Nowra: Ambitny Kamyk

publikacja 30.10.2002 12:31

Wśród fałszywych wizjonerów nie brakuje mitomanów i oszustów. Niektórzy z nich zyskują dużą popularność, jak np. Kazimierz Domański z Oławy. Liczbą zarówno zwolenników, jak i głoszonych nonsensów bije go niejaki Wilhelm (William) Kamm. Głosi on nie tylko, że zostanie następnym papieżem, ale nawet, że jako Piotr II przygotuje Kościół do mającego niebawem nastąpić końca świata.

Kamm nazywa sam siebie "Małym Kamykiem" (The Little Pebble). Głosi, że tak jak Kościół został oparty na Piotrze – Opoce, tak będzie odnowiony dzięki Piotrowi II – Kamykowi. Rewelacje swoje ogłasza jako objawienia Jezusa, Matki Bożej, św. św. Piotra, Pawła, Michała, Teresy, Józefa, Szarbela, siostry Faustyny i księdza Jerzego Popiełuszki. Tych rzekomych objawień były już setki. Swoją "papieską" misję Mały Kamyk ogłosił jako rzekome objawienie Jezusa z 19 czerwca 1987 roku. Oto treść "orędzia":

"Bądź przekonany o tym (...), że zostaniesz prawdziwym i jedynym następcą Jana Pawła II, i będziesz nazwany Piotrem Rzymskim, Piotrem II: nie zostaniesz wybrany w taki sposób jak inni papieże, lecz według planów nieba dla ostatniego papieża (...), który będzie aż do skończenia świata (...). Po śmierci Jana Pawła II na tronie piotrowym usadowi się antypapież, który uwielbia demona, a imię jego będzie Casaroli. Powiadamiam cię o tym, moje dziecko, bezpośrednio, aby cały Kościół o tym wiedział".
Biskup Zygmunt Pawłowicz w 1989 r. opublikował na łamach "Gościa Niedzielnego" (33/1989) artykuł krytycznie oceniający poglądy Kamma. Wówczas do redakcji przyszło około 40 listów od czytelników oburzonych zakwalifikowaniem poglądów Małego Kamyka do grupy fałszywych objawień. Nie dostrzegali oni – mimo deklarowanego katolicyzmu – sprzeczności między nauczaniem Biblii i Kościoła, a poglądami zawartymi w kolejnych "orędziach".

Wizjoner błogosławi pierścieniem

Wilhelm Kamm urodził się w Kolonii, ale od 1954 roku mieszka w miejscowości Nowra w Australii. Dlatego bardziej jest znany pod imieniem William – anglojęzycznym odpowiedniku Wilhelma. W młodości był ateistą, ale w 1968 r. się nawrócił i niemal od razu zaczął ogłaszać swe "objawienia". Sama Matka Boża miała mu się ukazać ponad 500 razy. Pseudonim Mały Kamyk nadał sobie sam, rezerwując dla siebie rolę św. Piotra – Opoki, na której oprze się Kościół po śmierci Jana Pawła II. W głoszeniu papieskich aspiracji nie przeszkadza Kammowi ani brak jakichkolwiek święceń, ani fakt, że jest żonaty i ma dwoje dzieci.
W oczekiwaniu na biskupią sakrę, która ma poprzedzić jego wyniesienie na papieski tron, Kamm przyjął miano Pastor Angelicus (Pasterz Anielski). Wedle orędzi, rzekomo powierzanych mu przez Boga, Kamm jest święty – jako jeden z ostatnich Wielkich Proroków wszystkich czasów. Błogosławi pierścieniem i dzierży laskę wręczoną mu przez proroków Enocha i Eliasza.

Kamm prowadzi ożywioną działalność propagandową. Założył organizację Maryjne Dzieło Pokuty oraz zakon św. Szarbela, którego domy znajdują się na całym świecie. Teksty i broszury zawierające jego rzekome objawienia podrzucane są w różnych kościołach, zwłaszcza w sanktuariach odwiedzanych przez pielgrzymów. Wielu zwolenników znalazł w Polsce. Nic więc dziwnego, że według niego Polska będzie pierwszym krajem, który uzna "papieża Piotra II".
Wizjonerzy wszystkich krajów łączcie się
Mały Kamyk ma prostą taktykę na szybkie osiąganie popularności. Kontaktuje się w każdym kraju z innym znanym lokalnie wizjonerem i wchodzi z nim w pewien rodzaj współpracy: popierają, propagują i uwiarygodniają się wzajemnie. W Polsce porozumiał się z Kazimierzem Domańskim z Oławy koło Wrocławia, rencistą głoszącym, że Matka Boża ukazuje mu się w ogródku działkowym.
Przez kilka lat Domański potwierdzał (jakoby słowami Matki Bożej) prawdziwość proroctw Kamyka, a Kamyk orzekał to samo o Domańskim. Oławę nazywał jednym z dwóch najważniejszych sanktuariów świata. Obaj "prorocy" spotykali się w Polsce i w Australii. Dopiero gdy Kamm jawnie ogłosił, że zamierza być papieżem, a kard. Casaroli jest demonem, Domański doszedł do wniosku, że kolega trochę przesadził. Wizjoner z Oławy orzekł wówczas, że Mały Kamyk przestał otrzymywać autentyczne objawienia.

Kamykowi to specjalnie nie zaszkodziło, bo i tak często zmienia "współproroków". Kandydaci przesyłają mu swoje wizje z wyrazami poparcia dla "Księcia Apostołów Ostatnich Czasów" (jak nazywa siebie Kamm) i już mają zapewnioną wdzięczność oraz rozpropagowanie swych "objawień" w wielu krajach. Chętnych nie brakuje.

Tumani i przestrasza

Kamm głosi też swą eschatologię. Już w 1987 roku oświadczył, że świat ma przed sobą najwyżej sześć lat. W 1988 zapowiedział, że papież umrze za kilka miesięcy (potem prostował, że chodzi o miesiące niebiańskie, a nie ziemskie). W 1999 r. zapowiedział, że przed końcem roku w Ziemię uderzy kometa i nastąpi wielki kataklizm. W najbliższym czasie mamy się spodziewać wielkiej rewolucji, papież ucieknie z Watykanu, potem nastąpi III wojna światowa, panowanie antypapieża, inwazja narodów, znak bestii, trzy dni ciemności, a wreszcie drugie przyjście Jezusa i ogród raju zostanie przekazany ludziom.

Poza tym Kamyk pragnie regulować całość życia kościelnego. Np. kobiety według niego nie mają prawa wchodzić do prezbiterium, a w kościele mają nosić chusty na głowach i milczeć. Kapłani natomiast mogą się żenić. Wizjoner oświadcza też (wkładając swoje teorie w usta Najświętszej Panny), że jeśli nie przyjmuje się komunii, to lepiej w ogóle nie przychodzić do kościoła. Poza tym głosi, iż zbawienie nie może się dokonywać inaczej, jak przez Matkę Bożą – wyłącznie przez Nią idzie się do Chrystusa.
Proroctwa zawierają ataki na Kościół, hierarchię, kapłanów, na ruchy kościelne (np. popularny ruch charyzmatyczny). Ponieważ kardynałowie wybierają papieża, są szczególnym obiektem napastliwości. Watykan zdaniem proroka to miejsce, gdzie się nie tylko spiskuje, ale nawet nie wierzy w Boga.
Kamm lubi podróżować. Zapewnia, iż przemieszcza się bilokacyjnie (duchem). Odbywa także wiele podróży rzeczywistych. Np. kilkakrotnie był w Polsce. Obiecuje tu zresztą wrócić jako Wikariusz Chrystusa i koronować Obraz Jasnogórski. O pieniądze martwić się nie musi, bo ofiary napływają z całego świata.