Tajemnica srebrnej kołyski

publikacja 23.01.2009 12:10

W jednej z czterech zakrystii trzebnickiej bazyliki spoczywa Dzieciątko Jezus w srebrnej, pozłacanej kołysce. Przykrywa je kołderka godna królów.

Tajemnica srebrnej kołyski

Opuszcza bazylikę raz w roku, w Wigilię Bożego Narodzenia. Zabierają je procesjonalnie do swej kaplicy boromeuszki. Wraca 2 lutego, też uroczyście. I tak od wieków.

– To w Trzebnicy kultywują ten zwyczaj? – zdziwił się dr Romuald Kaczmarek z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego, zapytany o kołyskę. Zna ją na wylot. Z dr. Jackiem Witkowskim, kolegą z Instytutu, badał kołyskę i Dzieciątko jakieś 10 lat temu.

Kołyska, kołderka i poduszka powstały w 1665 r. Dzieciątko jest starsze, datowane na połowę XV lub początek XVI w. Z czego jest wykonane? Sądzono, że z kości słoniowej. Wygląda, jakby było lakierowane. A jest z gliny. Witkowski z Kaczmarkiem przekonali się o tym dopiero wtedy, gdy rozpruli kołderkę. Ale i to niewiele by dało, gdyby nie fakt, że figurka jest uszkodzona. Okazuje się, że to wyrób ze sztancy, a więc masowy. Dzieciątka tego typu mogły intronizować w celach zakonnice, mogły też służyć pobożności ludowej.

Dociekliwy kustosz
Cysterki, mające ogromne dobra ziemskie, stać było na figurkę ze szczerego złota, a wspaniałą oprawę dały zwyczajnej figurce z gliny. Chciałoby się rzec – odpustowej. Dlaczego? To jedna z tajemnic trzebnickiego klasztoru. Dzięki dociekliwości ks. prof. Antoniego Kiełbasy, salwatorianina, historyka Śląska, kustosza bazyliki trzebnickiej, udało się uszczknąć jej rąbka.

Trop prowadzi do Krakowa. Tu Ludwik Miske, franciszkanin, opublikował w 1724 r. „Zwierciadło przykładności, to jest świątobliwy żywot wielkiej służebnicy boskiej św. Jadwigi”. Według ks. Kiełbasy, jest to pierwszy życiorys św. Jadwigi Śląskiej po polsku. O. Miske opisał w nim m.in. rozmowę św. Jadwigi z... Dzieciątkiem Jezus.

Przemówiło po tym, jak modliła się do niego w Boże Narodzenie, prosząc, żeby zdradziło, kiedy się narodziło. Następnie zapłakało i położyło palec na ustach – na znak, że rozmowa ma pozostać między nimi. Jaki to ma związek z glinianą figurką w srebrnej kołysce? Dzieciątko podnosi rączkę, podobnie jak uczyniło to w rozmowie ze świętą Jadwigą.

W okresie baroku nastała wielka moda na budowę szopek. W modlitewniku cysterek znalazła się nawet specjalna litania do Dzieciątka Jezus. Znamy ją. Trafiła do wydanego niedawno zbioru „Św. Jadwiga w pieśniach i modlitwach”. Taka litania znalazła się też jakieś 100 lat temu w zwyczajniku, czyli modlitewniku boromeuszek.

Kołyska jest niewielka, a Dzieciątko i tak w niej ginie. Kołderka i poduszka są haftowane. Haftem głębokim. To pościel godna królów.
– Takie hafty w kręgu kultury niemieckiej określane są mianem „Klosterarbeit”. Z pewnością hafty z trzebnickiej kołyski to dzieło cysterek. Byłoby dziwne, gdyby zleciły to zadanie komuś z zewnątrz – uważa dr Kaczmarek.

Znów ma rację. W klasztorze w Trzebnicy działał warsztat hafciarski, świetnie prosperujący, pod kierunkiem siostry Anny Mikołajowskiej. Na jednym z welonów kielichowych – jak czytamy w monografii „Trzebnica” – zostawiła sygnaturę: imię, nazwisko i zdanie w języku polskim: „zakonnica klasztoru trzebnickiego 1660”.

Złote ręce
Autor kołyski też nie jest anonimem. Paweł Hedelhofer młodszy, wrocławski złotnik, miał złote ręce. Kołyska cieszy oko. I w dodatku można wprawić ją w ruch! Dzięki temu Dzieciątko kołysze się. Fundatorka kołyski, Jadwiga Magdalena Pruszakówna, była w trzebnickim konwencie cysterek opatką. – Na profilowanej listwie u dołu kołyski jest inskrypcja fundacyjna – mówi dr Kaczmarek.

Po 1810 r., gdy państwo pruskie skasowało śląskie klasztory kontemplacyjne, pojawili się w nim królewscy komisarze. Zaczęli wywozić księgozbiory i dzieła sztuki. Trzebnickie cysterki ukryły część ksiąg, modlitewników i precjozów, w tym Dzieciątko, w czwartej zakrystii bazyliki – składziku pomocy kaznodziejskich.
– Liczyły, że tam komisarz nie zajrzy. Nie zajrzał. Dostały od państwa niewielkie emerytury i nakaz zdjęcia habitów. Odchodziły z klasztoru z płaczem – opowiada ks. prof. Kiełbasa.

– Boromeuszki przejęły klasztor pocysterski nie bez trudności, w 1861 r. Czas od odejścia cysterek był nie na tyle odległy, żeby zapomnieć o cysterskim zwyczaju przenoszenia Dzieciny z bazyliki do klasztoru. Zachowaniu cysterskiej tradycji sprzyjał też fakt, że pierwszym proboszczem po kasacie konwentu cysterek w Trzebnicy został ekscysters. (MP)