Ucieczka od zmarłego

publikacja 17.08.2009 11:14

Rozmowa Andrzeja Kernera z ks. prof. dr. hab. Piotrem Morcińcem, bioetykiem.

Ucieczka od zmarłego Andrea Mantegna "Chrystus umarły" ok.1490 r. Pinacoteca di-Brera, Mediolan (PD)

Ksiądz upomina się o godność ciała ludzkiego po śmierci. Ale czy zmarłemu nie jest wszystko jedno? Wierzymy przecież, że Pan Bóg da mu nowe, zmartwychwstałe ciało?

– Tak mówimy. Ale patrząc z pozycji tych, którzy jeszcze – na razie – zmarłymi nie są, jesteśmy zainteresowani, żeby ciało traktować godnie. Gdyby tak nie było – to co za problem utylizować ciało zmarłego lub potraktować je jak śmieci? A jest inaczej. Dla samego zmarłego to też jest ważne – bo ciało nie jest zewnętrzną, niepotrzebną powłoką. To zawsze jest m o j e ciało. Nawet po śmierci. Przecież o zmarłych mówimy: to mój wujek, moja mama.

Ciało po śmierci ulega degradacji, zmienia się w proch. Bóg zamierzył jego unicestwienie…

– W Ewangelii mamy kluczową przypowieść o ziarnie, które zostało wrzucone w glebę i tam obumiera po to, żeby wyrosła nowa roślina. To nie jest tylko symboliczne ujęcie. Pan Jezus uczy, że to jest właściwa droga przemiany człowieka.

Papież Paweł VI zgodził się na kremację zwłok, czy – według Księdza – zgodził się na „rewolucję funeralną”, czyli zachowania i rytuały pogrzebowe coraz dziwniejsze.

– Moja akceptacja dla kremacji po kilku latach badań problemu została zachwiana. Teraz jestem przeciwny skremowaniu mojego ciała. Zmiana stanowiska Kościoła w kwestii kremacji, po prawie dwóch tysiącach lat wyłącznej praktyki grzebania ciał, jest na tyle radykalna, że aż zaskakująca. Niepokojące są konsekwencje tej zgody. Pojawiły się udziwnione warianty „pogrzebu prochów” i traktowanie martwego ciała dalekie od niekwestionowanej przez wieki normy: że ciało ludzkie należy pochować. Paweł VI wyraził w 1963 r. zgodę na kremację, uzasadniając, że nie spopiela się już zwłok z powodów światopoglądowych, jak to miało miejsce we wcześniejszych wiekach, kiedy kremacja była manifestacją ateizmu. Wydaje się, że obecnie kremacja znów staje się sprawą światopoglądową. Tym razem nie chodzi o masonerię, ale o prymitywny utylitaryzm i pragmatyzm oraz – bądźmy szczerzy – o wypłukanie z wartości i symboliki religijnej.

A jeśli katolicy decydują się na kremację?

– Oczywiście nie ma za to żadnych sankcji. Prędzej czy później staniemy jednak przed pytaniem: czy przypadkiem ktoś nie daje się spalić, bo nie wierzy w zmartwychwstanie? Mimo potocznego przekonania, że Kościół popiera kremację, w dokumentach znajdujemy zgodę zaopatrzoną uwagą: „należy zachęcać wiernych do pielęgnowania pochówku w ziemi”. Właściwiej byłoby powiedzieć, że Kościół kremację toleruje.

W swojej książce dowodzi Ksiądz Profesor, że mamy do czynienia z procesem kulturowym: odseparowywania ludzi żyjących do zwłok ludzkich. Co w tym złego?

– Jeżeli nie ma się kontaktu z martwym ciałem, bardzo trudno uwierzyć w realność zgonu, właściwie przeżyć żałobę. W konsekwencji coraz więcej ludzi nie „przepracowuje” właściwie straty. To rodzi poważne skutki dla ich psychiki, owocuje dziwnymi zachowaniami, izolacją, depresjami, a także problemami z wiarą.

Jak powinien wyglądać nasz kontakt ze zmarłą, bliską osobą?

– Samo zobaczenie zwłok nie wystarczy, choć jest ważnym elementem przeżywania żałoby. Widzimy, jak niektórzy cierpią z tego powodu, że ciała ich bliskich nie ma – na przykład zginęli na wojnie albo w katastrofie lotniczej. Kontakt ze zwłokami dawniej był znacznie bardziej naturalny. Najpierw zmarły trzy dni leżał w domu, potem w kondukcie żałobnym odprowadzano nieboszczyka do kościoła, a w końcu na cmentarz. Co z tego pozostało? Zakład pogrzebowy zabiera ciało, potem chłodnia i „dwadzieścia minut dla wieczności” – jak to określono językiem publicystyki – na obrzęd w kaplicy przedpogrzebowej i złożenie do grobu. To stanowczo za mało czasu na pożegnanie. Także w Kościele, zwłaszcza w miastach, idziemy w tym kierunku, mając gotowe wytłumaczenie: że nie mamy czasu, że higiena etc. Wyjałowione, schematyczne obrzędy pogrzebowe przyniosą opłakane skutki. Obecnie pozostała zazwyczaj upiększona, „bezpieczna” wersja kontaktu z nieboszczykiem, po kosmetyce pogrzebowej. O przebywaniu z ciałem zmarłego już się nie mówi. Ludzie boją się zwłok.

Czy z lęku przed śmiercią?

– Tak, bo śmierć stała się tabu, tzn. przestała być częścią życia, została usunięta poza jego obręb. Kiedy mówię o tym, ludzie się oburzają: jak to, być ze zmarłym przez cały dzień w domu?! Wiele się zmieniło w naszej mentalności.

Napięte, ostre rysy zmarłych po intensywnej terapii łagodnieją po kilku godzinach czuwania bliskich przy zwłokach, a jeśli rodzina nie czuwała, rysy się nie zmieniają. Co to może oznaczać?

– Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Wiem jednak, że tematyka, którą się zająłem, zahacza o tajemnicę (śmierci). Żywe reakcje czytelników książki mnie w tym utwierdzają. Są dwa sposoby podchodzenia do martwego ciała: model oswajania się z ciałem, ze śmiercią – przez bycie przy zmarłym, bliskość, rytuały albo model odcinania się od martwego ciała. Współczesne trendy kulturowe idą w drugim kierunku.

Kiedy człowiek umiera w domu, powinien tam pozostać jakiś czas?

– Byłoby to wskazane. Oczywiście, od razu pojawi się argument, że to niehigieniczne. A jednak przez wieki tak żegnaliśmy naszych bliskich – w domu, w środku życia. Teraz poszliśmy w stronę natychmiastowego odtransportowania do chłodni. Myślę, że warto powalczyć o to, żeby pobyć z ciałem swoich zmarłych, skoro prawo tego nie zabrania! To jest nam, żywym, potrzebne.

Czy na Mszy pogrzebowej trumna z ciałem powinna być w kościele?

– Tą odpowiedzią być może narobię sobie wrogów. Dla żałobników lepsze jest, kiedy żegnają się z ciałem w czasie liturgii. Stąd optymalnie pożegnanie powinno odbyć się przy zwłokach, w kontekście Najświętszej Ofiary, choć wiemy, że są także inne formy. Niestety, praktykowane są także niedopuszczalne rozwiązania, na przykład zbiorowe Msze św. pogrzebowe. Taka „hurtownia ludzkiego żalu” jest wręcz nieludzka, patrząc z pozycji osieroconych.

Czy jest możliwy powrót do tradycyjnych rytów przeżywania śmierci i pogrzebu?

– Jestem realistą: trendu nie da się już odwrócić.

Co będzie zamiast tego?

– Coraz więcej ludzi symbolikę religijną pogrzebu i żałoby zastępuje innymi symbolami, często wracając do pierwotnej religijności: ubóstwienia żywiołów, panteizmu i innych prymitywnych form. To jedno z najtrudniejszych zadań Kościoła na dzień dzisiejszy: znaleźć trafiające do współczesnego człowieka formy wyrazu odwiecznych prawd, komunikatywną symbolikę. Wydaje się, że nie umiemy sobie na razie z tym poradzić. Zostaliśmy przy formułkach, które dotąd zawsze funkcjonowały. Dlatego uważam, że zamiast rytów religijnych wkrótce – podobnie jak na Zachodzie – pojawią się formy wyrażające osobiste sentymenty czy synkretyczne poglądy religijne. Będziemy mieć wszystko to, co dotąd uważamy za dziwactwa pogrzebowe: przetworzenie zwłok w diamenty, rozsypanie prochów nad morzem, w górach, „ogrody pamięci”, a w najlepszym razie urnę na kominku.

Jakie w tej sytuacji mogłyby być nowe propozycje dotyczące pogrzebu, które pozwoliłyby lepiej wyrazić uczucia bliskich zmarłego?

– Na przykład Episkopat niemiecki zaleca, aby przy pożegnaniu zmarłego lub poronionego dziecka matka miała prawo wziąć ciało w ramiona. Ma prawo zaśpiewać mu piosenkę. Powie ktoś: obrzydliwe! Nie. Niejedna matka, której zmarło dziecko, tego potrzebuje. Można napisać list do zmarłego i ten list włożyć jako ostatnie pożegnanie do trumny. Czy wykonać kawałek ulubionego utworu muzycznego. Powiem szczerze, że chciałbym, aby na moim pogrzebie zagrano jeden konkretny utwór, jako formę mojego pożegnania z bliskimi. Można z takich prób zrobić groteskę, ale tam, gdzie jest wrażliwe na człowieka środowisko pastoralne, pojawi się konieczność szukania styku starych obrzędów z nowymi formami. Za mało także praktykujemy w naszym Kościele indywidualnego podejścia do zmarłego, np. wykorzystywane „u sąsiadów” osobiste wspomnienie zmarłego, nawiązanie do jego życia, wyakcentowanie na tym tle wartościowych wątków.

 

 

Myśląc o ciałach zmarłych, trudno nie poruszyć kwestii relikwii. Co ksiądz myśli o proponowanej „ostatniej pielgrzymce” doczesnych szczątków Jana Pawła II do Polski?

– Obawiam się, że przy naszym polskim nastawieniu i przy płytkiej dość często religijności niebezpieczeństwo bałwochwalstwa byłoby w tym wypadku duże. Co do tzw. ostatniej pielgrzymki Papieża – brzmi to dla mnie makabrycznie. I bulwersuje prawie jak okropne wystawy zwłok von Hagensa. Musimy sobie odpowiedzieć, czy wierni mają „zobaczyć” Jana Pawła II, czy podziękować Bogu za świętego. Czemu to ma służyć? Można u nas łatwo zrobić z relikwii Jana Pawła II „namacalnego bożka”, a nie o to przecież chodzi.

Dlaczego Kościół, domagając się uznania godności ludzkiej nienarodzonych, stosuje inne formy pogrzebu np. dla narodzonych martwo czy zmarłych po narodzeniu?

– Jeżeli tak mocno akcentujemy człowieczeństwo nienarodzonych, to jako ludzie Kościoła bądźmy konsekwentni – do obowiązków każdego wierzącego należy godny pochówek człowieka. Czy ten człowiek zmarł przed urodzeniem, w czasie porodu, czy po urodzeniu, należy mu się taki sam godny pochówek. Sami sobie wyrządzamy krzywdę, redukując pogrzeb nienarodzonych i martwo urodzonych do tzw. pokropka. Pogrzeb martwego dziecka to nie jest poświęcenie dewocjonaliów!

A co, jeśli rodzice dziecka zmarłego w wyniku aborcji chcą je pogrzebać?
– Rodzice dziecka abortowanego mają prawo do jego pochówku. My czasami zbyt łatwo osądzamy, a przecież okoliczności decyzji o aborcji bywają dramatyczne i bolesne. Nie można karać odmową prawa do pochówku. Jeżeli tylko rodzice chcą, mają takie prawo.

Co to znaczy: był piękny pogrzeb?

– Ważne są detale, nawet takie jak pogoda i liczba uczestników; ważne jest, jak sprawowane były obrzędy, godnie czy w pośpiechu. Niestety, paradoksalnie, duchowni są jedną z tych grup, które nieraz nie bardzo wiedzą, jak obchodzić się z żałobnikami. Uciekamy od tego problemu, wymawiamy się brakiem czasu. Pogrzeb nie może ograniczać się do – przepraszam za wyrażenie – „spustu prostego” do grobu i rutynowego wygłoszenia kilku pobożnych zdań. Nieraz świeccy ceremoniarze pogrzebowi wykazują wiele więcej ludzkiej wrażliwości i indywidualnego podejścia. Musimy mieć świadomość, że liturgia pogrzebu jest początkiem przeżywania żałoby i duszpasterskiego towarzyszenia człowiekowi osieroconemu.

***

Ucieczka od zmarłego   Ks. prof. dr hab. Piotr Morciniec - kierownik katedry teologii moralnej i etyki społecznej Wydziału Teologicznego UO. Najnowszą jego pracą naukową jest książka „Bioetyka personalistyczna wobec zwłok ludzkich”, która ostatnio ukazała się w Wydawnictwie Świętego Krzyża. Więcej na www.morciniec.pl