Księża na… rekolekcje

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 23.06.2009 09:08

To będzie dla nas, księży, rok rekolekcji, które wygłoszą nam także świeccy. A dla wiernych to okazja do głębszego spojrzenia na kapłańskie powołanie.

Księża na… rekolekcje Foto: Henryk Przondziono.

Po Roku św. Pawła papież Benedykt XVI ogłosił Rok Kapłański. Początek: 19 czerwca w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Bezpośrednią okazją jest 150-lecie śmierci św. Jan Vianneya, ale ta okoliczność wydaje się raczej pretekstem. Dlaczego właśnie teraz kapłaństwo stało się tematem zadanym Kościołowi do przemyślenia i przemodlenia? Być może dlatego, że tożsamość kapłana bywa bowiem dziś kwestionowana czy rozmywana. Niepokoją wieści o skandalach czy odejściach duchownych, nagłaśniane przez media. Dotyczy to wprawdzie małego procenta księży, ale zło popełnione przez ludzi na świeczniku działa ze zdwojoną siłą. Każdy upadek kapłana, niezależnie od tego, czy jest nagłośniony (mniej lub bardziej obiektywnie) czy nie, jest raną dla Kościoła. Osłabia, a niektórym wręcz przesłania sens kapłańskiego powołania.

W Europie od lat liczba duchownych się zmniejsza. W Polsce od 2006 roku liczba kleryków zmniejszyła się o jedną czwartą. To, co dzieje się na Starym Kontynencie, bardzo łatwo uznajemy za zjawisko ogólnoświatowe. Tymczasem jeśli popatrzymy na ogólnokościelne statystyki, to nie są one tak pesymistyczne. Od roku 2000 po 20-letnim okresie spadku liczby kapłanów pojawiała się tendencja do powolnego wzrostu. W latach 2000–2007 ponad 20-procentowy wzrost odnotowano w Afryce (27,6) i w Azji (21,2), w Ameryce liczba utrzymuje się na tym samym poziomie. Tylko w Europie wyraźnie spada (o 6, 8 proc.).

To może być rachunek sumienia
Jeśli jako temat tego roku Papież wybrał słowa „Wierność Chrystusa, wierność kapłana”, to znaczy, że jest jakiś problem z wiernością kapłańskiemu powołaniu. To hasło kryje sugestię konieczności powrotu do źródeł, postawienia pytania o to, co jest najgłębszym sensem kapłańskiego powołania. Czy my, księża, nie rozmijamy się z istotą swojej misji? A świeccy, czy oczekują od duchownych tego, czego rzeczywiście powinni się po nich spodziewać? Watykańscy hierarchowie podkreślają, że ma to być rok pozytywny, w którym kapłaństwo zostanie dowartościowane, pokazane jako bezcenny dar dla Kościoła. Ma to być rok modlitwy z kapłanami i za kapłanów. Rok duchowej odnowy każdego z księży. – To będzie i dla nas, księży, i dla świeckich okazja do refleksji nad kapłaństwem, pokazania go na właściwym miejscu – zauważa ks. Jan Klemens, emerytowany proboszcz parafii św. Anny w Katowicach- Nikiszowcu. – To bardzo ważne w czasach, w których na wszystko patrzy się czysto po ludzku, czyli bez wiary. Najstarszy ksiądz naszej diecezji, który w czerwcu będzie obchodził 70-lecie kapłaństwa, powiedział mi kiedyś „myśmy nasze kapłaństwo celebrowali”. Przygotowując dzień skupienia w seminarium, zrobiłem ankietę wśród młodzieży na temat księży i byłem zaskoczony, jak wysoko stawiali ideał księdza, kojarzyli go jako kogoś bardzo blisko Chrystusa. Dla nas, księży, to będzie rok rekolekcji o kapłaństwie, które będą nam głosić również ludzie świeccy. To może być także rachunek sumienia.

Ksiądz Klemens ma 51 lat kapłaństwa. Kiedy zapytałem go, co jest najważniejszą cechą dobrego księdza, odpowiedział bez wahania „wierny kapłaństwu”, mimo że nie znał jeszcze hasła roku. – Nasz ojciec duchowny w seminarium mówił nam, że należałoby mówić raczej „wołanie”, zamiast „powołanie”. Bo powołanie kojarzy się z czymś jednorazowym, a tymczasem chodzi o „wołanie” Boga, na które trzeba codziennie odpowiadać. Mówię nieraz nowożeńcom na naukach przedślubnych, że nie powinni dopuścić nawet myśli o rozwodzie. To samo dotyczy i nas, księży. Wiem, co wybrałem albo raczej kogo wybrałem i chcę Mu być wierny.

Dlaczego św. Jan Vianney?
Historia Kościoła zna setki przykładów świętych kapłanów. Dlaczego właśnie Proboszcz z Ars awansował na oficjalnego patrona roku kapłaństwa? Chyba dlatego, że ta postać znakomicie nadaje się do zobrazowania tematu kapłańskiej wierności. Jan Vianney nie bez trudności skończył seminarium, nie błyszczał oryginalnością. Był owładnięty właściwie jedną pasją – chciał „zdobywać ludzi dla Boga”. Czy nie tak właśnie wyraża się najgłębszy sens kapłaństwa?

„Ludzi będziesz łowił” – to ewangeliczna formuła powołania. Św. Jan był wierny podstawowym kapłańskim czynnościom: spowiadał, odprawiał Msze, głosił kazania, katechizował i dużo się modlił. Zwykły wiejski proboszcz, ale z wielkim sercem. Pokornie i prosto służący Bogu, Kościołowi, parafianom. Nadzwyczajny w zwyczajnym duszpasterstwie. Kiedy biskup posyłał Vianneya do Ars, liczącego 230 osób, mówił mu: „Jest to mała parafia, w której nie ma wiele miłości Boga, ty im ją przyniesiesz”. Czasy dziś inne, ale sens kapłańskiej służby w swoim rdzeniu jest dokładnie taki sam: nieść miłość Boga, tam gdzie jej brakuje, zachować podwójną wierność: wobec Boga i wobec ludzi.

Jan Paweł II w wielkoczwartkowym liście do kapłanów z roku 1986 zwracał uwagę na szkodliwą tendencję do zeświecczania kapłańskiej misji i przypominał, że „zasadniczą sprawą dla Kościoła jest zachowanie tożsamości kapłana w wymiarze wertykalnym”. Jako przykład wzorowego utrzymania tego „pionowego” odniesienia Papież wskazał na św. Jana Vianneya. Nie oznacza to wcale, że ksiądz ma stać z dala od ludzkich problemów. Przeciwnie, winien jak najlepiej je poznawać, tak jak Proboszcz z Ars, czyli jako kapłan, w perspektywie zbawienia ludzi, pamiętając cały czas, że ma być świadkiem innego życia niż ziemskie.

Bez wiary ani rusz
Wydaje mi się, że wizerunek księdza jest dziś mocno zdeformowany przez media. Słyszymy albo o księżach skandalistach albo o „świeckich bohaterach” w sutannie. Jaka jest prawda? Jestem przekonany, że każdy z Czytelników znajdzie w historii swojej wiary przykłady księży, którzy okazali się dla nich dobrymi pasterzami. Nieraz mimo ludzkiej słabości. Znajdziemy też pewnie przykłady postaw negatywnych. Antyklerykalizm napędzają bardzo często sami duchowni, ale pewna doza niechęci do duchowieństwa ma swoje głębsze źródło. Ksiądz, nawet bardzo niedoskonały, jest znakiem. Przypomina o chrześcijańskim powołaniu także tym, którzy go odrzucili. Człowiek w koloratce nieraz nawet samą obecnością stawia pod znakiem zapytania samousprawiedliwienie, które stało się dla wielu schronieniem po utracie wiary. „Podeptane sumienie przypomina o sobie, a zatem teraz trzeba podeptać również to wszystko, co staje się jego głosem” – zauważa Benedykta XVI.

Świat drażni dziś zwłaszcza celibat. Podważanie jego sensu należy do kanonu współczesnej krytyki Kościoła. To prawda, celibat zamiast owocować bezinteresowną miłością do ludzi, staje się czasami ogrodem pełnym chwastów. – Grozi nam wygodnictwo. Odzywa się w nas nieraz taka stara kapryśna panna – przyznaje ks. Klemens. Zdaniem papieża Benedykta XVI, problemem leży nie tyle w samym celibacie, ile w wierze. – Im uboższa w wiarę jest dana epoka, tym częściej zdarzają się niepowodzenia. W konsekwencji celibat traci na wiarygodności, a jego właściwy sens znika z pola widzenia. Musimy sobie jednak uświadomić, że epoki, w których notuje się kryzys celibatu, są również epokami kryzysu małżeństwa – diagnozował przed laty („Sól ziemi”). Nasza epoka kwestionuje w ogóle możliwość podejmowania przez człowieka decyzji, które go wiążą na zawsze. Podważa się sens jakiejkolwiek wierności. W takim klimacie, przy kruchości życia rodzinnego i małżeńskiego, trudniej jest zaryzykować decyzję o celibacie. „Kandydat na kapłana musi dostrzec, że wiara jest w jego życiu siłą i musi wiedzieć, że może żyć tylko w wierze” – podkreśla Benedykt XVI.

Nawróciwszy się, utwierdzaj braci
Ksiądz decyduje się na życie bez własnej rodziny. Jest zaślubiony Kościołowi i dlatego potrzebuje wsparcia Kościoła. Nie chodzi tu o instytucję, ale raczej o przynależność do konkretnej kościelnej wspólnoty (parafia, grupa, ruch), w której wzrasta jako mężczyzna, ojciec duchowny, pasterz. Ksiądz potrzebuje modlitewnego wsparcia. Mam kilka takich osób, o których wiem, że stale modlą się za mnie, grzesznika. Jestem im głęboko wdzięczny.

Rok Kapłański jest zaproszeniem do modlitwy za kapłanów i z kapłanami. Już w grudniu 2007 roku Kongregacja ds. Duchowieństwa wystosowała list, który propaguje szczególną formę modlitwy za księży. Chodzi o adorację eucharystyczną w duchu wynagrodzenia i uświęcenia duchowieństwa oraz duchowe macierzyństwo, które konsekrowane lub świeckie kobiety mogą podjąć wobec kapłanów. To, że kapłani potrzebują takiej modlitwy, pokazał wymownie Jan Paweł II. Od 1994 roku w sercu Watykanu powstał mały klasztor poświęcony Matce Kościoła. Wspólnota sióstr kontemplacyjnych (co 5 lat inna) modli się tam nieustannie w intencjach Ojca Świętego. Owoce kapłańskiej posługi nigdy nie są zasługą samego kapłana, są zawsze w jakiejś mierze skutkiem modlitwy i poświęcenia innych. Jako moje osobiste motto na ten rok wybrałbym słowa Jezusa skierowane do św. Piotra: „Szymonie, Szymonie! Oto szatan domagał się, aby was przesiać jak pszenicę. Ja jednak prosiłem za tobą, aby nie ustała twoja wiara. Ty natomiast, gdy się nawrócisz, utwierdzaj swoich braci” (Łk 22,31–32).

Sonda
Jakich księży dziś potrzeba?
***
Jan Grosfeld, profesor UKSW w Instytucie Politologii, publicysta, tłumacz: - Czymś najważniejszym dla księdza jest osobiste doświadczenie wiary: to znaczy własnej słabości i miłości Boga właśnie do tego „słabego”. Taki prezbiter będzie mógł wyzbywać się postawy paternalistycznej wobec świeckich, unikać postaw moralizatorskich, będzie przyciągał szczerością i prostotą. Te dwie cechy są nieodłączne od właściwie pojmowanej formacji i życia duchowego. Wszystko inne, jak np. wiedza czy nowoczesność albo „nieskalaność” czy „postawy harcerskie”, wskazują raczej na zasługi osoby księdza niż na Boga. I jeszcze jedno: posłuszeństwo wobec przełożonych, ale nie z lęku, niewolnicze, lecz rodzące się w walce z Bogiem (i ludźmi). Do tego wszystkiego jest potrzebne istnienie jakiejś wspólnoty, w której ksiądz może być sobą.

Paweł Milcarek, dyrektor Programu II Polskiego Radia: - Nie mam zamiaru wymyślać ideału, bo to jałowe zajęcie – a prawdziwy i niedościgniony wzór już istnieje i został opisany w Ewangelii. Ale na pytanie o księży, których by się chciało mieć za duszpasterzy, odpowiem taką quasi-litanią: tak dzielnych w pokornym napominaniu jak bł. ks. Findysz, pilnujący trwałości małżeństw; tak zaangażowanych w sprawy narodowe jak ks. Popiełuszko (no comment); tak roztropnych spowiedników jak ks. Sopoćko, „odkrywca” św. Faustyny; tak ofiarnych w udostępnianiu wiernym starej mądrości jak ks. Bełch, w warunkach emigracyjnych wykonawca polskiego wydania „Summy Teologii” Akwinaty; tak celnych kaznodziejów jak ks. Bozowski z warszawskiego kościoła wizytek... Tacy księża byli, tacy są – chciałoby się, żeby właśnie oni byli natchnieniem w edukacji seminaryjnej. W Roku Kapłańskim, po pierwsze, poproszę moje dzieci, aby każde modliło się codziennie za jednego z księży naszej parafii, a w modlitwie rodzinnej będzie wracała intencja „o świętych księży”; po drugie, w trakcie konferencji głoszonych raz w miesiącu w naszej parafii będę mówił o świętych kapłanach, ze św. Janem Vianneyem na czele.

Dorota Gawryluk, dziennikarka telewizyjna: - Dzisiaj potrzeba księży zaangażowanych w życie parafii, a zwłaszcza w życie młodych ludzi. Księży, którzy będą znali ich problemy i będą umieli o nich rozmawiać. Jeśli staną się autorytetami, młodzi nie będą musieli szukać wzorców gdzie indziej, na przykład w mediach. Dobry duszpasterz będzie też umiał zmobilizować swoich parafian do pomocy tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Sprawić, że Kościół stanie się miejscem, w którym wspólnota się wspiera. Ksiądz nie powinien bać się krytyki, zwłaszcza tej medialnej. Dobro wytrzyma każdą krytykę. W Roku Kapłańskim chciałabym wspierać księży modlitwą. Czasem mogłoby się wydawać, że skoro mają oni bliski kontakt z Bogiem, to nie potrzebują wsparcia. Nic bardziej mylnego. Właśnie dlatego są bardziej narażeni na pokusy i potrzeba im siły, którą daje modlitwa.

Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika „Więź”: - Najbardziej potrzeba dziś księży, którzy będą duchownymi – czyli mądrymi ekspertami od duchowości. W tym celu powinni być jak najbliżej ludzi, którym służą – poznawać ich życie, rozpoznawać ich potrzeby i szukać na nie odpowiedzi. Rok Kapłański to doskonała okazja, by dać naszym księżom to, co najcenniejsze: swój czas i uwagę. Zapraszajmy ich do naszych domów, rozmawiajmy wspólnie o wszystkim – o radościach, nadziejach, pomysłach i zapale; o trudnościach, porażkach, zmęczeniu i wypaleniu (ich i naszym). Nic bardziej ludzi nie zbliża niż takie rozmowy. Dzięki temu będziemy bliżej siebie i bardziej będziemy Kościołem-wspólnotą.

Maciej Płażyński, poseł niezrzeszony: - Dziś potrzeba księży, którzy patrzą na kapłaństwo jak na służbę, nie jak na pracę i przez to budują swoją wiarygodność. Potrzeba ludzi, którzy mają silne powołanie. Spotkałem wielu takich, na ogół ze starszego pokolenia.

Brygida Grysiak, dziennikarka telewizyjna: - Potrzebujemy dziś księży, którzy nie obrażają się na rzeczywistość. Takich, którzy chcą i potrafią czerpać z jej dobra i walczyć z tym, co w niej złe. Potrzebujemy dziś księży, którzy z otwartym umysłem i sercem odpowiadają na nasze wątpliwości. Biorą za rękę i prowadzą do Boga, nie potępiają, nie porzucają na progu kościoła. Spotykam na swojej drodze wspaniałych kapłanów, prawdziwych „przyjaciół Boga”. Tą przyjaźnią umacniają napotkanych ludzi. Także, a może przede wszystkim tych, którzy błądzą. Ojciec Jan Maria Szewek, franciszkanin z Krakowa, jest dla mnie uosobieniem takiej przyjaźni, prostoty serca i prawdziwej radości wiary. Takie świadectwo to najlepsze narzędzie ewangelizacji. W Roku Kapłańskim chciałabym i będę się modlić – tyle każdy z nas może zrobić – o to, by księża w przyjaźni z Bogiem znajdowali siłę do codziennej posługi. I o wytrwałość, w tej przyjaźni i posłudze.

Marek Jurek, lider Prawicy RP, były marszałek Sejmu: - Potrzeba kapłanów świętych, autentycznych, będących świadkami Pana Jezusa. To jest najważniejsze. Potrzeba też księży sprawiedliwych. Takich, przez których Bóg działa. Kształtowanie własnego życia pod tym kątem jest ważniejsze od wielkich strategii i działań zewnętrznych.