Wiara to ogień

rozmowa z z abp. Bruno Forte (tłumaczenie Danuta Piekarz)

publikacja 22.02.2010 09:43

O tym, czym jest wiara, i o znaczeniu krzyża z abp. Bruno Forte rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz. (Wywiad przeprowadzono podczas rekolekcji, które abp Forte wygłosił dla księży w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie. Wiara to walka z Bogiem, w której pozwalam, aby On zwyciężył.)

Wiara to ogień fot. ks. Tomasz Jaklewicz

Abp Bruno Forte (ur. 1949) ma 37 lat kapłaństwa, od 6 lat jest biskupem Chieti-Vasto. Jest najbardziej znanym współczesnym teologiem we Włoszech

Ks. Tomasz Jaklewicz: Ksiądz Arcybiskup wygłosił ostatnie rekolekcje wielkopostne Janowi Pawłowi II w 2004 roku. Jak to jest głosić rekolekcje świętemu?
Abp Bruno Forte: – To była czysta łaska. Na coś takiego można się zgodzić, tylko jeśli bezwarunkowo ufa się Bogu. Przeżyłem tydzień w obecności człowieka zamieszkanego przez Boga. Jan Paweł II, mimo słabego zdrowia, był obecny na wszystkich konferencjach. Widziałem, jak śmiał się z całego serca, kiedy mówiłem coś dowcipnego. Widziałem też, kiedy kiwał głową na znak zgody, kiedy mówiłem coś mocnego. Na przykład kiedy powiedziałem, że wierzący jest tylko biednym ateistą, który każdego dnia wysila się, by zacząć wierzyć.

Wierzący jest ateistą, który próbuje wierzyć. To dość szokująca definicja.
– Ta definicja zwraca uwagę, że wiara nie jest czymś zdobytym raz na zawsze. Wiara to walka z Bogiem, w której pozwalam, aby On zwyciężył. Słowo „agape” oznacza w Nowym Testamencie miłość totalną. Można je połączyć ze słowem „agonia”, czyli walka. Miłość to walka, pasja, agonia. Kochać Boga nie oznacza żyć spokojnie, wierząc, że On jest, ale iść za Nim każdego dnia. Iść tam, gdzie On chce, a niekoniecznie tam, gdzie my byśmy chcieli. Ufając całkowicie Jemu, także wtedy, kiedy milczy. Dlatego wierzący musi rodzić się każdego dnia w Bogu i dla Boga. To może być owocem modlitwy. Wiara bez modlitwy prędzej czy później zgaśnie.

Czy taka definicja wiary ma związek z tym, że kultura europejska stała się kulturą bez Boga lub nawet przeciwko Bogu?
– Ta definicja odnosi się do wierzących wszystkich czasów. Od Abrahama, przez Jakuba walczącego z Bogiem, aż do Jezusa w Ogrodzie Oliwnym, który prosi Ojca, by oddalił od Niego ten kielich, a jednak dodaje: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Pamiętajmy, że Jezus jest nie tylko przedmiotem naszej wiary, ale jest również świadkiem wiary, jest pierwszym walczącym o wiarę, jak mówi List do Hebrajczyków (12,2). Te przykłady wskazują, jak ważne jest to, by nie mylić wiary z przyzwyczajeniem lub uspokajającą ideologią. Wiarę trzeba przeżywać jak ogień. Będzie on płonął, jeśli jesteś w jedności z Bogiem, jeśli żyjesz w Bogu, jeśli chwytasz się mocno Jego słowa, aby wytrzymać Jego milczenie, jeśli sięgasz do sakramentów, aby przezwyciężyć własną słabość. Wiara to ta pokorna miłość, całkowicie zdana na Boga, gdy pozwalasz nieść się Bogu tam, gdzie On chce, nawet wtedy, gdy tego nie rozumiesz lub nie chcesz.

Na ogół mówimy o wierze w Jezusa, rzadko o wierze Jezusa.
– Temat wiary Jezusa został odkryty na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, np. przez Hansa Ursa von Balthazara. Jest to bardzo ważny aspekt prawdy o człowieczeństwie Jezusa. Gdyby On nie wierzył jako człowiek, nie byłby też naprawdę człowiekiem. To, że widzi siebie jako Syna Boga, nie przeszkadza Jego kenozie, czyli wchodzeniu w ludzką kondycję. W tym sensie w swojej ludzkiej świadomości Jezus ufał Bogu. Pomimo mroków powierzał siebie Ojcu.

Chciałbym jeszcze wrócić do pytania o wpływ dzisiejszej kultury na wiarę.
– Podstawowa trudność jest zawsze ta sama. W każdej epoce była pokusa uczynienia z Boga narzędzia władzy lub pociechy serca, zamiast traktować Go jako Tego, który jest pochłaniającym ogniem. Nie wierzę za bardzo tym, którzy płaczą za przeszłością. Przygoda wiary jest zawsze walką, jest związana z ryzykiem. Oczywiście dziś jest trudniej spotkać świadków, bo konsumizm i hedonizm prowadzą wielu do rezygnacji z duchowej walki. Do niedawna wierze zagrażał ateizm ideologiczny, który intelektualnie był dość ubogi. Dzisiaj większe niebezpieczeństwo płynie z ateizmu praktycznego, wyrażającego się w życiu jakby Bóg nie istniał i czerpaniu maksimum przyjemności z życia. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wiara wydaje się sprzecznością. A Pan pyta nas, czy chcemy w Niego wierzyć i być znakiem sprzeciwu, tak jak On sam nim był. Ale może właśnie to sprawia, że przygoda wiary staje się jeszcze piękniejsza. Kto ufa Bogu Jezusa Chrystusa, doświadcza radości ryzyka, kochania z nową bezinteresownością, świadczenia z nową wolnością, nigdy przeciwko komuś, ale z miłością do wszystkich. Wiara to horyzont sensu życia i śmierci, którego są spragnieni ludzie epoki postmodernizmu, żyjący w samotnym tłumie.

Jak przepowiadać Chrystusa dziś?
– Pierwszą formą głoszenia Jezusa jest głęboko w Niego wierzyć. Wtedy życie wierzącego będzie mówiło więcej niż słowa. Wobec Matki Teresy rodziło się pytanie, które brzmiało: Kto jej kazał to robić? Życie po ludzku całkowicie niewytłumaczalne, które żyje całkowicie Bogiem i całkowicie dla innych. Wzniosły przykład dał nam Jan Paweł II. Na początku, kiedy mało go jeszcze znano, jego słowa miały prymat, ale nie było wielu, którzy go słuchali. Wielu z nim walczyło. W końcu jednak słowo ustąpiło wymowie jego „ukrzyżowanego ciała” i głosu, który nie umiał już przepowiadać, aż po ostatnie milczenie, kiedy jego otwarte usta nie zdołały wymówić już ani jednego słowa. Ta „elokwencja” przemówiła do świata z katedry świętości.

Ale słowo jest też potrzebne. Biskupi włoscy napisali w ubiegłym roku list do ludzi szukających Boga.
– We Włoszech mamy całe mnóstwo katechizmów różnego rodzaju, ale wydaje mi się, że brakuje narzędzi do pierwszego przepowiadania. Przyznam uczciwie, że dokumenty episkopatu są napisane w dialekcie, który jest niezrozumiały dla ludzi. Udało nam się jednak stworzyć tekst w przystępnym języku, bliski ludzkich pytań. Oczywiście „książka potrzebuje zawsze ojca”, czyli kogoś, kto sprawi, żeby te słowa ożyły. „List do szukających Boga” jest pomyślany jako narzędzie w ręku kogoś, kto już wierzy i kocha Jezusa. Może on ten list ofiarować temu, kto nie wierzy lub szuka. To ma być pokorna pomoc przyjaciela, aby pomóc mu odnaleźć to, czego szuka.

Jak Ksiądz Biskup patrzy na sprawę decyzji Trybunału w Strasburgu w sprawie krzyża we włoskiej szkole?
– Krzyż jest znakiem największej miłości, przebaczenia nieprzyjaciołom i godności każdej osoby ludzkiej, także tej odrzuconej, biednej, bez znaczenia. Wiemy, że idea osoby i jej niepowtarzalnej godności dojrzewała w historii podczas refleksji nad Jezusem ukrzyżowanym w dyskusjach chrystologicznych pierwszych wieków. Idea osoby, która jest fundamentem ludzkich praw i wolności, pokojowego współistnienia, jest głęboko związana z Ukrzyżowanym. Dlatego sporo niewierzących, myślących i wykształconych zareagowało krytycznie na orzeczenie ze Strasburga. Zobaczyli bowiem w nim rodzaj powierzchownego myślenia, które chce zanegować nasze korzenie, naszą kulturę, tożsamość oraz godność człowieka. Krzyż jest symbolem tego wszystkiego. Walka z symbolami religijnymi może nas zaprowadzić na bardzo niebezpieczną drogę. Nie zapominajmy, że także kościoły stojące w miejscach publicznych są symbolami religijnymi. Czy mielibyśmy zrezygnować z tego wszystkiego? Czy mielibyśmy zrezygnować z historii sztuki włoskiej czy europejskiej, która w ponad 80 proc. jest historią sztuki sakralnej? Według logiki Strasburga, można odrzucić także każdy inny symbol religijny: gwiazdę Dawida czy symbole islamu. Dlatego trzeba jasno powiedzieć, że prawdziwa laickość nie zaprzecza publicznej roli religii. Laickość powinna szanować publiczny wymiar religii. Ten wymiar religii jest otwarty na szacunek wobec każdej tożsamości religijnej, nie wyklucza nikogo, promuje dialog i pokojowe współistnienie.

Czyli wierzący powinni bronić krzyża w miejscach publicznych?
– Oczywiście krzyż był w przeszłości używany jako narzędzie obrazy. Ale Jan Paweł II w roku 2000 pokazał, że Kościół jest gotów prosić o przebaczenie za każde niewłaściwe użycie krzyża. Byłem szefem komisji, która opracowała dokument „Pamięć i pojednanie”, towarzyszący papieskiej liturgii pokutnej. Pamiętam spotkanie z Janem Pawłem II, kiedy powtarzał nam: „Odwagi, bądźcie komisją odważną! Prawda nas wyzwoli”. Kto nie boi się prawdy, nie boi się też krzyża. Przesłanie krzyża, oczyszczone ze wszystkich błędów, które popełniali chrześcijanie, jest orędziem ważnym dla wszystkich. Wielcy założyciele zjednoczonej Europy: De Gasperi, Adenauer, Schuman byli wierzącymi, którzy odnajdywali w krzyżu inspirację dla swojego zaangażowania na rzecz pokoju i sprawiedliwości. Córka de Gasperiego opowiedziała mi o ostatnich godzinach życia swojego ojca. Ten wielki człowiek, ojciec powojennej odbudowy naszego kraju i zjednoczonej Europy, na łożu śmierci nie odrywał swojego wzroku od krzyża i powtarzał to jedno słowo: Jezus. Jego córka mówiła mi, że powtarzał to z taką intensywnością i miłością, że jego bliscy zrozumieli, że z krzyża czerpał wszystko to, czym starał się żyć i dawać innym w swoim życiu. A dzisiaj europejski Trybunał wypowiada się z taką powierzchownością o krzyżu, który inspirował założycieli zjednoczonej Europy. To może być tylko owoc niewiedzy lub współczesnych uprzedzeń.