Polska Misja Katolicka we Freiburgu Jak w domu

ks. Rafal Kowalski

publikacja 16.01.2009 11:32

Słysząc o misjach myślimy o krajach afrykańskich. Przed oczami stają obrazy misjonarzy, którzy opuszczają swoją ojczyznę, by z narażeniem zdrowia i życia głosić Chrystusa tam, gdzie nikt o Nim jeszcze nie słyszał. Okazuje się jednak, że teren misyjny rozpoczyna się tuż za naszą zachodnią granicą.

Polska Misja Katolicka we Freiburgu Jak w domu

Nie myślę o nawracaniu na chrześcijaństwo naszych zachodnich sąsiadów. Pragnę jednak zwrócić uwagę na pracę misyjną podejmowaną w celu zapewnienia opieki duszpasterskiej naszym Rodakom przebywającym za granicą. Od kilku lat przyglądam się i pomagam w Polskiej Misji Katolickiej we Freiburgu, gdzie od 1995 roku posługuje kapłan naszej archidiecezji – pochodzący z Wołowa – ks. Stanisław Stec. To najbardziej wysunięta na południe polska placówka duszpasterska w Niemczech.

Parafia, której nie da się zliczyć…
Ludzie, którzy przybyli tutaj z Polski rozproszeni są po wielu miejscowościach tego regionu. Stąd można powiedzieć, że „parafia” księdza Stanisława obejmuje teren o wiele większy niż niejedna diecezja w Polsce. Poza samym Freiburgiem zapewnia on bowiem duszpasterską opiekę Polakom w kilkunastu innych miastach. Są dni, kiedy opuszcza swoje mieszkanie wczesnym rankiem, by powrócić tu, po przejechaniu kilkuset kilometrów, późnym wieczorem. W Polsce trudno sobie wyobrazić, by kościół filialny był oddalony od plebanii ponad 100 kilometrów. Tutaj nikogo to nie dziwi.

– Trudno jednoznacznie stwierdzić ile osób należy do misji – mówi pytany o liczbę parafian ks. Stanisław. Oficjalne liczby są mocno zaniżone. Uwzględniają jedynie posiadających polskie obywatelstwo, tymczasem z posługi proboszcza korzystają także Polacy, którzy mają podwójne obywatelstwo. Ponadto w okresie wakacyjnym ilość „parafian” wzrasta. W tym czasie przybywają tu nasi rodacy, by pracować u miejscowych gospodarzy. Oni także nie mogą być pozostawieni bez niedzielnej Eucharystii. Ponieważ często muszą w niedzielę pracować, Msze św. dla nich sprawowane są w późnych godzinach wieczornych. To jest naprawdę parafia, której nie da się zliczyć.

Co na to parafianie?
Postanowiłem zapytać samych zainteresowanych co daje im polska misja? Wypowiedzi są o tyle cenne, że ukazują jak szeroki zakres obowiązków spoczywa na ich proboszczu. Kościół stał się dla nich malutkim obszarem na którym czują się jak w domu. Trudno im wyrazić radość, że w Wigilię Bożego Narodzenia o godzinie 24.00 mogą uczestniczyć w pasterce. Podobnie nie wyobrażają sobie, by w Wielką Sobotę ksiądz nie pobłogosławił im pokarmów na wigilijny stół. Niemal wszyscy kultywują polskie tradycje związane z przeżywaniem świąt.


Cieszą się z nabożeństw majowych, różańcowych, Drogi Krzyżowej (szczególną wymowę ma to nabożeństwo w Wielki Piątek. Wtedy sprawowane jest przy stacjach, znajdujących się w pobliskim lasku). Uczestniczą w rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych. Rodzice mówią o polskiej szkółce, gdzie ich dzieci mogą uczyć się ojczystego języka oraz katechezy. Inni dostrzegają wartość spotkań grupy młodzieżowej oraz w tzw. koła dyskusyjnego. W ubiegłym roku misja włączyła się w program recepcji Katechizmu, podejmując na spotkaniach tematy wyznaczone przez książkę „I tak będziesz wierzył”. Nie można pominąć działalności biblioteki i wideoteki, gdzie do dyspozycji parafian są książki i filmy w języku polskim.

Tym co szczególnie zwraca uwagę jest sposób w jaki proboszcz stara się integrować całe środowisko polonijne. Organizowane są pielgrzymki. Ostatnio duża grupa pielgrzymowała do Ziemi Świętej. Ks. Stanisław zaprasza do Freiburga polskie zespoły, chóry, organizując koncerty, spotkania czy zabawy. Tuż przed świętami odbył się koncert kolęd polskich i europejskich w wykonaniu chóru z Krakowa. Duszpasterz jest z ludźmi.

Nawet z tymi którzy popadają w konflikt z prawem. Trafiając do tutejszego zakładu karnego stają się, może nie do końca świadomie, parafianami ks. Stanisława. W języku ojczystym mogą skorzystać z sakramentu pojednania, a czasem po prostu porozmawiać. Telefon w misji dzwoni bardzo często. Trudno się dziwić. Każdy chce poczuć się jak w domu…