Kim właściwie jest Bóg?

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 05.01.2007 18:07

"Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego" To fundament, na którym wznosi się cały gmach wiary. Wiary Kościoła i mojej osobistej. Od odpowiedzi na pytanie "Kim jest Bóg?" zależy bardzo wiele. Właściwie wszystko.

Kim właściwie jest Bóg?

„Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego” To fundament, na którym wznosi się cały gmach wiary. Wiary Kościoła i mojej osobistej. Od odpowiedzi na pytanie „Kim jest Bóg?” zależy bardzo wiele. Właściwie wszystko.

Kiedy spotkam kogoś pierwszy raz, w mojej wyobraźni spontanicznie powstaje jego obraz. Myślę sobie na przykład: „Co za czarujący uśmiech, to musi być superczłowiek”. Te intuicje są najczęściej błędne. Podobnie rzecz ma się z Bogiem. Człowiek nie wymyśla, nie tworzy Boga, ale Go odkrywa. Tworzy sobie jednak jakiś obraz Boga. Najczęściej daleki od prawdy. Pisze Martin Buber: „Bóg to słowo najbardziej obciążone ze wszystkich ludzkich słów. Żadne inne nie zostało aż tak skalane… Ludzie rysują karykaturalne maski i kładą podpis: oto jest nasz Bóg; mordują się nawzajem i wołają, że czynią to w imię Boże”. Droga rozwoju wiary to oczyszczanie obrazu Boga, to wytrwałe odkrywanie Boga żywego. Wiara nie jest zbiorem subiektywnych wizji, przeczuć czy intuicji. Wiara chrześcijańska jest odpowiedzią na Boże objawienie. Wierzymy w Boga, który objawiał nam swoje oblicze. Gdzie konkretnie? W historii Izraela (Stary Testament) i w historii Jezusa Chrystusa (Nowy Testament).

Bóg przechodzi z człowiekiem na ty
Pismo Święte nie zawiera teoretycznych rozważań o Bogu, ale opowiada historię. To opowieść o Bogu, który wszedł w historię konkretnych ludzi. Dał im się poznać, zawarł z nimi przymierze, zmienił ich życie, ocalił od zguby, dał nadzieję na szczęśliwą wieczność. Ci ludzie stali się później Jego świadkami. Podstawowe znaczenie dla wiary ma opowieść o Mojżeszu, który spotyka Boga w znaku płonącego krzewu (Wj 3). Bóg przywołuje Mojżesza i zleca mu misję wyprowadzenia Izraelitów z niewoli w Egipcie. Mojżesz pyta wtedy Boga o imię. „Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: »JESTEM, KTÓRY JESTEM«. I dodał: »Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was«. Mówił dalej Bóg do Mojżesza: »Tak powiesz Izraelitom: JESTEM, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia«” (Wj 3,14–15).

Można powiedzieć, że Bóg przeszedł z człowiekiem na ty. Imię oznacza bowiem osobę. Bóg nie jest anonimową siłą wyższą, ale żywą kochającą osobą. Kimś, kto może mówić, słuchać, tęsknić, kochać. „Ujawnić swoje imię, oznacza pozwolić, by inni mogli nas poznać, w jakiś sposób ujawnić siebie, stając się dostępnym, możliwym do głębszego poznania i do bycia wzywanym po imieniu” (KKK 203).

Religie pogańskie wiązały na ogół pojęcie bóstwa z konkretnym miejscem. Tymczasem Bóg ojców oznacza coś zupełnie innego. To Bóg, który nie jest już związany z miejscem, tylko z ludźmi. Jest Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba, czyli chce być Bogiem każdego człowieka. Pojawia się tutaj zupełnie inny sposób myślenia o Bogu. To Bóg osobowy, którego należy szukać i można odnaleźć na płaszczyźnie ja–ty. Pisze kard. Ratzinger: „Boga można spotkać tylko tam, gdzie jest człowiek i gdzie człowiek pozwala Mu się spotkać ze sobą”. Imię „Jahwe” oznacza dosłownie: jestem. Bibliści zwracają uwagę, że w tym słowie nie należy szukać jakiejś filozoficznej, abstrakcyjnej definicji Boga. „Jestem” znaczy tu tyle, co „jestem tutaj”, „jestem dla was”. Podkreślona zostaje więc obecność Boga dla Izraela, dla człowieka. Obecność, która daje oparcie i nadzieję. Pełny sens imienia Boga Jahwe odsłonił się w osobie Jezusa Chrystusa. W Nim Bóg stał się jednym z nas. Jest odtąd z człowiekiem tak blisko, że bardziej już nie można.
Mocny, bo kocha
Biblijny obraz Boga akcentuje dwa elementy. Z jednej strony to niezwykła bliskość, możliwość wzywania, to Bóg ludzi, mający oblicze, w końcu Bóg Jezusa Chrystusa, czyli Bóg, który jest miłością. W Credo to bliskie, ciepłe oblicze Boga oddaje słowo „Ojciec”.

Z drugiej strony Bóg objawia się jako Ten, który jest ponad wszystkim. Wszystko inne przemija, a tylko On naprawdę jest. Izrael podkreślał, że Jahwe nie jest Bogiem narodowym, ale to Bóg wszystkich i wszystkiego. To Bóg, który jest ostateczną Prawdą, Sensem, Źródłem wszystkiego, co jest. W wyznaniu wiary wyrazem tej prawdy o Bogu jest słowo „wszechmogący”. Ten tytuł – po grecku Pantokrator – oznacza Pana nieba i ziemi, władcę wszystkiego. Kryje się tu polemika ze wszystkimi religiami, które za bóstwa uznają gwiazdy czy jakieś inne kosmiczne czy ziemskie siły. To także wskazówka, że Bóg jest ponad wszelką ludzką władzą.

Nazywając Boga „Ojcem” i „wszechwładnym”, wskazujemy na napięcie między absolutną miłością i absolutną potęgą, oddaleniem i bliskością, między bytem absolutnym i tym, co najbardziej ludzkie. Słowo „Ojciec” nabiera nowego sensu w Ewangelii, w której ukazuje się tajemnica Trójcy Świętej. Czym naprawdę jest „wszechmoc” Boga, staje się jasne dopiero przy żłóbku i pod krzyżem. Okazuje się, że potęga Boga nie opiera się na przemocy, ale na miłości.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego
Tak zaczynamy każdą modlitwę. Jednak kiedy słyszymy o Trójcy Świętej, mówimy: „to mi się w głowie nie mieści”. I bardzo dobrze. Gdyby Bóg mieścił się nam w głowie, nie byłby Bogiem. Z drugiej strony to źle, że dla przeciętnego chrześcijanina prawda o Trójcy jest czymś tak odległym, zimnym, nieinteresującym. Katechizm mówi: „Tajemnica Trójcy Świętej stanowi centrum wiary i życia chrześcijańskiego”. Czy nie jest to tylko pobożne życzenie? Czy ten rewolucyjny obraz Boga przeniknął już do naszej chrześcijańskiej świadomości? Spróbujmy po kolei:
Źródłem wiary w Trójcę Świętą nie są spekulacje teologów. Bóg sam dał się nam poznać jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Sam Zmartwychwstały nakazał uczniom: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19).

Kościół w ciągu wieków wyznawał wiarę w Ojca, Syna i Ducha Świętego. Zarazem starał się pogłębić tę wiarę i wyjaśniać trudności. Musiał to czynić, ponieważ pojawiały się różne sprzeczne interpretacje. Kościół musiał jasno określić, jaka jest jego wiara, a które poglądy uważa za błędne. Wiara w Trójcę Świętą została sprecyzowana na soborach powszechnych w IV wieku.

Treść wyznania wiary w Trójcę w najkrótszej formie brzmi następująco: „Jeden Bóg w trzech Osobach: Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Trzy Osoby Boskie są jednym Bogiem, ponieważ każda z nich co do natury jest pełnym Bogiem. Osoby Boskie różnią się między sobą ze względu na relacje, w jakich pozostają względem siebie” (Kompendium 48). Uff, brzmi to dość trudno. Spróbujmy bardziej „po ludzku”.

Pewien stary teolog tłumaczył klerykom: „Chłopy, w Bogu życie aż kipi”. Kluczem jest zdanie: Bóg jest miłością. Nie tylko miłością do ludzi, ale i w sobie samym. Nie jest samotnikiem, ale wspólnotą kochających się Osób. W miłości jest zawsze podwójny ruch: dawanie i przyjmowanie. Kochać to żyć dla drugiego (dar) i żyć dzięki drugiemu (przyjmowanie). Życie Boga jest dawaniem i przyjmowaniem.

Ojciec jest całkowitym zwróceniem się ku Synowi. Jest Ojcem dzięki Synowi i dla Syna. Syn zaś jest Synem i żyje jedynie dla Ojca i dzięki Ojcu. Duch Święty to ich wspólny pocałunek. Każda z Osób jest inna dzięki relacji z pozostałymi Osobami. Są jak tancerze wirujący we wspólnym tańcu życia Bożego.

Jaki to ma związek z moim życiem? Wbrew pozorom duży. „W Nim poruszamy się, żyjemy, jesteśmy” (Dz 17,2). Obraz Boga decyduje o obrazie człowieka. Człowiek może być w pełni sobą, kiedy wchodzi w relacje z innymi. Odmienność nie jest zagrożeniem, ale szansą, a nawet warunkiem rozwoju. Egoizm, który każe liczyć tylko na siebie, a w innych widzi zagrożenie, niszczy człowieka. Pisał ks. Twardowski: „Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka / gdyby wszyscy byli silni jak konie / gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości / gdyby każdy miał to samo / nikt nikomu nie byłby potrzebny / Dziękuję Ci, że sprawiedliwość Twoja / Jest nierównością…”.

Prawda o Trójcy uświadamia nam, że centrum mojego życia nie jest we mnie, ale poza mną. W innych. Stawanie się sobą to nie kręcenie się wokół własnego pępka, ale to droga ku drugiemu, ku wspólnocie, jedności z innymi i z Innym. Człowiek jest powołany do tego, by stać się tym, czym jest sam Bóg: wymianą życia, komunią.