Problem nie tylko nuncjusza

Andrzej Grajewski

publikacja 19.01.2010 07:11

„Rzeczpospolita”, która przed rokiem na podstawie bardzo wątłych poszlak insynuowała, że nuncjusz abp Józef Kowalczyk był informatorem wywiadu PRL, opublikowała artykuł, który całą sprawę stawia w zupełnie innym świetle.

Problem nie tylko nuncjusza Ks. Józef Kowalczyk został zarejestrowany „na wyrost”, stwierdzili w 1986 r. oficerowie wywiadu PRL fot. J. Wolny

Okazało się bowiem, że w aktach rzymskiej rezydentury Departamentu I MSW o kryptonimie „Baszta” znajdują się materiały oceniające przydatność poszczególnych „źródeł” prowadzonych przez oficerów peerelowskiego wywiadu. Wynika z nich jednoznacznie, że ks. Józef Kowalczyk, który 15 grudnia 1982 r. został zarejestrowany w ewidencji Departamentu I MSW pod numerem 14092 jako kontakt informacyjny (KI) „Cappino”, nie tylko nie miał żadnej tego świadomości, ale także sama jego rejestracja stanowiła naruszenie norm obowiązujących w pracy wywiadu i została oceniona jako działanie „na wyrost”. Wcześniej dokumenty nie były dostępne, gdyż znajdowały się w zbiorze zastrzeżonym IPN.

A przepraszam?
Materiały odnalazł i opublikował Cezary Gmyz, ten sam, który przed rokiem jako pierwszy napisał, że obecny nuncjusz został zarejestrowany jako kontakt informacyjny: „KI »Cappino« to źródło sprawdzone” („Rzeczpospolita” z 7 stycznia 2009 r.). Później wielokrotnie w swej publicystyce przypominał, że nuncjusz został zarejestrowany, pisząc, że nie mamy pewności, jak było, ale przecież coś musiało być, skoro go zarejestrowano. Obecnie red. Gmyz nabrał niezbędnej pewności, gdyż swój tekst zatytułował „SB przegrało z nuncjuszem” („Rzeczpospolita” z 5 stycznia br.). Według jego ustaleń, 10 marca 1986 r. płk Eugeniusz Spyra, naczelnik Wydziału III wywiadu PRL, któremu podlegał kierunek watykański, uznał, że rejestracja ks. Kowalczyka jako informatora była błędem: „»Cappino« na wyrost zarejestrowany w kategorii KI. Był to jedynie kontakt przykrycia of. »Pietro«.

Z tych powodów nie mogło dojść do wypracowania płaszczyzny kontaktów przez of. »Tibora«” (IPN BU 003171/5 t. 1 k. 232). W obecnej ocenie red. Gmyza „ks. Józef Kowalczyk nie był świadomy, iż został zarejestrowany jako KI. W dodatku służby specjalne same oceniły, iż rejestracja opierała się na nadziei na współpracę. Duchowny okazał się dla służb nieprzydatny”. Nic nie ujmując obecnym sądom red. Gmyza, muszę przypomnieć, że taką ocenę na podstawie całokształtu sprawy przedstawiłem, wraz z ks. prof. Jerzym Myszorem, już przed rokiem („Lustrowanie nuncjusza”, GN z 16.01.2009 r.). Dobrze, że red. Gmyz poinformował o swym odkryciu opinię publiczną z jednoznaczną i jedyną możliwą w tym przypadku konkluzją. Myślę jednak, że od niego należą się nuncjuszowi także słowa przeprosin. Nie za to, że odnalazł i opublikował informację o rejestracji nuncjusza, ale że w swej publicystyce na ten temat dopuszczał się sformułowań dwuznacznych, a nawet zawierających insynuacje poprzez odpowiedni dobór tytułów, kontekstu oraz sposób prezentacji problemu.

Krótkie przypomnienie
„Gość Niedzielny” od początku stał na stanowisku, że w świetle ujawnionych dokumentów nie ma podstaw do oskarżania nuncjusza o świadomą współpracę z wywiadem PRL. Nie było takich podstaw m.in. dlatego, że osoba zarejestrowana jako kontakt informacyjny mogła nie wiedzieć o charakterze swych kontaktów z pracownikiem wywiadu. Tak stanowiło Zarządzenie nr 00/41 z 6 maja 1972 r. opisujące różne kategorie źródeł w pracy operacyjnej wywiadu PRL. Cezary Gryz, pisząc o rejestracji ks. Kowalczyka, w ogóle o Zarządzeniu z 1972 r. nie wspomniał.

Nie chcę przy tym przesądzać, czy było to wynikiem niewiedzy autora, czy świadomym działaniem, aby postawić osobę nuncjusza w negatywnym świetle. Co jednak najważniejsze, red. Gmyz w ogóle nie zadał sobie trudu przeanalizowania kontekstu tej sprawy, a zwłaszcza nie starał się odpowiedzieć na pytanie: w jakich okolicznościach w latach 80. ub. wieku dochodziło do kontaktów ks. Józefa Kowalczyka z działającymi pod dyplomatycznym przykryciem oficerami wywiadu peerelowskiego Edwardem Kotowskim, pseudonim „Pietro”, oraz Januszem Czekajem, pseudonim „Tibor”.

Obaj byli członkami Zespołu ds. Stałych Roboczych Kontaktów między Rządem PRL a Stolicą Apostolską, a ich zadaniem było prowadzenie rozmów z pracownikami Sekretariatu Stanu odpowiedzialnymi za sprawy polskie. W tym czasie ks. Kowalczyk był szefem sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu. Jego zadaniem było omawianie spraw dotyczących relacji Kościół–państwo w PRL z dyplomatami pracującymi w zespole, którym wówczas kierował min. Jerzy Kuberski.

Wszystkie spotkania z dyplomatami odbywały się oficjalnie, w pomieszczeniach biurowych Sekretariatu Stanu, a należy dodać, że zarówno Kotowski, jak i Czekaj byli dyplomatami formalnie akredytowanymi przy Stolicy Apostolskiej. (Obszernie pisałem na ten temat w GN z 18.10.2009 r.). W sposób oczywisty ks. Kowalczyk nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, że działający pod dyplomatycznym przykryciem oficerowie peerelowskiego wywiadu ze spotkań tych sporządzali notatki, które później były wykorzystywane przez szefa rezydentury wywiadu PRL w Rzymie do sporządzania tajnych szyfrogramów.

Notatki „Irta”
Ostatnio w kontekście tej sprawy pojawił się nowy pseudonim oficera wywiadu „Irta”, chodzi o Aleksandra Makowskiego. Dr Sławomir Cenckiewicz twierdzi, że nie jest dla niego jasne, dlaczego po tym, jak w 1986 r. stwierdzono, że rejestracja „Cappina” była na wyrost, szef rezydentury „Irt” nadal sporządzał szyfrogramy, w których używał pseudonimu „Cappino”. Należy przede wszystkim wyjaśnić, że Makowski nigdy nie spotykał się osobiście z ks. Kowalczykiem. Jak to już podkreślałem, ks. Kowalczyk rozmawiał wyłącznie oficjalnie z członkami zespołu, a także jego szefem, min. Jerzym Kuberskim. Makowski pisał swe notatki na podstawie rozmów bądź notatek sporządzanych dla niego przez inne źródła. Sam także rozmawiał z Kuberskim. Dlatego w szyfrogramie nr 119 z 6.01.89 r. sporządzonym przez „Irta” możemy przeczytać, że zawarte tam informacje pochodzą od źródła „Mides”, który rozmawiał z Nawarro, Bonieckim, Russo i „Cappino”.

Natomiast w szyfrogramie nr 5131 z 24.05.89 r., który pochodzi ze źródła „Konrado”, wiadomości zostały zaczerpnięte z rozmów z księżmi: Januszem Bolonkiem, Józefem Kowalczykiem, Johnem Bukovskym oraz Hieronimem Fokcińskim, a powstały na podstawie notatek, które dla „Irta” sporządził oficer Albano. O tej drugiej notatce Cenckiewicz już nie wspomina, a dowodzi ona, że dla „Irta” kwestia identyfikowania ks. Kowalczyka jako „Cappino” wcale nie była oczywista. Jak widać, jego informatorzy mieli przede wszystkim dostęp do duchownych pracujących w II sekcji Sekretariatu Stanu, w której pracował nie ks. nuncjusz, ale ks. Janusz Bolonek, odpowiadający tam za sprawy polskie i także stale nachodzony przez oficerów wywiadu PRL, pracujących pod dyplomatycznym przykryciem.

Warto także dodać, że w praktyce wywiadu PRL bywało, że nawet negatywna ocena centrali nie musiała powodować natychmiastowego wyrejestrowania danego źródła i zaprzestania używania jego pseudonimu. Liczono się bowiem z tym, że do danej sprawy będzie można wrócić z większym sukcesem i wówczas zarejestrowana wcześniej kategoria ewidencyjna byłaby aktualna. Taki mógł być także motyw postępowania Irta. Z tej sprawy dla badaczy działalności peerelowskiego wywiadu na kierunku watykańskim wynika kilka wniosków. W każdym przypadku należy się starać poznać kontekst opisywanej w dokumentacji operacyjnej sprawy, aby kontaktów oficjalnych, służbowych, nie mylić ze świadomą pracą dla wywiadu PRL. Należy dążyć do zbadania wszystkich materiałów dotyczących danej sprawy. Opieranie się wyłącznie na dokumentach ewidencyjnych i wyrażanie na tej podstawie sądów jest błędem. Oczywisty jest także postulat, aby w zbiorze zastrzeżonym IPN nie znajdowały się materiały dotyczące pracy wywiadu PRL na kierunku watykańskim.