Czary, opętanie i egzorcyzmy w Zambii

mówi o. Bernhard Udelhofen z instytutu Misjonarzy Afryki „Wiara i Spotkanie” w Lusace (Faith and Encounter Centre Zambia - FENZA)

publikacja 06.10.2009 10:40

Opętania w Zambii zdarzają się na porządku dziennym. Jeżeli w Europie jest to ewenement, to w Zambii należy do spraw ogólnie spotykanych.

Czary, opętanie i egzorcyzmy w Zambii wanderingangel/www.flickr.com (CC)

Jeśli spojrzymy w historię Kościoła w Zambii, to zauważymy, że problem czarów i praktyk czarowniczych był tu zawsze obecny. Pierwsi misjonarze przypuszczali, że wraz z rozwojem edukacji i piśmiennictwa, problem czarowników zaniknie.

Jeszcze około 50 lat temu wierzono, że szkoły i uniwersytety pomogą ludziom odciąć się od tego rodzaju prymitywnych praktyk. Dzisiaj, mimo rozwoju edukacji, czary są ciągle obecne w społeczeństwie Zambijskim. Jest to również problemem dla Kościoła.

Ludzie są oskarżani o czary, o rzucanie uroków, a niesłusznie oskarżonych wypędza się z wiosek lub nawet morduje. Nawet niektórzy katolicy wierzą, że za nieszczęścia takie jak śmierć, niepowodzenie itd. jest ktoś odpowiedzialny.

Jest to bardzo głęboki problem, na który nawet Kościół nie znalazł jeszcze właściwego lekarstwa. Wielu misjonarzy powtarza, że wiara jeszcze nie dotarła do tych pokładów ludzkich wierzeń, które są odpowiedzialne za takie postawy.

Bardzo wyraźnie widać to na przykładzie opętania, których podstawą jest lęk, strach. Wielu wierzy, że są zniewoleni przez coś, co jest poza nimi. Zambijczycy mają bogate tradycje odnoszące się do tych spraw w tańcach, we wpadaniu w trans, czy też pozwalaniu duchom przemawiać ustami opętanych, ustami tzw. medium, co ma służyć przekazywaniu wiadomości wspólnocie. Niektórzy, popisujący się takimi właściwościami zajmują się uzdrawianiem

Czary i opętania to bardzo poważny problem w Zambii. W przeszłości misjonarze uważali, że ten problem zaniknie wraz z rozwojem szkolnictwa i ludzkiego umysłu, jak mniej więcej miało to miejsce w Europie, gdzie także było wiele różnych wierzeń. Tymczasem tutaj, mimo rozwoju szkolnictwa i edukacji dawne wierzenia nie tracą swojej wymowy. Wiara, że przyczyną śmierci czy choroby są inni ludzie jest ciągle żywa. Wierzą nadal, że ci, którzy chcą być bogaci, lub są zazdrośni pozbawiają szczęścia i powodzenia innych. Mamy więc wypadki, że ludzie chodzą do Kościoła, modlą się, a jednocześnie biorą udział w praktykach pogańskich.

Są wypadki, że w niedzielę ludzie uczęszczają w modlitwach, we mszy św. prosząc o zdrowie, a w poniedziałek odwiedzają lokalnych uzdrowicieli. Do dzisiaj Kościół nie wynalazł jeszcze zadowalającej odpowiedzi na ten problem. W naszym instytucie (FENZA) prowadzimy badania nad tym zjawiskiem poprzez refleksję i dyskusje z ludźmi, którzy w różnoraki sposób stykają się z tym problemem. Do tej dyskusji zapraszamy księży, siostry zakonne, jak i miejscowych i tradycyjnych uzdrawiaczy, by zrozumieć ich punkt spojrzenia i ich motywacje. Wierzymy, że taka metoda pozwoli nam lepiej zrozumieć mentalność ludzi i właściwie oceniać ich reakcje.

Opętania w Zambii zdarzają się na porządku dziennym. Jeżeli w Europie jest to ewenement, to w Zambii należy do spraw ogólnie spotykanych. Opętanie nie jest dla ludzi w Zambii czymś dziwnym, lecz powszechnym. Dla Zambijczyków duchy istnieją, przejmują ludzką władzę nad opętanym i przemawiają przez niego. Wprowadzają opętanego w trans i przez niego przekazują wiadomości innym ludziom.

W Europie, na wytłumaczenie tego rodzaju ludzkich zachować używalibyśmy określeń z psychologii lub traktowali jako działanie w bezświadomości. Lecz w Zambii opętania będą tłumaczone zawładnięciem człowiekiem przez siły z zewnątrz.

Egzorcyzmy mają miejsce w Zambii. W wielu diecezjach nie ma specjalnie wyznaczonych egzorcystów, lecz każdy ksiądz, który modli się o uzdrowienie może doświadczyć, że wielu przeżywa to jako uzdrowienie z opętania. Niekiedy zapraszają mnie do tych, którzy czują się opętani, by odwiedzić ich rodzinę, porozmawiać z nimi, czasami nawet spędzam z nimi noc, by zobaczyć, co tam się dzieje.

Jednym z przypadków była 10-cio letnia dziewczynka, która co noc chodziła po domu. Czasami znajdywano ją rano śpiącą na podłodze lub w innej części domu, aniżeli w sypialni. Czasami w nocy była całkowicie sztywna i nie sposób było ją obudzić. Rano dziewczynka mówiła, że to jej babcia przychodzi w nocy i zabiera ją, by kopać grób, lecz jej ciało pozostaje w domu. Tak została mi przekazana historia tej 10-cio letniej dziewczynki.

Zgodziłem się, by spędzić noc w ich domu. Spałem w tym samym pokoju, co ta dziewczynka. W nocy wyczuwałem lęk, jaki towarzyszył całej rodzinie. Na zewnątrz były jakieś dziwne głosy, które nie wiadomo skąd pochodziły i cała rodzina była przestraszona. Nagle, w czasie snu, ciało dziewczynki całkowicie zesztywniało. Wtedy druga babcia powiedziała: Widzisz Ojcze, właśnie przyszła. Ona przychodzi każdej nocy.

Starałem się zachowywać bardzo spokojnie, co wpłynęło i na spokój mieszkańców. Rozpocząłem krótką modlitwę. To zdarzenie miało miejsce trzy razy w ciągu nocy. Rano zapytałem te dziewczynkę, co się stało. Odpowiedziała, że jej babcia przyszła i chciała ją zabrać z sobą, lecz dziewczynka odmówiła.

Tydzień później poszedłem wraz z kilku członkami rodziny, by odwiedzić tę stara kobietę, babcię opętanej dziewczynki. Po dłuższych poszukiwaniach odnalazłem ją. Była to stara już kobieta, żyjąca w nędzy. To rodzina wypędziła ją z wioski, gdyż posądzali ją o czary. Żyła sama w bardzo prymitywnych warunkach, w wilgotnej chatce na przedmieściach Lusaki. Nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc.

Kiedy mnie zobaczyła, powiedziała: „Ojcze, wiem, że przyjechałeś, by zapytać mnie o coś. Tak, jestem czarownicą”. To pierwszy przypadek w moim życiu, że ktoś przyznał się do bycia czarownicą. Ale zaraz potem powiedziała też, jak do tego doszło.

Powiedziała, że w przeszłości nie była dobrą osobą, że była pijaczką. Wtedy jedna z jej córek, będąc w ciąży, popełniła samobójstwo. Wkrótce potem inna córka, która zachorowała, udała się do miejscowego wróżbity po właściwe lekarstwo. Jednak choroba się pogłębiała. Zawołali więc raz jeszcze owego wróżbitę, który stwierdził, że lekarstwo jest właściwe, lecz powodem choroby jest matka, która nie jest dobrą kobietą, że w niej jest szatańska moc, która pierwszą córkę doprowadziła do samobójstwa.

By pomóc swojej córce zdecydowała się na nacięcia całego ciała, w które wcierała specjalne „lekarstwo”. O dziwo, chora córka wyzdrowiałą, ale matka, z powodu licznych nacięć skóry i infekcji nie czuła się dobrze. Od tego czasu nie mogła spać. Nawet jeśli udało się jej zasnąć, to rano wiedziała, że w nocy gdzieś była.

Kiedy inni członkowie rodziny umarli i inni tradycyjni uzdrowiciele lub wróżbici przychodzili, zawsze wskazywali na te starą kobietę, jako na przyczynę cierpienia i śmierci, aż w końcu sama powiedziała sobie: we mnie jest coś złego.

Żyła więc z tym przeświadczeniem, że jest czarownicą. Nie jakoby chciała taka być, lecz nie wiedziała, jak tej złej siły się pozbyć. Nie jest ona katoliczką. Modli się w innym Kościele. Słyszałem, że współwierni modlili się za nią i nad nią i w końcu doprowadzili do pojednania się z całą rodziną. Co ciekawe, dziwne sny jej dziesięcioletniej córki zniknęły zupełnie wraz z pojednaniem się całej rodziny. Dzisiaj jest uzdrowiona.

Trudno mi powiedzieć, czy tego rodzaju historie mówią i opętaniu lub czarach, ale mogę zwrócić uwagę na znaczenie, jakie to ma dla konkretnych ludzi i że nasza chrześcijańska odpowiedź jeszcze nie do końca jest zadowalająca. W naszym instytucie FENZA szukamy odpowiedzi na ludzkie pytania związane z takimi doświadczeniami, by pomóc im przeżywać wszystko w świetle wiary w Chrystusa, który zwalcza lęk i pokonuje moce ciemności.

Nawet wielu księży doświadcza tego lęku, jak i tego, że to właśnie w Kościele ludzie czują się swobodnie i radośnie. Ale chrześcijańska wiara nie zapuściła jeszcze głębokich korzeni w sercach naszych wiernych. Dlatego, jeśli mają miejsce jakieś tragedie – w rodzinie, albo człowiek ma straszne sny – Chrystus staje się dalekim dla ludzi. Takie pojęcia jak modlitwa, niebo itd. są dla nich bardzo dalekie, a konkretna trudna sytuacja człowieka nie jest rozpatrywana z perspektywy wiary.

Problem satanizmu jest skomplikowany. Nie można dać nań odpowiedzi w kilku słowach. Do 1990 nikt w Zambii nie używał słowa - satanizm. Używano słowa „czary, magia czy też opętanie”. Natomiast od 1990 słowa satanizm używa się często w celu zastąpienia nim słów: magia, czary czy opętanie.

Słowo satanizm w Zambii ma inne znaczenie niż w kulturze zachodniej, gdzie często kojarzone jest z ugrupowaniami satanistycznymi, jak kościół szatana, lucyferianie. Satanizm w Zambii rozumiany jest raczej jako mimowolny rodzaj. Ludzie czują się zniewoleni przez kogoś, często w snach. Większość nie chce być pod wpływem tych sił, ale czują się manipulowani przez innych ludzi lub siły nadprzyrodzone i wprowadzani w inny świat. Mówią też o ofiarach z ludzi, inicjacji innych ludzi, ale najważniejszą cechą tego zjawiska w Zambii jest to, ze satanizm jest mimowolny, niechciany.

Budzi on wiele lęku zwłaszcza wśród uczniów, wśród studentów mieszkających w internatach, gdzie młodzi ludzie przebywają z dala od rodzin, w nowym i nieznanym otoczeniu, bez kontaktu z krewnymi, gdzie często muszą polegać na sąsiadach, z którymi zmuszeni są dzielić życie.

Znam szkoły, gdzie wszyscy studenci odmówili przyjmowania posiłków, bo słyszeli, że jedzenie jest skażone przez pewnych satanistów. Niektórzy studenci stracili przytomność i musieli być nawet odwiezieni do szpitala. W innej szkole studenci spalili swoje ubrania wierząc, że poprzez ich ubrania sataniści mogą nimi zawładnąć.

Co ciekawe, w niektórych szkołach dziwne rzeczy miały miejsce, jak na przykład jeden ze studentów wchodzi do Sali, a innych 5-ciu lub 10-ciu powstaje nie wiedząc dlaczego. Tłumaczą to tym, że ten jeden mini zawładnął. Nie mogą odpowiedzieć dlaczego i w jaki sposób nimi zawładnął. Studenci obawiają sie, że w ten sposób inni mogą nimi manipulować wbrew ich woli. I to zjawisko jest nazywane w Zambii satanizmem.

Zjawisko to wydaje się być coraz powszechniejsze. Biskupi prosili, aby nasz instytut „FENZA” zajął się tą sprawą. Jest to przedmiotem naszych spotkań z księżmi i siostrami, jak i z różnymi pracownikami socjalnymi, którzy z tym zjawiskiem mają do czynienia. Nie mamy jeszcze odpowiedzi na dręczące nas pytania, lecz poprzez wymianę doświadczeń próbujemy zrozumieć sposoby zachowania się ludzi. Jedną sprawą, którą rozumiemy, jest fakt, że dotknięci tym doświadczeniem przechodzą przez koszmarne doświadczenia.

Udają się do wielu Kościołów prosząc o modlitwę nad nimi, czasami zdarzają się uzdrowienia w czasie modlitwy wstawienniczej, czasami ich doświadczenia się uzewnętrzniają w czasie tych modlitw.

Na przykład na naszym osiedlu Bawleni (czytaj: Bałleni) mamy 83 różne Kościoły. Większość z nich to zielonoświątkowcy różnej maści. Te kościoły są atrakcyjne ze względu na nabożeństwa uzdrawiania. Chorzy i opętani tam właśnie idą z nadzieją na uzdrowienie. W tych kościołach prowadzą egzorcyzmy prawie w każdą niedzielę, niekiedy i w ciągu tygodnia. Ich nabożeństwa są bardzo żywe, a ludzie uważają, że ich oczekiwania są zaspokojone.

My też podkreślamy wartość modlitwy, która uzdrawia i umacnia, dodaje wiary w siebie. Jeśli Chrystus jest z nimi, Bóg jest z nimi, któż jest przeciw nim?
Ale w Kościele katolickim ludzie niechętnie przystają na tego rodzaju praktyki, być może w związku z wydarzeniami związanymi z arcybiskupem Milingo, który przed wyjazdem z Zambii był mocno zaangażowany w wyrzucanie złych duchów. Wielu ludzi przychodziło do niego. Ale sprawiało to też wiele kłopotów. W pewnym momencie został on odwołany ze stanowiska Abpa Lusaki i wezwany do Rzymu.

Ze względu na to, Kościół katolicki bardziej ostrożnie podchodzi do całej sprawy uzdrowień. Wielu księży, zwłaszcza tych, którzy mieli do czynienia z kulturą zachodnią, adresuje problem opętania jako problem natury psychologicznej. Mają też obawy by nie akceptować dawnych zwyczajów afrykańskich. A przecież Afryka jest bogata w doświadczenia uzdrawiania. Ponieważ Kościół katolicki nie potrafi właściwie odpowiedzieć i zaradzić na ludzkie problemy, ludzie idą z nimi do innych Kościołów.

Zwracamy też uwagę na sytuacje w rodzinie, na problemy z jakimi się borykają, jak gwałt, odrzucenie przez rodzinę, choroba AIDS i skutek tej choroby , jakim jest wzrastająca liczba sierot. Tych, którzy wierzą, że stali się częścią innej rzeczywistości staramy się sprowadzić na nowo do rodziny, pogodzić z rodziną, mówić o tym w rodzinach. W wielu wypadkach, a w sumie mieliśmy ich ponad czterdzieści, nasza akcja była owocna.

wysłuchał Adam Cytrynowski MAfr