Sędzia i Obrońca

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 02.02.2007 21:22

Sąd Ostateczny. To musi być nie lada problem dla Boga, który nie jest neutralny w sprawie człowieka. Nigdy nie był. Kocha nas i chce ocalić wszystkich bez wyjątku. Jak pogodzi swoją stronniczość z najwyższą sprawiedliwością?

Sceny Sądu Ostatecznego utrwalone przez artystów w wielu kościołach na ogół budzą grozę. Czy mogło być inaczej, skoro pobożność chrześcijańska od czasów średniowiecza widziała powtórne przyjście Chrystusa jako przerażający Dzień Gniewu. „Będzie strach tam, będzie drżenie, przyjdzie sędzia sądzić ziemię” głosiła sekwencja Dies irae, wykonywana w czasie Mszy pogrzebowej.

Nawet na słynnym fresku Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej centralną postacią jest Chrystus, który swoją ręką odrzuca, potępia, spycha do piekła niegodnych zbawienia. Na pierwszy plan została więc wysunięta karząca sprawiedliwość. Wyraźnie przestawione tutaj zostały teologiczne akcenty. Owszem, myśl o sądzie może napawać nas lękiem, wszak wiemy, kim jesteśmy.

Ale prawdy o powtórnym przyjściu Chrystusa nie powinien zdominować strach. Nutą przewodnią musi pozostać nadzieja! Jeśli dzień powtórnego przyjścia przestaje (przestał?) funkcjonować jako dzień upragniony, oczekiwany z radością, to znaczy, że zagubiliśmy ważny element chrześcijańskiego przesłania.

Pierwsi chrześcijanie, modląc się o rychłe nadejście tego dnia, powtarzali: Marana tha! (Przyjdź, Panie Jezu!). Czy dzisiaj chrześcijanie potrafią i chcą modlić się w ten sposób? Czy myśl o powrocie Chrystusa na sąd mobilizuje do wzięcia większej odpowiedzialności za życie, czy wywołuje raczej wzruszenie ramion lub sceptyczny uśmiech?

Powyciera nam łzy
Ostatnie zdanie w Credo poświęcone Jezusowi Chrystusowi mówi, że „przyjdzie On powtórnie w chwale, aby sądzić żywych i umarłych”. Wszystkie poprzednie artykuły dotyczyły tego, co się już wydarzyło, ten jest spojrzeniem w przyszłość. Kryje się tu odpowiedź na niepokój człowieka, który patrząc na historię świata po Chrystusie, wciąż widzi w nim wiele zła. Tak, królestwo Chrystusa prowadzi wciąż jeszcze walkę z mocami zła, ale wynik tej walki jest już przesądzony. Zło nie ma przyszłości, zostanie osądzone i pokonane. Wszystkie owoce śmierci i zmartwychwstania Chrystusa ujawnią się dopiero w dniu Jego powtórnego przyjścia, czyli tzw. Paruzji. Taka jest nadzieja płynąca z wiary.

Jak wyobrazić sobie ów moment? Czy w ogóle można sobie cokolwiek wyobrazić? Nowy Testament mówi, że Jezus przyjdzie w chwale i majestacie, że zgromadzi wokół siebie wszystkie narody i na publicznym sądzie odda każdemu według jego czynów, nastąpi wypełnienie królestwa Bożego i powszechne zmartwychwstanie. Będzie to zwycięstwo Chrystusa nad antychrystem i wszystkimi wrogimi Bogu mocami.

Ostateczna przemiana obejmie także świat materialny, który zostanie odnowiony i udoskonalony. Człowiek powróci do przyjaźni z Bogiem, który będzie „wszystkim we wszystkich” (1 Kor15,28). „I otrze wszelką łzę z ich oczu, i śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani bólu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,3). Intencją wypowiedzi biblijnych nie są spekulacje na temat okoliczności powtórnego przyjścia Chrystusa, ale wezwanie człowieka do decyzji już teraz w obliczu przyszłości: „Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13,33).

Człowiek ulega złudzeniu, że wszystko zależy od niego i że jest w stanie sam zbudować raj na ziemi. Wciąż wierzy snom o postępie i harmonijnym rozwoju. Czym się kończą takie utopie, widać np. w Auschwitz lub w Nowym Jorku na pustym placu po World Trade Center. Ograniczanie nadziei do doraźnego sukcesu, wygranej w totolotka, małej stabilizacji czy namiastek szczęścia jest w gruncie rzeczy niegodne człowieka, prowadzi do jego pomniejszania. Wiara zaprasza do odważnego spojrzenia poza doczesny horyzont. Historia człowieka dopełni się w innym wymiarze, już poza historią. To wypełnienie ludzkich dziejów nie będzie dziełem ludzkiego rozumu, ale będzie dziełem Bożej Prawdy i Bożej Miłości, miłosierdzia i sprawiedliwości.

Zapyta o twoje życie
Paruzja nie oznacza jakiegoś banalnego happy endu. Myśl o sądzie mówi, że koniec nie będzie łatwym i prostym rozwiązaniem. To będzie chwila prawdy. Wreszcie nastąpi ostateczny rozdział pomiędzy dobrem a złem, zwycięstwo dobra i potępienie zła.

Objawi się zasadnicza równość wszystkich ludzi. Każdy bez wyjątku będzie musiał zdać sprawę z tego, jak pokierował swoim życiem. Ta myśl daje nadzieję wszystkim cierpiącym niesprawiedliwość. Mówił o tym niedawno Benedykt XVI w Bawarii: „Czyż nie chcemy, aby wszyscy, którzy cierpieli przez całe życie i z tego życia pełnego cierpienia musieli pójść na śmierć, kiedyś doświadczyli sprawiedliwości? Czyż nie chcemy, aby przyszedł kres na brak umiaru w bezprawiu i cierpieniu, jakie widzimy w historii; żeby wszyscy mogli być w końcu radośni, żeby wszystko otrzymało sens?”.

To nie oznacza, że chrześcijanie mają zrezygnować z dążenia do budowania bardziej sprawiedliwego świata. Właśnie myśl o sądzie pozwala zobaczyć, że życie nie jest beztroską zabawą. „Chrześcijanin wie, że musi jak zarządca zdać sprawę z tego, co mu zostało powierzone. Odpowiedzialność jest tylko tam, gdzie jest ktoś, kto zapyta. Artykuł wiary o sądzie mówi nam o tym, że o nasze życie ktoś zapyta i niepodobna będzie tego pytania nie dosłyszeć” (kard. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo). Ta świadomość wskazuje, że życie nasze jest sprawą poważną i właśnie przez to nadaje mu godność. „Wiara nie chce nas straszyć, ale wzywa do odpowiedzialności. Nie wolno nam szastać swoim życiem, nie wolno go nadużywać, nie wolno brać tylko dla siebie: nie wolno nam być obojętnymi na krzywdę, nie możemy się jej biernie przyglądać, a tym bardziej być jej współsprawcą. Musimy dostrzec naszą misję w historii i spróbować na tę misję odpowiedzieć. Potrzebny jest nie lęk, ale odpowiedzialność – odpowiedzialność i troska o nasze zbawienie, o zbawienie całego świata” (Benedykt XVI).

Przestań się lękać!
Prawdzie o Paruzji grozi zredukowanie do taniego moralizmu, do samego tylko straszenia karą. Powstaje wtedy karykatura. Prawda o przyjściu Chrystusa-Sędziego pozostaje Dobrą Nowiną, nie może być pozbawiona głębokiego tchnienia nadziei i radości. Prawda o sądzie jest także prawdą o łasce Boga, o Jego miłosierdziu.

Nadzieja płynie stąd, że to Jezus (prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek) będzie nas sądził. Św. Klemens pisze: „Musimy myśleć o Chrystusie jako o Bogu, jako o Tym, który sądzi żywych i umarłych.

Nie powinniśmy myśleć małodusznie o naszym ocaleniu, gdyż myśląc o nim małodusznie, tak samo również odnosimy się do naszej nadziei”. Tak komentuje te słowa kard. Ratzinger: „To jest właściwy akcent: nie sądzi tutaj – jakby należało oczekiwać – Bóg, Nieskończony, Nieznany, Odwieczny. Oddał On raczej sąd Temu, który jako człowiek jest naszym bratem.

Nie sądzi nas ktoś obcy, tylko Ten, którego znamy przez wiarę. Sędzia stanie przed nami nie jako ktoś zupełnie obcy, tylko jako jeden spośród nas, ktoś, kto wie, co znaczy być człowiekiem, kto żył i cierpiał jako człowiek. Tak więc ponad sądem jaśnieje jutrzenka nadziei: jest to nie tylko dzień sądu, ale i powrót naszego Pana”.

Jak Bóg pogodzi miłosierdzie ze sprawiedliwością? Być może po prostu nasze ludzkie pojęcia miłosierdzia i sprawiedliwości są za małe, zbyt ograniczone ciasnotą naszego serca i dlatego właśnie wydają się nam tak trudne do pogodzenia.

Boże miłosierdzie i Boża sprawiedliwość są nieskończenie większe i dlatego nie muszą wykluczać się nawzajem, ale przeciwnie – dopełniać.

Odpowiedzi szukać warto w Chrystusie. Jeśli w Nim spotykają się, jednają i pozostają sobą człowieczeństwo i bóstwo, to podobnie i w Nim spotka się i pojedna miłosierdzie i sprawiedliwość.

W ostatniej księdze biblijnej, czyli Apokalipsie, św. Jan opisuje scenę, w której on sam porażony wizją Chrystusa w chwale pada jak martwy. Słyszy: „Przestań się lękać, Jam jest Pierwszy i Ostatni!” (Ap 1,17). Ten, który przychodzi w chwale jest tym samym Jezusem, który był towarzyszem ziemskiej drogi św. Jana i innych. Jest także towarzyszem naszej drogi, mówi i nam: „Przestań się lękać, Jam jest!”.