkanaście lat widać, że statystyki powołaniowe ulegają naturalnym fluktuacjom. Owszem, jest teraz ogólny spadek, ale bywa też tak, że diecezja, która do tej pory miała średnio 8 kleryków na pierwszym roku – tak było we Włocławku – w tym roku przyjęła 20. Z kolei wrocławska i przemyska archidiecezja, do tej pory szczycąca się wieloma powołaniami, odnotowała spadek. Ale statystki nie wszystko wyjaśniają.

Socjologia nie jest jedynym narzędziem badania rzeczywistości – tym bardziej powołań. Ona jest potrzebna do diagnozy, wyciągania wniosków. Wynika z niej, że na pewno teraz jest czas na refleksję, troskę o powołania, czas szacunku do kapłaństwa i życia zakonnego. Ale nie powinniśmy tego czasu trawić jedynie na wieszczenie kryzysu.

Media narzucają nam specyficzne spojrzenie na świat i na Kościół, karmiące się sensacjami. A życie nie składa się z sensacji. Na jednego kapłana, który zrobił coś złego, przypada 50, których codzienna ciężka praca nie jest zauważana, bo nie niesie żadnych sensacji.

Z jakiegoś powodu jednak tych powołań jest mniej.

Nie ma jednej przyczyny. Wpływa na taki stan rzeczy i niż demograficzny, i emigracja młodych ludzi, i obraz Kościoła w mediach, i osłabienie naszej wiary. Czy to nie jest smutne, że przeciętny polski katolik więcej dowiaduje się o misji księdza w serialach państwowej telewizji: „Plebania”, „Ranczo”, „Ojciec Mateusz”, niż w katolickich periodykach i rozgłośniach? Już dawno nie spotkałem artykułu, w którym byłoby ukazane piękno kapłaństwa, sens kapłaństwa czy życia zakonnego.

Moim zdaniem dar powołania otrzymuje bardzo wiele młodych osób. Brakuje im jednak wsparcia ze strony rodziców czy środowiska, w którym żyją. Świat pracuje bardzo mocno nad tym, by powołania obumierały. W warszawskim seminarium co roku jest 2-3 kandydatów, którzy nie rozpoczynają studiów ze względu na sprzeciw rodziców. Dawniej rodzina, w której rodziło się powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego, czuła się wyróżniona, obdarzona łaską. Dziś rodzice pytają swoje dzieci: dlaczego chcesz sobie życie zmarnować? Nie ma – nawet wśród katolików regularnie chodzących na msze – wsparcia dla młodego człowieka, który czuje powołanie i staje przed podjęciem decyzji. Jeśli wszyscy mówią, że seminarium czy zakon oznacza zmarnowanie życia, to osoba obdarzona powołaniem zaczyna się zastanawiać czy nie mają racji.

Na pewno brakuje nam wiedzy czym jest kapłaństwo i życie zakonne, na czym ono polega. Brakuje też świadomości, że jako katolicy wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, czy mamy powołania. Że powinniśmy się o nie modlić.

Żyjemy w świecie, w którym w ogóle zatracił się sens zmysłu powołania, misji, poświęcenia. Potrzeba dzisiaj mówić o pięknie rzeczy najprostszych – miłości, wyrzeczeniu, wierności, „że cię nie opuszczę aż do śmierci”. To dotyczy zarówno powołania małżeńskiego, jak i kapłańskiego.

Może to jest zadanie dla duszpasterstw powołaniowych?

Swoje formy duszpasterstwa powołaniowego mają zakony i diecezje. Oczekują one na młodych ludzi, którzy czują powołanie. Ale współcześnie – ponieważ zmienia się świat i zmieniają się młodzi ludzie – mam wrażenie, że to oczekiwanie na nowe powołania to trochę za mało. Oczywiście nie może być tak, że duszpasterstwa mają szukać ludzi z powołaniem. Ale muszą wyjść naprzeciw tym, którzy czują się zagubieni, nie znajdują odpowiedniego wsparcia w swoim środowisku. Trzeba zatroszczyć się o powołania, które już są.

Może też potrzebna jest większa ekspansja ze strony seminariów. Mogę mówić o tym, co robimy w warszawskim. W tym roku spotkaliśmy się z wszystkimi katechetami archidiecezji warszawskiej. Prosiliśmy ich o modlitwę o powołania i zapraszaliśmy na dni otwarte seminarium, na wielkopostne adoracje Krzyża do kościoła seminaryjnego. To nasza już dziewięcioletnia inicjatywa. W każdy piątek Wielkiego Postu o godz. 20.00 seminarzyści prowadzą adorację. W naszym seminarium mamy już kilka powołań, które są ich owocem. Z kolei w każdy czwartek o 18.30 sprawujemy Mszę św. po łacinie i ze śpiewem gregoriańskim w intencji powołań oraz dobrodziejów seminarium. Codziennie o godz. 18.00 księża profesorowie i ojcowie duchowni dyżurują w konfesjonałach.

W tym roku zapraszamy też na Dzień Modlitwy o Powołania w archidiecezji 26 kwietnia. Będzie to dzień otwarty dla warszawiaków, którzy będą mogli obejrzeć nasze piękne barokowe ogrody, bibliotekę oraz malowidła Michała Anioła Palloniego – odsłonięte po wielu wiekach, podczas których były ukryte pod tynkiem. Warto przyjść i zobaczyć nie tylko galerię obrazów arcybiskupów Gniezna i Warszawy, ale życie seminarium, jego mieszkańców, a więc przyszłych kapłanów.

Nasi klerycy – z piątego i szóstego kursu – mają praktyki w szkołach. Na pierwszych lekcjach religii opowiadają swoim niewiele młodszym kolegom o tym jak to się stało, że poszli do seminarium, jak wygląda ich życie. I wiem, że gdy kończą się praktyki uczniowie pytają o tych „młodych księży”. Sam dwa lata temu robiłem badania wśród gimnazjalistów na temat obecności księdza w katechezie i zdania młodych ludzi na temat kapłanów. Wyniki mnie zaskoczyły. Młodzież chce, by uczył ich ksiądz. Z odpowiedzi na ankietę wynika, że jakieś 12 proc. badanych nosi w sobie pragnienie bycia księdzem czy zakonnicą.

A jacy są ci młodzi ludzie przychodzący do seminarium? Jak scharakteryzowałby Ksiądz Rektor dzisiejszego kleryka?

To młody człowiek, który szuka szczęścia, spełnienia. Często skończył już studia i ma za sobą doświadczenie pierwszej pracy, ma swoje ambicje. Przemyślał już pewne sprawy i jego decyzja jest dojrzała. Ale jest to też człowiek, który żył w świecie nierealnym – pełnym mediów i gadżetów. Trudno mu się rozstać z komórką, z internetem, wyciszyć się, milczeć i nawiązać kontakt z Bogiem. Pochodzi też z toksycznego świata i potrzebuje swego rodzaju detoksykacji. Niekiedy ciężko mu wziąć odpowiedzialność za własne decyzje. Jest skomplikowany i nie zawsze rozumie sam siebie. Coraz częściej to młody mężczyzna z miasta, a nie ze wsi. Ale wiąże się to z faktem, że młodzi ludzie ze wsi uciekają. Emigrują za lepszymi zarobkami za granicę. A jeśli już zostają „na gospodarstwie”, to nie robią matury. A egzamin dojrzałości jest wymagany od kandydatów na kapłanów.

Z „mapy powołań” widać, że co roku najwięcej kleryków pochodzi z południa kraju.

- To prawda, ale wynika to głównie z tego, że na południu obserwuje się też większą religijność. Statystyki dotyczące uczestnictwa w mszy św., przystępowania do komunii św. są tam najwyższe. I ta większa pobożność rodzi więcej powołań. Ale nie jest to reguła. Warszawa nie należy do miast o wysokim procencie religijności, a coraz więcej ma powołań.

Swego czasu dość popularne były grupy osób świeckich, które skupiały się wokół seminarium, by modlić się w intencji powołań, za kleryków, a także wspierać ich materialnie. Czy nadal te grupy są aktywne?

- Osoby z tych grup tworzą duchowe zaplecze seminarium. Przy warszawskim seminarium skupionych jest ich 125. Modlą się za kleryków i wspierają ich finansowo. Widzę, że na przestrzeni 11 lat ta grupa się nie zmniejsza, ale zmienia. W większości są to osoby starsze, które chcą jeszcze coś dobrego dać od siebie. Spotykają się 2-3 razy w roku z klerykami - przed świętami i po święceniach kapłańskich. Wówczas siedząc z klerykami przy jednym stole widzą kogo sobie wymodlili.

Trzeba pamiętać, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za powołania. Potrzeba modlitwy o nowych księży. To, że mamy księży stało się takie oczywiste, zwyczajne. Nie myślimy o tym, co będzie, gdy ich zabraknie.

Rozmawiała Izabela Matjasik