Szymonie, Szymonie, utwierdzaj twoich braci

Ks. Jerzy Szymik

publikacja 22.02.2003 09:27


Bardzo ważne krzesło :.


"Święto Katedry Świętego Piotra obchodzono w Rzymie już w IV wieku. Rozszerzone później na cały Kościół, przypomina, że Stolica Piotrowa jest podstawą jedności Kościoła" - informuje sucho brewiarz pod datą 22 lutego. A przecież nikt z nas, ludzi z epoki Jana Pawła II, nie jest w stanie ani rozumem, ani nawet sercem ogarnąć ogromu dobra, jakiego w jego życiu dokonała i dokonuje instytucja papiestwa, Piotrowa Stolica...

1. Zaglądam do notatek i wszystko jest znów bliskie, jakby działo się wczoraj. A było tak.
Pamiętam doskonale tę dawną chwilę, tamten dzień, jego przedwieczorną porę, spłowiałą szarość nieba nad Krakowem. To było w seminaryjnej kaplicy. Połowa lat siedemdziesiątych, zgrzebny czas Peerelu. I blask bijący od tych słów, życiodajna poświata, która brała się z nagłego zrozumienia, że to przecież chodzi o mnie. Że to jest o mnie i do mnie: "Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo nas zrodził do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie" (1 P 1, 3-4). Te słowa zapisał Szymon Piotr przed dwudziestoma wiekami, wykonując zadanie powierzone mu przez Mistrza podczas Ostatniej Wieczerzy: "utwierdzaj twoich braci". W żywej nadziei.

Myślę teraz, po latach, że była to w moim stawaniu się chrześcijaninem (czyli w procesie, który trwa po dziś dzień) niezwykle ważna chwila. Że właśnie wtedy, w tamtym młodym olśnieniu biblijnym tekstem, zostało mi dane jakieś przeczucie tego, że istnieje najgłębszy z możliwych związków między wiarą a nadzieją. Że Zmartwychwstały ma moc wyrwać moje życie z ciemności bezsensu. I z rozpaczy. A domyślałem się wówczas - dziś wiem to już na pewno - że linia frontu między nadzieją a rozpaczą jest polem zasadniczej dla człowieczego życia bitwy. Wszak wojowaniem jest życie ludzkie, powiada Pismo, a bój między rozpaczą i nadzieją jest walką na śmierć i życie. I nie jest to żadna tania metafora: samobójstwa, aborcje i eutanazje nie pozostawiają cienia wątpliwości.

I wiem, jak wiele w sprawie nadziei zawdzięczam człowiekowi w białej sutannie. Całe moje dorosłe życie i życie świata, który rósł wraz ze mną, jest blisko ktoś, kto mnie i moich braci utwierdza. W upartym przekonaniu, że życie jest warte życia, że człowiek jest Boży, że ludzka jest miłość, nieludzka - nienawiść, że nie trzeba się lękać Chrystusa. Papież utwierdza nas w żywej nadziei.
Więc słowa Chrystusa z Mateuszowej Ewangelii: "Ty jesteś Piotr (czyli Skała)" (16,18) nabierają dla mnie dodatkowego, głębokiego sensu. Kiedy bowiem modlę się słowami Psalmu Czterdziestego: Pan "stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki", wiem, że dziękuję Bogu za Papieża w życiu moim i mojego świata. I że opisuję sytuację, w której pomimo całej ponowoczesnej gmatwaniny sądów, tendencji, propozycji, mam na czym postawić kolejny krok w życiu. Będąc pewnym, że się nie zawiodę, nie zapadnę po pas, po szyję, po śmierć... Że mogę swoją bezradność powierzyć skale, której twarda pewność nauki sięga daleko poza nasz świat. Nie na darmo w polszczyźnie słowa "twardy" i "utwierdzać" są tak głęboko spokrewnione.

Dalszy ciąg na następnej strolnie

2. W naszej epoce, czasie przełomu tysiącleci, owo nadziejorodne nauczanie Piotra wiążemy z postacią Jana Pawła II. To naturalne i zrozumiałe. Ale rzecz dotyczy, oczywiście, całych zastępów jego poprzedników, sięgając u źródeł samego świętego Piotra. Na czym polega istota fenomenu, który oficjalnie i uczenie zwiemy "posługą nauczania Katedry Świętego Piotra", a prościej i piękniej "służbą światłu prawdy"?

Poszukując odpowiedzi, warto udać się choć na chwilę do szkoły kardynała Ratzingera. Oto w rozmowie z Peterem Seewaldem, Kardynał wspomina, że w latach swojej profesury przeżywał kryzys, "który dotyczył chrześcijańskich aspiracji do prawdy". Obawiałem się - powiada - "że sposób, w jaki obchodzimy się z pojęciem prawdy chrześcijaństwa, w istocie oznacza uzurpację, brak szacunku wobec innych. Pojawiło się pytanie, w jaki sposób możemy się jeszcze posługiwać tym pojęciem". I dopiero po latach, po przemierzeniu problemu "wzdłuż i wszerz", przyznaje, że zrozumiał, iż "odchodząc od pojęcia prawdy, odchodzimy od samych fundamentów". Tymczasem chrześcijaństwo głosi, że ma coś najistotniejszego do powiedzenia o Bogu i człowieku. O świecie i jego przyszłości. To coś jest prawdą właśnie i dlatego źródłem światła. Stąd też obowiązkiem chrześcijaństwa jest poszukiwanie prawdy, odwaga jej przyjęcia i strzeżenie jej depozytu. Stąd też i tylko stąd (a nie ze złudzeń opartych na nieprawdzie), płynie nadzieja.

Temu też właśnie ma służyć nauczanie Piotra - każdego Piotra. "Służyć", bo jest on (Piotr) głównie w tej dziedzinie "sługą sług Bożych". Papież naucza posłuszeństwa prawdzie. To bardzo ważne. Jest on gwarantem tego posłuszeństwa. Żaden papież nie może powiedzieć, jak swego czasu mawiał absolutny monarcha Francji na temat relacji państwo-król: "Kościół to ja", "Tradycja to ja". Papież stanowi swoisty wał ochronny przed człowieczą samowolą. Ktokolwiek byłby owym samowolnym człowiekiem... Kiedy na przykład pojawiły się nurty głoszące, że Papież mógłby zmienić nierozerwalność sakramentalnego małżeństwa, Jan Paweł II zaoponował w bardzo charakterystyczny i pouczający sposób. W styczniu 2000 roku, w wystąpieniu przed rzymskimi sędziami oświadczył, że papież nie może wszystkiego, że musi stale przypominać wszystkim o posłuszeństwie, że musi tak właśnie kontynuować Jezusowy gest obmywania stóp.

Nie chodzi bowiem o kultywowanie autorytarnego, przestarzałego, ademokratycznego urzędu, czy też o jakąś klerykalną formę kultu jednostki. Chodzi o służbę obolałemu człowiekowi. Papież musi służyć sługom. Zwłaszcza w dziedzinach, które są szczególnie kruche i zagrożone. W nich właśnie człowiek ma prawo liczyć w Kościele na to, że jego stopa trafi na twardą skałę, a nie na grząskie bagno. Po to Piotr. Stąd nadzieja.

Główny zrąb nauczania aktualnego Piotra stanowi trynitarny tryptyk encyklik, w których przedstawia on wizerunek Boga, wizerunek wywiedziony z Tradycji, a jednocześnie wizerunek na dziś. Są to trzy wielkie encykliki o Bogu: o Chrystusie Odkupicielu, o Miłosiernym Ojcu, o Duchu Świętym - Panu i Ożywicielu. Po owym tryptyku nastąpiły kolejne ważne encykliki: moralna, o życiu, o wierze i rozumie. W ten sposób Piotrowa Katedra służy dziś prawdzie, wyrażając chrześcijańską doktrynę w nowym, zmienionym i stale zmieniającym się świecie. Kościół, zachowując swą tożsamość, musi znaleźć w sobie siłę żywego organizmu, który pozwoli się mu wypowiedzieć i uobecnić tu i teraz. To sama esencja papieskiej posługi: wyrażać prawdę w nowym języku. Patrząc z perspektywy milleniów i stuleci, nasz Papież to zrobił i ciągle robi.

3. Myślę sobie nieraz, że dla naszego czasu, który wyszedł akurat ze śmiertelnego wirażu XX wieku, Papież jest największym darem Boga. Nie wiemy jeszcze, czy ludzkość wychodzi na prostą, czy też wchodzi w kolejny krwawy wiraż, ale mamy na czym (na Kim) postawić stopę. Istnieje bowiem pewien stary człowiek, wpatrzony w jasny, Boski punkt sensu na horyzoncie dziejów, prowadzący w tym kierunku Kościół i świat. Jan Paweł II, pomimo wszystkich skrajności naszego świata, łączy wierność z odwagą, konsekwencję z miłosierdziem, fides z ratio, tradycję z nowoczesnością, stare z nowym. I robi to na skalę duchowego wzorca, który nie ma sobie dzisiaj równych. Papież uczestniczy w koncercie rockowym, przemawiając do jego uczestników parafrazami najbardziej konwencjonalnych modlitw i formuł katechizmowych, czyli bez "zgrywy". Jest zdolny modlić się ze wszystkimi o Wszystko w Asyżu. Patrzy odważnie w oczy światu, z miłością, akceptując, nie zawracając rzeki kijem, a jednocześnie nazywając rzeczy po imieniu trafnie i twardo.

Właśnie: twardo. Utwierdzając swoich braci - ku nadziei.

Więc powtarzam za Chrystusem: Ty jesteś Skała.