Niedziela Palmowa Katolicy zza granicy

Magdalena Kozieł

publikacja 03.04.2009 07:40

To święto młodych w całym Kościele. Z okazji Światowego Dnia Młodzieży warto dostrzec też inne katolickie światy. Odwiedziłam więc ten najbliższy, który tuż obok nas tworzą młodzi Niemcy.

Niedziela Palmowa Katolicy zza granicy Mam nadzieję, że przełamiemy w końcu stereotypy i przekroczymy na dobre granicę – mówi Kamila Lelo, młodzieżowy burmistrz Gubina. Foto: Magdalena Kozieł

  • Orędzie Ojca Świętego Benedykta XVI z okazji XXIV Światowego Dnia Młodzieży


  • Przekraczam granicę z mieszanymi uczuciami. W głowie kołacze mi dawna rozmowa z ks. Uwe Aschenbrennerem, proboszczem z Guben. Mówił mi, że w ciągu roku chrzci tylko kilkoro dzieci. Parafia boryka się z problemem emigracji, brakiem przyrostu naturalnego i laickim stylem życia tutejszych ludzi. – Mimo tych problemów parafia żyje, mamy sporo grup parafialnych. Znamy się i wspieramy – podkreślał ks. Uwe. I kolejne wspomnienie: – W mojej klasie jest sześćdziesięciu uczniów. Dwudziestu trzech Polaków jest ochrzczonych i raczej praktykujących. Reszta to Niemcy. W większości mówią, że są ateistami – to słowa Kamili Lelo, uczennicy Europaschule w Guben, która jest młodzieżowym burmistrzem Gubina.

    Nie chcę poddawać się pesymistycznemu myśleniu o Kościele za Nysą. W oddalonym o 16 kilometrów od granicy Neuzelle czekają na mnie młodzi katolicy z tamtejszej parafii. Przeczuwam, że będzie to dobre spotkanie.

    Polska Niemka
    Neuzelle to ładne niemieckie miasteczko. Kilka wieków wstecz był to żywy ośrodek cysterski. Po zakonnikach pozostał piękny kościół i budynki klasztorne. W jednym z nich mieszka s. Felicytas Grabas ze Zgromadzenia Ubogich Służebnic Jezusa Chrystusa. Jest jedyną posługującą tutaj siostrą zakonną. Dzięki niej dotarłam do młodych, z którymi ona spotyka się regularnie. – Trudno tutaj o wierzącą młodzież, ale ci są naprawdę wspaniałymi ludźmi – mówi mi siostra. Jej historia też jest ciekawa. Urodziła się w 1942 r. na Górnym Śląsku w Bytomiu. Jest Niemką, ale z Polski wyjechała dopiero w 1958 r. Uczyła się w polskich szkołach i dobrze mówi po polsku. Ma stały kontakt z Polakami. Ale to już temat na inną opowieść.

    Start na bierzmowanie
    Na spotkanie ze mną przychodzą Augustinus Wunder i Ricarda Reschke. Mają po szesnaście lat i są gimnazjalistami. – Wśród rówieśników mojego brata, który jest ode mnie starszy o sześć lat, było jeszcze sporo zaangażowanych młodych. Teraz niestety jest ich mniej – mówi mi Augustinus. Dlaczego? – Nie zależy im na tym –odpowiadają obydwoje. Sami pochodzą z wierzących i praktykujących rodzin. – Byłem ochrzczony jako dziecko, ale do dziesiątego roku życia nie za dużo myślałem o wierze i Kościele. Momentem przełomowym było na pewno bierzmowanie. Wtedy potraktowałem wiarę na serio – opowiada Augustinus.

    Ricarda i Augustinus razem z pięcioma innymi młodymi ludźmi angażują się w życie swojej pięćsetosobowej parafii. Szukają swego miejsca w Kościele. – Przychodzę do Kościoła, bo przede wszystkim chcę pogłębiać swoją wiarę. Pociąga mnie też wspólnota. Tutaj razem możemy się bawić i modlić. Na przykład mamy z s. Felicytas spotkania biblijne. To dla nas bardzo ważny czas, który nas buduje – mówi Augustinus. Młodzi opowiadają o czymś jeszcze. – Uczymy się mówić o Bogu i o naszej wierze. Nie zostawiamy jej tylko dla siebie – podkreśla Ricarda.

    O sensie przekazywania wiedzy i wiary jest przekonany Daniel, tutejszy katecheta. Właśnie skończył w salce obok lekcję religii. Pod swoją opieką ma 25 dzieci od pierwszej do dziesiątej klasy. Poza Neuzelle uczy także w Guben. – Chcę z tymi dziećmi i młodzieżą przejść kawałek drogą wiary. Przekazać jej podstawy, wiedzę i odkryć prawdziwy wymiar i znaczenie świąt, które obrosły laickimi obrzędami – mówi. Uważa, że jako katecheta powinien być przede wszystkim wierzący, pobożny i krytyczny. – Bycie nauczycielem religii wymaga nieustannego kształcenia się i pogłębiania wiedzy – przekonuje.

    Świąteczne śniadanie
    Moi bohaterowie i ich przyjaciele, choć jest ich niewielu, chcą pomagać w swojej parafii. Jeżdżą jako opiekunowie na Religijne Tygodnie dla Dzieci, pomagają w pielgrzymkach, wyjazdach parafialnych, w przygotowaniu festynów, czuwań czy świąt. Triduum Paschalne, które właśnie się zbliża, przeżyją jak co roku wyjątkowo. – W Wielki Czwartek przychodzimy na czuwanie w Ogrodzie Oliwnym, w Wielki Piątek mamy Drogę Krzyżowa, a w sobotę jestem odpowiedzialny za czuwanie ministrantów przy grobie Jezusa. W Niedzielę Zmartwychwstania spotykamy się o piątej rano na Mszy św. – opowiada Augustinus. To zupełnie tak jak u nas. Tyle, że w Polsce raczej nie ma wspólnych parafialnych śniadań, na których wierni spotykają się zaraz po Rezurekcji. A w Neuzelle to tradycja i jedno z najpiękniejszych wydarzeń w roku.

    Razem do Taizé
    – Chciałabym, żeby było nas więcej i żeby nasze spotkania nie były tylko towarzyskie, ale by łączyła nas głębsza więź i wspólne doświadczenia wiary – mówi Ricarda. Dziś spełnienie tego marzenia jest trudne. Może doświadczenia większej wspólnoty wiary i Kościoła trzeba poszukać gdzieś dalej? Katolicy z Guben zaproponowali katolikom i ewangelikom z Guben i Neuzelle oraz katolikom z Gubina wspólny wakacyjny wyjazd do Taizé. Już od kwietnia rozpoczną wspólne przygotowania. Plany sięgają jeszcze dalej. – W tym roku noworoczne czuwanie Taizé odbędzie się w Poznaniu. Wpadliśmy więc na pomysł, żeby młodzi chrześcijanie, którzy będą na nie jechać z Niemiec, Francji czy Belgii, zatrzymali się pod farą w Gubinie na wspólnej modlitwie – mówi Jakub Bartczak z Fundacji „Fara Gubińska”. Trwają przygotowania tego przedsięwzięcia. – To bardzo interesująca idea. Chcę pomóc w jej realizacji – mówi Daniel. W inicjatywę zaangażowała się też Kamila Lelo. – To szansa dla młodych wierzących Niemców i Polaków. Być może na tym doświadczeniu moglibyśmy zbudować jakąś wspólną relację. Mam nadzieję, że się uda.

    Kościół nas wszystkich
    Magdalena Kozieł: - Znam bliżej przynajmniej kilkunastu niemieckich katolików w bardzo różnym wieku. Z niektórymi z nich mieszkałam nawet kilka miesięcy. Przyglądałam się z bliska ich wierze. Na codzienną Mszę św. przemierzali nawet kilkadziesiąt kilometrów, bo Eucharystia odprawiana była każdego dnia w innej miejscowości. Moi niemieccy przyjaciele, jeśli pozostali w Kościele, to dlatego, że świadomie wybrali. Boga stawiają na pierwszym miejscu w swoim życiu.

    Kiedy odwiedzam wschodnie landy w Niemczech, widzę, jakie szczególne piętno laicyzmu wycisnął tam komunizm. Pytanie: „Co to jest to białe, co kapłan podnosi na ołtarzu?” w pierwszym momencie zaskakuje, w drugim boli. A z takim pytaniem też się spotkałam w czasie jednego z polsko-niemieckiech przygranicznych projektów. Ale trzeba pamiętać, że większość tutejszej ludności nie jest nawet ochrzczona. Jednak są tu także katolicy, którzy tworzą, choć małe, ale jednak żywe parafie. Czują się odpowiedzialni za swoją wspólnotę i angażują się w jej codzienność.

    Spotykając się z niemieckimi katolikami, mam poczucie, że nie wykorzystujemy w pełni tego, że żyjemy tak blisko siebie. Jestem przekonana, że sporo możemy sobie dać. A podstawę mamy solidną. W końcu żyjemy w jednym powszechnym Kościele.