Medalik na koniec kursu

ks. Marcin Siewruk

publikacja 14.08.2018 05:45

– Łukasz, co byś powiedział na to, gdybyś został taksówkarzem? – zaproponował pewnego razu kolega. I Łukasz zgodził się.

Najprawdopodobniej Łukasz Szczęch jest najlepszym organistą wśród kierowców i najlepszym kierowcą wśród organistów. ks. Marcin Siewruk Najprawdopodobniej Łukasz Szczęch jest najlepszym organistą wśród kierowców i najlepszym kierowcą wśród organistów.

Wsiadam zdyszany do taksówki, podaję adres, za mną trudna podróż i marzę tylko o jednym: żeby dojechać do domu. Kierowca życzliwie pyta, czy chciałbym posłuchać muzyki. Automatycznie opowiadam: chętnie. Taksówkarz zaczyna nucić nieznaną melodię. Chyba nie o tak wykonywanej muzyce myślałem. Kierowca widzi w lusterku moje zaskoczenie. – Może puszczę muzykę chrześcijańską? – proponuje. W głośnikach brzmi utwór TGD. – Teraz już lepiej? – pyta zatroskany kierowca.

Czy organy mogą mieć coś wspólnego z samochodem?

Po kilku minutach jazdy po zatłoczonych ulicach Zielonej Góry zaczynamy rozmawiać. Taksówkarz nazywa się Łukasz Szczęch. Jazda taksówką nie jest jego głównym zajęciem. Od 2002 roku jest organistą kościelnym w zielonogórskiej parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Ma jeszcze czas na zajęcia muzyczne z przedszkolakami.

Taksówkarzem jest od 2009 r.

– Paradoksalnie gra na organach i prowadzenie samochodu mają wiele wspólnego. Trzeba uważnie patrzeć w lusterko. Podczas liturgii – żeby kontrolować akcję przy ołtarzu, a na drodze – zachowanie innych kierowców. Organy i samochód mają wiele różnych przycisków. W jednym i drugim przypadku trzeba decydować o zmianie tempa, czasem mocno przyśpieszyć albo zwolnić. A najważniejsze, że obok zawsze są ludzie – tłumaczy pan Łukasz. Posługa muzyka kościelnego i zajęcia edukacyjne nie pozwalają na spędzanie zbyt wielu godzin za kierownicą. W powszednie dni pan Łukasz jeździ po ok. 3–4 godziny, w niedzielę i dni świąteczne – nigdy.

Ludzie w większości pozytywnie reagują na propozycję posłuchania muzyki chrześcijańskiej, a kiedy zobaczą obrazek z wizerunkiem małej Tereski, często spontanicznie opowiadają historie swojego życia. Nie zawsze najprostsze i najszczęśliwsze. Kiedy pasażer jedzie sam, siada z tyłu, po przekątnej kierowcy, i zaczyna się rozmowa. Potwierdza się powiedzenie, że ludzie taksówkarzowi i barmanowi zwierzają się ze swoich problemów, licząc na wysłuchanie i dyskrecję.

Kręcąc kierownicą, „taryfiarz” poznaje przy okazji bardzo ciekawych ludzi i ma okazję do przekazania małego upominku. – Jakiś czas temu woziłem ze sobą medaliki z wizerunkiem Niepokalanej i wręczałem na zakończenie kursu. Klienci byli mile zaskoczeni, tylko nieliczni odmawiali przyjęcia – opowiada muzykujący taksówkarz.

Modlitwa i zaufanie

Uczestniczenie w codziennej Eucharystii nie wynika z konieczności wypełniania obowiązków organisty, ale jest czymś naturalnym, podobnie jak modlitwa czy adoracja Najświętszego Sakramentu. Jak zapewnia pan Łukasz, jest tyle spraw do przedstawienia Bogu na modlitwie… Przede wszystkim pamięta każdego dnia o duszach cierpiących w czyśćcu. Poleca również potrzeby osób proszących o modlitwę, wsparcie. Czasami są to prośby przewożonych w taksówce pasażerów. Latem każdego roku pan Łukasz idzie w pielgrzymce do Częstochowy. Jak się okazało, przed paroma dniami wszedł na Jasną Górę z pielgrzymką rolników. W Wielkim Poście w modlitewnym duchu pokuty podąża ścieżkami Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

– Jedną z intencji zaproponowała moja mama. Powiedziała, żebym modlił się za policjantów. Posłuchałem jej. Po kilku miesiącach modlitwy wracałem z wieczornego kursu i trafiłem na policyjną kontrolę. Prędkości nie przekroczyłem, auto sprawne, moje prawo jazdy też nie wzbudziło zastrzeżeń. Zabrakło dokumentu z ubezpieczalni. Kolega przez roztargnienie zabrał je ze sobą i pojawił się kłopot. Policjant pokręcił głową, ale zdecydował, że tym razem wyjątkowo zastosuje pouczenie. Można powiedzieć: to czysty przypadek, ale potwierdziło się, że warto słuchać rad mamy – opowiada pan Łukasz.

Śmiertelna gra

Zatrzymujemy się na światłach. Na pasie obok przeraźliwie zawyły klaksony. Rozglądamy się, co się dzieje. Dwóch poirytowanych uczestników ruchu energicznie gestykuluje i pokrzykuje w swoich samochodach. Na zielonym świetle ruszają z piskiem opon. Taksówkarz opowiada, że takie ekscesy zdarzają się często. Pośpiech, emocje, brak cierpliwości wobec błędów innych – to sytuacje, które często można zaobserwować na drodze. – Za kółkiem ważny jest spokój wewnętrzny, żeby wszystkim użytkownikom dróg jechało się przyjemniej – mówi pan Łukasz. Doświadczony kierowca przyznaje, że modli się o Boże błogosławieństwo za kierownicą. Szczególnie do patrona kierowców, św. Krzysztofa, ale też innych orędowników. Jednak zawsze pozostaje margines ryzyka i próba wiary.

– Myślę, że wielu kierowców stara się jeździć zgodnie z przepisami i spokojnie. Poświęcili samochody, pamiętali o modlitwie, a mimo wszystko nie dojeżdżają do celu. Ostatnio głośno było o wydarzeniach na drodze S3. Kierowca zginął w czołowym zderzeniu z samochodem jadącym pod prąd. Nie miał szans uniknąć tej tragedii. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wierzę, że Bóg nas prowadzi drogami, których często nie rozumiemy – mówi pan Łukasz.

A co na to Jezus?

Zaraz będę na miejscu, a chciałem zapytać jeszcze o wiele spraw. Szczególnie o to, czy to bezpieczne zajęcie. Pan Łukasz dyskretnie zawiesza głos. Zapada chwila milczenia. Gdy wysiadam, taksówkarz podaje mi numer telefonu do przyjaciela. On mi wszystko wyjaśni. Natychmiast dzwonię do Sebastiana Pinkiewicza. – Łukasz nie chce o tym opowiadać. Pijany i agresywny klient rzucił się na niego z pięściami. A Łukasz się nie bronił, bo nie chciał mu zrobić krzywdy. Gdy kiedyś rozmawialiśmy o tamtym zdarzeniu, Łukasz zapytał: a czy Jezus tak by postąpił? Bo on wierzy, że właśnie tak by zrobił. Dlatego nie użył siły wobec agresora. Wiadomo, jedno mocne popchnięcie, agresor upada na chodnik, uderza głową w krawężnik i jest tragedia. Łukasz miał rozbitą głowę, w samochodzie napastnik urwał lusterka, rozbił szybę, wgniótł maskę. Sprawa trafiła do sądu – opowiada pan Sebastian.