Śmierć i katedra

Agata Combik

publikacja 02.11.2009 07:26

Mroczne krypty, epitafia ze skrawkami ludzkich dziejów na zatartych inskrypcjach, latarnia świecąca w miejscu dawnego cmentarza, a nawet... kamienny aniołek puszczający bańki mydlane – znak przemijania. „Pamiętaj o wieczności” – mówi każdy zakątek wiekowej świątyni.

Śmierć i katedra Zrekonstruowana Latarnia Zmarłych. Foto: Agata Combik.

Południowa krypta wrocławskiej katedry przeznaczona jest nie tyle do zwiedzania, co do chwil zadumy i modlitwy. Wejście do niej na co dzień skrywa ozdobna mosiężna płyta. Została wykonana podczas niedawnej odnowy krypty, podjętej z inicjatywy abp. Mariana Gołębiewskiego.

Cmentarz pod posadzką
Po II wojnie światowej trafiła tu część prochów dostojników kościelnych, przeniesionych ze zniszczonej krypty pod prezbiterium. Pod mosiężną płytą spoczęli następnie pierwszy po wojnie metropolita wrocławski kard. Bolesław Kominek, administrator apostolski infułat Karol Milik (który zainicjował odbudowę katedry), bp Wincenty Urban oraz ostatni niemiecki metropolita wrocławski kard. Adolf Bertram, którego szczątki sprowadził z Javornika w Czechach kard. H. Gulbinowicz.

– W krypcie jest jeszcze miejsce na siedem pochówków – twierdzi ks. inf. Adam Drwięga, proboszcz katedralnej parafii. – Zgodnie z nowym prawem, w kryptach katedr mogą być chowani tylko ordynariusze. Dlatego zmarli sufragani, biskupi Wronka, Latusek, Marek, spoczęli na cmentarzu parafialnym przy ul. Bujwida. W krypcie nie ma pięknych sarkofagów, które można by oglądać, lecz zamurowane nisze, zaopatrzone w tabliczki. Najbardziej znane spośród pochowanych tam osób mają swoje epitafia na zewnątrz.

– W katedrze są jeszcze dwie krypty – jedna w północnej nawie, druga z tyłu, niedaleko wież – mówi ks. A. Drwięga. – Trumny wypełniają tam całe wnętrze, aż po samą płytę. Uważam, że w czasie Festung Breslau, kiedy nie można już było nawet dostać się do cmentarza, chowano tu wszystkich księży. Gdy zaglądałem do północnej krypty, widziałem prawie nowe trumny, wpychane tu na siłę. Nie chcę burzyć pokoju zmarłym, z inicjatywy Arcybiskupa odnowiona została tylko krypta południowa.

Historia w podziemiach
Przez wieki katedra i jej otoczenie były miejscem pochówku dla wielu osób. Ich ciała spoczęły w podziemiach, w sarkofagach we wnętrzu świątyni, na cmentarzu w pobliżu jej murów. – Ostatnia wojna nie oszczędziła katedry. Główna krypta pod prezbiterium, gdzie znajdowały się groby biskupów jeszcze z czasów średniowiecza, została zniszczona przez bombę – opowiada proboszcz katedry.

– To stąd po wojnie przeniesiono część prochów zmarłych do krypty w nawie południowej. Podziemiami pod prezbiterium nikt przez długie lata się nie zajmował, były inne pilne przedsięwzięcia. Wejście do głównej krypty, pod miejscem, gdzie obecnie zasiada arcybiskup, zostało przykryte żelbetonem. W 2000 r. mijało tysiąc lat od powołania diecezji wrocławskiej. Gdy zbliżało się millenium, odnawiane były wszystkie krypty katedr pochodzących z 1000 r. Z prof. Edmundem Małachowiczem, najlepszym znawcą katedry, postanowiliśmy zajrzeć krypty. Zapadła decyzja, by przebić się do niej z boku, od strony ołtarza Matki Bożej Sobieskiego. To przebijanie trwało dwa tygodnie, łamały się świdry…

Praca była żmudna, ale przeprowadzone w krypcie badania okazały się niezwykle ważne. – Niektórzy niemieccy historycy wysuwali kiedyś hipotezę, że pierwsza katedra stała po drugiej stronie Odry, gdzie obecnie znajduje się Muzeum Narodowe – mówi ks. A. Drwięga. – Prof. E. Małachowicz chciał udowodnić, że kolejne katedry wrocławskie stały na tym samym miejscu. Udowodnił to, a nawet więcej – odkrył pod prezbiterium ślady fundamentów kościoła jeszcze sprzed 1000 roku. Odkrycie jest zresztą zrozumiałe – jeśli powołano biskupstwo, to znaczy, że chrześcijaństwo istniało tu wcześniej, a jego wyznawcy musieli się gdzieś modlić. Istnieje hipoteza, że ten pierwszy kościół, sprzed 1000 r., mógł poświęcać sam św. Wojciech, ponieważ wtedy administracyjnie Wrocław należał do biskupstwa w Pradze. Ale to tylko hipoteza, dowodów nie mamy żadnych.

Kamienna księga
Miejsc, które w katedrze przypominają o śmierci i przemijaniu, jest mnóstwo. Gdy wchodzimy do świątyni wejściem od północy (od Ogrodu Botanicznego), widzimy wznoszącą się pomiędzy arkadami portyku kolumnę, zwieńczoną latarnią – to tzw. Latarnia Zmarłych, przypominająca o istniejącym kiedyś przy świątyni cmentarzu, sięgającym jeszcze czasów średniowiecza. – Została zniszczona w czasie pożaru w XVIII wieku, tylko nieliczni wiedzieli o jej istnieniu – informuje ks. A. Drwięga. – Prof. E. Małachowicz posiadał rycinę ukazującą, jak dawna latarnia wyglądała, można było przygotować projekt. Kilka lat temu została zrekonstruowana. Wyposażona w wyłącznik zmierzchowy, sama się zapala, gdy zapada zmrok, i gaśnie, gdy robi się jasno.

We wnętrzu, tuż przy bocznym wejściu, na nagrobku widzimy leżącą postać – to bp A. Weisskopf, przedstawiony jakby na chwilę uciął sobie drzemkę. Podobnie – jakby czekając na rychłe zmartwychwstanie – „drzemie” na swym pomniku w obejściu katedry bp Jan Thurzon. Na prawo od bocznego wejścia wznosi się, zbudowana w XVIII w. dawna Kaplica Zmarłych (zwana też Kaplicą Wszystkich Świętych). W jej krypcie pochowany został w 1888 r. sługa Boży ks. Robert Spiske. W 1984 r. trumnę z jego ciałem przeniesiono do kaplicy założonego przez niego Zgromadzenia Sióstr Jadwiżanek przy ul. S. Szarzyńskiego.

– Przed Soborem Watykańskim II chowano w katedrze proboszczów katedr, prałatów, kanoników, profesorów. Przed pochówkiem ciało zmarłego było wystawiane właśnie w Kaplicy Zmarłych. Obecnie w katedralnych kryptach można chować jedynie ordynariuszy – zaznacza ks. A. Drwięga. – Kaplica Zmarłych straciła dawną rolę i została przemianowana na Kaplicę Zmartwychwstania; od września nazywana jest także Kaplicą Chirurgów, ponieważ tu znajduje się poświęcona im tablica.

Wiele mówią rozsiane po świątyni sarkofagi, epitafia, pomniki nagrobne. Do najpiękniejszych należy XIV-wieczny sarkofag bp. Przecława z Pogorzeli w Kaplicy Mariackiej w obejściu za głównym ołtarzem czy nagrobek kard. Fryderyka Hessen von Darmstadt w słynnej kaplicy św. Elżbiety. O nieuchronnym końcu ziemskiego życia przypominają tu dwa lwy trzymające czaszkę, o wieczności – pożerający swój ogon wąż i bukiet kwiatów. Śmierć, Sąd Boży, Niebo i Piekło widać na reliefach w Kaplicy Bożego Ciała. Na nagrobkach przedstawiono przeróżne sceny – na płycie bp. Georga Koppa św. Jerzy walczy ze smokiem, popiersie bp. S. Rostocka wyrasta z różanego krzewu – co nawiązuje do jego nazwiska; obok znajdują się alegorie wiary, nadziei i miłości – pelikan karmiący dzieci własną krwią. Na pomniku bp. J. Moritza von Strachwitza o śmierci mówią wizerunki ściętego drzewa i pasterza opuszczającego owce. O przemijaniu przypomina zaskakująca płaskorzeźba na nagrobku między kaplicami św. Elżbiety i Mariacką – aniołek dmucha mydlane bańki, kruche jak ludzkie życie.

W katedrze znajdują się także tablice upamiętniające oficerów zamordowanych w Katyniu, żołnierzy Armii Krajowej czy obrońców Lwowa poległych w 1939 r. Kluczem do zrozumienia tajemnicy śmierci jest wszechobecny krzyż – przez niego i ludzka śmierć, włączona w paschę Chrystusa, prowadzi do Zmartwychwstania.