Szamanizm w Korei: Dziesiątki tysięcy demonów

publikacja 03.11.2002 18:55

Podczas rozgrywanego na Mistrzostwach Świata w 2002 r. meczu piłkarskiego Korea – Polska kibice gospodarzy rozpostarli na trybunach ogromną płachtę z wizerunkiem jakiegoś groźnego demona. W Europie przyzwyczailiśmy się, że takie "sztandary" mogą przynieść na stadion tylko chuligani. W Azji jest inaczej.

Wiara w demony i szamanizm, czyli prastara, tradycyjna religia Korei, zamiast zaginąć, przeżywa ostatnio prawdziwy renesans.
O sile oddziaływania szamanizmu mogą świadczyć statystyki, według których od końca XIX wieku stale rosła liczba szamanek. O ile w roku 1834 było ich zarejestrowanych około 2600, o tyle w 1930 już 12 380, w 1960 – 21 932, a w 1966 już 63 tysiące. Dwie ostatnie liczby odnoszą się tylko do Korei Południowej bo w Korei Północnej, czyli tzw. Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej wszelkie religie, w tym także szamanizm, są konsekwentnie zwalczane.
Obecnie śmiało można powiedzieć, że szamanizm wywiera wielki wpływ na sposób myślenia i zachowania się mieszkańców Korei Południowej. Szczególnie silny jest na wyspie Dzedzu.

Szamanka koreańska podczas obrzęduMiędzy Chinami a Japonią
Korea leży pomiędzy Chinami a Japonią, zawsze więc uważano, że jej kultura pozostaje pod wpływem dwóch wielkich sąsiadów. Właściwie dopiero po II wojnie światowej uczeni zajęli się badaniem miejscowej, oryginalnej kultury. Ważnym jej składnikiem jest szamanizm (zwany musok) – najstarsza religia kraju.
Wprawdzie wielu Koreańczyków wyznaje buddyzm, popularny jest konfucjanizm, aktywnie działają też Kościoły chrześcijańskie, zwłaszcza ewangelickie, rozpowszechniają się także współczesne sekty (sekta Moona, feng shui), ale chyba najsilniejszym nurtem są religijne praktyki wypełniane przez szamanki (zwane mudang). Współczesne ceremonie szamańskie (zwane kut) – wyrafinowane, pełne ozdobników i przypominające teatralne przedstawienia – dominują w codziennym życiu religijnym Koreańczyków. Szamanki podczas ceremonii przywoływania duchów zmarłych przodkówCeremonie szamańskie, trwające po kilka godzin, cieszą się poparciem państwa. W Korei uważa się, że zapewniają kulturową ciągłość pomiędzy kolejnymi pokoleniami w obrębie narodu. Koreańczycy wierzą, że w tych ceremoniach komunikują się z przodkami. W szczególności taką funkcję pełni obrzęd zwany chinogwikut, którego zadaniem jest przywoływanie duchów zmarłych przodków. Chociaż w koreańskich obrzędach szamańskich można odnaleźć elementy o rozmaitym kulturowym pochodzeniu (oprócz dawnych wpływów buddyjskich i konfucjańskich, włącza się również elementy współczesnego życia), to jednak ich podstawową cechą jest oryginalność i kulturowa ciągłość. Szamanizm jest traktowany w Korei Płd. jako tradycyjny wyraz kultury narodowej, jego najwybitniejsze przedstawicielki są cenione jako "narodowe skarby", a ich zadaniem jest umacnianie tożsamości narodu.

Zawód szamanki
Niektórzy uczeni uważają, że szamanizm istniał w Korei już w okresie... paleolitu (100 tys. – 20 tys. p.n.e.). Mityczny protoplasta narodu koreańskiego, Tangun, może być uważany za wielkiego szamana, działającego w III tysiącleciu p.n.e. Drugi król państwa Silla, panujący w latach 4-24, na pewno był szamanem. Badania archeologiczne potwierdzają, że to stare państwo koreańskie było zarządzane przez szamanów. Nic w tym dziwnego. Szamanizm był pierwotnie religią rodzinnych klanów, a przywódca klanu był jednocześnie szamanem. Gdy powstały pierwsze organizmy państwowe, główny przywódca religijny działał jako władca i stopniowo przekazywał swe funkcje sakralne "zawodowym" szamanom. Dopiero rozpowszechnienie się buddyzmu i konfucjanizmu zepchnęło szamanów do niższych warstw społecznych.
Dziś w Korei Południowej działają przeważnie szamanki, stosunkowo niewielu jest szamanów. Specyficzną pozycję zajmują tylko phansu – ślepi wróżbici. Zawód szamanki może być dziedziczny, ale zwykle kobieta staje się szamanką w rezultacie tzw. choroby szamańskiej (mubjong), która objawia się specyficznymi snami lub halucynacjami. Szamanka na początku swej kariery, jeszcze przed odprawieniem obrzędu inicjacji i otrzymaniem swego osobistego ducha opiekuńczego, w sposób mistyczny i magiczny wchodzi w posiadanie najważniejszych obiektów kultowych – "narzędzi pracy": zakrzywionego miecza (woldo), zwierciadła (mjongdo) i bębna (dzanggo).
Główne obrzędy (kut) mają na celu wypędzenie złych duchów (dzapkwi), sprowadzenie deszczu, podziękowanie za zbiory, zapewnienie sobie opieki bóstw. Szamanka wpada w trans i przemawia głosem ducha. Takie obrzędy odbywają się zazwyczaj pod drzewami duchów (tongsin-namu) albo przed skałami (tongsin-pawi), o których sądzi się, że są siedliskami duchów. Obrzędy przebiegają według porządku ustalonego przed wiekami.

Janggunsin - jeden z koreańskich bogówStarzec na tygrysie
Koreańscy wyznawcy szamanizmu wierzą, że wszelkie zjawiska natury, a także skały, drzewa, rzeki, itp. posiadają swe duchy, którym należy oddawać cześć. Wierzą, że wszechświat składa się z trzech pięter: podziemnego, ziemskiego i niebieskiego. W niebie przebywają niebiańscy bogowie i dobre duchy, na ziemi – ludzie i inne istoty żyjące, a pod ziemią – złe duchy. Tylko szamanki dzięki swej magicznej sile potrafią się komunikować z wszystkimi tymi światami, przechodzić w czasie transu od jednego do drugiego.
Niezliczona jest liczba bóstw czczonych przez szamanki. Na wyspie Dzedzu oddaje się cześć osiemnastu tysiącom różnych bóstw i duchów. W całej Korei istnieje około 270 rodzajów bóstw szamanistycznych, które można podzielić na cztery główne kategorie: bogów niebiańskich, ziemskich, ludzkich i złe duchy.
Szamani uważają, że istota ludzka składa się z trzech elementów: życia, ciała i duszy. Gdy ktoś umiera, jego życie wygasa, ciało niszczeje, a tylko dusza udaje się do innego świata. Jest to swoista doktryna o nieśmiertelności duszy. Wierzą też, że dusza z tamtego świata może czasem wrócić na ten świat, a w zależności od tego jaką kto zmarł śmiercią, może się stać dobrym lub złym duchem.
Koreański szamanizm niejednokrotnie określano jako kult demonów, niekoniecznie złych, ale na ogół wrogich człowiekowi, mściwych i kapryśnych. Stąd konieczność odprawiania różnego rodzaju obrzędów w celu zapewnienia sobie przychylności tych bezcielesnych istot.
Wśród tysięcy bóstw najpopularniejszy wydaje się Sansin – bóstwo gór. W sztuce jest wyobrażany zwykle jako starzec z długą brodą, o przenikliwym spojrzeniu, dosiadający tygrysa.

Kapryśne duchy
W "Opisie Korei" wydanym w 1900 r. przez Ministerstwo Finansów Rosji, czytamy:
"Według wierzeń Koreańczyków, niezliczone demony wypełniają powietrze, ziemię i morze. Mieszkają pod każdym cienistym drzewem, w każdym ciemnym parowie, przejrzystym strumyku i górski wąwozie. Znajdują się na każdym dachu, suficie, w palenisku i kłodach drzewa. Pełne ich są kominy, poddasza, pokoje mieszkalne, kuchnia. Zamieszkują każdą półkę i każdy dzban. Wszystkie kąty koreańskiego domostwa podlegają demonom. Towarzyszą one Koreańczykowi we wszystkich etapach jego życia i od zaskarbienia sobie ich łask zależy cała jego pomyślność. Legiony demonów można podzielić na dwie kategorie. Jedna całkowicie odpowiada naszemu pojęciu demona. Są to bądź samodzielnie egzystujące demony, niewidzialni wrogowie człowieka, których zamiary zawsze są złe i szkodliwe, bądź dusze ludzi zmarłych w nędzy i cierpieniach. Dusze te błądzą po świecie głodne, obdarte i sprowadzają niezliczone nieszczęścia na tych, którzy nie zaspokoją ich potrzeb. Druga kategoria składa się z samodzielnych duchów, którym nie jest obca dobroć, a także z cieni szczęśliwych i cnotliwych ludzi. Ale i te duchy są bardzo kapryśne i łatwo się obrażają. Tylko za pomocą składanych im ofiar można zyskać ich przychylność i zaskarbić pomoc w osiągnięciu swych zamierzeń oraz obronę przed zemstą złych duchów".
Obraz ludowego artysty, zawierający symbole długowiecznościSymbole i amulety
W sztuce koreańskiej i w zdobnictwie przedmiotów codziennego użytku zawsze były obecne symbole szczęścia i długowieczności, przedmioty magiczne mające moc odwracania nieszczęść i chroniące przed chorobami. Cudzoziemcy oglądający w muzeach czy albumach z malarstwem pejzaże koreańskich mistrzów, zwykle ich nie rozumieją. Sądzą, że przedstawione zwierzęta i przedmioty są tylko wytworem fantazji artysty. Tymczasem sztuka koreańska aż roi się od symboliki.
W sztuce koreańskiej jest na przykład dziewięć symboli długowieczności: żółw, jeleń, żuraw, sosna, bambus, słońce, obłoki, skały i magiczny grzyb, tzw. pulloczho, trochę podobny do naszej kurki. Koreańczycy na Nowy Rok często wysyłają sobie kartki, na których namalowany jest pejzaż z tymi symbolami. To nie tylko przyjemny widoczek, jak sądzą cudzoziemcy, ale też noworoczne życzenia.
Nieśmiertelność symbolizuje brzoskwinia, szczęście – jednorożec, feniks i smok. Przed złymi duchami chroni natomiast tygrys.
Popularna jest również magia liczb. Najbardziej nieszczęśliwą jest liczba cztery, ponieważ jej wymowa w języku koreańskim ("sa") jest taka sama jak słowa "śmierć". Obawę budzą też liczby trzy i dziewięć. Szczęśliwa jest natomiast liczba siedem.
Tygrys - symbol ochrony przed złymi duchami - jest częstym motywem koreańskiej sztuki ludowejW Korei rozpowszechniony jest zwyczaj noszenia amuletów. Wszystkie wymienione wyżej symbole, zwykle w uproszczonej formie, są na nich obecne. Nic zatem dziwnego, że koreańscy kibice, nawet bardzo spokojni, przynoszą na stadion amulety, czasem w formie płacht z wizerunkiem tygrysa, smoka bądź demona...