Bez mercedesa w mundurze

Agnieszka Napiórkowska

publikacja 29.10.2009 15:10

Najczęściej widzimy ich przy ołtarzu albo na katechezie. Wiemy, że noszą sutanny, odmawiają brewiarz i mieszkają blisko kościoła. O tym, co robią „po pracy”, niewiele wiadomo.



Podczas praktyk ks. Konrad wykazał się umiejętnością strzelania.

Ksiądz Konrad Zawiślak jako dziecko hodował zaskrońca i chciał pracować w zoo. Myślał też o wojsku, gaszeniu pożarów i leczeniu zwierząt. Interesował się historią i motoryzacją. W szkole średniej usłyszał głos powołania. Po zdaniu matury wstąpił do seminarium i został księdzem. Przyjmując święcenia, nie zrezygnował ze swoich pasji, a wręcz przeciwnie – rozwinął je.

W wolnych chwilach jeździ po lesie swoim uazem (warto nadmienić, iż jest to jedyny samochód, jaki posiada), bierze udział w rekonstrukcjach historycznych, zbiera pamiątki z okresu drugiej wojny światowej i nadal ma marzenia... o starym motocyklu z koszem. Znając jego zainteresowania, biskup ordynariusz skierował go na kurs oficerski dla kapelanów. Otrzymał też przydział mobilizacyjny.

Ze stułą na polu bitwy
– Nie sądziłem, że Bóg może mieć wobec mnie plany związane z kapłaństwem – wyznaje ks. Konrad Zawiślak. – W III klasie Technikum Ochrony Roślin w Zduńskiej Dąbrowie usłyszałem głos powołania. Wówczas obiecałem Bogu, że jak zdam maturę, pójdę do seminarium, jak nie – to do wojska albo policji. No i zdałem.

Pierwszą parafią wikariacką księdza Konrada był Młodzieszyn. Tam poznał ludzi, którzy byli pasjonatami historii. To oni wskazywali mu miejsca związane z bitwą nad Bzurą. Pokazali mu mogiły żołnierzy, punkty strzeleckie, a także pamiątki, jakie do tej pory udało im się zebrać. Od tego czasu znacznie powiększyła się jego wiedza, a także kolekcja militariów.

– Zbieranie broni i wyposażenia związanego z wojskiem nie wynika z zamiłowania do zadawania bólu czy śmierci. Te przedmioty mają dla mnie głęboką symbolikę. Przypominają o niezłomności Polaków w walce o niepodległość. Ci młodzi ludzie niejednokrotnie wiedzieli, że nie są w stanie do końca wykonać rozkazu, mimo tego nie poddawali się. Walczyli, bo zobowiązania istnieją bez względu na warunki. Tę postawę starałem się wcielać w moje życie – wyjaśnia ks. Zawiślak.



Podczas praktyk ks. Konrad wykazał się umiejętnością strzelania.

Związanie się z harcerzami z Sochaczewa przyczyniło się do kolejnej pasji księdza Zawiślaka. Niejednokrotnie na łamach naszej gazety pisaliśmy o rekonstrukcji bitwy nad Bzurą, która odbywa się w Brochowie. Mało kto wie, że jej pomysłodawcą byli ks. Konrad i kilku harcerzy. Przez trzy lata odbywała się ona w Witkowicach, potem została przeniesiona do Brochowa. – W pierwszej rekonstrukcji była nas garstka. Wystąpiłem wówczas w mundurze kapelana. Byłem pierwszym księdzem, który wziął udział w tego typu przedsięwzięciu. Zagrałem też w rekonstrukcji epizodu walk na Czerniakowie. Odtwarzałem tam postać błogosławionego ks. Stanka. Moja obecność podczas rekonstrukcji to nie tylko ukazanie zebranym, że na polu bitwy byli też księża, to także posługa i forma ewangelizacji. Wielokrotnie chłopcy wcielający się w żołnierzy w życiu codziennym nie narzucają się Panu Bogu. Gdy widzą, że jestem jednym z nich, są bardziej otwarci i chętni do dialogu.

Ksiądz i żołnierz w jednym
Znając zainteresowania księdza Konrada, biskup Andrzej F. Dziuba skierował go na Kurs Oficerski Kapelanów na Czas Wojny, po którego ukończeniu 28 października 2008 r. ks. Konrad Zawiślak został ppor. rezerwy. Od tego czasu już nie tylko sutanna, ale także mundur stały się jego oficjalnym strojem. – Będąc oficerem, złożyłem podanie o przydział mobilizacyjny. Chciałem wiedzieć, gdzie w chwili wojny mam się stawić. Miejscem tym jest 25. Brygada Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim – wyznaje z niekrytym zadowoleniem. – Podczas praktyk, które odbywałem w 7. Batalionie im. 7. Pułku Ułanów Lubelskich, dostałem niezły wycisk. Na szwadronie byłem jedynym niezawodowcem. Dla pozostałych wojsko było powszednim chlebem. Większość z nich miała na swoim koncie po trzy, cztery wyjazdy na misje do Iraku czy Afganistanu. Niektórzy byli świadkami śmierci swoich kolegów. Przebywając w jednostce, doświadczyłem, jak wielkim szacunkiem i zaufaniem cieszy się tam ksiądz – mówi ks. Zawiślak.

Na szacunek w wojsku trzeba sobie jednak zasłużyć. Księdzu Konradowi to się udało. Razem z żołnierzami brał udział w zaprawach, chodził na strzelnicę, gdzie nie miał problemu z trafieniem w tarczę. Informacja o tym, że do jednostki przyjechał swoim uazem, też nie była bez znaczenia. Nie udało mu się tylko zaliczyć szkolenia z technik desantowania. Nie dlatego, że stchórzył, ale dlatego, że zostały odwołane. Patrząc na pasje księdza Konrada, do których należy także jazda konna i jeszcze kilka innych rzeczy, wyraźnie widać, że kapłaństwo może pomagać w realizowaniu pasji.