Reklama z powołaniem, powołanie z reklamy

Metro/a.

publikacja 28.05.2007 16:42

Zakony franciszkanów i kapucynów zamiast czekać na kandydatów, którzy zechcą wdziać habit, przygotowują akcje reklamowe - podaje Metro.

Na dużym billboardzie pod jednym z warszawskich kościołów widać polną drogę, którą idą zakonnicy, a pod spodem napis: "Przyłącz się do nas!". Inny kolorowy billboard z twarzą mężczyzny macho w koloratce zachęca: "Twardziel? Nie: Jezuita". Od tego typu billboardów zaroiło się pod kościołami, ale są też "reklamówki" rozsyłane w mailach: "Chcesz pasjonującej pracy w odosobnieniu? Wstąp do zakonu klauzurowego!" - czytamy w mailu reklamowym jednego z żeńskich zakonów zamkniętych. Po co to wszystko? Reklamy zostały specjalnie stworzone przez zakonników, by przyciągnąć nowe powołania. Wszystko przez to, że liczba zakonników i zakonnic z roku na rok topnieje: choć liczba zwykłych księży pracujących w parafiach utrzymuje się na stałym poziomie ok. 23 tys., to liczba zakonnic w ciągu ostatnich 15 lat spadła u nas o 30 proc, a liczebność niektórych zakonów męskich aż o połowę.

- Zakony do tej pory za słabo się promowały - stwierdzili ich zwierzchnicy. Dlatego w większości z 57 zakonów męskich i 113 żeńskich, które działają w Polsce, już na etatach pracują zakonnicy, którzy zajmują się wyłącznie promocją powołań i rekrutacją (tzw. powołaniówką), a lada dzień zostaną przeszkoleni nowi specjaliści PR, którzy będą zajmować się kreacją wizerunku każdego z zakonów - twierdzi Metro. - Dziś osoby, które myślą o swoim powołaniu, zapominają, że zostanie duchownym nie musi ograniczać się do pracy zwykłego księdza w parafii. Jest do wyboru cały wachlarz zakonów, z których każdy oferuje co innego i każdy znajdzie coś dla siebie - przekonuje ks. Bartłomiej Król, salwatorianin z serwisu Zakon.pl, który właśnie uruchomiono, by promował zakony.

Czy rekrutowanie nowych zakonników przez ogłoszenia i billboardy to nie przesada? - Kościół od dwóch tysięcy lat nie robi nic innego, tylko się reklamuje - mówi o. dr Dariusz Kowalczyk, prowincjał zakonu jezuitów, który sam został jezuitą właśnie dzięki plakatowi. - Studiując biologię na UW i nie bardzo wiedząc, co chcę robić w życiu, zobaczyłem plakat obok kościoła Jezuitów na Rakowieckiej w Warszawie: "Jeśli chcesz służyć Bogu i człowiekowi, przyjdź do nas". - To był prosty afisz, ale to było ponad 20 lat temu. Dziś reklamy promujące zakony są bardziej wyrafinowane i nic dziwnego - jest internet, kolorowe drukarki i grzechem byłoby tego nie wykorzystać.

Jak na razie w polskich zakonach jest 13 tys. zakonników - czyli aż 10 tys. mniej niż zwykłych księży diecezjalnych w całej Polsce, ale specjaliści są zgodni: - Choć oficjalnie zakonne "kampanie powołaniowe" mają przyciągnąć nowych kandydatów, to istnieje możliwość, że mogą odciągnąć młodych ze zwykłych seminariów i wtedy liczba zwykłych księży pracujących w parafiach może spaść. Co wtedy? - Wtedy zwykli księża będą musieli znaleźć własne innowacyjne sposoby na przyciągnięcie młodych do siebie - mówią specjaliści od wizerunku.

Metro pomaga też znaleźć odpowiedź na pytanie: Jaki zakon wybrać?

Ci z zacięciem edukacyjnym mogą wybrać zakon pijarów (prowadzą sieć szkół podstawowych, gimnazjów i liceów), ci zafascynowani medycyną czy farmacją - bonifratrów (prowadzą apteki zielarskie i poradnie lekarskie), ci którzy lubią wielkomiejskie życie, a ich pasją jest kontakt z ludźmi - wybiorą dominikanów (skupiają działalność w dużych miastach), ci, którzy wolą pracę w odosobnieniu - idą do kamedułów (zakonnicy nie utrzymują kontaktu ze światem zewnętrznym), uzdolnieni kulinarnie - benedyktynów (rozwijają sieć sklepów ze zdrową żywnością na bazie własnych receptur), mający ciągoty dziennikarskie - jezuitów (obsługują wiele mediów, m.in. watykańskich), a ci, którzy preferują egzotyczne wyjazdy - pallotynów (wyjeżdżają na misje do Afryki i Indii), czy chrystusowców (aktywnych w Ameryce Pd. i Indonezji).