Wstrząśnięci

O. Józef Augustyn SJ

publikacja 19.07.2007 16:06

Trzeba mówić o niedojrzałości, zranieniu, zahamowaniu. Myślę, że pojęcie zahamowania najlepiej oddaje istotę zjawiska.

Wstrząśnięci Fitz_Carraldo / CC 2.0

Jak Kościół ustosunkowuje się do homoseksualizmu? Mówi jednoznacznie „nie”, gdyż działania homoseksualne są niemoralne. Zaś głównym argumentem, jaki Kościół podaje, jest przede wszystkim fakt, że związek homoseksualny jest obiektywnie niepłodny - pozbawiony możliwości przekazywania życia. A zgodnie z zamysłem Pana Boga, związek seksualny ma dawać nowe życie.

Kolejną racją, jaką Kościół podaje za odrzuceniem relacji homoseksualnych, jest brak w nich wzajemnego dopełniania się, jakie ma miejsce tylko w relacji kobiety i mężczyzny; chodzi o wzajemne dopełnianie się zarówno w sferze fizycznej, jak psychicznej i duchowej. W Księdze Rodzaju czytamy, że to mężczyzna i kobieta, oni dwoje, są obrazem Boga. Nie dwóch mężczyzn i dwie kobiety, a para, ich jedność, jest obrazem Boga.

Należy jednak unikać określeń, które dotykają i ranią osoby homoseksualne. Nie musimy mówić o zboczeniu. Trzeba jednak mówić o niedojrzałości, zranieniu, zahamowaniu. Myślę, że pojęcie zahamowania najlepiej oddaje istotę zjawiska.

Osoby, które mają takie skłonności, winny korzystać z pomocy, tak terapeutycznej, jak i duchowej. Im wcześniej dana osoba zacznie wyjaśniać swoją sytuację, tym skuteczniejsze może okazać się leczenie. Dojrzały heteroseksualizm jest owocem procesu dojrzewania emocjonalnego i ludzkiego. Nie jest to dar w gotowej postaci, ale owoc wychowania rodzinnego oraz wewnętrznej pracy nad sobą i swoimi relacjami z ludźmi, tak mężczyznami, jak i kobietami.

U młodego człowieka pewne lęki, czy też nawet wręcz jakieś skłonności homoseksualne, mogą być przejściowym etapem w drodze do dojrzałej relacji heteroseksualnej. Brak dojrzałej więzi z ojcem i matką może być nieraz znaczną przeszkodą w odkrywaniu własnej tożsamości seksualnej oraz w budowaniu głębokich relacji z płcią odmienną.(...)

Jak należy do tego zjawiska podchodzić? Tak samo, jak do każdego innego rodzaju niedojrzałości i ludzkiego zranienia. Nie należy przypisywać mu szczególnego znaczenia. W „Liście do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych” podkreśla się, że człowiek nie powinien patrzeć na siebie pod kątem seksualnym. Jest to wyraz pewnego negatywizmu w patrzeniu na człowieka, kiedy ocenia się go pod jednym kątem: orientacji seksualnej.

Człowiek jest istotą seksualną, ale to nie tylko seksualność decyduje o jego bogactwie, pięknie i dojrzałości. Ludzie, którzy - z różnych przyczyn - mogą być zranieni czy okaleczeni seksualnie, nie tracą przecież bogactwa swojej osobowości. Seksualność jest jednym z elementów ludzkiej osoby. Ważnym, ale nie jedynym. Dlatego do problemu homoseksualizmu należy podchodzić tak, jak do każdej innej niedojrzałości i podobnie rozwiązywać problem. W relacjach heteroseksualnych również spotykamy niedojrzałości, zahamowania, zranienia. Orientacji homoseksualnej nie należy traktować w sposób uprzywilejowany. Każdy rodzaj ludzkiej miłości wymaga zaangażowania, twórczego wysiłku, a nieraz także leczenia tego, co zranione.(...)

Czy skłonność ta nie jest skutkiem przede wszystkim zaburzonej relacji z ojcem? Powiedziałbym, że jest przede wszystkim skutkiem toksycznych, niejasnych układów pomiędzy samymi rodzicami oraz rodzicami i dziećmi. Skłonności homoseksualne mogą rodzić się tak w zaburzonej relacji do ojca, jak i do matki. Trzeba na problem patrzeć całościowo. Jedną z przyczyn homoseksualizmu może być także wykorzystanie seksualne we wczesnym dzieciństwie. W męskim homoseksualizmie zaburzona relacja z ojcem z pewnością odgrywa bardzo ważną rolę.(...)

Promocja homoseksualizmu w naszej cywilizacji to sprawa ostatnich trzydziestu lat. Ta fala uderza także w Kościół, bo Kościół żyje w świecie, choć czasem traktujemy go tak, jakby spadł prosto z nieba. W publikacjach promujących homoseksualizm zazwyczaj ukrywa się jego rzeczywiste przyczyny. Są nimi kryzys rodziny, rozmyty obraz ojca, brak relacji dziecka z rodzicami, wykorzystanie seksualne we wczesnym dzieciństwie. Niesłusznie eksponuje się nieuchwytne i zupełnie niepotwierdzone przyczyny genetyczne. Pewna luka poznawcza, co do przyczyn homoseksualizmu istnieje, o tym mówi „Katechizm Kościoła Katolickiego”, ale jeśli w tej luce umieszczamy jedynie przyczyny genetyczne, to tym samym upraszczamy całą sprawę. Sama osoba może mówić: takiego mnie Pan Bóg stworzył i takiego mnie ma.

Odrzucenie tradycyjnego modelu rodziny czy tradycji w ogóle prowadzi do różnych form eksperymentowania. Homoseksualizm wydaje się takim eksperymentem przełomu XX i XXI wieku. Skutki tego eksperymentu poznamy dopiero za kilkadziesiąt lat. Nie możemy odrzucać nowoczesności, ale nie możemy też dzisiaj żyć tak, jakby nasze „wczoraj” nie istniało. Musimy umiejętnie wybierać to, co jest nam potrzebne zarówno z tradycji, jak i nowoczesności.(...)

Jak ocenia Ojciec stan powszechnej wiedzy na temat homoseksualizmu? Powszechna wiedza o homoseksualizmie? Niestety, ta wiedza jest dzisiaj często niewielka, także wśród osób, które mówią i piszą na ten temat. Również postawa niektórych mediów wobec homoseksualizmu bywa niespójna. Kiedy odbywają się marsze, happeningi homoseksualistów, pewne media stają po ich stronie. Mówią, że ten styl życia jest zwyczajny, normalny, nie trzeba się zmagać w jakikolwiek sposób z tym problemem. Gdy homoseksualizm ujawnia się w strukturach Kościoła, fala informacji idzie często w drugą stronę. Tymczasem trzeba konsekwentnie mówić, że związki homoseksualne w każdym przypadku są postawą niedojrzałą, że jest to zahamowanie w rozwoju. Kościół tak traktuje relacje homoseksualne ze względu na ich bezpłodność oraz brak dopełnienia właściwego związkowi kobiety i mężczyzny.(...)

Duszpasterstwo osób homoseksualnych? Moim zdaniem ksiądz, który wychodzi do tych środowisk, powinien mieć mocne oparcie we wspólnocie Kościoła. Jego rola winna być jasna i czytelna zarówno dla niego samego i dla wiernych, jak i dla osób homoseksualnych. Myślę, że systematyczne duszpasterstwo w tym środowisku byłoby w Polsce potrzebne i z pewnością wiele osób korzystałoby z niego. Formy tego duszpasterstwa musiałyby być jednak dobrze przemyślane.(...)
Uważam, że nie byłoby rzeczą wskazaną gromadzenie w sposób nieprzemyślany osób homoseksualnych w jednym środowisku, by ofiarować im określoną pomoc duchową na zasadach, na których oparte jest, na przykład duszpasterstwo artystów, lekarzy, nauczycieli. Tworzenie „specjalnych grup duszpasterskich” dla homoseksualistów mogłoby stać się - przynajmniej dla niektórych z nich - jeszcze jedną okazją do utwierdzenia się w swojej orientacji. Homoseksualizm jest tym typem zranienia emocjonalnego, który - w moim odczuciu - wymaga szerokiego otwarcia na społeczeństwo, a nie zamykania się w gettach. Społeczeństwo w swojej zdecydowanej większości jest heteroseksualne. Jednym z ważnych celów pomocy terapeutycznej i duchowej winna być integracja tych osób ze społeczeństwem. W duszpasterstwie osób homoseksualnych chodziłoby raczej o tworzenie miejsc, w których mogłyby one otrzymać odpowiednią pomoc ludzką i duchową.(...)

...Mam poważne wątpliwości, czy zachęta do ujawniania skłonności homoseksualnych, do czego zresztą zaprasza współczesna „kultura homoseksualna”, jest rzeczywiście drogą do uporania się z tym problemem dla osób, które pragną, mimo wszystko, zachować całkowitą anonimowość. „Ambicje” współczesnych środowisk homoseksualnych, aby tworzyć „kulturę homoseksualna” alternatywną dla „kultury heteroseksualnej”, z pewnością nie mogą być wzorem do naśladowania w tworzeniu „duszpasterstwa homoseksualnego” jako alternatywnego dla „duszpasterstwa heteroseksualnego”.(...)

Alternatywna „kultura homoseksualna" promuje alternatywne „małżeństwa homoseksualne". Czy z pozycji niechrześcijańskiej, czysto naturalnej, można podważyć instytucję małżeństw homosek-sualnych? Z pewnością tak. Dla człowieka o zdecydowanej wrażliwości heteroseksualnej wystarczy trochę rozsądku oraz uważnej obserwacji ludzkiej natury, by zauważyć, że homoseksualizm jest zachowaniem innym, odmiennym. Jest to propozycja „bocznej drogi”. Używając języka tradycyjnego, mówimy, że homoseksualizm jest „z-boczeniem". Ludzkość cały czas idzie i będzie szła drogą normalną, czyli heteroseksualną. Nie tylko chrześcijaństwo, ale każda zdrowa społeczność ludzka ma świadomość, iż jedynie zachowania heteroseksualne zapewnią jej przyszłość.

Analizując niezwykłą mądrość natury, wpisaną w ludzką fizjologię, psychologię oraz duchowość, można łatwo pokazać, że homoseksualizm jest propozycją „zranioną”. Wydaje się jednak, że społeczeństwa, które odrzucają w zdecydowanej większości transcendentny wymiar życia ludzkiego, mają jednak o wiele słabsze „społeczne mechanizmy obronne” i nie widzą nieraz większej potrzeby bronienia wartości małżeństwa, rodziny, poczętego życia czy też godności ludzi z tak zwanego marginesu. W tych społeczeństwach seksualność łatwo staje się „towarem konsumpcyjnym”, zaś wolność do nieograniczonej konsumpcji uchodzi za jedną z najważniejszych wartości.

Zaznaczmy jednak lojalnie wobec osób zranionych homoseksualnie, iż społeczeństwo nie może bronić się przed nimi w sposób nieuczciwy: agresją, atakiem czy też wyśmiewaniem ich. Niestety, takie próby — choć marginalne — są jednak podejmowane. Należy się od nich odcinać i traktować je nie tylko jako niechrześcijańskie, ale także jako nieludzkie. Potrzebujemy wszyscy rozsądku i umiaru, który pozwoli odróżnić małe grupki krzykliwych i obolałych „promotorów homoseksualnych” od wielu osób, które cierpią z powodu swojego homoseksualizmu i usiłują często z nim się uporać.(...)

Jakie wyjście mogą wybrać osoby, które z powodu głębokiego zranienia homoseksualnego nie będą jednak zdolne do małżeństwa? „Katechizm Kościoła Katolickiego” stawia sprawę jednoznacznie: „Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one — stopniowo i zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej” (nr 2359). Miłość ludzka może się realizować nie tylko w małżeństwie, ale także w innych odniesieniach. Osoba homoseksualna, która nie czuje się zdolna do małżeństwa, dzięki otwarciu na Boga może odkryć to powołanie, które On sam dla niej przygotował. Nie jest to bynajmniej powołanie gorsze, choć często jest ono znacznie trudniejsze. Ale właśnie w owym trudzie i bólu odnajdywania i realizowania powołania osoba dźwigająca krzyż zranienia homoseksualnego może doświadczyć jego niezwykłej owocności. Często wielka wrażliwość osób homoseksualnych, zrodzona w cierpieniu, staje się bowiem źródłem ich bogatego, ciekawego i twórczego życia.