O cnotach kardynalnych

publikacja 25.02.2009 13:55

Fragment książki "Zapiski z Ars. Notatki naocznego świadka kazań, homilii i rozmów św. Jana Marii Vianneya" autorstwa Alfreda Monnina SJ. Wydawnictwo Księży Marianów.

O cnotach kardynalnych

Roztropność pomaga nam rozeznawać, co jest milsze Bogu i korzystniejsze dla zbawienia duszy. Zawsze trzeba wybierać to, co doskonalsze. Mamy na przykład okazję spełnić dwa dobre uczynki – jeden względem osoby, którą lubimy, a drugi względem kogoś, kto wyrządził nam wcześniej krzywdę. Wybór powinien paść na tę drugą osobę.

Nie mamy zasługi w czynieniu takiego dobra, do którego czujemy naturalną skłonność. Pewna kobieta, chcąc zaopiekować się jakąś wdową, poszła do św. Atanazego, aby wskazał jej taką spośród ubogich. Spotkawszy później tegoż biskupa, zaczęła czynić mu wymówki, że źle wybrał, ponieważ wdowa ta miała zbyt dobry charakter i nie przysparzała jej okazji do gromadzenia zasług przed Bogiem. Poprosiła więc, aby przydzielił jej inną wdowę pod opiekę. Święty wybrał więc najzłośliwszą, jaką znał: wiecznie narzekającą, przykrą i wciąż niezadowoloną z tego, co ktoś dla niej robił.

Tak właśnie powinniśmy postępować, gdyż nie mamy wielkiej zasługi w czynieniu dobra tym, którzy są nam za to wdzięczni, dziękują nam i potrafią nas docenić. Zdarzają się ludzie, którym się wydaje, że nigdy nie są dostatecznie dobrze traktowani, jakby wszystko im się należało. Nie potrafią za nic być wdzięczni, wszystkim odpłacają niewdzięcznością. To właśnie takim osobom powinniśmy przede wszystkim dobrze czynić.

We wszystkich czynach trzeba kierować się roztropnością, szukać nie tego, co nam się podoba, lecz tego, co podoba się Bogu. Załóżmy, że masz jednego franka i chcesz go dać na mszę, lecz znasz ubogą rodzinę, która właśnie nie ma grosza na chleb. Lepiej dać swoje pieniądze tym biedakom, gdyż Msza święta i tak zostanie odprawiona, a ci ludzie mogliby w tym czasie umrzeć z głodu. Masz ochotę spędzić cały dzień w kościele na modlitwie, lecz wydaje ci się też, że byłoby z pożytkiem, gdybyś poszedł pomóc biedakom, których ciężkie położenie znasz – to drugie będzie o wiele milsze Bogu, niż cały dzień spędzony u stóp tabernakulum.

Inną cnotą kardynalną jest umiarkowanie. Umieć poskromić swoją wyobraźnię, nie pozwalając jej galopować tak szybko, jak by tego chciała. Umieć poskromić swoje oczy i usta. Znam ludzi, którzy stale muszą mieć w ustach coś słodkiego lub przyjemnego w smaku. Umieć poskromić swoje uszy, by nie były ciekawe słuchania niepotrzebnych rozmów czy piosenek. Umieć poskromić swój węch – niektórzy wylewają na siebie tyle perfum, że wszystkich wokół przyprawiają o mdłości. Umieć poskromić swoje ręce – zdarza się, że ktoś zbyt często myje się bez potrzeby albo lubi kontakt z rzeczami przyjemnymi w dotyku.

Trzeba wreszcie umieć poskramiać całe swoje ciało – tę nędzną powłokę; nie pozwalać jej galopować jak szalony koń, bez uprzęży i wędzidła, lecz trzymać swe ciało na wodzy i zmuszać je do posłuszeństwa.

Znam ludzi, którzy walczą ze snem, żeby dłużej czuć miękkość pościeli, do której się kładą. Święci tak nie postępowali. Nie wyobrażam sobie, jak kiedyś będziemy wyglądać w porównaniu z nimi. Jeśli zostaniemy zbawieni, spędzimy długie lata pokutowania w czyśćcu, podczas gdy oni wzlecą natychmiast ku niebu, by oglądać Boga.

Karol Boromeusz, wielki święty, miał w swoim mieszkaniu piękne łoże kardynalskie, które wszyscy mogli podziwiać. W drugim pokoju, dokąd nikt poza nim nie wchodził, stała drewniana prycza, na której zwykł spać. Nigdy nie palił w piecu [dla siebie samego], a kiedy go odwiedzano, zawsze siadał jak najdalej od kominka, żeby nie czuć bijącego zeń ciepła.
Oto jak postępowali święci! Żyli dla nieba, a nie dla ziemi. Byli cali pochłonięci sprawami królestwa Bożego, podczas gdy my cali jesteśmy pochłonięci sprawami tego świata.
Kocham małe umartwienia, których nikt nie dostrzega – wstać piętnaście minut wcześniej niż trzeba, zbudzić się w środku nocy na chwilę modlitwy. Ale cóż tam, większość z was i tak myśli tylko o spaniu...

Pewien pustelnik zbudował sobie kiedyś królewski pałac w pniu starego dębu. Na „ścianach” powbijał ciernie, a nad głową zawiesił trzy kamienie, żeby mu były uprzykrzeniem, kiedy będzie się podnosił albo przewracał z boku na bok. A my o niczym innym nie myślimy, jak tylko o tym, żeby się wygodnie wyspać w miękkich łóżkach.

Można też odmówić sobie ogrzewania, a jeśli ktoś wskaże nam gorsze miejsce przy stole, nie starać się zająć lepszego. Podczas spaceru po ogrodzie można odmówić sobie zerwania jakiegoś słodkiego owocu, a podczas robienia porządków w spiżarni nie połakomić się na jakiś smaczny kąsek. Można też poskramiać swój wzrok, odmawiając sobie przyjemności patrzenia na coś pięknego i przyciągającego uwagę, szczególnie na ulicach wielkich miast. Przyjeżdża tu czasem pewien człowiek, który nosi specjalnie dwie pary okularów, żeby nic przez nie nie widzieć. Są jednak ludzie, których głowa nie przestaje kręcić się we wszystkie strony, a oczy stale czegoś ciekawego wypatrują. Kiedy idziemy ulicą, utkwijmy lepiej wzrok w naszego Zbawiciela, który idzie przed nami dźwigając krzyż, w Najświętszą Matkę, która na nas patrzy; w naszego Anioła Stróża, który nam stale towarzyszy. Jak piękne jest życie wewnętrzne, w którym znajdujemy zjednoczenie z Bogiem. Dlatego kiedy diabeł widzi, że dusza szuka zjednoczenia z Bogiem, na wszelkie sposoby stara się odwrócić jej uwagę, zaśmiecając jej wyobraźnię tysiącami iluzji. Gorliwy chrześcijanin nie zwraca na nie uwagi. Wytrwale postępuje w doskonałości, jak ryba pływająca w morskich głębinach, podczas gdy my, jak pijawki, leżymy w kałuży.

Żyły kiedyś na pustyni dwie święte kobiety, które utkały sobie suknie z cierni; a my stale szukamy wygody! Przy tym wszyscy chcemy iść do nieba, tyle że z doczesnymi wygodami, i nie widzimy w tym żadnej sprzeczności. Nie tak zdobywa się świętość. Święci wykorzystywali każdą sposobność, by się umartwiać, a wśród swych rozlicznych postów kosztowali iście niebiańskich słodyczy. Miłujący Boga są ludźmi szczęśliwymi. Nie tracą żadnej okazji do czynienia dobra. Skąpcy potrafią wykorzystać każdą okazję do pomnożenia swojego majątku doczesnego; święci zaś robią to samo, ale gromadząc sobie skarby wieczne. W dniu sądu będziemy się dziwić, w jaki sposób te dusze zdobyły tak wielkie bogactwa!