O proboszczu, co wyprzedza koguty

Marcin Wójcik

publikacja 01.06.2009 11:01

Mówi się, że proboszcz w Wilkowie zakopał wszystkie zegarki. Tutaj są najdłuższe Msze św., tutaj kancelaria parafialna czynna jest całą dobę i tutaj nikt nie przychodzi nie w porę. Aha! No i nikt nie wychodzi stąd głodny!

O proboszczu, co wyprzedza koguty Przyjaciółki proboszcza: Almatea i Niobe. Foto: Marci Wójcik

Wilków koło Grójca późną wiosną przypomina trochę krainę Andersena, zawieruszoną gdzieś na mapie pod linijką kartografa. Z pewnością to takie miejsce, gdzie oddycha się pełną piersią. Podróżującym kłaniają się przydrożne sady, które dopiero co przestały kwitnąć.

Nad sadami góruje drewniany kościół, położony na najwyższym wzniesieniu Mazowsza południowego. Świątynia jest zabytkiem klasy zerowej. W jej budowę włączył się Władysław Łokietek, który przejeżdżał tędy na polowania. Ale to było wieki temu. Przez ostatnie lata o wiele więcej niż Łokietek zrobił pasterz parafii – ks. kanonik Marian Panek. W maju obchodził 25-lecie proboszczowania w Wilkowie. – Przez ten czas ochrzciłem 660 dzieci, a na cmentarz odprowadziłem 1000 parafian – wylicza jubilat.

Przyjaciel Niobe, Bony...
Godziny urzędowania kancelarii parafialnej są... dość rozpięte – czynna jest całą dobę. Ale tylko za dnia przy furtce gości wita piękna Almatea i jej córka Niobe. Kozy to szczere przyjaciółki proboszcza. Nie mniejsze niż czarno-biała krowa Bona, leniwie spacerująca po obejściu plebanii. Spodziewa się cielaka. Kiedyś były tu jeszcze konie i owce.

Proboszcz wyćwiczonym ruchem kroi pomidory, o dziwo – w cienkie plasterki. Na piecyku skacze gar z kiełbasą. Starannie przygotowuje nakrycia na stole, herbatę, ciasteczka... To dla robotników, którzy układają kostkę na drodze na cmentarz. Naprzeciwko nekropolii powstaje także nowy parking. Praca wre jak w ulu. Tak jest zawsze. – Nasz proboszcz nie umie odpoczywać – podkreśla parafianka Anna Rek. I nie jest to opinia na wyrost. Przez czas swojego gospodarzowania w Wilkowie ks. Panek wybudował nową plebanię, odnowił kościół, dobudował zakrystię, zrobił nowy parkan wokół cmentarza. W miejsce drewnianej dzwonnicy zbudował murowaną, na trzy dzwony. Sam nocami kreślił plany budowy. Dzwonnica ma kilka pomieszczeń. Jest w niej nawet nowoczesna chłodnia dla zmarłych, która cieszy się zainteresowaniem całej okolicy.

Zaangażowanie proboszcza sięgnęło jednak poza obejście kościoła. – Nie ulega wątpliwości, że Wilków zmienił się dzięki ks. Pankowi – mówi Zbigniew Woźniak, dyrektor tutejszego gimnazjum. – Ten człowiek ma nieprzeciętne zdolności organizacyjne. Swoim autorytetem potrafi zwołać ludzi. Gdyby nie on, to być może szkoła nie powstałaby w ogóle. Ks. Panek w 1990 r. zainicjował i wsparł budowę podstawówki, w której dziś mieści się również gimnazjum. Kilka lat temu stanął na czele rodziców, którzy walczyli o utrzymanie gimnazjum. Władze gminy chciały je przenieść do Błędowa. Gmina w tym boju musiała przegrać. Ale nie tylko szkołę Wilków zawdzięcza ks. Marianowi. Z jego inicjatywy powstał ośrodek zdrowia.

Uśmiechnięte szóstki
Każdy w parafii wie, że to nie koguty wstają pierwsze, ale proboszcz. – Kiedy dojeżdżałam do pracy na szóstą, to widziałam już proboszcza w polu, jak zrywał trawę dla królików – wspomina Anna Rek. – Nie wiem, jak on to robi, ale zna wszystkich po imieniu – dodaje. – Na kolędzie nie ma „pan”, „pani”, ale Krzysiu, Małgosiu, Aniu... Proboszcz przychodzi do domu jak członek rodziny, ktoś znany i bliski. Dzieci dostają cukierki i obrazki. W zeszycie do religii kreśli uśmiechnięte szóstki, z uszami i nosami – śmieje się Anna.

– Kiedy dwa lata temu obejmowałem stanowisko dyrektora podstawówki i przyszedłem przedstawić się ks. Pankowi, to on już wszystko o mnie wiedział – mówi Tomasz Kusztal. – Powiedział, że jego przyjaciele z uczelni, gdzie studiowałem, wydali o mnie dobrą opinię. Byłem zaskoczony, że w ogóle zainteresował się tematem nowego dyrektora i że ma tak szerokie kontakty. Cechą charakterystyczną ks. Mariana jest otwartość na ludzi. Znany jest z tego nie tylko w Wilkowie. – Dla niego liczy się człowiek i to, co ma do powiedzenia – mówi Waldemar Mydłowski, jeden z parafian. – Nie trzeba być bardzo zaangażowanym w sprawy Kościoła, aby móc przyjść i porozmawiać z proboszczem. Ludzie nie boją się mówić mu o swoich problemach. Nikt nie przychodzi nie w porę.

Miłośnik historii
O dziewiątej do kościoła przyszły dzieci na lekcję przyrody. Temat: Poznajemy swoją miejscowość. Ks. Panek opowiada ciekawie. Dzieci nie kręcą się w ławkach. Mówi o historii kościoła, o sztuce, zabytkach. Ma gadane – chciałoby się rzec. Ale ma też wiedzę.

Ks. Marian na cmentarzu wybudował nekropolię narodową. Są to płyty nagrobne, zgromadzone pod krzyżem misyjnym. Na każdej konkretne nazwisko. Oto jedna z płyt: „Księdzu Kardynałowi Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, Kapłanom, Nauczycielom, Wychowawcom za przekazaną wiarę, wiedzę i zasady dobrego wychowania. Niech już odpoczywają od trudów swoich, bo czyny ich idą wraz z nimi”.
Proboszcz pamięta nazwiska wszystkich ziemian spoczywających na cmentarzu. Pokazuje ich pomniki. Żyje historią, chce pamiętać o ludziach, którzy ją tworzyli. Odnowił księgę parafialną sprzed 1618 roku. To księga chrztów, ślubów i pogrzebów. – Stare karty zostały przeklejone na japoński papier w jednej z warszawskich pracowni – mówi z satysfakcją.

W kancelarii piętrzą się na półkach solidnie oprawione księgi parafialne sprzed lat. Oprócz książek, są tam ordery ks. Panka: z Ministerstwa Edukacji Narodowej, Order Uśmiechu, przyznany w 2000 roku przez Międzynarodową Kapitułę, odznaczenia dla najlepszego hodowcy koni...
Szacunek – słowo, które pasuje do ks. Panka jak dobrze skrojona sutanna. Szanuje świat, który go otacza, żywych i zmarłych. Dzisiejsze nabożeństwo pogrzebowe trwało ponad dwie godziny. – To ostania droga mojego parafianina, więc czasu nie będę mu liczył – kwituje. Długie są także Msze niedzielne. Mimo to, kościół jest pełny.

Na obrazku w formacie pocztówki, wydanym z okazji 25–lecia proboszczowania ks. Mariana Panka w Wilkowie, widnieje między innymi jego wizerunek i wymowny podpis: „Człowiek chciałby zrobić wiele. Ale tylko tyle może, ile Pan Bóg mu dopomoże”.