Nie udało się zabić Kościoła

publikacja 25.11.2009 08:15

Z abp. Raphaelem Cheenath z archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar, gdzie w sierpniu 2008 r. doszło do pogromów chrześcijan, rozmawia Tomasz Gołąb.

Nie udało się zabić Kościoła Abp Raphael Cheenath fot. Tomasz Gołąb

Tomasz Gołąb: Boi się Ksiądz Arcybiskup o swoje życie? Podobno hinduscy ekstremiści wyznaczyli 250 dolarów za głowę każdego księdza lub pastora.
Abp Raphael Cheenath: – Nie znam takiego „cennika”, ale wiem, że gdy maoiści zamordowali Swami Lexmanananda Saraswati, przywódcę Światowego Komitetu Hindusów, fundamentaliści wykorzystali to jako pretekst, by rozpocząć szatański plan eliminowania chrześcijan z Indii. Zapowiedzieli morderstwa. Grozili, że zabiją także mnie.

Ilu wrogów w Indiach ma Jezus?
– Wolałbym mówić raczej o przeciwnikach chrześcijan niż wrogach Jezusa. Jesteśmy atakowani przez fundamentalistów hinduskich, którzy chcą ziścić marzenie o państwie jednolitym wyznaniowo. To mała grupa ludzi, ale wpływowa. Według ideologii Hindutwa, mniejszości religijne powinny z Indii zniknąć. Od dwóch dekad podsycają nienawiść wobec chrześcijan, ale i muzułmanów, choć do tej pory naród hinduski, w którym 82 proc. wyznaje hinduizm, był tolerancyjny. Wolność wyznania gwarantuje wszystkim konstytucja. Ale wpływy ekstremistów sięgają środowisk politycznych i w 5 stanach już wprowadzono ustawy utrudniające głoszenie Ewangelii.

Ekstremiści oskarżają chrześcijan o nawracanie Hindusów na siłę…
– To jeden z fałszywych pretekstów. Bo pomimo 2000-letniej historii chrześcijaństwa na subkontynencie indyjskim, wyznawców Jezusa jest tu tylko 2,3 proc., a katolików 1,8 proc. Ważniejszy jest inny powód: Kościół działa wśród najbiedniejszych i pozbawionych praw. Chodzi o wykluczonych, pozakastowców, niedotykalnych. Kościół staje się ich „wyzwolicielem”, bo daje im wykształcenie, perspektywę społecznego awansu, ale przede wszystkim – niosąc Dobrą Nowinę – przywraca im ludzką godność. Ta grupa to dziś około 250 mln osób.

To dlatego w ciągu dwóch ostatnich lat w Indiach zabito blisko 100 chrześcijan, a 50 tys. musiało opuścić swoje domy?
– W ciągu ostatnich miesięcy napadnięto 12 księży. Trzem z nich cudem udało się uniknąć śmierci w ogniu i uciec. Dwóch innych zostało porwanych i ciężko pobitych. Brutalnie zabito 75 osób, 20 innych uznano za zaginione. Hinduska dziewczyna pracująca w chrześcijańskim sierocińcu stała się ofiarą gwałtu zbiorowego, po czym została żywcem spalona w miejscowości Sambalpur. Fundamentaliści gwałcili, ucinali ręce i głowy, torturowali… Połowa z 40–50 tys. ludzi w obawie o swoje życie i wiarę musiała szukać schronienia w obozach dla uchodźców, inni schronili się w lasach i miasteczkach bądź uciekli ze stanu Orisa do Andhra Pradesh, Kerala, Tamil Nadu, Gujarat, Madhya Pradesh. Ekstremiści hinduscy niszczyli kaplice i kościoły, palili Biblie, księgi liturgiczne, profanowali posągi, wykrzykując: „Jai Shree Ram”, „Jai Bhajrang Bali” – „Zabić chrześcijan”, „Wykurzyć ich”. Spalili 6 tys. domów, 7 schronisk, 16 klasztorów i plebanii. Ofiarą ich nienawiści padły także 2 ośrodki zdrowia, a nawet samochody i karetki pogotowia używane przez misjonarzy. Zniszczono też 126 chrześcijańskich sklepów, które dzięki programom edukacyjnym Kościoła założyli pozakastowcy. Atak, którego ofiarami padli chrześcijanie w 2007 i 2008 roku, był więc bezprecedensowy i szatański w swym rozmachu.

Władze nie starały się pomóc chrześcijanom?
– Większość zbrodni została popełniona w obecności lokalnej policji, która była jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Gdy widzieli bitego kapłana, gwałconą zakonnicę czy profanację kościoła, po prostu odwracali wzrok. Bierność rządu oraz policji tylko zachęciła przestępców do kontynuowania okrucieństw, które rozciągnęły się na okres 6–7 miesięcy. W ten sposób niedbałość władz zakończyła się istnym ludobójstwem chrześcijan w Kandhamal. Dla porównania: podobne ataki na chrześcijan i ich świątynie, które miały miejsce we wrześniu tego roku w Karnataka i Mumbai, zostały ukrócone w ciągu trzech lub czterech dni.

Czy udało się ukarać winnych?
– Wnieśliśmy do sądu 2232 sprawy przeciwko napastnikom. W niektórych przypadkach zostali oni skazani. Ale główni odpowiedzialni za te ataki wciąż są na wolności. Grożą oni mieszkańcom, próbując zmusić ich do wycofania oskarżeń. Kandhamal to rozległe tereny rolnicze. Znalezienie dobrze wykwalifikowanych i doświadczonych prawników nie zawsze jest możliwe.

Tertulian mówił o pierwszych prześladowaniach chrześcijan: „Ilekroć jesteśmy przez was zabijani, tylekroć stajemy się liczniejsi; posiewem jest krew chrześcijan”. Czy w Indiach będziemy świadkami rozwoju Kościoła, jaki miał miejsce w pierwszym tysiącleciu?
– Podobne prześladowania wpisane są w chrześcijaństwo. Chrystus zapowiedział, że jeśli Jego prześladowali, to nas również to czeka. Ale wiara hinduskich chrześcijan jest silna. Wiele razy słyszałem, że są raczej gotowi ponieść śmierć, niż wyrzec się swojej wiary. Choć powracających do swoich wiosek chrześcijan Hindusi zmuszają do podpisywania deklaracji, że siłą zostali ochrzczeni, a teraz dobrowolnie wracają do swojej religii. Zmuszają do wyparcia się Chrystusa. Jeśli tego nie robią – otrzymują 1000 rupii grzywny, są szykanowani, utrudnia im się odbudowę domów, a nawet dostęp do wody czy opału. Boję się, że jeśli w Kandhamal nie ma dziś przemocy ani otwartych ataków, to raczej jest to spokój pozorny. Fundamentaliści odgrażają się: jak odbudujecie gospodarstwa, to po was wrócimy. Wierzę jednak, że świątynie w tej części Indii uda się podnieść z popiołów, a Kościół Chrystusowy będzie jeszcze silniejszy.