publikacja 30.11.2009 07:33
Na razie tylko jeden Polak siedział w więzieniu za nazywanie aborcji morderstwem. Nazywał się Krzysztof Kotnis i był zakonnikiem, paulinem.
O. Józef Płatek ze zdjęciem o. Krzysztofa Kotnisa fot. Roman Koszowski
To przykre, że ten człowiek jest w Polsce tak zapomniany. Siedział ponad pół roku, od czerwca 1966 roku do stycznia 1967. Dzisiaj, kiedy zwolennicy zabijania ludzi znów pozywają obrońców życia nienarodzonego przed sądy, warto przypadkowi o. Krzysztofa przyjrzeć się bliżej. Ostatnio aborcjoniści zapowiedzieli pozew wobec publicysty Tomasza Terlikowskiego. Terlikowski podejrzewa, że chodzi o wypowiedź z jego blogu: „I ja także uważam, że aborcja jest zamordowaniem człowieka, a ktoś, kto robi na tym kasę, niczym szczególnie istotnym nie różni się od nazistów”. Porównywanie zabijania ludzi ze względu na wiek (dzieci przed urodzeniem) i zabijania ich ze względu na rasę (działalność hitlerowców) budzi w każdym czasie szczególną wściekłość środowisk głoszących „prawo do aborcji”. Prawdopodobnie dlatego, że to wyjątkowo trafne porównanie. Dzisiaj katolikom za mówienie o tym grozi na razie tylko puszczenie z torbami, a nie więzienie. Ojciec Krzysztof Kotnis w 1966 r. spędził za to pół roku w celi z kryminalistami.
Proszę z nami!
Poszło o kazanie wygłoszone przez o. Krzysztofa 22 czerwca 1966 r. Ten dzień doskonale pamięta o. Józef Płatek, były generał zakonu paulinów. Po godzinie 9.00 do zakrystii kościoła przy ul. Długiej, czyli warszawskiej siedziby ojców paulinów, wszedł proboszcz parafii św. Stanisława na Żoliborzu, ks. Ugniewski. Prosił, żeby ktoś z paulinów wygłosił za chwilę kazanie w jego kościele. – Nasz ojciec przeor odpowiedział, że takich rzeczy nie załatwia się za pięć dwunasta. Ale ks. Ugniewski tłumaczył, że jest w wyjątkowej sytuacji, prosił, żeby któryś z paulinów jednak się zgodził. Na to przyszedł o. Krzysztof ze swojego konfesjonału, w którym siedział od wczesnego rana. I nagle się odezwał: „Jeśli ojciec przeor nie będzie miał nic przeciwko, to ja mogę iść”. No i pojechali – wspomina o. Józef.
Przy kościele na Żoliborzu miała zatrzymać się kopia obrazu MB Częstochowskiej, która peregrynowała wtedy po Polsce. Jednak po drodze z Fromborka, koło Ostródy, Służba Bezpieczeństwa zatrzymała samochód z obrazem i siłą odebrała go księżom. Sam prymas Wyszyński został na dwie godziny zatrzymany. A kościół na Żoliborzu, gdzie obraz miał się zatrzymać, został szczelnie obstawiony przez milicję, ORMO i tajniaków z SB. Mnóstwo funkcjonariuszy przysłuchiwało się więc kazaniu, które wygłosił tam o. Krzysztof. – Ja tego kazania nie słyszałem. O. Krzysztof wrócił po godzinie 11 i siadł do śniadania – wspomina dziś o. Józef Płatek. – Zdążył mi powiedzieć, że kościół był obstawiony, że w środku były głównie starsze kobiety. I nagle rozdzwania się dzwonek na furcie, jakby coś się działo. Idę, a tam dwóch tajniaków mówi, że o. Krzysztof jest wezwany do natychmiastowego stawienia się na przesłuchaniu w charakterze świadka. Natychmiastowego! O. Józef wrócił do o. Krzysztofa. „Co ojciec zrobi? Może skonsultujemy się z prawnikiem, czy ma ojciec obowiązek iść…?” – zaczął o. Józef. „A, pójdę, wyjaśnię, o co chodzi” – zdecydował o. Kotnis i wstał od niedokończonego śniadania. Tak jak stał, podszedł do drzwi. Tam usłyszał: „proszę z nami”. Wrócił dopiero pół roku później.
W uzasadnieniu sędzia napisał o zakonniku: „Nie tylko nazwał ustawę zbrodniczą, ale nadto ustawodawcę polskiego »tych co uchwalili tę ustawę« porównał do zbrodniarzy hitlerowskich. Tego rodzaju paralela jest obelgą i znieważeniem naczelnego Organu Państwa, zmierzającą do obniżenia jego powagi. (…) Oskarżony w działaniu swoim wykazał duże nasilenie złej woli. (…) Oskarżony w postaci zwulgaryzowanej zaatakował obowiązujący system prawny, jego normy traktujące o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”.
Dopiero w czasie apelacji sąd złagodził wyrok na o. Kotnisa, zawieszając mu resztę kary. 17 stycznia 1967 r. ojciec wyszedł na wolność.
– Pytaliśmy go: było warto mówić o aborcji tym starszym kobietom? A on z przekonaniem odpowiadał, że one też muszą się tą sprawą przejąć, a potem przekazać to swoim dzieciom – wspomina o. Józef Płatek.
Od wyjścia z więzienia o. Krzysztof wspominał o aborcji w każdym kazaniu. Przypominał w tym starożytnego mówcę Katona, który wszystkie wygłaszane w rzymskim senacie mowy, dotyczące różnych spraw, kończył zdaniem, że Kartagina musi zostać zniszczona. Czasem ktoś ze współbraci ostrzegał o. Krzysztofa, żeby mówił o aborcji w bardziej zawoalowany sposób, żeby się nie narażał. – Odpowiadał: „nie, ja muszę o tym mówić jasno i bez ogródek” – mówi o. Józef Płatek. – Ciekawe, że dzisiaj znowu przychodzą takie czasy, w których to jest aktualne – uważa.
Ty mów dalej
Ojciec Krzysztof żył także przesłaniem z Fatimy i ciekawie o nim opowiadał. Organizował w pierwsze soboty miesiąca czuwania pokutne, wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi za grzechy dzieciobójstwa. Właśnie w parafii paulinów na Długiej powstała później idea Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Ludzie znali o. Kotnisa też jako przewodnika II grupy pielgrzymki warszawskiej (szedł z nią 29 razy), no i zwłaszcza jako spowiednika. Siedział w konfesjonale godzinami, choć okupował to cierpieniem. Nie słyszał na jedno ucho, od czasu infekcji przebytej już w zakonie. Wykręcał więc w konfesjonale całe ciało, żeby łowić słowa penitenta drugim, zdrowym uchem. Może jego cierpienie miało jakiś związek z tajemnicą działania Pana Boga w tym konfesjonale? W 1997 r. ciało o. Kotnisa pokonał rak żołądka. Umierał w szpitalu na Solcu w Warszawie. „Pomóż mi odmówić Różaniec” – poprosił 29 kwietnia odwiedzającego go brata Wita. Przez pewien czas odpowiadał: „Święta Maryjo…”. Ostatnie jego słowa brzmiały: „A teraz ty mów dalej”.