Zostajemy w Ugandzie !

mówi bp Robert Maria Gay

publikacja 07.10.2009 12:12

Mam już 82 lata. Dziękuję Bogu, że jeszcze żyję i mogę robić coś, co przynosi mi radość. Czasem śpiewam w swoim pokoju. Pytają mnie: ”Dlaczego to robisz?”. Odpowiadam, że tak dziękuję Bogu.

Zostajemy w Ugandzie ! fot. Misjonarze Afryki

Nazywam się Robert Maria Gay. Urodziłem się w Kanadzie. Do Ojców Białych wstąpiłem, gdy miałem 20 lat. Wtedy też po raz pierwszy opuściłem dom rodzinny. Ponieważ pochodzę z wielodzietnej rodziny- 12-rga dzieci, byłem przyzwyczajony do życia we wspólnocie.

Przystosowanie do życia u Ojców Białych przyszło mi łatwo, ale innym studentom przychodziło to trudniej. 
Po święceniach myślałem, że wyjadę od razu do Afryki. Takie miałem marzenie. Przełożeni powiedzieli mi jednak, że muszę jechać do Rzymu, dalej studiować teologię.

Nasze Zgromadzenie jest odpowiedzialne za wiele seminariów duchownych w Afryce i potrzebuje odpowiednio przygotowanych ludzi. W desperacji wyjechałem do Włoch, aby uzyskać doktorat i tak wypełnić wolę przełożonych. Jako młody ksiądz nie mogłem nie pracować duszpastersko. Nauczyłem się nieco włoskiego i zacząłem posługiwać, dorywczo, w parafiach rzymskich.


Gdy uzyskałem doktorat, myślałem, że pojadę do Afryki. Przełożeni poprosili, abym wrócił do Kanady, do pracy formacyjnej w nowicjacie. To miało trwać trzy lata. Trwało pięć. Po skończeniu tego zadania, nareszcie wyjechałem do Afryki. Byłem wtedy już 8 lat księdzem.

Nareszcie w Afryce
Postawiłem stopę na ziemi afrykańskiej w 1962r.
 Przez przypadek, dzień mego przybycia, zbiegł się z ogłoszeniem niepodległości Ugandy. Przełożony powitał mnie na lotnisku i powiedział, że jutro jedziemy do miejscowości Kololo, aby uczestniczyć w uroczystości zmiany flagi i przekazaniu władzy od brytyjskich kolonistów ludności miejscowej.


Następnego dnia po tej uroczystości, jeden z księży zawiózł mnie z Kampali (stolicy Ugandy) do miejscowości Mbarara (35 km od Kampali). W Mbarara miałem jedno zadanie: nauczyć się miejscowego języka w przeciągu 3 miesięcy. Po tym okresie odbył się egzamin, na którym przepytano mnie ze znajomości udzielania sakramentów i spowiadania w języku miejscowym.

Zdałem egzamin i zostałem posłany do parafii w buszu. Byłem tam przez trzy lata. Był to bardzo owocny czas. Generalnie stosowaliśmy się do zasady, że nie można uczyć w wyższym seminarium, nie pracując co najmniej przez trzy lata w parafii. To bardzo pomaga w nauczaniu, gdy zna się położenie ludzi, których się naucza i wie, co nieco, o zwyczajach, którymi żyją.


Zacząłem wykłady w Wyższym Seminarium Duchownym w Katigondo. Studiowali tam klerycy ze wszystkich diecezji Ugandy. Uczyłem tam przez pięć lat. Akurat w tym czasie były wybory na prowincjała Zgromadzenia w Ugandzie. Ku memu zaskoczeniu wybrano mnie. Tak rozpocząłem nowy etap w swoim życiu, o którym zupełnie nie myślałem. Pragnąłem bowiem tylko tego, aby żyć z ludźmi Afryki i starać się im pomagać, na różne sposoby. A teraz mam kierować prowincją Ojców Białych! Musiałem się tego nauczyć!

Prowincjałem byłem 8 lat. Było nas wtedy 212 misjonarzy i wiele wspólnot, w centralnej i zachodniej Ugandzie. Te osiem lat miały w sobie wiele trudności i biedy, bo czas ten przypadł, kiedy zaczął rządzić Idi Amin. Niektórzy misjonarze zostali wydaleni, innych zamknięto w więzieniach. Tam ich odwiedzałem.
Udawało się ich jakoś „wyciągać”, wsadzać do samolotu i wysyłać na „wygnanie” do kraju pochodzenia.

Dyskutowaliśmy między sobą co mamy robić – wyjeżdżać czy zostać. Te dyskusje trwały ok. jeden rok. Podjęliśmy decyzję: Zostajemy w Ugandzie! Ci zaś, którzy nie mogą wytrzymać napięcia, mają wolną rękę, mogą udać się dokąd chcą. Nikt nie chciał wyjeżdżać, wszyscy zostali! Dalej niektórych wydalano, innych zamykano w więzieniu. Te przypadki uznaliśmy za część misjonarskiego powołania.

Wybór na Generała Zgromadzenia i "epizod polski"


Po ośmiu latach wyjechałem na wakacje do Kanady. Poproszono mnie, abym w trakcie tej podróży zatrzymał się w Belgii, aby spotkać się z Generałem Zgromadzenia. Wtedy usłyszałem, że zostałem mianowany prowincjałem w Kanadzie. 
Po czterech latach sprawowania tego urzędu, mieliśmy w Rzymie Generalne Zgromadzenie Misjonarzy Afryki. Jako prowincjał byłem tam z urzędu. Gdy zaczęły się wybory nowego generała, pojawiło się moje nazwisko na liście.

Chciałem uciekać. Ale w tym samym dniu zostałem wybrany na Generała Zgromadzenia. Mandat trwał sześć lat. W czasie jego sprawowania, w 1983r. w Rzymie odbywał się Synod Biskupów, poświęcony Sakramentowi Pokuty i Pojednania. Zostałem zaproszony na obrady Synodu. Podczas obrad były przerwy na kawę i okazje do rozmów z dostojnikami Kościoła.

Spotkałem wtedy kardynała Glempa.
 W tym czasie dostawaliśmy prośby od młodych Polaków, że chcą wstąpić do Zgromadzenia. Nie mogliśmy, jako misjonarze, przyjechać do Polski. Było to wtedy zabronione. Postanowiliśmy ich kształcić w Irlandii.

Zacząłem moją rozmowę z kardynałem Glempem od informacji o młodych Polakach, którzy chcą zostać misjonarzami Afryki. Kardynał odpowiedział: „Proszę kontaktować się ze mną osobiście. Proszę powiedzieć kogo mam wysłać, a ja wszystko załatwię. Będę ich wysyłał jako moich przyszłych kapłanów”.

Tak rozpoczął się „polski projekt” Misjonarzy Afryki! Wspominam z wdzięcznością to spotkanie z kardynałem Glempem.
 Jako Generał byłem w 42 krajach, w których mieli swoje wspólnoty Ojcowie Biali. Byłem pod wrażeniem tego, co zobaczyłem!

Znałem sytuacje w Ugandzie, ale różnorodność pracy misyjnej była imponująca. Wtedy też przekonałem się, że mamy jeden wielki skarb: nie jesteśmy misjonarzami kanadyjskimi, belgijskimi, włoskimi, jesteśmy misjonarzami katolickimi, żyjącymi z ludźmi o innych językach i kulturach. Ten skarb to międzynarodowość naszych wspólnot. Nikt nie może nam przypiąć etykietki, że dbamy tylko o jeden kraj!



Nowe wyzwanie- tworzenie formacji ciągłej
W 1987r., po zakończeniu sprawowania mandatu Generała, udałem się do miejscowości Gaba w Ugandzie, aby uczyć teologii. W pierwszym roku nauczania przeprowadziłem ankietę na temat formacji ciągłej dla kapłanów w Ugandzie. Powiedziałem biskupom Ugandy, że nie mogę wiele zrobić dla formacji ciągłej działając sam.

Wtedy dostałem do pomocy dwóch kapłanów diecezjalnych – Ugandyjczyków. Przestałem uczyć w seminarium i zajęliśmy się organizowaniem formacji ciągłej. Jeździliśmy po diecezjach i prowadziliśmy kursy formacyjne. Każdego roku przedstawialiśmy biskupom listę prac, które możemy prowadzić: rekolekcje, seminaria na temat pracy duszpasterskiej, głoszenia Ewangelii, administrowania parafią, prowadzenia życia wspólnotowego itd.

Ok. roku 1991/92 biskupi powiedzieli nam, że dla naszej pracy potrzebna jest stała siedziba – centrum formacyjne. Znaleźliśmy przyjaciół, gotowych wesprzeć budowę takiego centrum. Tak powstał Instytut św. Augustyna, który jednorazowo może przyjąć 30 kapłanów pragnących pogłębić swoją formację.

Pracując nad budową Instytutu, otrzymałem zaproszenie od nuncjusza na obiad. Ale nie zjadłem tego obiadu. Kiedy nuncjusz powiedział, że będę odpowiedzialny za prowadzenie diecezji, straciłem apetyt, nie wiedziałem co powiedzieć.

Po kilku dniach, wypełnionych modlitwą, spotkałem się z nuncjuszem i powiedziałem: ”ok”. Zostałem mianowany Administratorem Apostolskim Kabale. Były tam pewne sprawy do załatwienia i myślałem, że po roku, zostanie mianowany biskup.
Nominacja na biskupa

Rzeczywiście po roku został mianowany biskup, ale to byłem ja. Zupełnie nowe i całkowicie nieoczekiwane doświadczenie dla mnie! Wszyscy kapłani tej diecezji byli księżmi diecezjalnymi z wyjątkiem jednego ojca białego.

Diecezja liczyła ok. 1,4mln katolików, w górzystym terenie Ugandy Zachodniej. W latach 1994-2003 pełniłem posługę biskupią, w czasie których widziałem radości i smutki tego, który przewodniczy wspólnocie katolickiej na szczeblu diecezji.


Diecezja, której biskupem zostałem, była założona przez Misjonarzy Afryki. Kiedy pierwszy biskup został mianowany dla tej diecezji, znałem go, bo został konsekrowany w 1969r., przez papieża Pawła VI, kiedy ten przybył z pielgrzymką apostolską do Ugandy. Byłem na tej konsekracji, jako prowincjał Ojców Białych. Znałem też parafie tej diecezji.

Nowy mianowany biskup zaczynał posługę z 13 kapłanami diecezjalnymi, inni kapłani byli Ojcami Białymi. Kiedy ja zostałem biskupem w tej diecezji, po 25 latach od tego wydarzenia, w diecezji było 110 kapłanów diecezjalnych, 350 szkół podstawowych, 50 szkół średnich.


Jako biskup wyświęcałem księży. To wielka radość otwierać młodemu człowiekowi drzwi do pełnej służby Chrystusowi. Wyświęcałem księży, ale nie myślałem, że będę konsekrował swojego następcę. A tak się stało.

Życie na emeryturze

Po przejściu na emeryturę biskupią, pojechałem do Kanady, mego ojczystego kraju. Myślałem: co mogę robić na emeryturze? Pierwsza myśl: coś w Afryce. Wtedy otrzymałem list od biskupów Ugandy, którzy prosili, abym wrócił i zamieszkał w domu Instytutu św. Augustyna.

Wróciłem po sześciu miesiącach od konsekracji swego następcy i jestem tutaj bardzo szczęśliwy.
 Mamy w Instytucie kursy trwające jeden miesiąc. Miejsce jest piękne, mamy bardzo dobre warunki do nauki i do odpoczynku.

Mam już 82 lata. Dziękuję Bogu, że jeszcze żyję i mogę robić coś, co przynosi mi radość. Czasem śpiewam w swoim pokoju. Pytają mnie: ”Dlaczego to robisz?” Odpowiadam, że tak dziękuję Bogu.

Przesłanie do młodych

W mojej rodzinie ja i brat zostaliśmy kapłanami. Pozostała dziesiątka założyła własne rodziny.
 Kiedy byłem na urlopach, przyjeżdżając z Afryki, mówiłem do młodych dlaczego lubię być misjonarzem. To samo mówię dziś:

Jeśli chcesz, aby twoje życie było bogate, żyj dla dobra innych. Podaruj swoje życie innym, a będziesz szczęśliwy. Gdy będziesz to czynił, znajdziesz wielu ludzi na świecie bardzo biednych, duchowo, fizycznie, materialnie. Wtedy skieruj ku nim swoją miłość, a znajdziesz dynamizm, wizję, siłę olimpijską, aby ćwicząc siebie w różnych wyrzeczeniach, przeżyć, w miłości, spotkanie z ludźmi, którzy cię potrzebują.

tłumaczenie Adam Cytrynowski MAfr