Nie patrz na nas! Patrz w ziemię!

Krzysztof Błażyca

GN 32/2018 |

publikacja 09.08.2018 00:00

„Czyn numeru 16 670 ocalił człowieczeństwo numerowi 432”. Tymi słowami Marian Kołodziej, więzień z pierwszego transportu do Auschwitz (nr 432), opisał ofiarę ojca Maksymiliana Kolbego.

Przejmujące grafiki Mariana Kołodzieja znajdują się w dolnej kondygnacji kościoła Matki Bożej Niepokalanej w Harmężach. Na wielu z nich artysta upamiętnił o. Kolbego. reprodukcja Roman Koszowski /Foto Gość Przejmujące grafiki Mariana Kołodzieja znajdują się w dolnej kondygnacji kościoła Matki Bożej Niepokalanej w Harmężach. Na wielu z nich artysta upamiętnił o. Kolbego.

Kołodziej trafił do obozu, gdy miał 19 lat, 14 czerwca 1940 r. Ocalały, po wojnie ukończył krakowską Akademię Sztuk Pięknych, ale w swojej twórczości milczał o doświadczeniach z niemieckiego obozu zagłady przez ponad pół wieku. Dopiero wylew i słowa Herberta: „Ocalałeś nie po to, żeby żyć. Masz mało czasu, trzeba dać świadectwo” stały się impulsem do wyznania obozowej traumy. Sparaliżowany, z ołówkiem przywiązanym do dłoni, przez kilkanaście lat kreślił przejmujący cykl „Klisze pamięci. Labirynty”. To wstrząsające wyznanie znajduje się obecnie w podziemiach franciszkańskiego kościoła w Harmężach koło Oświęcimia. „Milionami kresek czczę i pamiętam martwych i żywych współtowarzyszy. Obrazami odmawiam swoje za nich modlitwy (…). Mój żałobny krzyk” – zapisał Kołodziej. Na wielu pracach pojawia się osoba św. Maksymiliana.

Fenol

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.