W ogniu krytyki

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

publikacja 16.12.2008 11:36

Za nieuleganie modom Watykan płaci medialnym linczem. Papieża i jego współpracowników oskarża się o ciemnogród, zaściankowość i obskurantyzm. Obwołani zostali zwolennikami tortur i kary śmierci dla homoseksualistów oraz przeciwnikami praw niepełnosprawnych.

W ogniu krytyki

Ze stryczkami na szyi pojawiła się przed tygodniem przed Placem św. Piotra grupa homoseksualistów. Na transparentach widniały hasła: „No Vatican. No taleban” (Nie dla Watykanu. Nie dla talibów) i „Lepszy gej powieszony, niż ożeniony”. Słowa te ilustrowały zdjęcia dwóch homoseksualistów ze stryczkami na szyi, którzy trzy lata temu zostali straceni w Iranie. Demonstrantów było ok. 300, drugie tyle dziennikarzy i fotografów. Protest stał się tematem numer jeden w niedzielnej prasie. Przypominano, że w ośmiu krajach świata za homoseksualizm grozi kara śmierci, a w 81 więzienie. Co na to Watykan? No właśnie: nie zamierza podpisać rezolucji o depenalizacji homoseksualizmu, która na wniosek Francji zostanie zaprezentowana w ONZ.

Drugiego dna brak
Temat wywołał kilka dni wcześniej abp Celestyno Migliore. Udzielił wywiadu francuskiej agencji, w którym przedstawił stanowisko Stolicy Apostolskiej odnośnie do dwóch dyskutowanych obecnie oenzetowskich rezolucji: o depenalizacji homoseksualizmu i uznaniu aborcji za podstawowe prawo człowieka. Tę ostatnią nazwał „współczesnym barbarzyństwem, które doprowadzi do wyniszczenia społeczeństwa”. Stwierdził, że takie działania doprowadzą do tego, iż nie będą już chronione podstawowe prawa, ale indywidualne ludzkie decyzje. W praktyce wprowadzi to w życie zasadę: człowiek człowiekowi wilkiem. W jednoznacznym i niezmiennym stanowisku nie było „drugiego dna”. Temat dziennikarzy mało zainteresował. W świat poszła za to inna sensacyjna wiadomość: Stolica Apostolska chce, by homoseksualistów traktować jak przestępców. I zagotowało się.

Lewica przypomniała Kościołowi, że nie zgadza się na eutanazję, ale chce zabijać gejów. Środowiska gejowskie uznały to za kolejny objaw braku tolerancji i oznakę zamykania się Kościoła na młodzież i zaprzeczania jego katolickości, czyli odtrącania wiernych – gejów. Rzecz w tym, że Stolica Apostolska nie powiedziała, że zamierza popierać karę śmierci dla homoseksualistów. Abp Migliore zauważył tylko, że Kościół jest przeciwny jakiejkolwiek dyskryminacji i konsekwentnie opowiada się za ochroną godności każdego człowieka. Może powinien był dodać, że „każdy” oznacza także homoseksualistę? Abp Migliore wskazał jednak na jeden aspekt rezolucji pomijany przez środowiska gejowskie: „Domaga się ona od państw i organizacji międzynarodowych wprowadzenia nowych kategorii ludzi chronionych przed dyskryminacją, nie licząc się z tym, że w ten sposób dojdzie do nowych przejawów dyskryminacji”. Rezolucja stara się bowiem zrównać wszystkie płcie, także w kwestii małżeństwa. Czyli jej podpisanie oznaczałoby m.in. zalegalizowanie „małżeństw homoseksualnych”, a na to Kościół nie może się zgodzić. W praktyce, jak zauważył abp Migliore, „kraje, które nie zalegalizowałyby związku osób tej samej płci, same zostałyby postawione pod pręgierzem i poddane naciskom”. Tak mogłoby być także w Polsce. Rezolucja – zauważył watykański rzecznik prasowy – może stać się narzędziem nacisków bądź dyskryminacji. Chociażby wobec tych, którzy małżeństwo kobiety i mężczyzny uważają za podstawową formę życia społecznego. Trudno sobie nawet wyobrazić, jakie konsekwencje spotkałyby po podpisaniu rezolucji 70-letnią królową Hiszpanii, która stwierdziła, że „najważniejsza dla niej w życiu jest normalna rodzina”.

Sednem oenzetowskiej rezolucji nie jest bowiem sama depenalizacja, której Watykan nie neguje, ile czynienie z homoseksualistów uprzywilejowanej grupy w społeczeństwie, nadawanie im wręcz „specjalnego statusu”. – Nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto uderzy homoseksualistę, powinien być inaczej karany niż ten, kto bije żyda, chrześcijanina czy jakąkolwiek inną osobę, którą uzna za antypatyczną – stwierdził Rocco Buttiglione. Na własnej skórze przekonał się, co znaczy lobby homoseksualne, gdy stwierdzenie, że uważa homoseksualizm za grzech zamknęło mu drogę do Parlamentu Europejskiego. W swym sprzeciwie Stolica Apostolska nie jest osamotniona, gdyż do tej pory za rezolucją opowiedziało się niespełna 50 państw, a reszta z ponad 190 członków ONZ jej nie poparła.

Co kryje się za pięknymi słówkami?

W przeddzień Dnia Osób Niepełnosprawnych wybuchła kolejna bomba. Dziennikarze wykryli, że Watykan nie zamierza podpisać konwencji ONZ w sprawie ochrony niepełnosprawnych. Temat dotyczy sprawy sprzed dwóch lat, bo wtedy konwencja została przyjęta. Nieprzypadkowo jednak teraz został wyciągnięty z lamusa. Wiele przecież można się spodziewać po Watykanie, ale nie tego, że nie stanie w obronie praw niepełnosprawnych. Socjalistyczny europoseł Claudio Fava oskarżył Benedykta XVI o obskurancki konserwatyzm. Pełne ręce roboty znów miał watykański rzecznik prasowy. Ks. Federico Lombardi przypomniał, że Kościół nie może zaaprobować 23. i 25. artykułu wspomnianej konwencji. W pierwszym jest mowa o prawie niepełnosprawnych do planowania rodziny, a w drugim o programach dotyczących zdrowia seksualnego i rozrodczości. Choć na pierwszy rzut oka sformułowania nie budzą zastrzeżeń, pośrednio pozwalają one na „rozwiązanie problemu niepełnosprawnych” za pomocą aborcji i eutanazji.

Stąd zdecydowany sprzeciw Stolicy Apostolskiej, która notabene współpracowała przy opracowaniu konwencji. Wycofała się z niej jednak, ponieważ nie udało się wprowadzić zapisu wyraźnie zakazującego aborcji. Konwencja mówiąc o zasadach rozrodczości, dopuszcza selektywną aborcję, promuje antykoncepcję, pozwala na ograniczanie liczby urodzin i przymusową sterylizację. Wszystkie te metody uwłaczają godności ludzkiej. Stoją też w sprzeczności z chociażby 10. artykułem konwencji, gwarantującym prawo do życia. Przeciwnicy dokumentu podkreślają, że nie można walczyć z niepełnosprawnością, zabijając chorych przed czy po urodzeniu. Że ich obawy nie są bezpodstawne, a „prawo rodziców do posiadania zdrowego dziecka” coraz częściej zwycięża nad jego prawem do życia świadczy chociażby dokonana w Mediolanie selektywna aborcja na bliźniętach. Miało zginąć dziecko z zespołem Downa, a na skutek błędu lekarskiego zabito zdrowego bliźniaka, co ostatecznie skończyło się uśmierceniem obojga dzieci.

Prawda w oczy kole

Watykański sprzeciw wobec rozwiązywania problemów niepełnosprawnych ściśle wiąże się z kolejną oenzetowską konwencją, chcącą uznać aborcję za podstawowe prawo człowieka. Że to nie przelewki, świadczą najnowsze dane z Hiszpanii, gdzie odkąd w 1985 r. zalegalizowano aborcję, zabito ponad 1 mln 200 tys. dzieci. Liczba aborcji w ciągu ostatniej dekady wzrosła tam o 126 proc. W majestacie prawa codziennie zabijanych jest 307 dzieci. Nie medialne przekłamania stanowią jednak największy problem. Obawiać się należy – tak jak w wypadku wspomnianych rezolucji – sankcjonowania nowych praw jakby przy okazji, tylnymi drzwiami. Wystarczy odwrócić uwagę opinii publicznej od rzeczywistego problemu i skupić ją na czymś z pozoru dobrym. Przykładem tego może być Luksemburg, gdzie wspólnie z ustawą o eutanazji dyskutowane jest inne prawo, dotyczące opieki paliatywnej. Z jednej strony wyciąga się więc do chorego pomocną dłoń, a z drugiej tę samą rękę uzbraja w odbierające życie narzędzie eutanazji. Głos Kościoła wciąż musi trzeźwić, by w imię wolności nie piętnować przeciwników związków homoseksualnych, aborcji czy eutanazji.