Dzień Życia Konsekrowanego Zakonnica znaczy szczęśliwa

Grzegorz Brożek

publikacja 30.01.2009 09:44

Dzień Życia Konsekrowanego to święto zakonników i zakonnic. Trzeba coraz intensywniej prosić o nowe powołania, bo zakonnic jest coraz mniej.

Dzień Życia Konsekrowanego Zakonnica znaczy szczęśliwa

Obchodzony 2 lutego Światowy Dzień Życia Konsekrowanego skłania do refleksji nad liczebnością i dynamiką powołań. Najliczniej na terenie diecezji tarnowskiej reprezentowanymi zgromadzeniami żeńskimi są dwa zgromadzenia z gałęzi sióstr służebniczek. Dziesięć lat temu służebniczki dębickie miały w diecezji 38 domów i 282 siostry, a starowiejskie 45 domów i 221 sióstr.

Deficyt powołań
Obecnie znacznie mniej. Służebniczką dębickim ubyło 6, a starowiejskim 7 placówek. Zmniejszająca się placówek to czasem zjawisko wynikające z polityki zakonnej, ale częściej jest symptomem tego, że nie ma kto podjąć w nich pracy. Brakuje sióstr i to nie tylko tym dwóm, ale i innym zgromadzeniom również. Dziś w diecezji pracuje 1045 sióstr zakonnych. Dziesięć lat temu było ponad 100 więcej. Inne zjawisko, na które trzeba zwrócić uwagę, to że w ogóle diecezja daje mniej powołań zakonnych.

– Bywały lata, że liczba sióstr wywodzących się z diecezji tarnowskiej była sumą księży i zakonników, dla których nasza diecezja była ziemią rodzinną. Teraz sióstr jest znacznie mniej – zwraca uwagę ks. dr Jan Banach, socjolog badający zjawisko powołań zakonnych. Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedź nie jest łatwa także dlatego, że powołanie to przede wszystkim tajemnica.

Posiew a żniwo
Zgromadzenia zakonne starają się budzić nowe powołania. – Socjologia podpowiada hipotezę, że im częstszy dziewczyny mają kontakt z danym zgromadzeniem, tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie do niego zgłoszą się, obierając drogę życia zakonnego – zauważa ks. dr Jan Banach. Im więcej zatem placówek zakonnych ma zgromadzenie, tym więcej powinno mieć powołań. Ta reguła bardzo często się sprawdza. Jednak są przypadki, które jej przeczą. – W mojej rodzinnej parafii były służebniczki starowiejskie, w parafii obok dominikanki, a ja na dni skupienia jeździłam jednak do albertynek – opowiada s. Lucyna Szlęzak, służebniczka starowiejska.

Oprócz życzliwej i otwartej na świat obecności zgromadzeń żeńskich w społeczeństwie innym sposobem sprzyjania powołaniom jest organizowanie dla dziewcząt dni skupienia czy rekolekcji powołaniowych. Te metody pracy z dziewczętami to trochę jak sianie ziarna. – Kilka lat temu niewiele dziewcząt przyjeżdżało. Czasem tylko kilka. Ostatnimi zaś czasy zjawia się nawet po 30 dziewcząt, ale z tych spotkań nie mamy raczej nowych kandydatek do zakonu. Ciekawe, że nie zbieramy tam, gdzie siejemy, a czasem w zupełnie innych i niespodziewanych miejscach – opowiada s. Cypriana Bachara, przełożona prowincjalna sióstr józefitek.

Pociąga co trudne
– Fakt, że powołań żeńskich jest mniej, to także efekt tego, że współczesny świat pokazuje nieograniczone niczym sposoby realizacji powołania życiowego, społecznego i zawodowego przez kobiety. Z pewnością duże znaczenie ma też postępująca laicyzacja życia – uważa ks. Banach. Siostra Kinga Kozdrój, służebniczka starowiejska, zwraca uwagę, że dziś życie zakonne mniej frapuje, także dlatego, że nie jest owiane żadną tajemnicą. Jej zdaniem brakuje trochę czegoś w rodzaju zasłony, która powoli odkrywałaby misterium zakonne przed młodymi dziewczętami.

– Kiedyś dziewczyny często z autentyczną ciekawością rozpytywały, jak to jest w zakonie. Dziś nie pytają. Internet wszystko opowie. Znikło swoiste misterium – mówi s. Kinga. – Wydaje mi się, że młodzież dojrzałą pociąga raczej to, co trudne – dodaje s. Kinga. Rzut oka na nowe powołania może to potwierdzać. W zeszłym roku na przykład do służebniczek starowiejskich, które mają 38 domów zakonnych w diecezji, zgłosiło się 11 kandydatek, a do jedynego w diecezji klasztoru kontemplacyjnego zgromadzenia karmelitanek aż 5.

Wygrane życie
Nie bez znaczenia na dokonywane przez młodych wybory jest społeczne postrzeganie, także przez wierzących, życiowego powołania sióstr zakonnych. Tu widać czasem jego kompletne niezrozumienie. – Ludzie często uważają, że ksiądz, to jest postać, to jest ważne, solidne powołanie, to droga rozwoju, wzrastania, w pewnym sensie droga sukcesu. Zakonnica zaś to istota, która po prostu ma przegrane życie – opowiada Tomasz, menedżer z Tarnowa.

– No bo nie mogą własnej woli realizować, żyją we wspólnocie, muszą się podporządkować, nie mają majątku. Czasem dużym zaskoczeniem dla ludzi jest, że zakonnica może być szczęśliwa – uśmiecha się s. Lucyna Szlęzak. W jej przypadku pójście do zakonu było niczym przejazd buldożera, który zrównał wszystko z ziemią. – Chciałam mieć dom, męża, dzieci. Był jednak wewnętrzny głos, który nie dawał mi spokoju. Zostawiłam swoje plany ze świadomością, że skoro Bóg chce, bym została siostrą zakonną, to wie, że to będzie jedyna droga, na której będę szczęśliwa. I jestem – dodaje s. Lucyna.

***
Jak rodzynki w cieście
Z s. CYPRIANĄ BACHARĄ, przełożoną prowincjalną sióstr józefitek, referentką diecezjalną ds. zakonnych, rozmawia Grzegorz Brożek

Po co zakonnice potrzebne są na świecie?
– Aby światu dawać świadectwo ewangelicznego życia, aby służyć Kościołowi i ludziom, pełniąc różne zadania. Kluczowe nie jest to, co siostra będzie robić, ale tożsamość, czyli to, kim jest. Jesteśmy po to, aby iść tam, gdzie nikt nie chce; aby przebaczać tam, gdzie przebaczenia nie ma; aby służyć tym, do których nikt inny nie chce się zbliżyć. Mamy być znakami obecności Chrystusa, aby ludzi frapowała nasza postawa, aby pytali się sami siebie jak to jest, że ona ma tyle siły, i aby w ten sposób zbliżali się do Jezusa.

Czy można mówić o jakimś kryzysie powołań?
– Jest ich na pewno mniej. Dotyczy to wielu zgromadzeń. Myślę, że pierwszym powodem jest kryzys wiary. Bez rozwijanej i wyniesionej z domu wrażliwości religijnej trudno rozeznać powołanie. Poza tym dziś w ludziach jest duża chęć samorealizacji. Stawiają sobie pytanie, co ja z tego będę mieć. Tak podchodząc do życia, trudno wybierać klasztor. Sytuacja spadku powołań to także wezwanie dla nas, zakonnic, do rachunku sumienia, do odpowiedzi na pytanie, czy jesteśmy naprawdę tym, kim mamy być: świadkami Chrystusa. Nasza niedoskonałość też może być powodem skromniejszych powołań.

Czy należy się niepokoić spadkiem powołań do życia zakonnego?
– Trzeba modlić się o nowe powołania. My to robimy, także próbując krzewić dzieło powołań. Jednak warto wiedzieć, że zakonne życie konsekrowane, według rad ewangelicznych, istnieć będzie bez względu na to, jaka będzie przyszłość. Nie wiemy w jakiej formie, dużych czy małych wspólnot. Wiemy, że jest potrzebne. Mówi się nawet, że życie zakonne w Kościele jest jak rodzynki w cieście. Niewiele je widać, ale nadają smaku.

***
Polska - zakonną nadzieją
Ks. dr Robert Biel, wikariusz biskupi ds. zakonnych:

Od 1980 roku liczba osób konsekrowanych w Europie zmalała z 500 do 400 tysięcy. Na tym tle sytuacja zakonów w Polsce wygląda stosunkowo dobrze. Ze względu na bogaty potencjał ludzki, Polska stała się krajem, z którym wiele zgromadzeń zakonnych wiąże nadzieję na odnowę i rozwój. Dzisiaj w wielu wspólnotach zakonnych na wschodzie i zachodzie Europy osoby konsekrowane pochodzące z Polski i z naszej diecezji stanowią ważną, a nawet przodującą grupę, dzięki której zakony funkcjonują.