Jubileusz Sióstr Boromeuszek Bóg się o Ciebie upomni

Anna Burda-Szostek

publikacja 18.08.2009 13:57

- Aby odebrać dziecko z Okna Życia musimy uklęknąć – mówią siostry boromeuszki. –Dla nas ma to symboliczne znaczenie. Podkreśla szacunek i służbę na rzecz życia. W archidiecezji katowickiej służy dziś ponad 160 sióstr boromeuszek.

Jubileusz Sióstr Boromeuszek Bóg się o Ciebie upomni Foto: Henryk Przondziono

W tym roku świętują one 470. rocznicę urodzin i 425. rocznicę śmierci swojego patrona św. Karola Boromeusza. W charyzmacie Zgromadzenia na pierwszym planie jest miłosierdzie i kontemplacja. Dlatego zakonnice zaangażowały się  w swoim posłannictwie miłosierdzia na rzecz obrony życia, poprzez otwarcie Okna Życia w domu zakonnym w Piekarach Śląskich ­­­-Dąbrówce Wielkiej. Zostało ono poświęcone 29 maja br. Matki, które z jakichś powodów nie mogą wychowywać swojego dziecka, mogą oddać je właśnie do Okna Życia. Potem dziecko kierowane jest do adopcji.

Zazdroszczą zakonnicom?
Siostra Ezechiela Ściskała od roku jest przełożoną Domu Generalnego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Mikołowie. Do zakonu wstąpiła w 1982 roku. - Czasem ludzie zazdroszczą zakonnicom ich, jak myślą, bezproblemowego życia - mówi. – A nas dotyka to wszystko, co innych poza murami klasztoru. Nie jesteśmy bezludną wyspą, na której zawsze świeci słońce. Potykamy się, jak inni ludzie, popełniamy błędy, musimy troszczyć się o finanse.

Boromeuszki są katechetkami, organistkami, prowadzą ochronki dla dzieci, grupy Dzieci Maryi. Ale pracują także w szpitalach w Mikołowie, Chorzowie i Rydułtowach, w sześciu Domach Pomocy Społecznej, w Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych w Piekarach i Mikołowie, i dwóch Specjalnych Ośrodkach Wychowawczych: w Szopienicach i Mysłowicach. W Mikołowie, obok Domu Generalnego, siostry budują dom dla ludzi chorych i starych, którego otwarcie planowane jest na koniec tego roku.

Męczyłam się
Siostry Agnieszka i Ewelina, po 8 latach pobytu w Zgromadzeniu złożyły w Domu Generalnym w Mikołowie śluby wieczyste. Ślubowały czystość, ubóstwo, posłuszeństwo i miłosierdzie. Wcześniej, przez pół roku przygotowywały się do uroczystości. Były to swoiste rekolekcje, podczas których odbywały się m.in. spotkania z różnymi prelegentami, siostry powtarzały historię Zgromadzenia, dogmatykę, a przede wszystkim utwierdzały się w swoim wyborze drogi życiowej.

– Zawsze marzyła mi się duża rodzina z piątką dzieci i domek w mojej rodzinnej Istebnej – uśmiecha się siostra Agnieszka. - Ale Pan Bóg miał inne plany. Nie od razu chciałam je przyjąć. Odrzucałam myśl o zakonie. „Chryste, jest tyle ludzi, którzy mogą Ci lepiej służyć” – myślałam. Jak sama mówi, trochę się męczyła, zanim przyjęła powołanie. – Pokój przyszedł podczas modlitwy, kiedy powiedziałam: „Tak, Panie Jezu, chcę przeżyć swoje życie razem z Tobą. Rówieśnicy dziwili się jej wyborowi, pytali: co ty robisz? Tyle możliwości przed tobą, miałaś iść na studia. - To nie była łatwa decyzja – dodaje siostra zakonna. – I dziś, każdego dnia na nowo powtarzam: Panie Boże, tak, chcę Ci służyć.

Siostra Ewelina z boromeuszkami stykała się niemal przez całe życie – na katechezie, podczas rekolekcji szkolnych, na spotkaniach Dzieci Maryi. Ale wcale nie myślała by pójść ich śladem. Najpierw w planach była dentystyka, potem architektura, później medycyna. - Ale to „prześladowanie” boromeuszek okazało się silniejsze – śmieje się.

Nie uciekaj!
Większość ludzi odnosi się do zakonnic z szacunkiem, spotykając na ulicy pozdrawia. Ale zdarzają się i takie sytuacje, gdy ktoś splunie im pod nogi, zawoła „pingwiny”. – To bardzo przykre – mówią siostry. – Ale na szczęście, to rzadkość. Bardzo często ludzie proszą zakonnice o modlitwę, duchowe wsparcie. Zdarza się, że przekazują im dosłownie swój „wdowi grosz”.

Od około 5 lat siostry zauważają spadek powołań. - To złożony problem – mówi siostra Ezechiela Ściskała. - Z pewnością wpływ na to mają i mniej liczne rodziny, i to, czym dziś świat mami młodych – pokusa łatwego życia, przyjemności. Młodzi boją się odpowiedzialności. Kiedy trzeba sobie powiedzieć: wybieram, niektórzy uciekają. Ale przed Bogiem nie da się uciec. On zawsze się o człowieka upomni.

Siostry o sobie

S. Ezechiela Ściskała: Każda z nas przychodzi do zakonu dla Chrystusa. Powołanie to dar, ogromna łaska, służba Bogu i ludziom. Dość długo walczyłam ze swoim powołaniem, odsuwałam je od siebie. Ale Bóg się o swoje upomni. Codziennie zadaję sobie pytanie: co robić, by być bliżej Chrystusa? Codziennie trzeba ufać Bogu i pamiętać, że to On nas wybiera, obdarowuje Sobą.

S. Agnieszka: Jestem pewna swojego powołania, bo codziennie na nowo odkrywam Bożą miłość. Chociaż swojego wyboru życiowego, tak naprawdę, człowiek może być pewny dopiero po śmierci. Wtedy będzie mógł powiedzieć: „Tak, Panie Jezu, udało się”. Decyzja o wstąpieniu do zakonu nie jest łatwa i każdego dnia na nowo powtarzam: „Panie Boże, tak, chcę. Chcę Ci służyć, bo to Ty mnie wybrałeś”.

S. Ewelina: Wybrałam Zgromadzenie sióstr boromeuszek, bo w swoim charyzmacie ma miłosierdzie i kontemplację. Boromeuszki „przewijały” się niemal w całym moim życiu. Widziałam m.in. ich posługę chorym. Powołanie nie przyszło od razu. Walczyłam z nim. Ale mi nie przeszło. Dziś wiem, że dobrze wybrałam. Jestem szczęśliwa.